Moja przygoda z Elladą zaczęła się już 8 lat temu, kiedy to w ramach stypendium Sokratesa zupełnym przypadkiem, trafiłam na wyspę Lesbos. Wtedy jeszcze nie miałam o Grecji zielonego pojęcia. Był to mój pierwszy wyjazd do Ellady i postanowiłam się do niego jak najlepiej przygotować. Kupiłam prześliczny, kolorowy przewodnik, zaopatrzony w mnóstwo zdjęć, na które uwielbiałam patrzeć. Nie wszystko jednak złoto co się świeci. Kilka razy przez ten właśnie przewodnik wpakowałam się w niezłe kłopoty…
W GRECJI NAWET ZIMĄ JEST CIEPŁO…
Jest to jeden z największych mitów dotyczących Grecji. W przewodnikach jest napisane, że zimą temperatura wynosi około 10 – 15 stopni. No cóż… Jest to prawda. Ale trzeba zaznaczyć, że szczególnie na wyspach jest niesamowicie wilgotno, pada, wieje, a w mieszkaniach nie ma ogrzewania centralnego.
Kiedy przeczytałam, że w Grecji zimą temperatura potrafi wynosić 15 stopni, nawet nie spakowałam zimowych butów czy też kurtki. Pomyślałam że w zupełności wystarczą mi jedynie dwa swetry. Przyszedł listopad… Mimo, że rzeczywiście termometr wskazywał czasem i 15 stopni, wiało, padało, było przeraźliwie wilgotno. Moje dwa swetry zakładałam jeden na drugi. A pod koniec listopada musiałam wybrać się na wielkie, odzieżowe zakupy.
W GRECJI WSZĘDZIE MOŻNA SIĘ TARGOWAĆ…
Pamiętam jak dziś słowa z owego przewodnika: „Grecy uwielbiają się targować! Targować można się wszędzie, nawet i w taksówkach.” Niestety, postanowiłam wykorzystać tę informację. Dziś kiedy o tym myślę, to nasuwają mi się słowa: „na Boga… kto pisał ten przewodnik?!”.
Chwilę po tym, jak wylądował mój samolot na Lesbos, weszłam do taksówki. Powiedziałam gdzie chcę jechać i spytałam o cenę. Niestety, mając w głowie informację z przewodnika – zaczęłam się targować… Na początku taksówkarz był zupełnie zbity z tropu. Kiedy doszedł do siebie… cud, że uszłam z życiem!
W GRECJI WSZĘDZIE DOJEDZIE SIĘ STOPEM…
Na wyspie Lesbos, na której studiowaliśmy wraz z grupą zwariowanych sokratesowców z południa, wszędzie jeździliśmy stopem. Komunikacja miejska nie działała, a nasz akademik oddalony był od uniwersytetu o 5 kilometrów. Informacja o tym, że w Grecji wszędzie dojedzie się stopem, również pojawiła się w moim osobliwym przewodniku.
Pewnego dnia na zajęcia musiałam jechać jednak sama. Postanowiłam znów złapać stopa. Żaden przewodnik nie mógł przewidzieć, że zatrzyma się stary, rozklekotany wan, w którym siedziało pięciu jadących do pracy Albańczyków. Nie lubię utrwalać stereotypów, jednak na taki widok oblał mnie zimny pot. Na zajęcia dojechałam, ale… nigdy więcej nie zdecydowałam się jechać już żadnym stopem…
A czy Wy macie jakieś przygody związane z informacjami z przewodników? Piszcie koniecznie w komentarzach!