Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak o problemach rozmawiają Grecy?… poniedziałek, 19 marca 2018

fot. Elżbieta Podrazka – Rybkowska

 

Działo się to podczas jednej z naszych wizyt w Sałatkowym domu. Wyszliśmy poszwendać się po mieście, a na obiad wróciliśmy do domu. Otworzyliśmy drzwi. Cała kuchnia przepełniona była fantastycznym zapachem domowej moussaki (kliknij TU!) autorstwa Fety. Usiedliśmy wszyscy do stołu. Pięć minut później pojawił się kuzyn Janiego, czyli Ogórek, który dosiadł się do obiadu.

Polała się Malamatina (kliknij TU!). Na wielkim talerzu rozsypały się domowej roboty frytki. A na samym środku stołu, pojawiła się idealnie zrobiona sałatka po grecku (kliknij TUTAJ!). O mój Boże… Jakie to było nieziemsko pyszne!

*

-Dobrze, że jesteście tu wszyscy, bo chciałbym się was czegoś doradzić – rozpoczął bardzo na serio Ogórek, zabierając się jednocześnie za swój gigantyczny kawałek moussaki. Znacie tę regułę??? Im lepiej jesz, tym bardziej szczerze  mówisz. Wszyscy zamienili się w słuch…

-Pokłóciłem się ze Stawrosem i już ze sobą nawet nie gadamy.

Jani aż opuścił widelec. Ogórek i Stawros, to przyjaciele od gimnazjum. Zawsze trzymali się razem.

-Co??? – szybko zareagowała Feta.

-Jak to? – dopowiedziała Olivka.

-A to ci dopiero… – jedynie Pomidor nie przerwał jedzenia.

-To było wtedy, jak miałem depresję. Czułem się, jak zwykły nieudacznik. Już rok minął jak nie miałem pracy i wróciłem do matki. Na dodatek, ten mój pomysł z firmą z grami komputerowymi, zupełnie nie wypalił. Stawros dobrze wiedział, że jest ze mną źle  i że paskudnie się czuje. I… Przespał się z Ianną!

-Przespał się z Ianną?! – powiedzieli wszyscy razem, przyznam, że również i ja! Dodam tylko, ze Ianna, to była dziewczyna Ogórka, z którą raz jest, a raz nie jest.

-Wiedziałam! Że ona jest taka! – powiedziała Olivka.

-Nie wierzę… W to nie uwierzę… Przecież przyjaźniliście się od dzieciaka. – dopowiedziała Feta.

-A czego wy się po niej spodziewaliście? To taki typ! – powiedział Pomidor, który zazwyczaj w swoich ocenach jest bardzo powściągliwy.

W kulminacyjnym momencie rozmowy, ktoś zastukał do drzwi. Zjawił się Ocet – brat Ogórka.

-A co wy tak siedzicie? Ktoś umarł? – spytał na wejściu.

-Rozmawiamy właśnie o Stawrosie. – poinformował brata Ogórek.

-A no… Ja jestem zdania, że komuś tu trzeba dać w ryj. Tylko komu…?  – mówił Ocet, ściągając jednocześnie kurtkę i wieszając ją na haczyk.

Rozmowa o tym, co się stało, toczyła się całe dwie godziny! Bite 120 minut analiz. Najpierw skończyliśmy przepyszną moussakę. Później jeszcze polało się wino. A później pojawiła się kawa i coś słodkiego. W te dwie godziny poznaliśmy szczegóły całego zajścia. Co… Jak… Gdzie… Ogórek powiedział też wszystko o swojej depresji. O tym jak się czuł i że było z nim naprawdę źle. Każdy przy tym musiał powiedzieć, co na ten temat sądzi. Opinie były różne, każdy miał swoje zdanie. Ja sączyłam moją ulubioną Malamatinę i naprawdę nie mogłam w to uwierzyć. Nie chodziło wcale ani o zdradę, czy też depresję. Ale o to z jaką szczerością Ogórek mówi o swoich problemach i z jaką szczerością wszyscy mówią swoje opinie. Bo przecież teoretycznie takie tematy jak zdrada, czy depresja, są tematami tabu. Po raz kolejny doszłam do wniosku, że psychologowie muszą mieć w Grecji ciężko. Bo tu, najlepszą terapią jest wygadać się komuś bliskiemu…

Na koniec zawisło w powietrzu katharsis. Aż widać było po oczach, że Ogórkowi zwyczajnie jest lżej…

To wszystko miało miejsce jakiś rok temu. Kilka miesięcy później Ogórek znalazł pracę. Pogodził się ze Stawrosem. A z Ianną nadal na zmianę jest i nie jest… Wszystko inne, poszło już w niepamięć.

 

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Kochać, albo nienawidzić. Czyli co to jest RETSINA?… poniedziałek, 5 maja 2014

Retsina Malamatina

Retsina Malamatina

     -A czy w Polsce macie retsinę? – spytał mnie Malamatinos,  napełniając mi szklankę prawie do pełna złoto – żółtym płynem. Malamatinos, jest starszym bratem  Pomidora. W całej rodzinie znany jest  z tego, że uwielbia Malamatinę, czyli jedną z najpopularniejszych marek retsin.  To właśnie za  sprawą wuja, w czasie jednego z  obiadów, poznałam czym jest owa Malamatina. Z wujkiem polubiliśmy się od razu, tak samo  jak z  Malamatiną. To szalenie dla mnie sympatyczne, bo odkąd dla żartu zawołałam  do wuja „Malamatinos”, mówi do niego tak cała rodzina. Malamatinę pijamy wspólnie przy każdym rodzinnym spotkaniu. Niestety, przeważnie tylko wujek i ja, bo nikt inny przy stole, poza nami   za  retsiną nie przepada.

     -Nie, w  Polsce nie ma  retsiny – odpowiedziałam.

     -O Jezu… Naprawdę?! – Malamatinos nie udawał ani trochę –  on naprawdę nie mógł w to uwierzyć.  –W takim razie koniecznie muszę wybrać się do Polski, żeby  pokazać wszystkim Polakom, czym jest nasza Malamatina. Zresztą, gdziekolwiek się udaje, zawsze i tak mam przy sobie co najmniej jedną butelkę! – dokończył, poczym ze śmiechu prawie spadł z krzesła.

 

     

      Podobnie jak z ouzo, tsipouro, czy też  mastihą (o tym, czym jest mastiha – będzie w przyszłym miesiącu), tak samo jest z retsiną – albo się ją kocha, albo nienawidzi. Retsina (lub też retzina)  jest rodzajem lekkiego wina, najczęściej białego, którego cechą charakterystyczną jest posmak żywicy sosny. Powszechnie uważa się, że retsina jest winem gorszego gatunku. Jedna  butelka kosztuje średnio od 1 euro, w porywach do półtora. I być może dlatego właśnie ma aż tylu przeciwników.

     Retsinę zaczęto pić już ponad 2 tysiące lat temu! Starożytni Grecy nie znali szkła, tak więc nie używali szklanych butelek.  Wino trzymane było w glinianych amforach. Żeby do środka nie dostawał się psujący je  tlen, glinę nasączano  żywicą z sosny. Dzięki temu właśnie powstał  specyficzny smak retsiny.  Jeśli retsinę pija się już  ponad 2 tysiące  lat, to jednak coś niezwykłego musi kryć się w jej smaku.

    Pomimo, że nie jest to wino wysoko cenione,  poza wujem Malamatinosem i mną, w Grecji  jak i poza nią,  ma naprawdę wielu zwolenników. Smakuje szczególnie, kiedy jest gorące lato… Siedzi się nad brzegiem morza… W typowej greckiej tawernie… Na stole czeka świeża  sałatka… Nasączony zieleniącą się oliwą chleb… Ryby… Owoce morza… Tzatziki czy tirosalata… Czy można wtedy wymarzyć sobie lepszy dodatek, niż najzwyklejsza, bezpretensjonalna retsina? Nie potrzeba do niej nawet kieliszka. Wystarczy najzwyklejsza szklanka.