Opuncja, czyli jadalna część kaktusa… środa, 25 września 2024

OPUNCJA

Czasami również i w Polsce można spotkać herbatę z dodatkiem smakowym opuncji, albo opuncjowy sok. Ale sam owoc opuncji w Polsce raczej nie jest dostępny.

Od drugiej połowy sierpnia trwa na Korfu najlepszy sezon na opuncje, czyli jadalną część kaktusa. Kaktusy z jajowatymi owocami o kolorze pomarańczowo – czerwonym, spotyka się na Korfu na każdym kroku, rosną na dziko przy drogach lub w przydomowych ogródkach. Wyglądają bardzo ciekawie, a smakują… jeszcze lepiej!

Jeśli macie ochotę – naprawdę warto spróbować. Ale broń Boże, nie dotykajcie opuncji gołymi rękami. Ta jadalna część kaktusa jest pokryta drobnymi igiełkami, które są mało widoczne, ale mocno i na długo wbijają się w skórę. Opuncje można kupić na miejskim targowisku, można też zerwać jeśli rosną dziko. Jeśli chcecie je zerwać, koniecznie trzeba mieć na sobie gumowe rękawiczki. Jak się z nią później rozprawić? Również mając na sobie gumowe rękawiczki nacinamy skórę od góry do dołu i obieramy z pokrytej kolcami skóry. Sam miąższ  smakuje niesamowicie. Dla mnie smakiem przypomina nieco dojrzały, słodki owoc kiwi.

Opuncje można jeść na surowo, ale nadaje się również idealnie do przetworów, dla przykładu marmolad. Przyznacie, że sam widok takiego kaktusa jest bardzo ciekawy!

Kto z was jadł już opuncje? Do czego można według was porównać jej smak?

TU! przeczytasz o kuchni Korfu.

TUTAJ! przeczytasz co to jest ouzo.

TU! jest przepis na proste, mięsne danie kleftiko.

Przewodnik po KORFU, cz. 17 – Muzeum folklorystyczne w Sinarades… niedziela, 27 marca 2016

 

Kiedy byłam mała, uwielbiałam chodzić po strychach. Zawsze, jeśli znalazłam się w nieco starszym domu, miałam nieodpartą ochotę, żeby wejść na strych i zobaczyć co tam jest. Zbierałam stare butelki o ładnych kształtach, fragmenty płaskorzeźb zdobiące wiekowe budynki, naczynia, książki. Lubiłam czytać stare gazety, pocztówki, które ludzie wysyłali sobie z wakacji jakieś dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt lat temu. Zostało mi to do dziś. I z pewnością już  zawsze wielką przyjemnością będzie dla mnie wizyta w księgarni ze starymi książkami, czy też w sklepie z antykami. Te stare rzeczy, mają w sobie takie magiczne „coś”.

Sinarades to niewielkie miasteczko znajdujące się trochę na południe od Pelekas, w środkowo – południowej części Kerkiry. To miejsce jest jednym z najlepszych dowodów, że mimo iż Korfu jest w czołówce turystycznych destynacji w Grecji, to nadal jest to wyspa, gdzie można zobaczyć taką najprawdziwszą Elladę. W Sinarades można zjeść w typowej, greckiej tawernie, zobaczyć jak rankiem starsi panowie w mikroskopijnych filiżankach piją rano grecką kawę lub powoli sączą uzo [kliknij TUTAJ!], a ich żony w tym czasie gaworząc zawijają dolmadakia [kliknij TU!].  Warto zajrzeć do Sinarades w jedno z codziennych, letnich przedpołudni i koniecznie udać się do tamtejszego muzeum folklorystycznego (czynne: pn. – sob. 9 – 14, 2 euro,  jednak  jeśli ktoś przyjdzie nieco później to opiekujący się muzeum przesympatyczny chłopak, na pewno otworzy:).

 

To muzeum jest właściwie niewielkim, dwupiętrowym domem. Już za progiem cicho skrzypi podłoga i pachnie mijającym czasem. Wewnątrz tego uroczego miejsca znajdują się meble, zdjęcia, przedmioty codziennego użytku ludzi, którzy żyli tu często grubo ponad sto lat temu. Częściowo miejsce wygląda tak jak lubię najbardziej: jakby ktoś ciągle tu mieszkał, tylko na chwile wyszedł, a ja mam takich kilka chwil spokoju, by zobaczyć jak się tutaj żyje. Jaki kto ma zawód, czym się je, na czym gotuje, na jakiej pościeli się śpi, czym bawią się tu dzieci i jak wyglądali mieszkańcy Kerkiry żyjący w tamtych czasach.

W środku, nawet pewnie w sezonie nie ma zbyt wielu turystów. Jest więc cicho i spokojnie. Jakby zegar zatrzymał się, a czas dosłownie stanął w miejscu. Czasami, daleko od największych turystycznych atrakcji, o danym miejscu można dowiedzieć się najwięcej.