Fortuna kołem się toczy… piątek, 19 października 2012

 
      
 
 
 
       Nie mam pojęcia, co tchnęło we mnie stoicki spokój, jako że w konfliktowych sytuacjach do spokojnych osób wcale nie należę. Być może podświadomie stwierdziłam, że najlepiej jest oddać całą sprawę Janiemu, czy też gdzieś w głębi duszy przeczułam, że … fortuna kołem się toczy…
 
       Kiedy już zakończyły się wszystkie imprezy, a mieszkanie wróciło do stanu poprzedniego, rozbrzmiał znacząco telefon Olivki. W czasie krótkiej rozmowy Olivka powtarzała tylko: tak, tak, oczywiście. A po wyłączeniu komórki zaczęła skakać z radości, klaskać w ręce i śmiać się szaleńczo. Przez dobre 5 minut nie mogła wydusić, co takiego  właściwie się stało. Kiedy już doszła do siebie, wyprostowała plecy, zarzuciła włosy i oznajmiła:
– Dostałam pracę na wyspie XYZ !
     Choćby nie wiem jak bardzo mnie torturowano, niestety nie mogę wyjawić nazwy tej wyspy. Przysięgłam to samej Olivce! Więc dotrzymuję słowa.  Mogę jedynie stwierdzić, że Olivka ma wszelkie powody do radości.
 
      Cieszyłam się razem z Olivką, mocno ściskając ją za rękę i szczerze gratulując. Kiedy jest się świadkiem najprawdziwszego szczęścia, trzeba zapomnieć o wszelkich kłótniach i utarczkach.
     Zawsze można przypomnieć sobie o nich, na przykład – kilka dni później…
 
     Olivka właśnie wyjeżdżała. Żegnałyśmy się stojąc w drzwiach.
-Naprawdę, bardzo się cieszę z twojej nowej pracy! – powiedziałam, a Olivka odpowiedziała błogim uśmiechem, poczym dodała:
-Dzięki Dorota! Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy!
-Jasne Olivka! O to się nie martw. Z wielką przyjemnością  przybędę jak tylko się użądzisz! Będę ja, przenośny basen i kilku sympatycznych ogrodników prosto z Albanii. Będziesz mogła sobie wybrać, tego jedynego!
-Ale ja… Pewnie nawet  nie będę mieć tam ogrodu…
-Nic nie szkodzi! Na pewno znajdą się  jakieś donice! Z resztą… nic się nie martw, ja już wszystko sama załatwię! Pogadamy na spokojnie jak tylko się wprowadzisz! Życzę ci powodzenia kuzyneczko i … do zobaczenia już na twojej wyspie!
 
       Na albańskich ogrodników raczej się nie zdecyduje. Ale na wakacje w połowie maja – jak najbardziej! Już nie mogę się doczekać i tylko  mylę o zestawie nowych akcesoriów plażowych. Zastanawiam się czy ktoś jeszcze nie zabrałby się ze mną chętnie. Może wakacje razem z koleżanką z Polski? Albo … z koleżankami… A może jakieś kameralne spotkanie polonijne? Jeśli wpadnie więcej osób, też nie będziemy robić żadnego  problemu! Musimy tylko pamiętać, żeby zachowywać się, tak jakby nas tam nie było!
    Ciekawe to życie… A fortuna  kołem się toczy…

  
 
 
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Najzdrowsze z wszystkich greckich śniadań! Czyli śniadaniowa propozycja nr 4… poniedziałek, 15 października 2012

 
 
     
 
      O tej śniadaniowej propozycji przypomniała mi jedna z czytelniczek, za co bardzo jej dziękuję! Bez dwóch zdań można stwierdzić, że jest to śniadanie idealne. Dlaczego? Po pierwsze wykonuje się je ekspresowo. Mnie, choć w kuchni zawsze długo się grzebię, wykonanie zajęło niecałe 3 minuty, więc znacznie krócej niż tradycyjny omlet, czy kanapki. Po drugie, wszystkie składniki są szalenie zdrowe. Po trzecie, co w kwestii śniadań bardzo ważne – całość dostarcza porankowi energii.  Poza tym wszystkim – smakuje po prostu bajecznie!
 
     Wszystkie składniki dostępne są w Polsce. A oto jak to śniadanie zrobić:
 
·         do szerokiej szklanki, albo miseczki wlewamy jogurt grecki
·         dodajemy pociętą w kostkę brzoskwinie
·         kilka migdałów (w całości lub pokruszonych)
·         dwie łyżki miodu
·         szczypta cynamonu.
 
 

 
    
     Ponieważ Grecy śniadania jedzą dość rzadko, to danie traktuje się często jako deser. Brzoskwinie można zastąpić innymi owocami, choć wg mnie do tej kompozycji smakowej to właśnie one są najlepsze.
 
 
   
 
     Po śniadaniu czy też jeszcze w jego trakcie, już tradycyjnie zapraszam na Szminkę. Czy wiecie jakie fantastyczne ogrodnicze pomysły mają Niemcy tej jesieni:
 
 
 
 
 
Miłego poniedziałku!

 

 
 
 
 
ENGLISH SUMMARY:
 
THE HEALTIEST GREEK BREAKFAST
 
      One of the readers reminded me about this breakfast proposition! And I’m very grateful for that. Without hesitation it can be named a perfect breakfast. Why?  First of all, you can make it really fast. Even though I’m slow in a kitchen, it took me 3 minutes to make it. Secondly, all the ingredients are very healthy. Third, what is so important in breakfasts – it will give you great amount of  morning energy.  Plus – it’s so tasty!
 
      All the ingredients are very simple. And here is how to make it:
 
put a portion of Greek yogurt in a bowl. Add  one peach cut in pieces. Add a few almonds and two spoons of honey. Then sprinkle with cinnamon.  And it’s ready!
 
   

 

Jak Olivka rozpętała trzecią wojnę światową… piątek, 12 października 2012

 
 
 
 
 
 
    -Przecież ona tylko żartowała! – powiedział Jani, kiedy przekazałam mu wiadomość o imprezie Olivki, zaplanowanej na następny dzień. – Znasz moją siostrę już tak dobrze! Że też dałaś się tak nabrać! Ha ha! – skwitował Jani, poczym śmiejąc się z dobrego żartu spokojnie poszliśmy spać.
   
      O tym, że impreza żartem wcale nie była, przekonaliśmy się następnego wieczoru, kiedy do drzwi zapukał pierwszy gość. Za nim pojawił się następny,  a krótko potem zrobiła się równa dziesiątka. W okolicach dziewiątej przestaliśmy już wszystkich liczyć, bo straciliśmy rachubę. Sami goście wchodzili lekko zmieszani, nie wiedząc kto właściwie jest tu gospodarzem. Tymczasem ja i Jani wciąż nie wierzyliśmy, że to się dzieje naprawdę, a  nieudolnie skrywane zaskoczenie zdaje się już na całą noc przywarło do naszych twarzy. 
      Wszystko jak najbardziej działo się w rzeczywistości. I rzeczywiste było również to, że drzwi musiały zostać szeroko otwarte, bo zamykanie ich straciło najmniejszy sens.
 
   -Co ty wyprawiasz? – powiedział  ukradkiem do siostry Jani, kiedy impreza rozkręcona była już na całego.
   -Ależ ty się niczym nie martw! Ja wszystko posprzątam.
   -Olivka, przecież ja wstaję jutro o szóstej!
   -Jani, ty się niczym nie przejmuj! Widzisz dobrze, że zajmuję się wszystkim! A ty możesz robić co ci się podoba. Po prostu zachowuj się jakby mnie tu w ogóle nie było! – nie trzeba tłumaczyć, że było to trochę trudne do wykonania.
 
       Impreza zakończyła się około drugiej w nocy. Czyli jak na greckie warunki, bardzo wcześnie. Olivka, tak jak obiecała, dom wysprzątała dokładnie. A po wszystkim  umyła się, ubrała w ulubioną pidżamę i zasnęła w swoim łóżku.
      Każdy od czasu do czasu robi w życiu coś niedorzecznego. Doszliśmy więc do wniosku, że nie ma sensu rozdmuchiwać tej sprawy. Postanowiliśmy, że przymkniemy na to oko i tak przymykając je zupełnie, również  poszliśmy spać.
 
   -No i co wielkiego się stało? – powiedziała Olivka, kiedy dwa wieczory później  z miasta wróciliśmy znacznie wcześniej, zastając w domu kolejną imprezę. Mimo tego, że tym razem była kameralna, wszyscy bawili się świetnie. Wszyscy, oprócz nas.
   -Wyluzujcie się trochę! – usłyszeliśmy w odpowiedzi na pytanie: co tu się właściwie dzieje?
 
      W międzyczasie, przenocowało również kilka „nowych znajomych”, a o ich nocnej obecności dowiadywaliśmy się, przy okazji pytania: gdzie jest świeży ręcznik? Stopniowo zaczęło się robić coraz mniej śmiesznie. Nasz Cytrynowy Dom, stawał się coraz mniej nasz. A atmosferze przybywało kilogramów.
 
      Charakter Greków jest skrajny. Według tej zasady, Jani trzymał  emocje na wodzy,  przez cały czas będąc zastanawiająco spokojnym. Byliśmy właśnie na wieczornym spacerze, kiedy w kieszeni jego spodni zabrzęczał telefon. Kiedy odebrał, usłyszał pytanie, a właściwie informacje:
   -Na dzisiejszy wieczór zaprosiłam kilku znajomych. Zrobimy sobie wieczór filmowy. Nie masz nic przeciwko? Będziemy bardzo cicho, dobra?
     Po drugiej stronie słuchawki, jak dzwon rozbrzmiała znacząca cisza. Po niej Olivka usłyszała krótką odpowiedź:
   -Pogadamy w domu.
 
     I wtedy nastąpiła erupcja wulkanu. Jani wybuchł, a piekielnie gorącej lawy nikt już nie był w stanie zatrzymać…
 
     Twarz Janiego przybierała różne kolory. Raz to robił się czerwony, a później  zupełnie blady. Krzyczał na swoją siostrę, a ta odkrzykiwała jeszcze głośniej. Ja natomiast siedząc w kuchni chowałam wszystkie noże. Moja instrukcja postępowania była prosta:
   -Nic się nie odzywaj. Wszystko załatwię.
 
    O kłótni wiedzieć musiała już cała ulica.
   -Jutro nie ma stąd bezpośrednich pociągów! – odkrzyknął nasz siedmioletni sąsiad zza płotu, reagując na informację, że Olivka  rano chce wyjechać. Nastąpiła kilkusekundowa konsternacja, po czym kłótnia rozgorzała na nowo.
 
       Po godzinie nie było śladu porozumienia, a Olivka stwierdziła, że tej nocy spać będzie  u Maryji. Kim była owa tajemnicza Maryja? – tego nikt z nas nie wie. Ale przypuszczam, że każda prawdziwa Greczynka, w każdym strategicznym miejscu na tej planecie, posiada swoją Maryję, u której zawsze może przenocować.
     -Czy chcesz pozbawić mnie honoru? – odkrzyknął w odpowiedzi Jani.
      Olivka w sumie znalazła się w sytuacji bez wyjścia, bo jak wynikało z logiki rozmowy: nie mogła u nas spać, ale opuścić domu też nie mogła. Jak w mitologicznym  labiryncie, albo raczej – nowoczesnej operze mydlanej.
    Koniec końców, telefonicznie wplątana została również  Feta. To też nie przyniosło jednak żadnego rezultatu. Feta szybko straciła rachubę, co właściwie w tym domu się dzieje.
    Tymczasem, kiedy pochowałam już wszystkie noże i inne potencjalne narzędzia zbrodni, chwyciłam laptopa i wyszłam do pobliskiej kawiarenki. Uwielbiam bezprzewodowy internet! Nic tak nie przynosi mi wytchnienia, jak wizyta na Pudelku. Miałam tyle  czasu na przejrzenie wszystkiego dokładnie. Cisza, spokój i  moja  kawa…
     Wracałam brzegiem plaży, na której spotkałam Janiego. Kolor jego twarzy wrócił już do normy, ale wyglądało na to, że stracił głos. Po dobrych kilku minutach, powiedział tylko:
   -Tego się nie spodziewałem. – co znaczyło, że było już po burzy.
 
     Olivka, jak można się było spodziewać, została. Ale na zupełnie nowych zasadach.
     Tej nocy nie mogłam spać. Do prawie samego rana, zastanawiałam się „kto właściwie w tej Sałatce  jest pozytywnym, a kto negatywnym bohaterem?”. Dopiero przed samym zaśnięciem, naszła mnie myśl, że przecież nic w życiu nie jest czarno – białe. A samych odcieni szarości nie ma końca. Sen, który przyszedł był krótki, ale  energetyzujący. Nowa lekcja – na miarę złota.
      Niedługo czekać musiałam na następną. O tym, że „fortuna kołem się toczy” przekonałam się również na własnej skórze. Ciąg dalszy nastąpi…
 

    
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Najsłynniejsza melodia Grecji… poniedziałek, 8 października 2012

 
 
       Dzwonka w telefonie nie zmieniam już od dobrych kilku lat. I nie wiem czy kiedykolwiek zmienię. Jeśli ktoś do mnie dzwoni, zanim odbiorę zazwyczaj mija długa chwila – zawsze jeszcze trochę dłużej chcę posłuchać melodii z telefonu. Za każdym razem, kiedy moja komórka rozbrzmiewa, na twarzy tego kto ją słyszy pojawia się znaczący uśmiech. I zapewne osoby, które słuchają, same nie potrafią wytłumaczyć dlaczego tak nagle zaczynają się śmiać?
 
 
Mikis Theodorakis ma obecnie 87 lat.
 
     Taniec Zorby (inaczej Sirtaki), bo o nim teraz mowa, to bez dwóch zdań najpopularniejszy utwór  Grecji. Zna go każdy i każdemu nieodłącznie kojarzy się z Helladą. Ta pochodząca z filmu Grek Zorba melodia, została stworzona w 1964 roku, ale nie bezpodstawnie kojarzy się ze starymi greckimi ludowymi pieśniami – to właśnie w nich odnajduje swoją inspirację.
 
    Taki utwór mógł skomponować nie kto inny, jak po pierwsze muzyczny geniusz, a po drugie Grek. Mikis Theodorakis to jeden z najsłynniejszych  greckich kompozytorów XX wieku i przede wszystkim – największa duma Grecji. Theodorakis przyszedł na świat w 1925 roku na wyspie Chios. Jego najsłynniejsza melodia jest tak bardzo znana, że wydaje się mieć już wieki. Jednak jej twórca wciąż żyje i co więcej – ma się bardzo dobrze! Jakieś kilka dni temu jego postać znów mignęła mi na ekranie telewizora, przy okazji wręczania kolejnej nagrody.
    Kiedy patrzy się na uśmiechniętą twarz Theodorakisa, trudno uwierzyć że ten człowiek przeżył w życiu aż tyle. Podczas wojny domowej w Grecji (1946 – 1948) był latami więziony, torturowany i katowany. Dwa razy pogrzebano go żywcem. Tym bardziej zdumiewający jest fakt, że przez całe życie, niezależnie od okoliczności: więziony, czy też na wolności; w pełni sił fizycznych, czy też prawie umierający – przez cały czas, nieustannie tworzył.
     Theodorakis prócz komponowania angażował się w politykę i walkę o prawa  człowieka. Dziś mógłby już spokojnie siedzieć i patrzeć na morze popijając ouzo, ale nadal czynnie działa.  I dzięki tak aktywnej działalności w 2000 roku był nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla.
   
     Tę melodię pewnie słyszeliście już nie raz. Jest jak porcja czekoladowego ciasta: za każdym razem dodaje radości i siły. Właśnie dlatego proponuje ją na poniedziałek. Niżej znajduje się jedna z piękniejszych wersji. Dyrygent, który pojawia się w migawkach, to oczywiście sam Theodorakis.
      Zrelaksujcie się i wsłuchajcie bardzo uważnie. Jeśli chcecie na chwilę przenieść się do Grecji, nie potrzebny jest Wam żaden bilet. W tej muzyce jest wszystko, co w tym kraju najpiękniejsze. Wystarczy na dwie minuty wyłączyć umysł, otworzyć serce i … czy do poczucia lekkości potrzeba czegoś więcej?    
  

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak Grecy mówią po angielsku?… piątek, 5 października 2012

 
 
      Jeśli znacie angielski, ale boicie się używać tego języka, Grecja jest idealnym krajem do łamania bariery językowej. Dlaczego?
     Grecy uwielbiają mówić po angielsku. W stopniu komunikatywnym angielski zna przeważająca większość. Kasjerka w sklepie, chłopak na stacji benzynowej, facet sprzedający gazety w kiosku. Fakt, że Grecy lubią mówić po angielsku wcale jednak  nie oznacza, że ten język dobrze znają. Pojęcie bariery językowej wśród Greków raczej nie istnieje i trudno znaleźć kogoś, kto przejmowałby się błędami gramatycznymi czy też nieprawidłową wymową. Grecy są niesamowitymi gadułami, tak więc po grecku czy też angielsku, po prostu gadają, gadają i gadają…
 
***
 
       Pewnego dnia wybraliśmy się na kawę z przyjacielem Janiego. Kiedy tylko Adonis usłyszał, że mówię po angielsku, na jego twarzy pojawił się uśmiech wielkości dorodnego banana. Na moje nieszczęście… Adonis postanowił wykorzystać sytuacje i podszkolić się w  dawno zapomnianym już angielskim. I wtedy się zaczęło…
     Miałam wrażenie, że to spotkanie trwa wieki. Musiałam wysłuchać wszystkiego, zaczynając od samego początku: opis typowego dnia Adonisa w czasie przeszłym, przyszłym i teraźniejszym; opis jego pokoju ze szczegółowym umiejscowieniem każdego przedmiotu; z niegasnącą ochotą Adonis opisał to w co był ubrany, przypomniał sobie również nazwy kolorów, kształtów i materiałów; dowiedziałam się wszystkiego o jego rodzinie, ile ma rodzeństwa i czym zajmują się rodzice. Wytrwałości nie zabrakło mu również przy opisie co jadł i pił od samego rana.  Szczególnie na początku nie szło mu zbyt płynnie. A ja po godzinie modliłam się o trzęsienie ziemi.
    Adonis niestety mieszka w  naszej okolicy. Kiedy tylko pojawia się na horyzoncie, uciekam jak najdalej mogę. Co by jednak nie powiedzieć, mimo że nie chodzi na żadne lekcje, po angielsku mówi  coraz lepiej, a ja tymczasem  mogłabym napisać o nim biografię.
 
***
 
    Jak Grecy mówią po angielsku? – najlepiej zaprezentuje to pewne nagranie. Ale zaczynając z zupełnie innej strony: kiedy ja relaksuje się i dokształcam  przy oglądaniu YouTubowych filmików mojej ulubionej Kasi D…
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
    …Jani spada z krzesła, oglądając swoje ulubione parodie nagrań dla dziewczyn.  Tak więc przedstawiam – najbardziej typowego Greka, mówiącego po angielsku w najbardziej grecki  sposób:
 
 
 
 
   
 
      Pogoda w Grecji wciąż jest typowo wakacyjna i temperatura tylko nocą spada poniżej 30 stopni. Wydaje mi się jednak, że można to  podciągnąć pod pogodowe anomalia. Mimo fantastycznej pogody, trzeba przyznać – jest już październik. Był  to więc ostatni post z tego cyklu. Na kontynuację zapraszam już w następne wakacje, czyli w okolicach połowy kwietnia!
 
      Tymczasem: czy planujecie już swój następny urlop? To chyba najmilszy sposób na jego  zakończenie. Pozdrawiam serdecznie!
 
 
 
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Greckie śniadanie, które tak dobrze smakuje tylko w Polsce! Czyli, śniadaniowa propozycja nr 3… poniedziałek, 1 października 2012

        
 
      Jakiś czas temu byłam w Polsce i podczas mojego krótkiego pobytu udało mi się przetestować kolejną śniadaniową propozycję, która znajduje się na opakowaniu moich ulubionych greckich ciasteczek. Tym razem o smaku czekoladowym.

 

 
 
      Głównym elementem  tego śniadania  jest jabłko i właśnie dlatego to greckie śniadanie, najlepiej smakować będzie w Polsce! Być może Grecy mają lepszą Fantę i słodsze pomarańcze. Ale za to jabłka w Grecji, w porównaniu do tych z Polski, smakują jak czerwono – zielona plastelina… Jedzenie jabłek w Grecji można sobie darować, no chyba że na opakowaniu widnieje napis made in Poland! Absolutnie, bez dwóch zdań, rodzime jabłka to nasz narodowy skarb. Ilość ich odmian oszałamia, a smak jest nie do pobicia.
 
    Tak więc, jeśli nie jedliście dziś jeszcze śniadania, ja proponuje ekspresową i bardzo smaczną  wersję:
 
·         czekoladowe ciastka
·         jabłko
·         szklanka mleka
·         filiżanka kawy
 
 
    I tak w pełni energii można ruszać do pracy!
 
 

   
    

     A w międzyczasie, zapraszam na Szminkę, gdzie dowiecie się: jak wygląda niemiecki ogród tej jesieni?

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Jak zrozumieć niekonwencjonalne zachowanie Greka?… czwartek, 27 września 2012

 
 
 
     Pamiętam, że kiedy byłam w Grecji pierwszy raz, dużo czasu musiało upłynąć zanim przyzwyczaiłam się do pewnych zachowań, które w Grecji są już standardem. Większość z nich  nie mogłoby mieć miejsca w innej części Europy. Warto być na nie przygotowanym. Poniżej trzy najpopularniejsze sytuacje.
     A tak na marginesie… w Grecji plaże nadal są pełne ludzi, można pływać dowoli, temperatura nie spada poniżej 30 stopni, chmur na niebie brak! Dlatego, z ręką na sercu­ – na  wakacje w Grecji polecam właśnie wrzesieńJ
 
 
 
W TAKSÓWCE
     Przejażdżka grecką taksówką może być fascynującą przygodą. Po pierwsze i najważniejsze, grecki taksówkarz wie wszystko najlepiej! Ale to w zasadzie  nie odróżnia się od polskiego standardu… Z greckim taksówkarzem nigdy nie wchodźcie w żadną  dyskusje, nie wykłócajcie się o trasę, czy cenę – nie rokuje to dla Was najlepiej.
    Standardem w Grecji jest to, że jeśli wsiadacie do taksówki jako pierwsi, po drodze dołączyć może kilka innych osób. Pasażerowie  się dosiadają i  wysiadają, czasem nawet jadąc inną trasą. A każdy płaci tu z osobna. Taksówkarz po drodze zawsze musi coś załatwić, kupić kawę, paczkę papierosów, coś komuś dostarczyć.Jeśli pyta się Was, o której macie pociąg, samolot, czy umówione spotkanie, to nie po to żeby ustalić, czy zdąży, ale po to, żeby wiedzieć, ile rzeczy może załatwić po drodze i ile osób przy okazji podwieźć. Wsiadając do greckiej taksówki, nie musicie się jednak stresować. Mimo wszystko, żywi czy też martwi, ale na czas  zawsze zdążycie.
 
 
 
W HOTELU
     Bez dwóch zdań, Grecy mają jedną cechę, która w stu procentach pokrywa się z charakterystyczną cechą Polaków. Chodzi o – kombinowanie! Grecy to urodzeni kombinatorzy i jadąc do tego kraju, trzeba o tym pamiętać. Szczególnie będąc turystą, bo nikogo nie da się tak łatwo nabić w butelkę, jak kogoś  kto właśnie przyjechał pierwszy raz do innego kraju.
    Jeśli hotelarz proponuje cenę, możecie być pewni –  przed chwilą ją zawyżył. Jeśli mówi, że nie ma dwuosobowego pokoju i proponuje trójkę –  najpewniej kłamie. Jeśli przy płaceniu dolicza sobie dodatek –  oszukuje. Jeśli prosicie o suszarkę do włosów, a on odpowiada że nie ma –  znaczy to że ma schowaną całą kolekcję. A jak mówi, że nie może czegoś zrobić – to znaczy, że może wszystko!
    Greków, prócz kombinatorstwa, cechuje również, ku zaskoczeniu skrajność. Z jednej strony wydają się  zupełnie bezstresowi. Jednak jeśli uprą się na coś, co ma przynieść im korzyść, będą szukać dziury w całym i nagle, zupełnie niespodziewanie, z godną Niemców precyzją, zaczynają przestrzegać prawa. Wtedy może się zrobić nieciekawie i jedynym ratunkiem jest ostra rozmowa. Nie bójcie się podnosić głosu, walić pięścią w stół – w Grecji to również standard. Natomiast ratunkiem w naprawdę podbramkowych sytuacjach jest turystyczna policja.  Tak jest, w Grecji istnieje coś takiego. Jest to policja mająca za zadanie pomagać turystom, którzy stali się ofiarami łamania turystycznego prawa. Ku zaskoczeniu: ta policja jest bardzo dobrze zorganizowana i naprawdę działa!  Sama raz już z niej korzystałam J
    Wracając do kwestii hoteli. Najsłynniejszym hitem greckich hotelarzy jest to, że zawsze w kwestiach spornych, kiedy racja leży po Waszej stronie, w niewyjaśnionych okolicznościach zapominają angielskiego. Zupełna amnezja! A co najciekawsze, zupełnie  niewyjaśniona, bo jeszcze dzień wcześniej najpewniej słyszeliście, że  używali angielskiego bardzo płynnie…
        Niezaprzeczalnie Grecja jest pięknym krajem, a sami Grecy są ludźmi otwartego serca. Mimo to, warto mieć się na baczności. Może spotkać Was wiele sytuacji sprawdzających, czy Wasza głowa mocno trzyma się karku.
 
 
 
W AUTOBUSIE

 

Żeby być kierowcą autobusu w Grecji,
trzeba mieć nadprzyrodzone
zdolności…
     Na temat greckich autobusów można by  napisać  doktorat. Przede wszystkim, nikt nigdy nie wie kiedy przyjeżdżają, a zrozumienie rozkładu jazdy, to łamigłówka godna logistycznego specjalisty. Z resztą, w Grecji żaden autobus  i tak nie jeździ zgodnie z planem, więc zamiast rozgryzać rozkład jazdy, więcej korzyści przyniesie  rozwiązywanie sudoku.  Jeśli już zdecydujecie się na podróż autobusem, zawsze, ale to zawsze o wszystko trzeba pytać  ludzi.Najlepiej jest  śledzić babcie. Im bardziej niepozorna, tym najpewniej wie dobrze co robi.
     Na koniec, moja ukochana, grecka, autobusowa  anegdota.  Zawsze kiedy ją opowiadam, każdy myśli że zmyślam, ale daję słowo – ani trochę mi się nie przewidziało…
 
 
     Kiedy studiowałam w Grecji, mieszkałam 5 kilometrów od  uniwersytetu. Jeśli już udało mi się trafić na autobus, zawsze z niego korzystałam, ciesząc się z mojego szczęścia – tego dnia nie musiałam iść na piechotę!
     Pewnego zwyczajnego dnia, do autobusu weszła młoda kobieta. W rękach trzymała  wielką walizę.
-Za 15 minut mam  samolot! Błagam, niech pan zrobi co może! – krzyknęła do kierowcy. Dodam, że lotnisko oddalone było 15 kilometrów, wliczając przejechanie przez centrum  zatłoczonego miasta.
    W oczach kierowcy pojawił się błysk, który jak światło reflektora odbił się w lusterku, oświetlając cały autobus.
-Wsiadaj! – odkrzyknął zaraz. Zamknął wszystkie drzwi i znacząco przełknął ślinę.
    Nie mam pojęcia jak przetrwaliśmy tą podróż, bo starym, wysłużonym gruchotem pędziliśmy 120 na godzinę. Kierowca nie zatrzymał się na żadnym przystanku (!!!), ominął dokładnie wszystkie,  a co najlepsze – o zatrzymanie się, nikt nawet nie ważył się prosić. Gnał ile sił, jakby to było jego życiowe wyzwanie, jakby właśnie odgrywał główną rolę w sensacyjnym filmie. Starsze panie, które właśnie wracały z zakupów zgodnie krzyczały:
-Szybciej! Szybciej! Nie wlecz się tak guzdrało! Pokaż co potrafisz!!!
     Dziewczyna wysiadała i spokojnie zdążyła na samolot. Czego można było się spodziewać –  ten  standardowo był opóźniony.
 
 
 
     I dlatego właśnie do Grecji warto jechać na wakacje. Tu przygoda nigdy Was nie ominie! W przyszłym tygodniu zapraszam na ostatni już odcinek z tej wakacyjnej serii. Ciekawe, czy w październiku w Grecji będzie  już jesień?

    
            

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Tajemnica smaku greckiej Fanty… poniedziałek, 24 września 2012

 
 
 
 
      Pomimo, że do Cytrynowego Domu dopiero co się wprowadziliśmy, już w te wakacje gości było całkiem sporo. Każdą wizytę łączył jeden, stały  temat:
 
 
zachwyt nad grecką Fantą!
 
 
-Co oni do niej dodają? Jest taka pyszna! Z-u-p-e-ł-n-i-e inna niż w Polsce! – tak mówił każdy, kto pił pierwszy raz grecką Fantę.
      Mnie samej trudno było wyrazić zdanie, ponieważ  Fanty zbyt często nie pije. Skoro jednak każdy czuł taką różnicę, coś musiało w tym być.
-Bo to jest Fanta z  najprawdziwszych, greckich pomarańczy! – zgodnie stwierdzali wszyscy goście.
-Tak! Tak! To właśnie przez te pomarańcze, Fanta tutaj smakuje tak dobrze. Nie to co w Polsce…. W Grecji wszystko jest takie zdrowe! No, a te greckie pomarańcze… – i tak dalej toczyły się w nieskończoność, wyjaśniania tej smakowej różnicy. Że klimat jest lepszy. Że słońce nieustannie  świeci. I  że to greckie powietrze tak na pomarańcze działa.
     W tych żywych dyskusjach nad tajemnicą greckiej Fanty uczestniczyliśmy  wszyscy! I już mało brakowało, a doszlibyśmy do wniosku, że polska Fanta nie jest tak smaczna, bo nasze rodzime pomarańcze nie są aż tak dobre…
 
     Koniec końców, jeden z naszych ostatnich gości poszedł po rozum do głowy i porównał skład obu napojów.  I się wyjaśniło! Nie była to kwestia ani klimatu, ani  powietrza, ani tym bardziej mistycznego niemalże fenomenu greckich  pomarańczy.
 
     Jeśli będziecie kiedyś w Grecji koniecznie spróbujcie tamtejszej Fanty! Niby wszystko jest tak samo. Ale… Słowo „ale” robi wielką różnicę. Bowiem zawartość soku pomarańczowego w Fancie w Grecji wynosi 20%, a w Polsce jedynie 3%. Nie ma więc w tym nic nadprzyrodzonego. Zwyczajne nabijanie klienta w puszkę czy też butelkę.
    Georgii i Jacku – dzięki za pomoc  w badaniach!
 
 
Sok pomarańczowy…
 
…20%!
   
 
     Tymczasem, żeby dowiedzieć się jak smakuje kuchnia holenderska – zapraszam na Szminkę!
 
 
 
 
 
 
 

Olivka radzi – co robić, kiedy życie nie rozpieszcza?… sobota, 22 września 2012

 
 
 
-Ale po trzecie i najważniejsze… – zaczęła Olivka. – Przedstaw mi swojego ogrodnika!
-Jakiego ogrodnika? Olivka, o co ci chodzi?
-Tak myślałam… Tobie brakuje ogrodnika… I to koniecznie albańskiego…
-Olivka, ty bredzisz. Przecież ogrodem zajmuje się Jani. Poza tym, nasz ogród nie ma więcej niż 15 metrów kwadratowych.
-Dorota! Ty potrzebujesz ogrodnika! Prosto z Albanii: przystojny i śniady, zawsze uśmiechnięty, a przede wszystkim chętny do wszystkiego. Taki co jest wiecznie zadowolony  i nigdy nie marudzi.
-Olivka…
-Dorota… Kiedy masz już dobranego ogrodnika, musisz sobie sprawić basen.
-Ale my jesteśmy 3 minuty od morza…
-To nie ma najmniejszego znaczenia! Basen nie musi być wielki. Raczej taki symboliczny. Nawet ze sklepu z zabawkami. Więc, kiedy masz już tego ogrodnika, basen, potrzebny ci jeszcze olejek do opalania! No i wiesz… Ty w basenie, a ogrodnik przy pracy… A przecież pleców nie posmarujesz sobie sama!
-Olivka… Ty jesteś szalona!
-A ty jesteś katoliczką. Oj… będzie ci w życiu ciężko!
-No, ale co ja miałabym powiedzieć Janiemu?!
-Jak to co… To samo co wszystkie: że było ci tak smutno! Że czułaś się tak samotnie! Że ratowałaś siebie, więc nie miałaś innego wyboru… Będzie musiał to zrozumieć!
-Ale, czy ty mówisz na poważnie…?
-A dlaczego w Grecji, nawet mieszkając przy morzu, ludzie montują sobie baseny? I czy greckie panie domu, nawet z małych miasteczek, wyglądają tak samotnie?… Przyjrzyj się im uważnie: większość wygląda wręcz kwitnąco… Siedzą w domu i cały dzień sprzątają… –  och! ty moja katoliczko…
-Błagam powiedz, czy ty teraz mówisz  prawdę?
      Olivka nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się pod nosem i popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, kasztanowymi oczami.  Po chwili dodała:
-Dobra Dorota, to ja idę wziąć kąpiel. Późno już więc kładę się powoli spać. Zostanę  u was pewnie ze dwa tygodnie. Ale nie kłopocz się z niczym! Zachowuj się jakby mnie tu nie było! Nie chcę być dla was najmniejszym ciężarem. Przecież właściwie dopiero co się wprowadziliście.
     Chwilę później wzięła kąpiel, przebrała się w pidżamkę z Mr. Spongem i zeszła do kuchni po szklankę wody. Ja tymczasem pomyślałam, że temat greckich romansów, zasługuje na naprawdę szczegółowe  śledztwo. Czy w Grecji rzeczywiście to tak(!)  wygląda? Tego pytania nie mogę pozostawić bez odpowiedzi…
 
      Olivka miała ze sobą wszystko, żeby tylko dla nikogo nie być kłopotem. Małe mydełko do rąk, mini zestaw szampon + odżywka, paczka ulubionego makaronu.
 
-To dobranoc szwagierko!
-Dobranoc Olivko! – odkrzyknęłam już ze swojego pokoju.
-Ach! Zapomniałam się jeszcze zapytać. – zza futryny drzwi wychyliła się jej uśmiechnięta głowa.
-Zaprosiłam jutro na wieczór kilku znajomych. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
-Nie, ale ilu ich będzie?
-To znaczy… Około 10… Później jeszcze może ktoś przybędzie… Ale nic się nie martw. Możesz się zachowywać, jakby zupełnie nas nie było!
  
      Trochę to trudne:  zachowywać się jakby „zupełnie nikogo nie było”, kiedy w domu trwa impreza. O tym przekonałam się następnego dnia. Ale to już temat na następny odcinek…

 

 

 

 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Język grecki bez użycia słów… piątek, 21 września 2012

     
 
     W Grecji, podobnie jak we wszystkich krajach południowych, przy mówieniu angażuje się całe ciało. Obserwowanie typowego Greka podczas rozmowy, jest szalenie ciekawym doświadczeniem. Właściwie nawet nie słysząc słów, można zobaczyć o co rozmówcy chodzi. Podczas rozmowy, na twarzy  rysuje się każda emocja. Mimika Greków jest tak intensywna, że pracuje dla niej każdy element wszystkich mięśni.  Przy pierwszej rozmowie z typowym Grekiem, może być to zaskakujące, a momentami nawet i bardzo zabawne.
      Niezwykle rozbudowany jest również język gestów. Przy typowej greckiej pogawędce, warto pamiętać o zachowaniu bezpiecznej odległości – trzeba uważać na latające w przestrzeni ręceJ 
    Wielu turystów, którzy przyjeżdżają do Grecji pierwszy raz, obserwuje rozmawiających Greków i  myśli że są świadkami kłótni. Tak jednak wyglądają najzwyklejsze pogawędki, w których prócz machania rękami, pracuje cała twarz jak i całe ciało.
 
     W języku greckim bez użycia słów, istnieje niezliczona liczba gestów, mająca konkretne znaczenia. Niżej znajduje się 5 tych najbardziej przydatnych i najważniejszych. W roli  prezentera  rzecz jasna Jani!
 
 
SKRĘT RĘKI W NADGARSTKU – oznacza pytanie „co?”. „Co tutaj robisz?”, „co ci się stało?”, „co ci podać?”, można pokazać właśnie przez skręt ręki w nadgarstku. Taki gest pojawia się zawsze, kiedy sytuacja jest niejasna, a my chcemy zadać pytanie zawierające słowo „co?”. Prawda, że znaczenie tego gestu już samo w sobie jest bardzo obrazowe?
 

 

 
 
PIĘĆ PALCÓW– jak napisała kiedyś w jednym z komentarzy czytelniczka: nigdy, ale to przenigdy, będąc w Grecji nie zamawiajcie za jednym razem pięciu piw! Kelner nigdy bowiem nie podejdzie, a jeśli już to będzie wściekły.  I będzie miał swoje powody! Gest ten jest w Grecji bardzo obraźliwy, bardziej nawet niż pokazanie środkowego palca. Używa się go w sytuacji, kiedy naprawdę chcemy kogoś obrazić, kierując otwartą rękę prosto w twarz rozmówcy. Ten gest używany jest dość często, zwłaszcza podczas jazdy samochodem na zakorkowanych trasach.
 

 

 
 
PISANIE W POWIETRZUtak najłatwiej poprosić o rachunek będąc w kawiarni czy też w tawernie. Często na późno woła się kelnera – jest on w swoim własnym świecie i  nic nie usłyszy. A taki gest jest jednoznaczny i łatwy do odczytania nawet z dużej odległości.
 
 

 

 
 
MACHNIĘCIE PROSTĄ DŁONIĄ PO SKOSIE W DÓŁ – jest to drugi gest oznaczający przekleństwo i trzeba pamiętać, żeby nie używać go w towarzystwie. W tłumaczeniu na język polski oznacza to samo, co „mam to/ciebie  gdzieś”, tyle że w ostrzejszej wersji. Najczęściej używa się go, kiedy ma się czegoś lub też kogoś dość i chce się, żeby dano nam spokój. Jeśli zobaczycie Greka, który właśnie wykonał taki gest, możecie być pewni, że jest już  rozjuszony i niczego nie da się z nim załatwić.
 

 

 
 
SPLUNIĘCIE – jeśli byliście w Grecji, to być może zauważyliście, że przy różnych okazjach wielu Greków umownie „pluje”. Umownie, bo na szczęście nie używa przy tym śliny.  Czasem usłyszeć można dźwiękonaśladowcze słowa ftusu – ftusu, co oznacza dokładnie to samo. Najczęściej pojawia się to w sytuacjach, kiedy coś warte jest pochwalenia lub kiedy usłyszeliście przyjemny komplement. Co to właściwie oznacza? No właśnie… Tutaj Jani plącze się w zeznaniach i zdaje się – udaje Greka! A mi trudno ustalić jednoznaczną wersję, bo poznałam ich już co najmniej kilka. Zwracam się więc do Ciebie,  Czytelniku z pytaniem. Czy ktoś może  wie, o co chodzi Grekowi, który na Was albo na siebie samego  „pluje”?  Koniecznie dajcie znać w komentarzach!