Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecki fenomen – kosmetyki firmy KORRES (cz. ½)… poniedziałek, 11 marca 2013

 
 
      Istnieje w Grecji przysłowie, które jest tak niecenzuralne, że jego oryginalna wersja za nic nie przejdzie mi przez usta, nie mówiąc już o klawiaturze… Usłyszałam je od Czosnka, kiedy pomieszkiwaliśmy w jego domu. Był to dzień, w którym po raz setny usłyszeliśmy, że na klucze do Cytrynowego Domu będziemy musieli jeszcze poczekać i to sporo. Mieszkaniem na walizkach byłam już wykończona i wydawało mi się, że wszystko co możliwe układa się źle. Tego dnia Czosnek powiedział do mnie:
 
 
„ziemia się trzęsie, świat płonie, ale usta… muszą być pomalowane!”
(to moje „wolne” i cenzuralne tłumaczenie)
 
 
   Kto zna te przysłowie w wersji oryginalnej – błagam, tym razem wyjątkowo  nie piszcie w komentarzach… ;)))
 
    Kiedy usłyszałam to co powiedział Czosnek, zwiędły mi uszy… Mimo tego wiedziałam, że  przysłowie było trafione!
    O co jednak Czosnkowi chodziło? Już tłumaczę…
 
    Pamiętam, że w tamtym okresie, kiedy nie było za wesoło,  nic nie pomagało mi tak bardzo, jak kolorowy makijaż. Panowie się pewnie w tym momencie śmieją, przewracając oczami… Ale panie – rozumieją!
    Wstawałam codziennie rano i patrząc na otaczające mnie kartony, rozwieszone wszędzie ubrania i wieszaki oraz dwa wielkie łóżka zajmujące cały pokój, już po otworzeniu oczu – dostawałam ataku złości.
   Z grymasem twarzy seryjnego mordercy, mimo wszystko wstawałam, ubierałam kapcie i szłam do toalety. Starałam się  nie patrzeć na  nie sprzątaną od dobrych trzech miesięcy, typową męską łazienkę. Wizualizacja typu  „tylko spokojnie… jestem teraz na przykład… na takiej pięknej, tropikalnej plaży…”  zazwyczaj jednak nie działała. W kuchni witał mnie stos  „kawalersko” nieumytych naczyń. Dwie popielniczki pełne papierosów. Zestaw puszek po piwach i największe pudełka po pizzy jakie kiedykolwiek  w życiu widziałam.
    W mojej tamtejszej rzeczywistości nie było nawet jednego punktu, który byłby estetyczny i  na którym można było zawiesić oko.  Prócz…  mojego makijażu :)))
 
    Jeśli kiedykolwiek będziecie mieć gorszy dzień, chandrę czy też może nawet i depresje, spróbujcie taką metodę. Nawet jeśli nigdzie nie wychodzicie, ubierzcie się najfajniej jak możecie, a  przede wszystkim kolorowo. Umalujcie twarz, upnijcie ładnie włosy. Bo jeśli nie można pomalować świata wokół Was – pomalujcie siebie!
 
    Po skończeniu makijażu, z wielką przyjemnością i jeszcze większym uśmiechem spoglądałam na siebie. „Tak ładnie wyglądam – szkoda siedzieć w domu” – mówiłam do odbicia  i wychodziłam jak najszybciej mogłam. Właściwie byle gdzie, po prostu przed siebie. Stwierdzałam, że   byłaby to wielka szkoda, jakby  nikt nie zobaczył jak zielone są moje powieki i jak ładnie dobrałam kolor szminki. A kiedy byłam już na zewnątrz, uświadamiałam sobie, że świat nie ogranicza się do pokoju u Czosnka. Jest jednak… trochę większy 🙂  Gdy tak gdzieś szłam, zmieniała się nie tylko moja twarz – cały świat przybierał zupełnie inne kolory.
     Kosmetyki, ubrania, perfumy czy modowe gadżety nie są jedynie próżnymi zachciankami kobiet. One naprawdę mogą dodać pozytywnej energii.
 
    Ale chwila… chwila… Chyba tym razem trochę minęłam się z głównym tematem. Miało być o kosmetycznej firmie  Korres!
    Raz jeszcze powąchałam mój krem z dzikiej róży. Na ustach  czuje masełko z domieszką granatu. Moje włosy pachną dziś grecką, górską herbatą, a w łazience czeka  bursztynowe mydło. Badania do tego postu są nadzwyczaj przyjemne!
 
 
 
 
    Dlaczego na krem  Korres warto wydać słone pieniądze? Jak to się stało, że w przeciągu jedynie 15 lat ta firma  rozwinęła  się aż tak, że jej kosmetyki rozsyłane są na cały świat? Kto kryje się pod nazwiskiem Korres? I dlaczego w Grecji nawet bochenka suchego chleba nie można dostać po  godzinie 14,  ale krem z dzikiej róży marki Korres kupicie w każdej najmniejszej wiosce, o każdej porze dnia i nocy?
 
    Na drugą część postu, tym razem o samej firmie Korres    zapraszam za tydzień!
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 
 

Zakwitły drzewa migdałowe… środa, 20 lutego 2013

 
 
 
     Jest druga połowa lutego. Pogoda w standardową kratkę. Jednego dnia leje i wieje, a drugiego niebo jest bezchmurne i świeci cudowne słońce.
    Dziś był jeden z takich dni, który zwiastuje że wiosna jest jeszcze bliżej. Czuć ją coraz intensywniej. Jednym z namacalnych dowodów, że i w tym roku wiosna naprawdę przyjdzie, jest to że zakwitły drzewa migdałowe.
 
    Te prześliczne drzewa  podobne do wiśni, zakwitają bardzo wcześnie. Jak odróżnić drzewo migdałowe  od wiśniowego? Najszybciej po zapachu. Szkoda, że zdjęcia go nie oddają… Kwiaty drzewa migdałowego wyglądają pięknie, a pachną – jeszcze wspanialej!
 
 
 
 
ENGLISH VERSION:
ALMOND  TREES  HAVE  BLOOMED
      It’s the second half of February. The weather is changing  every day. One day it’s raining and windy. Another day, there are no clouds  and the sun is shining.
     Today was one of those days, when you can feel that spring is about to come. One of the signs is that almond trees have bloomed.
 
     Those beautiful trees bloom very early. Their flowers are similar to cherries. How to recognize them? The easiest way is to smell. What  a pity that photographs don’t give fragrance. Almond trees are really beautiful but their smell is just incredible!
 

 

 
 
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 
 


Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co można zrobić ze zwykłą, plastikową butelką? Wersja dla ekstremalnych zmarzluchów… poniedziałek, 18 lutego 2013

 
 
 
       Zaciekawiło mnie ostatnio, który z postów na „Sałatce” jest najpopularniejszy. Sprawdziłam więc statystyki bloga.  I co jest dość zaskakujące, okazuje się że najczęściej czytanym wpisem, jest  ten:
 
 
 
 
 
     O ile wiem, z rady  o butelce wypełnionej gorącą wodą, skorzystało wiele osób:))) A z ostatniej rozmowy z Olivką, wiem że również i ona z butelką się nie rozstaje!
   
    Zima w Grecji do najprzyjemniejszych pór roku  nie należy. Mimo tego, że temperatury raczej nie spadają poniżej 5 – 7 stopni, wewnątrz mieszkań  czasem jest naprawdę bardzo  zimno. W rzadko którym domu temperatura wzrasta wtedy powyżej 20 stopni. A wilgoć w powietrzu sprawia, że wydaje się być znacznie zimniej. Dla kogoś, kto przyzwyczajony jest do tego, że kaloryfer działa przez cały dzień, system ogrzewania mieszkania przez 3 godziny rano i 3 godziny wieczorem jest wy-kań-cza-ją-cy!
    Kiedy ostatnio byłam w Polsce, działający non stop kaloryfer wydawał mi się niesłychanym luksusem. Tak więc, podczas podkręcania kaloryfera o jedno oczko wyżej  pamiętajcie, że nie wszyscy mają tak wygodnie…
 
     Zima, na całe szczęście niedługo będzie się kończyć. Ale zazwyczaj najgorzej jest przy  samej mecie! Obecnie już nie wyobrażam sobie zasnąć bez plastikowej butelki, wypełnionej gorącą wodą. A od dłuższego czasu, korzystam z systemu, który jest bardziej zaawansowany. Przyznam – należę do ekstremalnych zmarzluchów i zimno strasznie mnie męczy.
 
    Tak więc, przed pójściem spać myję zęby, na twarz nakładam krem, zabieram książkę  do poczytania w łóżku, a w międzyczasie szykuje butelki. Zazwyczaj jest ich co najmniej… cztery!  Gorrrąco polecam!
 
     Brrrr….!!! Oby do wiosny!
 
 

Takie butelki, ciepło potrafią trzymać nawet do 10 godzin. Jest z nimi tylko jeden problem – rano trudno się od nich odkleić…

 

 Przeczytaj więcej…
Tajemnica rześkich staruszków

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co ciekawego można znaleźć na typowym, greckim bazarze?… poniedziałek, 3 grudnia 2012

 
   
 
   Mimo, że niczego szczególnego nie mieliśmy kupować, za namową naszych znajomych pojechaliśmy na bazar, który miał miejsce jakieś trzy tygodnie temu.
    Raz, czy też dwa razy do roku, w każdej większej miejscowości w Grecji organizowane są bazary. Wydawało by się, że to nic szczególnego, ponieważ również i w Polsce mamy ich tak wiele. Dla Greków jest to jednak wydarzenie, na które się czeka, bo przecież nie jest zbyt częste.
 

  
    Bazar, na którym byliśmy, był największym jaki do tej pory widziałam. Znajdował się na ogromnym polu za miastem i trwał  przez  tydzień. Zjechali się chyba wszyscy, którzy mieszkali w okolicy. Był to punkt obowiązkowy i główny temat większości rozmów. Co w tym roku było szczególnego? Jakie były ceny? I rzecz jasna, kto co kupił.
 

Grecka chałwa

 
    Czasami o danym kraju, znacznie więcej niż renomowane muzeum, opowiedzieć może takie najzwyklejsze miejsce. Kiedy tylko weszliśmy na teren bazaru,  po raz kolejny poczułam, że Grecja do Europy należy głównie w teorii. Pod względem kultury, w ogromnym stopniu jest to już Azja.
   Przechodząc przez wąskie przejścia między straganami i przepychając się przez tłum ludzi, można było zobaczyć właściwie wszystko! Zaczynając od gór staników, we wszystkich możliwych rozmiarach i kolorach tęczy; wszelakich przypraw; różnych dziwnych przyrządów kuchennych; rzeczy do domu; kończąc na rybkach do akwarium, miniaturowych króliczkach, a nawet wężach.
 
Produkcja pączków

 
    Prócz kolczyków i wisiorków, mnie najbardziej interesowało jedzenie, bowiem również i ono jest ważnym elementem tradycyjnego, greckiego bazaru. Po trzech, czterech godzinach kupowania, naprawdę można zgłodnieć. W ofercie były parówki, souvlaki (czyli rodzaj mięsnego szaszłyka) oraz prosiaki, które obracając się na ruszcie czekały na swoich smakoszy. Prócz waty cukrowej i obowiązkowego popcornu, sprzedawana była tradycyjna grecka chałwa, w wydaniu zupełnie innym niż ta dostępna w Polsce.
 

 
    Moim celem głównym, były loukoumades, czyli malutkie greckie pączki, które dostać można przede wszystkim na takich właśnie bazarach. Smażone zawsze na oczach klientów, rozpływając się w ustach, smakują nieziemsko. Taki smak zna każdy, kto jadł właśnie co usmażonego pączka. Wystarczy spróbować raz, a każdy inny dostępny w sklepie, będzie  się wydawać już tylko plastikową imitacją.
      Jeszcze gorące, pachnące, polane syropem miodowym i posypane orzechami. Grecy nie byliby sobą, gdyby w pudełeczku takich pączków,  w dumnym geście nie umieścili swojej flagi.  Już na wspomnienie – ślinka cieknie sama…
 
“Loukoumades” czyli tradycyjne, greckie pączki
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…

http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/11/modny-przerywnik-cz-1-sobota-19.html
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2012/05/swiatowy-dzien-ptakow-wedrownych-sobota.html
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/11/modny-przerywnik-cz-2-wtorek-29.html

 

Sezon na oliwki trwa w najlepsze!… sobota, 17 listopada 2012

 
 
 
       Przed przeprowadzką do naszej wioseczki, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w dużym mieście, jeśli chcieliśmy się rozerwać wychodziliśmy do kina, centrum handlowego czy też do modnej kawiarenki. Teraz najbliższe centrum handlowe mamy w … Atenach… Najbliższe kino jest o godzinę stąd, a repertuar zmieniają raz na miesiąc… Jeśli chodzi o kawiarenki, to oczywiście są – jak w każdej, nawet najmniejszej greckiej mieścinie, i to nawet bardzo urocze, ale ostatnią rzeczą jaką można o nich powiedzieć, to że są nowoczesne, czy też modne…
 
     Kiedy mamy więc wolny dzień i nigdzie nie wyjeżdżamy, wyruszamy na spacery po okolicy. Im dalsze – tym lepiej, bo wtedy najczęściej udaje nam się odnaleźć coś ciekawego. W taki właśnie sposób odkryliśmy, że pół godziny od naszego domu, jest gaj oliwkowy, który wygląda jak z albumu o Grecji.
    Taka forma rozrywki różni się trochę od na przykład… zakupów  w sklepie typu Zara. Więc jako typowy mieszczuch, na początku kręciłam nosem wielkie okręgi. Im dłużej jednak trwał nasz spacer, tym uciszało się moje narzekanie, aż w końcu o zimowej kolekcji w Zarze zapomniałam zupełnie. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że wokoło mnie jest bajkowo.
 
 

 
 
 
     Właśnie teraz, czyli w listopadzie, w całej Grecji trwa sezon na zbieranie oliwek. Trwa więc oliwkowe szaleństwo. Grecy zbierają się całymi rodzinami, proszą o pomoc przyjaciół, żeby pozbierać wszystkie drobne owoce, które pod najróżniejszą postacią, trafią na półki marketów. Oliwka z oliwek. Oliwki w słoikach. Mydła. Kremy do ciała. Najróżniejsze kosmetyki. Tak wyliczać można  jeszcze długo…
    Drzewka oliwkowe są niezwykle urokliwe, właściwie w każdej postaci. Ja uwielbiam szczególnie te najstarsze o wielkich, pomarszczonych pniach. Charakterystycznym elementem takich oliwnych gajów, są również wielkie kamienie, które odgradzają poszczególne partie ziemi, jeśli gaj znajduje się na wzniesieniu czy też  na górze. Taka kompozycja krajobrazu wygląda przepięknie. Matka Natura ma niezaprzeczalny talent dekoratorski.  Zresztą, zdjęcia mówią same za siebie…
 
    Mimo wszystko… kiedy tylko moja noga postanie w sklepie  Zara, na pewno wypatrzę sobie coś …  oliwkowego! :)))
 
 

 

 
 
 
Przeczytaj więcej…

 

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Co koniecznie kupić w Grecji?… piątek, 24 sierpnia 2012

 
 
 
 
     Pamiętam, że jednym z pierwszych prezentów jaki dostałam od Janiego, była para nieprzyzwoicie drogich butów. Cena tych  prostych japonek każdemu wydawała się zupełnie niewspółmierna, do tego czym w zasadzie były. Ich podeszwa nie miała nawet pół centymetra. Cienki czarny pasek trzymający stopę. Plus kilka świecących się kamyczków z tyłu. I na tym koniec.
 
-Kupować takie buty – to jest naprawdę szalone! – komentował każdy, kto pytał o ich cenę. No cóż, nie wszystko na tym świecie musi być przecież logiczne.
 
 
     W tym szaleństwie była jednak metoda. Po pierwsze, te buty w swojej prostocie  są niesamowicie piękne. Po drugie, od momentu ich kupna minęło już sześć lat, a ja nie tylko mam je do dziś – wciąż bardzo często je noszę! Są przy tym główną ozdobą mojej obuwniczej kolekcji. Tej niespełna półcentymetrowej podeszwy, po prostu nie da się zedrzeć. Paska podtrzymującego stopę urwać nie można. Nie ma również chyba na świecie takiej siły, żeby wydłubać choć jeden  ze świecących się kamyków. Te buty są piękne. Ale również – niezniszczalne!
 
 
     Dlatego więc jeśli wybieracie się do Grecji, najlepiej jechać tam  na boso! Za to bez greckich butów, jeślibym mogła – zabroniłabym odjeżdżać. Grecką specjalnością, podobnie jak feta,  są buty, a  w szczególności te  na lato. Wariacji na ich temat nie ma końca i trudno znaleźć dwie takie same pary. Poza tym są naprawdę fenomenalne jakościowo. Ceny są najróżniejsze, ale wydając  nawet 50 euro, trzeba mieć świadomość że jest to inwestycja na lata, której się nigdy nie żałuje.
 
        Greczynki nie boją się wybierać nawet najodważniejszych fasonów. Uwielbiają duże, świecące się w letnim słońcu kolorowe  ozdoby. Dlatego właśnie, jeśli spędzacie w Grecji wakacje, zwróccie    szczególną uwagę, na to co dzieje się na greckich stopach. Problem tylko w tym, że naprawdę ciężko będzie oderwać od nich wzrok.
 
 

 

 

 

    

 

Z owocami na plażę… sobota, 18 sierpnia 2012

   

   
      Sierpień to prawdziwy szczyt wakacyjnego sezonu. Zdaje się, że tak jest wszędzie. Wtedy też na plażach zaobserwować można rzeczy bardzo ciekawe. Greckie plaże zaludnione  są bowiem tak, że pomiędzy rozłożonymi ręcznikami nie można wbić przysłowiowej igły.
    
     Przeczytałam jakiś czas temu informację, że dieta grecka, a w szczególności kreteńska,  jest uznawana za najzdrowszą w całej Europie. To właśnie dzięki niej Kreteńczycy żyją tak długo. Podstawą tej diety jest oliwa z oliwek, morskie ryby, warzywa i oczywiście owoce.
    Taką dietę stosowano w Grecji kiedyś. A jak wygląda to dzisiaj?
     No cóż… na samo wspomnienie o niegdysiejszej kondycji Greków, łza w oku się kręci. Ja doznaję prawdziwego szoku patrząc zwłaszcza na greckie dzieci. Z przykrością muszę stwierdzić, że tak otyłych maluchów nie widziałam w żadnym innym kraju. Skojarzenie z małymi foczkami nasuwa się niemalże samo. Granie w piłkę na plaży, budowanie zamków z piasku, czy też tradycyjne  pływanie, raczej im nie w głowie. Zazwyczaj wygrzewają się na słońcu, mocząc jedynie pulchniutkie nóżki w słonej wodzie. Aktywność dużej części współczesnych greckich dzieci, ogranicza się do pochłaniania batonika, popijania coli, przegryzanej chipsami, w najlepszym przypadku słonymi orzeszkami.
    Problem otyłości greckich dzieci ciągle rośnie i z tego co jest mi wiadome, ich odsetek powoli staje się najwyższy w Europie. Wina najczęściej stoi po stronie rodziców, bo zazwyczaj dzieci są ich małymi  klonami.
    Na szczęście w sierpniu ludzi  na plaży jest na tyle dużo, że można wyłapać również i te bardzo motywujące przykłady. Matek, które na plaży karmią dzieci owocami, jest znacznie mniej, ale na całe szczęście i one istnieją. Ja jeśli już taką mamę zobaczę, zazwyczaj nie mogę oderwać z podziwu wzroku. Fakt, że są to zazwyczaj bardzo zadbane i szczupłe kobiety, nie jest najważniejszy –  tak samo jak ich dzieci, wyglądają one przede wszystkim zdrowo!
     Prócz olejku do opalania, butli z wodą i kolorowych gazet, przynoszą ze sobą wielkie, wiklinowe kosze czy też nawet przenośne lodówki. Tam zaś znajdują się zestawy najróżniejszych owoców. W dobie tak dostępnych fast foodów, podziwiam takie mamy, a ich dzieci najchętniej bym porwała!
    Co tu dużo mówić –  postanowiłam iść za przykładem tych mądrych kobiet. I od pewnego czasu idąc na plażę, również przynoszę ze sobą świeże owoce. Wylegiwanie się na słońcu w towarzystwie awokado, winogron, pomarańczy czy też bananów,  jest znacznie przyjemniejsze. Niżej, z dumą przedstawiam  moją owocową galerię prosto z  plaży.
    Tymczasem życzę wszystkim miłego, sierpniowego weekendu – już samo to brzmi tak radośnie! Ponieważ czas płynie bardzo szybko i mam w świadomości, że i lato minie, ja postanowiłam cały weekend spędzić na plaży. Oczywiście z moimi owocami!

   

      

Światowy Dzień Ptaków Wędrownych… sobota, 12 maja 2012

Ptaki w rejonie jeziora Prespa – jednego z najpiękniejszych, ptasich miejsc Grecji

Źródło: pamtours.gr

        Spojrzałam do kalendarza i jest w nim napisane, że właśnie dziś jest
Światowy Dzień Ptaków Wędrownych. Nie miałam pojęcia, że takie święto istnieje, a tematem ptaków nigdy nie byłam szczególnie zainteresowana. Jak podejrzewam wędrownym ptakiem może być  na przykład bocian… Na tym  jednak kończy się moja wiedza w tym zakresie.
      W języku polskim jest kilka słów,  które brzydko brzmią i noszą w sobie ukryte negatywne skojarzenia. Chyba nikomu nie robi się miło słysząc na przykład: ojczym, macocha, pasierb czy też pasierbica. Do grupy tych słów zaliczyłabym również: konkubent, konkubina, jak i  singiel. Jak jednak wiadomo ojczym może być wspaniały, podobnie jak macocha. Singlem można być szczęśliwym, a związek z konkubentem, mimo że nazwa nie jest udana – może być nawet i romantyczny.
     Negatywne znaczenie jest wg mnie ukryte również w słowach: emigrant, emigrantka, emigracja. Ale jak powszechnie już wiadomo, mieszkanie w innym kraju w dzisiejszych czasach, często nie jest już przymusem, a wyborem; nie czymś strasznym, a czasem być może i spełnieniem marzeń. Słowo emigracja jednak tego zupełnie nie oddaje.
     Pomyślałam więc, że określenie wędrowny ptak, znacznie lepiej oddaje to, czym jest emigracja. To określenie kojarzy mi się z  wolnością, możliwością poznania świata, przestrzenią  i odwagą; krótko ujmując czymś wspaniałym.
     Korzystając więc z okazji, że dziś jest dzień Ptaków Wędrownych, wszystkim którzy mieszkają poza krajem, mieszkali lub też zamierzają uczynić taki krok – wszystkiego co najlepsze! Wielu pięknych doznań i odwagi! Dziś święto Wędrownego Ptaka! JJJ
     Patrząc na statystyki bloga, wiem  że jest on czytany w bardzo dużym stopniu poza Polską. Szczególnie więc dziś! zapraszam do wpisywania w komentarzach Waszych wędrownych historii. Skąd jesteście? Po co wędrujecie? Co ciekawego udało się Wam już zobaczyć, odkryć czy doświadczyć? …

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – greckie inspiracje w modzie na wiosnę i lato… poniedziałek, 7 maja 2012

       O tym, że dla Greków moda jest bardzo ważna, zdołałam się przekonać już dawno temu. Mieszkamy teraz w bardzo małej wiosce i ta teza tylko się potwierdza. Mimo, że miasteczko ma naprawdę kilka ulic na krzyż, jest w nim jedna spora kawiarenka. Tam zaś każdego wieczoru odbywa się prawdziwe fashion show. Dziewczyny jak i faceci wyglądają fenomenalnie i naprawdę jest się czym inspirować.
     Szczególnie znamienny jest dla mnie jeden fakt… Przy budynku, gdzie obecnie pomieszkujemy znajduje się mały kiosk. Jest tam zawsze coś do picia, coś słodkiego i kilka gazet. W tym zawsze świeże, greckie wydanie magazynu Vogue. Tak jest – Grecy mimo, iż są dość małym krajem posiadają swoją własną edycję tej modowej „biblii”.
     Na początek pierwszego pracującego tygodnia maja, 5 greckich modnych inspiracji. Mam nadzieję, że mimo wszystko ten tydzień nie będzie aż tak ciężki! Życzę wszystkim spokojnego poniedziałku J
1.      Styl marynarski, czyli paski, paski, paski – styl marynarski, a zwłaszcza biało – granatowe paski, to coś co nieodłącznie wiąże się z grecką modą. Grecja to przecież głównie morze więc i marynarzy jest tu dostatek. Od momentu, kiedy w witrynach sklepowych zaczęły pojawiać się wiosenno – letnie wystawy, ja dostaję biało – granatowego oczopląsu. Bardzo podoba mi się ten trend – wygląda zawsze elegancko, lekko i wyraziście, czyli idealnie zwłaszcza na lato!
2.      Męskie kapelusze zwłaszcza dla kobiet – szczególnie te eleganckie, wykonane ze słomy. Moda na nie, zaczęła się już dobry rok temu. Teraz wydaje mi się, że są właściwie wszędzie. Na greckie słońce są naprawdę świetne, również ze względów praktycznych. Szczególnie bowiem latem przebywając w krajach południowych trzeba dbać o nakrycie głowy. Taki kapelusz skutecznie uchroni przed bólami głowy pod koniec dnia, kiedy słońca było  za wiele.

Jennifer Aniston– zawsze wie co jest modne! To  grecka duma narodowa, bowiem jej korzenie są właśnie greckie. Podobno ślub Aniston ma odbyć się lada moment – na Krecie!

    3.      Greccy faceci są modni również wiosną i latemuwielbiam południowy typ męskiej urody! Postawni, ciemni Grecy są moimi ideałami… Ach! Bardzo lubię również ich sposób bycia i to – jak o siebie dbają. Długo zastanawiałam się jak ująć w słowa, to jak greccy panowie się ubierają, jaki jest ich styl. Olśniło mnie, kiedy obserwowałam szykującego się do wyjścia na randkę Czosnka. Zawsze przed wielkim wyjściem wygląda,  jakby nic ze sobą nie robił i właśnie się obudził, ale przez godzinę nie można dopchać się do łazienki J Myślę, że ta reguła dotyczy znacznej części greckiej męskiej populacji. A mianowicie: greccy faceci  wyglądają szalenie modnie, ale równocześnie tak jakby moda w ogóle ich nie obchodziła. W rzeczywistości jednak obchodzi i to bardzo. Grecy uwielbiają zwłaszcza markowe ubrania, ale dobrane i ubrane tak, żeby wyglądały jakby od niechcenia. Wszystko jakby o numer za duże, rozsznurowane do połowy buty i wygniecione podkoszulki. Kilkudniowy zarost i rozczochrane włosy. W rezultacie mamy obraz świetnie wyglądającego faceta, który wygląda jakby nic ze sobą nie robił. I o to właśnie chodzi, ale uwaga – nie dajcie się im  zwieść – oni sporo się napracowali!

    4.      Espadryle – te w najbardziej klasycznej formie. Te buty mają wiekową  już tradycję i zdaje się, że tej wiosny i lata będą przeżywać swój renesans. Ich wzór jest zawsze ten sam, wariacji za to na ich temat – nieskończona ilość. Są również niesłychanie wygodne i co jest wielkim plusem, nie trzeba o nie szczególnie dbać. Przyciąga również cena, co powoduje że można właściwie mieć ich kilka i ewentualnie co sezon wymieniać. Takie epokowe wynalazki jak espadryle zawsze będą powracać i nigdy się nie znudzą. Już myślę bardzo intensywnie o ich zakupie na to lato J

5.      Duża biżuteria – podobno tego sezonu będzie modna duża biżuteria, głównie wielkie i ciężkie naszyjniki. Moda opiera się na przeciwieństwach, więc dość łatwo można było to przewidzieć. W ubiegłym sezonie modne były lekkie i zwiewne naszyjniki, więc teraz przychodzi czas na ich odwrotność.     Biżuteria prezentowana na zdjęciach niżej wpisuje się w ten trend. Te ozdoby zachwycają  jednak szczególnie. Są również dowodem na to, że prawdziwe dzieła sztuki podobać się będą zawsze. Ta biżuteria, prócz ostatniego naszyjnika, pochodzi  bowiem z okresu starożytnej Grecji. Mimo wieku nie stała się jednak ani trochę  passe J. Gdyby tylko mieć coś takiego w swojej szafie… Kobiety zawsze kochały świecidełka i to akurat nigdy się nie zmieni!

Naszyjnik współczesny inspirowany starożytną Grecją
    W temacie letniej, greckiej mody pozostały do omówienia jeszcze sandały. Jest to szalenie ważny, nie tyle element greckiej mody, co wręcz  zjawisko. Dlatego  bliżej lata zapraszam na oddzielny, dość obszerny post.
Tymczasem,  jak zawsze najbardziej inspirująco jest w Salonikach – greckiej stolicy mody:

Dzień Kobiet… czwartek, 8 marca 2012

   
   Co prawda w Grecji nie obchodzi się Dnia Kobiet 8 marca. Jednak na tyle przekonująco  wytłumaczyłam  Janiemu, że  to tak piękne święto, że przynajmniej jeden Grek na tej Ziemi dziś  go obchodziJ

    Z okazji Dnia Kobiet, piosenka która jest dowodem jak bajecznie  splatają się nasze, pozornie zupełnie różne kultury… Z tego co jest mi wiadomo Maja Sikorowska jest pół Polką, pół Greczynką, córką słynnego piosenkarza Andrzeja Sikorowskiego.  To diko mou paploma, czyli „Mój koc (przeznaczony jest dla dwóch osób)” i  przy okazji wszystkiego NAJ Drogie Panie! Dziś Dzień Kobiet 😀