Wizyta, której nie ukrywając bardzo się obawiałam, była jedynie przesunięta w czasie. Dobrze o tym wiedziałam – konfrontacja moich obaw z rzeczywistością, musiała nastąpić.
Do odwiedzin Fety wraz z Pomidorem przygotowywałam się dokładnie cały tydzień. Zaczęłam od mycia podłóg. Później przeszłam do okien. Wymyłam również wszystkie okiennice. Wyszorowałam nawet ściany tam gdzie były jakieś zabrudzenia. Odkurzyłam zupełnie przecież nową kanapę. Szklanki, kubki, sztućce i talerze czyściłam dwa razy. Wymyłam, wyszorowałam, wyczyściłam dokładnie wszystko co było tylko możliwe. Na koniec przykryłam stół wyprasowanym w kant obrusem, a na środku postawiłam wazon ze świeżymi kwiatami.
Dom wypełniła perfekcyjna nad-czystość. W powietrzu nie zdołał jeszcze opaść zapach płynu do czyszczenia, proszku do prania oraz chloru. Mieszkanie z pewnością wygrałoby każdy możliwy konkurs czystości.
Feta z Pomidorem przyjechali późnym wieczorem, a od razu po ich przybyciu udaliśmy się na wspólną kawę. Za morzem zachodziło właśnie słońce. Po jego zupełnym zajściu czuć było wytchnienie, po kolejnym piekielnie gorącym dniu. Siedzieliśmy pijąc kawę, a ja poczułam, że robi się naprawdę miło.
„Moja wyobraźnia chyba się zagalopowała”. – pomyślałam, patrząc na sympatycznie uśmiechniętą Fetę. Atmosfera sprzyjała szczerej rozmowie, szczególnie kiedy zamówiliśmy wino.
-Pani Feto… – zaczęłam. – Muszę się do czegoś przyznać… Stresowałam się trochę przed waszymi odwiedzinami.
-Dlaczego? – spytała Feta.
-No, na przykład… męczyło mnie pytanie: kto ma gotować? Zawsze to pani nas gościła. Ale mam nadzieję, że teraz my będziemy mogli się odwdzięczyć.
-Dziecko drogie! Nic się nie martw! Jesteś taka kochana. Chcę tylko, żebyś wiedziała – bardzo szanuje to, że teraz ty jesteś panią domu. Każda decyzja należy więc do ciebie.
Poczułam wielką ulgę. Kamień z serca – Feta okazała się po prostu miła. Rozmawiałyśmy jeszcze długo, o tym co chcemy zrobić w domu, jak go zmienić, upiększyć i jakie są nasze plany i marzenia na przyszłość.
Tej nocy zasnęłam w błogim spokoju, z poczuciem, że wszystko jest w najlepszym porządku: dosłownie i w przenośni.
Wczesnym rankiem zbudził mnie stukot zamykanych i otwieranych drzwi. Zeszłam na dół, żeby zbadać co się dzieje. To co zobaczyłam w żaden sposób nie pokrywało się z moim wcześniejszym snem. Zapomniałam… Specjalnością Fety nie jest bowiem przecież gotowanie. Feta to prawdziwy maniak jeśli chodzi o domowe porządki.
-Pani Feto… Ale o co chodzi? – powiedziałam schodząc ze schodów jeszcze w pidżamie.
Cała kuchnia wypełniona była środkami czystości, również i takimi które widziałam pierwszy raz w życiu. Na co komu aż dwie wielkie butle chloru? I po co do cholery spirytus i benzyna?
Feta odwróciła się od okna, które właśnie polerowała:
-Dziecko drogie – przecież przyjechaliśmy wam pomóc!
-Pomóc, ale w czym? Wszystko jest wysprzątane…
-Czy nie widzisz tych kropek po farbie na oknie? A na podłodze – przecież tutaj wszędzie są plamy.
Nie wiele myśląc, wpadłam do łazienki żeby szybko się umyć. Ubrałam się z prędkością wzywanego do akcji strażaka. Chwyciłam pierwszą, lepszą broń: druciak i płyn do mycia okien. Stojąc przy szybie wytężyłam wzrok w poszukiwaniu jakiejś plamy, po farbie, po palcach, po czymkolwiek. I kiedy tak stałam przy oknie, gapiąc się na szybę, z twarzą skoncentrowaną jakbym rozwiązywała jakieś matematyczne zadanie, doszło do mnie – co ja właściwie robię? Czy ja naprawdę właśnie szukam na szybie plamek i chcę czyścić ją trzeci raz? A potem znów zacząć polerować tą samą podłogę? Przecież czystsza już nigdy nie będzie!
Rzuciłam wszystko w kąt i tak jak stałam wyszłam z mieszkania. Szłam prosto przed siebie, dziękując Bogu, że z miną jakbym właśnie szła kogoś udusić, nie spotkałam nikogo. Przecież tu nie chodzi o żadne plamy na szybie… Nie chodzi też o czystą czy brudną podłogę… Kiedy więc ja byłam już na plaży, walka o dominacje w domu trwała w najlepsze.
Przytomność umysłu wróciła mi po dwóch kwadransach wpatrywania się w fale. Wiedziałam już, że branie udziału w konkursie na kurę domową nie ma najmniejszego sensu i nie jest żadnym rozwiązaniem. No cóż, jeśli będzie konieczność, to sama medal czystości Fecie po pierwsze zrobię, a po drugie jej go wręczę.
Wróciłam, kiedy wrócił też i Jani. Dom został wyczyszczony po raz drugi. Przestawione były również meble. A na następny dzień zapowiedziana była… kontynuacja…
Wieczorem zadzwoniłam do domu i odbyłam długą rozmowę ze swoją mamą. Wypłakałam i wykrzyczałam ze złości, całe trzy opakowania chusteczek. W tle na ekranie video – rozmowy, leżała sobie moja kotka. Przez całe dwie godziny, zmieniła pozycję góra trzy razy, głównie po to żeby podrapać się po uchu i wydobyć coś ze swojego paznokcia. Kiedy tak patrzyłam na moją zrelaksowaną do granic możliwości kotkę, zapaliła mi się w głowie lampka. Pomysł typu eureka! Tak łatwo się przecież nie poddam…
(c.d.n.)