Co słychać u mnie?… piątek, 30 września 2016

Co prawda na Korfu zostaje aż do samego środka października, ale już czuje, że jest to koniec tegorocznego sezonu. Na Korfu rozpoczęła się jesień. Nie czuć jej aż tak bardzo w niższej temperaturze, nie widać jej w złocących się liściach, bo Kerkira przez 365 dni w roku jest jedną wielką, mięsistą zielenią. Wieczór zapada coraz wcześniej. Zawsze wtedy coraz intensywniej czuć w powietrzu zapach palonych traw. Dziś, po raz pierwszy od zdaje się… środka czerwca, mam na sobie kryte buty. Jakoś tak nagle przeszła mi ochota na owoce morza i zaczęłam mieć apetyt na coś mięsnego. Wyspa zmienia swoich mieszkańców. Coraz mniej jest turystów, w których miejsce pojawili się studenci. Wszystko  spokojnieje. Powoli kończymy nasze ostatnie wycieczki. I tym samym ja wracam do systematycznego pisania na blogu jak i poza nim:D Mamy jesień.

Tegoroczny sezon był jeszcze lepszy niż poprzedni. Na wycieczki w tym roku jeździliśmy jeszcze częściej, ale przede wszystkim na naszych trasach było Was znacznie więcej. Jedynym problemem był właściwie brak miejsc na kilka dni przed wycieczką. Choć nie ukrywam… było to dla mnie swoiście bardzo miłe. Kończy się sezon, a ze mnie wychodzi zmęczenie i trochę taka nostalgia, że niestety, ale skończyło się coś naprawdę fantastycznego. Jednak żeby zacząć nowy rozdział, trzeba dokończyć poprzedni.

Pomimo, tego że lato 2016 było dla nas świetne, był to jednocześnie bardzo trudny dla mnie sezon. Więcej ludzi = więcej problemów. Kilka razy miałam nieodparte wrażenie, że paru turystów dosłownie założyło się, że wykończą mnie psychicznie.  Informacja dla osób, która być może jeszcze wpadnie na podobny pomysł –  „mission impossible”! Nie ze mną takie numery:DDD Ale tak bardziej na serio,  doszło kilka innych dość poważnych spraw. Między innymi sensacje pogodowe, które naprawdę utrudniły nam kilka wycieczek. Te inne, niech pozostaną moją tajemnicą zawodową. Nie jeden raz miałam w tym roku prawdziwy sprawdzian moich nerwów. Z czego się ogromnie cieszę, okazuje się, że nerwy mam całkiem mocne i tam gdzie nie dał radę sam diabeł – z powodzeniem posłał mnie:D

Po tegorocznym sezonie, już nigdy nie będę mogła powiedzieć, że na sukces firmy zapracowałam sama, że wszystko zawdzięczam tylko sobie. Na większości zdjęć z naszych wycieczek widać uśmiechnięte, zadowolone twarze rozluźnionych turystów, którzy cieszą się fajną wycieczką. Za tym uśmiechem, stoję już nie tylko ja, ale cały sztab pomocników, ludzi dzięki którym mimo trudności, wszystko układało się znakomicie. Współpracownicy, ale przede wszystkim – przyjaciele. Znów jeszcze mocniej czuje, że to właśnie Kerkira jest moim domem. I znów jeszcze trudniej będzie stąd odpływać na samą zimę.

A co mamy w planach na następny sezon? Nasze trasy pozostają te same. Pomimo dużego zainteresowania naszymi wycieczkami, nadal stawiamy na ich kameralność. Od nowego sezonu czeka nas kilka logistycznych zmian, które jeszcze poprawią jakość naszych wycieczek oraz prawdopodobnie kilka nowych rzeczy w ofercie.  Od przyszłego sezonu, do pomocy przy organizacji wycieczek przyjmujemy pierwszego pracownika. Ten rok był ostatnim momentem, kiedy taką ilość wycieczek byłam w stanie zorganizować sama. Momentami dosłownie chodziłam już na rzęsach. Już od czerwca po drugiej stronie słuchawki i komputera, będzie ktoś inny, po to bym jeszcze częściej mogła być z Wami w trasie.

Choć tegoroczny sezon dopiero się domyka, kilka dni temu przyjeliśmy pierwsze rezerwacje na lato 2017… :DDD  Ja następnego lata już nie mogę się doczekać. Tymczasem… Już w najbliższy poniedziałek, pierwszy po wakacyjnej przerwie poniedziałkowy post, o tym po czym rozpoznaje się jesień w Paleokastritsy. Trzymajcie kciuki za mój nowy tekst o Grecji w „Poznaj Świat”. Właśnie czeka na ostateczną decyzję w redakcji. I… Tak… Tak… Pierwsza wersja mojej książki o Elladzie jest już gotowa! Teraz czekają ją poprawki oraz dobieranie zdjęć i z Nowym Rokiem trafia do wydawnictw.  Mimo, że nie jestem wielką fanką zimy, ta zapowiada się całkiem ciekawie…! Jak to mawiają  Grecy: „dobrej zimy”!

Wycieczki po KORFU! Kliknij w logo na dole i sprawdź naszą ofertę:D

Przewodnik po KORFU, cz. 21 – Korfu we wrześniu… wtorek, 20 wrzesień 2016

Widok na Starą Fortecę

Widok na Starą Fortecę

Dla wielu osób, między innymi również i dla mnie, wrzesień to jeden z najfajniejszych miesięcy w Grecji. Upały zastępują przyjemnie ciepłe dni, wieczór przynosi wytchnienie. Po turystycznym boomie, robi się dużo spokojniej. Nieco płowieją wszystkie kolory, zaczyna się również nieziemsko malowniczy sezon na zbiór oliwek. Wrzesień w Grecji jest naprawdę super!

Podobno najpiękniejsze kobiety mają do siebie to, że potrafią być bardzo kapryśne. Tak samo jest  z Wyspami Jońskimi właśnie we wrześniu. Chodzi o pogodę. Wpasowanie się w słoneczne dni potrafi być niczym gra w rosyjską ruletkę. Można trafić tak, że wszystkie dni są słoneczne, a pogoda idealnie nadaje się na plażowanie i morskie kąpiele. Może być jednak również tak, że przez kilka dni z rzędu leje. Tak właśnie było na Korfu na samym początku września. Nie mówimy tu o deszczyku, ale często o ulewach, które praktycznie uniemożliwiają wyjście na zewnątrz. Niestety, ale jadąc na Korfu we wrześniu trzeba brać to pod uwagę.

Wrześniowy dzień na Korfu potrafi być niezwykle zmienny. Rano może padać. A w południe słońce może świecić tak, że zaczyna być niemalże upalnie. Wybierając więc wrzesień jako czas pobytu na Korfu, prócz śniegu i przymrozków, trzeba być więc przygotowanym dosłownie na wszystkie warunki pogodowe.

     Dlaczego mimo tego, wrzesień na Korfu to doskonały czas na wakacje?

Przewaga Korfu tkwi w tym, że jest to jedyna z Wysp Jońskich, gdzie jeste wiele ciekawych miejsc do typowego  zwiedzania. Podobno nie ma złej pogody. Jest tylko nieodpowiednie ubranie. Kiedy więc będąc na Korfu, traficie na kilka pochmurnych dni, to nic strasznego. Można chwycić za parasol i udać się na zwiedzanie. Oto kilka miejsc, które warto odwiedzić na wyspie w dni, w które pada…

  1. MIASTO KORFU – prawdziwa perła Grecji. Najpiękniejsza stolica wysp greckich, a moim zdaniem, najpiękniejsze greckie miasto. Od 2007 stara część miasta, widnieje  na liście UNESCO. To mówi już samo za siebie. Wenecka architektura, czyli między innymi podcienia arkadowe, umożliwiają przejście przez sporą część miasta właściwie suchą nitką. Kiedy w mieście Korfu pada,  potrafi być naprawdę romantycznie. Warto wtedy właśnie przejść się po mieście. Odwiedzić jedną z restauracji czy też klimatycznych kawiarenek.
  1. ACHILLION – jeden z najważniejszych zabytków na wyspie. Temu ciekawemu pałacowi, można poświęcić nawet i kilka godzin,  szczególnie w dni kiedy pada. Więcej o Achillionie przeczytacie w dwóch postach, które pojawiły sie TU! i jeszcze TUTAJ!

 

  1. MUZEUM SZTUKI AZJATYCKIEJ – pamiętam, że kiedy byłam tam pierwszy raz, podeszłam do tego miejsca dość sceptycznie. Muzeum Sztuki Azjatyckiej na Korfu??? Pewnie jakiś turystyczny bubel… Ale to nic podobnego!  Według mnie to jedno z najlepszych muzeów na wyspie. Zbiory sztuki z Chin, Japonii, Indii i innych krajów azjatyckich są naprawdę imponujące.

  1. CASA PARLANTE – jest to najmłodsze muzeum na Korfu i zapewne jedno z najciekawszych. Casa Parlante, w tłumaczeniu na polski oznacza: „domy mówią”. To swoiste muzeum jest rekonstrukcją typowego domu na Korfu, wyższej klasy, z czasu kiedy wyspa należała do Wenecjan. Kiedy się do niego wchodzi, człowiek naprawdę ma wrażenie, że przenosi się w czasie.
  1. MUZEUM  SZTUKI BIZANTYJSKIEJ (Antivouniotissa) – kiedy się tam wchodzi dosłownie czuć w powietrzu starość. Przepiękne ikony i ikonostasy, najstarsze  i najbardziej wartościowe na Korfu. Miejsce, gdzie można wczuć się w klimat greckiego prawosławia.

Pada czy też nie, ale wrzesień to na Korfu naprawdę najlepszy czas na zwiedzanie.

Jednodniowe wycieczki po Korfu w małych grupach – klikając w obrazek na dole, sprawdzisz naszą ofertę na lato 2016!

Bo tak w zasadzie… Życie jest bardzo krótkie… wtorek, 6 września 2016

Wypływaliśmy właśnie z Rajskiej Plaży. Jak zwykle wsiadłam do łódki Królika, z lojalności do osoby, która przez cały sezon tak cudownie organizuje nam wszystkie rejsy, ale przede wszystkim z ogromnej sympatii. Królik, jak zwykle kiedy rozpędził już łódź, siadł spokojnie, zaczął gapić się w morze, myśląc o czymś wiadomym tylko sobie, gładząc się jednocześnie po brodzie. Po kilku chwilach milczenia sam zaczął:

-Kończę dziś wcześniej. Zabieram żonę, dzieci, siostrę i szwagra i wpływamy do Chomi (prawdziwa nazwa Rajskiej Plaży). Zrobimy sobie grilla, później będziemy pić wino i gadać głupoty, zaśniemy tam pod gołym niebem. Na ląd wrócimy rano. Jak chcesz to wpadnij, mogę cię odebrać około 17.00. Możesz do nas dołączyć.

-Brzmi bosko! Ale najwcześniej to o 20.00 dobiję do domu. Ale jak to??? To ty rano, nie muszisz być w porcie?

-No… Muszę, ale raz na jakiś czas… Pierdolę!

-Ej… A kto mnie uczył, że sierpień, to sierpień! I obijać to będziemy się zimą…

-No… Tak… Ale… Na tej plaży najfajniej  jest w sierpniu. Kiedy mamy tam spędzić noc – w lutym???

-Jakbym dziś nie kończyła tak późno…

-Wiesz, praca jest ważna. Bardzo ważna. Przecież moja żona teraz nie pracuje, a ja mam dwoje małych dzieci. Ale z drugiej strony… Czas leci tak szybko. Patrz, ja już powoli, powoli siwieje. Trzeba naprawdę żyć. Żyć! Bo życie tak naprawdę jest bardzo krótkie…

Niech stereotypy mówią co chcą, ale ja po poprostu kocham pracować z Grekami.