Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co jest potrzebne do zdobycia greckiego obywatelstwa?… poniedziałek, 1 grudnia 2014

       Dziś pierwszy grudnia. Boże Narodzenie zbliża się więc wielkimi krokami! W naszym domu już od kilku dni palą się choinkowe światełka, które co roku rozwieszam w oknie. Dziś potnę cytryny na plastry, żeby je ususzyć, a później udekorować nimi bożonarodzeniowe prezenty. Co chwilę znajduję jakąś super fajną szyszkę i zastanawiam się jak ją wykorzystać. W naszym domu jest coraz więcej ciepło mieniącego się złota, zestawów czerwono – zielonych, czy też głębokiego fioletu. Wielką fanką zimy nie jestem, ale za Bożym Narodzeniem przepadam. Uwielbiam ten okres przedświąteczny i cieszę się, że mam czas na to, aby go celebrować.

    Tęskni mi się jednak za latem i Kerkirą.  Zdjęcie z widokiem na Kanoni, wisi u nas w najbardziej widocznym miejscu i nawet teraz co chwilę  na niego patrzę. Trochę się u mnie zmieniło po powrocie z wyspy. A może – zmieniło się we mnie?

   Podział mojego roku na dwie mniej więcej równe, dość skrajne części, bardzo mi odpowiada. Sezon wiosenno letni, który zahacza o początek jesieni, to szalenie intensywna praca. Tego lata w domu właściwie tylko sypiałam. A jedyny posiłek, który miałam czas przygotować, to zalanie na rano płatków mlekiem.

   Jesień, zima i sam początek wiosny, to teraz dla mnie czas zasłużonego odpoczynku. Regenerowania sił. Koncentracji na pisaniu i czytaniu. Przygotowań do kolejnego sezonu. Czas na moje pasje i takie zwykłe, najzwyklejsze rzeczy. Dopiero po tak intensywnym lecie naprawdę doceniam to, że nie muszę tak ze wszystkim pędzić.

***

     Jak w co którąś niedzielę, mniej więcej po obiedzie umówiłyśmy się z Angeliki na kawę. Już od dwóch lat Angeliki jest moją nauczycielką greckiego. Wyjaśnia mi zawiłości greckiej gramatyki i uczy pisać, koryguje moje błędy.

    Przed naszym wczorajszym spotkaniem zostało mi jeszcze trochę czasu. Na desce do prasowania leżała mała sterta świeżo wypranych ubrań. Idealny moment,  by się z nimi uporać. Zdążyłam uprasować całość, poskładać wszystkie rzeczy, umieścić w szafkach i szufladach. Ręczniki na ręczniki. Skarpety do szuflady. Koszule na wieszaki. Kiedyś dziwiłam się Fecie, że prasuje absolutnie wszystko. Wszystko to może przesada. Ale rzeczywiście, kiedy rano nakładam świeżą, pachnącą koszulę, a moja ręka rozwarstwia sprasowany  wcześniej materiał i pozostawia wzdłuż ramienia jedną, równą kreskę, to jest to jakoś tak… przyjemne. Takie pranie pachnie dbałością. O siebie. Drugiego człowieka. O dom.

    Kiedy wychodziłam, zabrałam ze sobą jeszcze śmieci. W plastikowym pudełku po tzatzikach, pokruszyłam czerstwiejący chleb i zalałam go mlekiem. Nasze śmietnikowe koty to uwielbiają. Ależ radocha była przy tym śmietniku. Taka  niby mała rzecz… Popatrzyłam kilka chwil na tę radość i pobiegłam na spotkanie z Angeliki.

***

    -Jak tam Dorota, co dziś robiłaś, jak ci mija dzień? – spytała, zamawiając jednocześnie kawę.

   -A takie tam! Nic szczególnego. Leniwa niedziela.  – w międzyczasie dosiadł się Adonis, narzeczony Angeliki. –A wiesz co… Przed naszym spotkaniem udało mi się uprasować całe pranie, fajnie nie? – po drugiej stronie cisza. Następnie po chwili:

   -Dorota, przecież ty raczej nigdy nie prasowałaś? Pamiętam, jak mówiłaś że to strata czasu.

   -No, wcześniej to raczej nie… Ale teraz jakoś tak… Po wakacjach zaczęłam. A jak już zaczniesz… To wiesz…

  Po chwili nasz mały stolik uginał się od kaw, ciasteczek i wielkich szklanek wypełnionych wodą.

   Adonis, kiedy jakimś przypadkiem znajdzie się na naszym spotkaniu, zawsze ma ubaw z typowo babskich rozmów i  wszystkich tych „problemów”.

   -Wiesz co Dorota… Możesz po grecku mówić bez najmniejszego błędu. Wyrobić sobie akcent. Możesz tu mieszkać nawet i pięćdziesiąt lat. Ale to wcale nie jest najważniejsze przy zdobyciu  greckiego obywatelstwa.

   -Greckiego obywatelstwa? Ale ja po pierwsze  go nie potrzebuje, a po drugie – wcale nie chcę…

   -Chcesz, nie chcesz – nikt się o to nie pyta. To dzieje się samo. Zaczęłaś prasować ubrania. I coś czuje, że odnalazłaś w tym nieznaną ci wcześniej przyjemność. W ten właśnie sposób, zupełnie nie wiadomo kiedy, dostałaś greckie obywatelstwo!  – spuentował Adonis jak zawsze: pół żartem,  pół serio.

 

Odpoczywanie w domu = misja niemożliwa!… sobota, 18 października 2014

   Co prawda… teoretycznie powinnam być bardzo zmęczona, ale nie mogłam się powstrzymać!  Program nowych tras po Korfu  jest już prawie opracowany. Nowe pomysły  w trakcie dyskusji. Grafik  naszej strony internetowej wie już co i jak. Prace nad  logo  “Sałatki po grecku w podróży”  również trwają…

    Powoli przestawiam się jednak na spokojniejszy tryb życia. Wczoraj po raz pierwszy od kilku miesięcy, z gigantyczną miską popcornu obejrzałam cały(!) film, nie musząc dzielić go na dwudziestominutowe części. Książki „do przeczytania” piętrzą się przy sofie. Wracam też do systematycznego pisania. Wczoraj upiekłam również ciasto ze śliwkami. A w międzyczasie relaksuje się, dowiadując się o różnych bardzo „istotnych” sprawach, które aktualnie dzieją się na świecie…

 

 

    Odpoczywanie we własnym domu, to jednak arcytrudne zadanie. Tu prace dosłownie nigdy się nie kończą! Brrr… Wie o tym, każda pani domu. Cieszę się więc ogromnie z kilku mniejszych i większych podróży, które się nam szykują. Już jutro jedziemy odwiedzić Olivkę i Pieprza, którzy kilka miesięcy temu się przeprowadzili i uwaga… mieszkają całkiem blisko nas! Coś czuje, że szykują się nowe posty w kolorze olivkowym… Zobaczymy, co  ciekawego zadzieje  się jutro!

    A tymczasem już w poniedziałek… W poniedziałek… Pakujemy się na wyprawę… Hmmm… Ale o tym – to już może w poniedziałek! Niech napięcie rośnie…