Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Dlaczego dobrze jest, kiedy poczta mieści się obok sklepu mięsnego?… poniedziałek, 12 stycznia 2015

     Każda wizyta na poczcie w naszej wiosce, to prawdziwa przygoda. Zawsze cieszę się, kiedy mam coś tam załatwić bo wiem, że z pewnością stanie się coś ciekawego. Urzędy pocztowe w Grecji pracują od poniedziałku, do piątku do godziny 14.00. I ani minuty dłużej! Kto nie zdąży załatwić swojej sprawy – jego problem. Nie ma wysyłania listów, paczek, opłacania rachunków po godzinie 14! Kropka.  Do dziś często jednak o tym zapominam i wciąż ciężko jest mi się do tego przyzwyczaić. Tak na marginesie… Post na temat godzin otwarcia sklepów i urzędów w Grecji również będzie, bo to bardzo ciekawy temat.

       Mam taki dziwny nawyk, że na naszą pocztę zawsze biegnę w ostatniej chwili i zawsze jestem mniej więcej za dwie druga. Zdaje się, że robię to trochę podświadomie, żeby zobaczyć ten  jedyny w swoim rodzaju widok…

      Na naszej poczcie pracuje trzech brodatych panów, w wieku 65 plus.  W tym właśnie urzędzie pocztowym grawitacja wydaje się rządzić trochę innymi prawami. Wszystkie przedmioty są jakby cięższe, więc każdy ruch pracowników jest wykonywany z dodatkowym nakładem sił, tak by przezwyciężyć ową wzmocnioną grawitację. Kiedy trzeba po coś sięgnąć, widać że dzieje się to dużo wolniej i  z takim trudem. A sekundę po skończeniu zadania, ręka jakby sama z powrotem przylepia się do powierzchni biurka. Że też naszą pocztą nie zainteresowała się jeszcze NASA…

     Już za pięć druga atmosfera w urzędzie staje się rozluźniona. Brodaci panowie zapalają wtedy po papierosie. Zdarza się, że otwierają również  piwo. Nie wiem dlaczego, ale zawsze musi być  w puszce.

    Błagam… Wyobraźcie sobie  taką sytuację w jakimkolwiek urzędzie pocztowym w Polsce… Gość za okienkiem z papierosem i piwem… Prawda, że widok co najmniej ciekawy 😀

      Jakiś czas temu, będąc jeszcze w Polsce, Jani miał wysłać mi ważne papiery, które zapomniałam z domu. Potrzebne było mi to na teraz, a na nieszczęście był to piątek. Jani pędem wybrał się więc na pocztę. Nie był wiele szybszy niż ja, bo urząd zamykać mieli za dziesięć minut. Wpadł na pocztę, ale niestety… Okazało się, że zabrakło prądu.

    -Co prawda może pan kupić znaczek i zapłacić, a my możemy nawet teraz nadać paczkę. To co trzeba wstukamy już po weekendzie. Problem w tym, że tę paczkę trzeba zważyć! A waga jest elektroniczna. – powiedział jeden z brodaczy.

    -Naprawdę, nie da się z tym niczego zrobić? To bardzo ważne! A dziś jest już piątek…

    -Hmmm… No cóż ja panu poradzę…

    Po chwili dłuższych namysłów i pertraktacji, wielki zegar wiszący na ścianie wskazał za pięć druga. Oznaczało to, że można już otworzyć puszkę z piwem. Znacie to niepozorne  „pstryyyk!”, po którym   tak magicznie  rozluźnia się atmosfera.

    -To znaczy… Jest pewne wyjście… – powiedział jeden z brodaczy popijając już piwo. Podszedł do okna i wytężył wzrok. – O! Sklep mięsny jeszcze otwarty! –dokończył coś tam dłubiąc sobie w zębie.

    -A… No… – dodał brodacz za biurkiem. –Dobra, to niech pan leci szybko do tego mięsnego! – powiedział do Janiego.

    -Po co?! – zdziwił się Jani.

    -Zważyć paczkę! Rzeźnik ma taką starą, mechaniczną wagę! To zważy. Biegnij pan! Za chwilę się zwijamy.

     Paczka, przyozdobiona   kilkoma plamkami krwi,  dotarła ekspresowo, już  na początku następnego tygodnia. Nie wiem na jakich zasadach to się opiera, ale wszelkie przesyłki  nadawane z naszej poczty zawsze dostarczane są jeszcze przed czasem. Śpiesz się powoli! Ciekawe, czy autorem tego powiedzenia nie byli Grecy…

 

Co słychać u Olivki? I o co chodzi z tym Dubajem?…

      O tym, że wkroczenie w dorosłe życie nie jest  łatwym doświadczeniem, nikt nie musi mi przypominać. Zwłaszcza w kraju, o którym mówi się że pogrążony jest w kryzysie. Dylematy tworzenia  życiowej stabilizacji, przeżywa obecnie również i Olivka.

     Olivka z wykształcenia jest logopedą. W te wakacje pracowała  na jednej z greckich wysp. Jak sama wspomina, było bajecznie. Greckie wyspy to przecież sam urok! Jednak rok pracy się skończył i umowy Olivce niestety nie przedłużono. Bynajmniej, nie jest to powód do zmartwienia. Olivka robi przecież  swoje. Rozsyła CV, aktywnie działa, tymczasem…
      -Życie jest zbyt piękne, żeby się aż tak przejmować. Dorota, obie zdążymy się jeszcze  napracować! – powiedziała podczas wakacyjnej wizyty.
      Pracą być może nie warto się przejmować, bo w życiu mojej szwagierki jest większy problem na tapecie. I to właśnie on spędza sen z jej oczu czarnych, jak najczarniejsze  oliwki.
Olivka i Pieprz  ;D
      Pieprz, czyli jej druga połówka, obecnie kończy właśnie służbę w wojsku. Ta w Grecji jest obowiązkowa! Tak, panowie – dobrze przeczytaliście ;)))  Bez względu na to czy się studiuje, pracuje, ma żonę czy też małe dzieci, każdy Grek, bez żadnego wyjątku ma obowiązek odbyć roczną służbę w wojsku. Nie ma mowy o zamienieniu jej na społeczną formę pracy na rzecz biblioteki publicznej, okolicznego domu społecznego czy też przedszkola. Chodzi o służbę wojskową z prawdziwego zdarzenia. Czyli: strzelania z karabinu, chowania się w okopach, noszenia ubrań moro, wstawania o 5 i  maszerowaniu w deszczu.

     Niemalże każdy Grek jest zagorzałym  przeciwnikiem tego nakazu.  Po skończeniu służby, każdy jednak równie zagorzale  wspomina czasy wojska. Mimo sprzeciwu Greków, myślę że taki wojskowy rok, jest całkiem niezłym rozwiązaniem. Każdemu mężczyźnie przydaje się odrobina musztry.
     Przechodząc do meritum… Pieprz skończył studia na greckiej politechnice (ta w Elladzie jest ceniona wyżej niż uniwersytet), a pod koniec tegorocznych wakacji kończy również swoją  służbę. I tu pojawia się pytanie: co z życiem dalej?
      Olivka i Pieprz chcą zamieszkać razem, ale do tego potrzebna jest przecież praca. A znalezienie jej nie jest teraz takie proste.
     Olivka początkowo nie mogła dopuścić do siebie myśli o zamieszkaniu w Atenach. Teraz powoli rozważa pomysł o przeprowadzce do… no właśnie, Dubaju! Pieprz ma tam kuzyna, który pracuje w świetnie prosperującej firmie. A gdzie wysłać jednego Greka, tam wkrótce zjawi się jego rodzina. Praca dla Pieprza w Dubaju już właściwie czeka… Stabilna, świetnie płatna. Z dodatkami w postaci mieszkania i samochodu. Jest tylko jeden problem… To przecież Dubaj! Poza tym… Feta nigdzie nie jest tak  dobra, jak w Elladzie.
     Jak Olivka z Pieprzem poradzą sobie z tym problemem? Dyskusje, przepychanki i pertraktacje  wciąż trwają.
***
     Letnia wizyta Sałatki skończyła się nadzwyczaj pokojowo i przyjemnie. Dawne waśnie chyba każdemu wydały się już przeterminowane. Feta, Pomidor oraz  Olivka wyjechali.
     Wezwanie na rozprawę sądową Janiego przyszło jakby zsynchronizowane z pożegnaniem  całej Sałatki. Jani przeciwko szefowi, który pięć lat temu nie wypłacił mu pensji. Tak… wszystko  toczy się już od pięciu lat!
    Z owej rozprawy już wróciliśmy i powiązaliśmy ją z  wizytą w sałatkowym domu. Bite dwa tygodnie! Wszyscy  w pełnym  składzie. Olivka, choć bezrobotna to w najlepszym wydaniu. Feta, zwierzająca się z  problemów z jej teściową. Owa  teściowa, czyli Oliwa z Oliwek, która kategorycznie zabroniła mi wyjechać do Polski na Święta… Pomidor i jego uzależnienie  od komputera.  Oraz tajemnicza historia mojego zaręczynowego pierścionka. I… wiele, wiele więcej… Do poczytania już w styczniu!