O disco polo jest ostatnio bardzo głośno. Co chwile słyszę o jakimś nowym hicie. Film Macieja Bochniaka zdaje się, że nie wyszedł jeszcze z polskich kin. A przy tym całkiem niedawno zauważyłam, że w mojej kablówce jest nawet discopolowy kanał!
Pewnego przedpołudnia puściłam go dość głośno, żeby zbadać reakcję Janiego. Co jakiś czas napada mnie myśl, żeby zrobić na Janim taki mały eksperyment. I włączam najdziwaczniejszy polski program, jaki udaje mi się znaleźć. Udaje że go oglądam, a ukradkiem badam reakcje… Tak niestety spowodowałam, że Jani wciągnął się w „Ukrytą prawdę” – program, w którym dość nieudolnie odtwarzane są różne niesamowite, pseudo życiowe historie. Leci chwilę po Dzień Dobry TVN. Ostatnio nie dałam już rady i wyszłam. Jednak Jani siedział i oglądał jak zahipnotyzowany dalej! Najgorsze w tym jest to, że później opowiada mi wszystkie te durne historie, dywagując przy tym nad nierozważnością bohaterów danego odcinka…
W każdym razie… Kiedy włączyłam nasz kanał disco polo, to po reakcji od razu wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Piosenki leciały jedna po drugiej. Jani – znów zahipnotyzowany. Dopiero po jakiś dziesięciu minutach, kiedy już miałam wychodzić, oderwał wzrok i spytał nieco otumaniony: „Ooo! A co to?!”.
Disco polo odżyło! Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Chyba, że… Czy ten rodzaj muzyki tak naprawdę kiedykolwiek stracił na popularności? Wyznaje zasadę, że o gustach się nie dyskutuje. A ponadto tak długo nasz naród walczył o wolność, że zamiłowanie do jakiegokolwiek rodzaju muzyki, nie może być przecież zabronione. Kiedy słuchaliśmy tych piosenek w tv, zaczęłam się zastanawiać, czy Grecy mają taki swój discopolowy odpowiednik?
Jak się okazuje – tak! Niżej znajduje się przykładowy mix piosenek nazywanych w Grecji –skiladika. Wiem, wiem… Jeśli go posłuchacie pomyślicie, że przecież nie ma tu nic wspólnego. Nasze rodzime disco polo, a skiladika, brzmią zupełnie inaczej. Rzeczywiście, w brzmieniu nie odnajdzie się żadnego podobieństwa. Bo kryje się ono gdzieindziej…
Disco polo określa się jako muzykę „podwórkową”, czyli muzykę dla mas, dla ludu, taką którą gra się w remizach strażackich, na wiejskich potańcówkach, czy też weselach. I dokładnie wszystkie te określenia pasować będą do odmiany muzyki nazywanej w Grecji – skiladika.Skilos, to po grecku pies. Skiladika, to więc muzyka „psia”, uznawana za tę najgorszego gatunku, przeznaczoną dla milionowych mas.
Choć przyznacie – coś w sobie jednak ma. A ja przyznam się, że niektóre kawałki naprawdę bardzo lubię. Klarnet, który tak często w tych piosenkach słychać, brzmi naprawdę świetnie. A śpiewający bardzo często obdarzeni są wspaniałymi głosami. Śpiewają tak, że człowiek nie jest w stanie długo sztywno wysiedzieć i trudno się powstrzymać, żeby nie potańczyć.
Wsłuchując się w te piosenki, można szybko odkryć bardzo ważną rzecz. Nie bez przyczyny tak wiele utworów skiladika, przywodzą na myśl rytmy tureckie.Wiele z nich, to piosenki prosto z Turcji, w których na greckie zamieniono tylko i wyłącznie słowa. Jest to kolejny dowód na to, że związek Turcji i Grecji, to idealny przedstawiciel związku w typie „miłość i nienawiść”. I jednocześnie przykład na to, że o żywej kulturze danego kraju można dowiedzieć się naprawdę wiele, puszczając zwykłe, lokalne radio.
A jak wam podobają się piosenki skiladika? Jestem bardzo ciekawa! Piszcie koniecznie w komentarzach!