Co prawda w Grecji na stałe mieszkam już ponad pięć lat. Ale dopiero w tym roku Święta Wielkanocne obchodzimy w pełni tradycyjny sposób. Co roku właśnie na Wielkanoc Jani musiał pracować i dopiero w tym roku na Święta udało nam się pojechać do Sałatki.
Wielkanoc to najważniejszy okres dla prawosławnych Greków. Jest to niezwykle radosny i przede wszystkim rodzinny czas. Ja ze śmiechu co chwilę spadam z krzesła, umieram też z przejedzenia.
Wielkanoc w wersji greckiej jest naprawdę przepiękna. Ale mimo wszystko, dla mnie smaczna nie jest. Pierwszy raz spróbowałam typowej wielkanocnej kozy z rusztu. Mimo tego, że tego rodzaju mięso (wiem, wiem…) jest bardzo zdrowe i uwielbia je większość Greków, nic nie jest w stanie mnie do niego przekonać. Smacznie raczej też nie wygląda… Prawdę powiedziawszy pod względem kulinarnym grecka Wielkanoc to dla mnie tortura… Nie znoszę ani koziny, ani jagnięciny. Na podroby nie mogę patrzeć. Traumatyczny był dla mnie zapach magiritsy, czyli wielkanocnej zupy z wnętrzności najczęściej owcy. Coś naprawdę strasznego… Na całe szczęście Feta jest kochana i przygotowała dla mnie wieprzowinę:D Upodobania kulinarne to jeden z wielu przykładów na to jak bardzo wpływa na nas kultura, w której się wychowaliśmy…
Moi Drodzy! Wesołych… Rodzinnych… Spokojnych Świąt Wielkanocnych! Wypoczywajcie i świętujcie na całego! Pozdrawiamy z Janim z Sałatkowego Domu!:D
P.S. Jeśli jesteście zainteresowani jak dokładnie wygląda grecka Wielkanoc – świąteczne posty znajdziecie pod tym linkiem: