Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Jak makijaż i kanał Bogusi uchroniły mnie przed emigracyjną depresją?… poniedziałek, 30 stycznia 2017

Bogusia i ja:D

Bogusia i ja:D

Z perspektywy czasu wiem, że był to najtrudniejszy okres w ciągu pięciu lat mieszkania w Grecji. Wyprowadziliśmy się właśnie z Sałatkowego domu. Błędnie założyliśmy, że teraz to już wszystko będzie iść nam świetnie. Najpierw wprowadzimy się do naszego domu. Później go umeblujemy. Ja znajdę dobrą pracę i wszystko będzie już z górki. O naiwności… Szybko okazało się, że nic nie chciało iść po naszej myśli, a życie szykowało dla nas spory sprawdzian z cierpliwości.

W rzeczywistości, wioska w której przyszło nam mieszkać, okazała się być szarą dziurą, w której diabeł dosłownie mówi dobranoc. Na klucze do mieszkania czekaliśmy trzy miesiące, a ja zamiast szukać pracy nawet nie miałam gdzie rozpakować swoich rzeczy. Kiedy po pierwszym miesiącu nadal na walizkach i kartonach  mieszkaliśmy w domu kuzyna Janiego – Czosnka, a  końca tego pomieszkiwania wciąż nie było widać,  byłam przekonana że jeszcze dzień, dwa a dostanę na głowę.  W międzyczasie już kupiliśmy sobie łóżko. Ponieważ musieliśmy je gdzieś zmieścić, nasz mały pokoik był w zasadzie jednym wielkim łóżkiem, bo prócz zastanego tam, musieliśmy zmieścić to nowe. Nie wiem nawet jaki kolor miała podłoga w tym pokoju. Na niewielkiej powierzchni,  której nie zajmowały te dwa łóżka,  były nasze walizki i kartony. Kiedy wstawałam rano i patrzyłam na ten bajzel, zbierało mi się na wymioty. W tym okresie napisałam post, który jest niżej. Tak często bywa, że najbardziej zabawne posty,  powstają kiedy w życiu jest najmniej zabawnie…

Mała zmiana planów

Jednego z tych najcięższych dla mnie dni, szperałam coś w internecie i tak zupełnym przypadkiem, trafiłam na kanał Bogusi (kliknij TU!). Zobaczyłam jeden filmik, później drugi. I słuchając jakiejś wypowiedzi Bogusi, w której odpowiadała  na jedną z prymitywnych zaczepek hejterów, Bogusia była tak zabawna, że zaczęłam się śmiać, aż do bólu brzucha. Śmiałam się tak na całego, po dość długiej przerwie. Choć w praktyce było to niemożliwe, miałam wrażenie, że spadnę z  łóżka, na którym siedzę.

Zobaczyłam kilka kolejnych filmików, a później wszystkie i wyczekiwałam na następne. Filmiki Bogusi są głównie o kosmetykach, ale dotyczą też najróżniejszych sfer życia. Jakby nasiąknęłam niezwykle pozytywną energią i niesłychanym apetytem na życie, jaki z nich płynął. Pewnego ranka, kiedy tylko się obudziłam, wpadłam na pomysł, że wypróbuje jeden z makijaży, które pokazywała Bogusia. Chwyciłam za lustro i zajrzałam do mojej kosmetyczki. Nowy make-up wyszedł świetnie! Pomyślałam, że skoro już tak ładnie wyglądam, to jakoś tak głupio  siedzieć w domu. Zabrałam więc komputer, żeby popracować w jednej z kawiarenek i poszłam na dłuższy spacer. Tak działo się każdego następnego dnia. Każdego ranka testowałam jakąś nową sztuczkę w makijażu i kiedy już wyglądałam super, myślałam sobie że szkoda siedzieć w domu – muszę gdzieś iść. Później, jakoś tak wychodziło samo. Kiedy Jani wracał z pracy, nalegałam by gdzieś razem wyjść. A kiedy miał trochę wolnego, wybieraliśmy się w choć małą podróż, albo umawialiśmy się z kimś na kawę. I wtedy zadziało się coś magicznego. W mojej głowie zaczęły rodzić  się nowe pomysły co mogę jeszcze. Zaczeliśmy poznawać coraz więcej osób. Odkrywać coraz to nowe miejsca. Ale najważniejsze. Zaczęło mi się zwyczajnie CHCIEĆ.

Przygoda z kanałem Bogusi miała swój ciąg dalszy. Oglądając jej filmiki uświadomiłam sobie, jak mało uwagi zwraca się na osoby niepełnosprawne. To właśnie dzięki jej filmikom, kiedy tworzyliśmy naszą firmę od zera, wiedziałam że ogromnie ważną  rzeczą, będzie dostosowanie wycieczek do osób na wózkach. Udało się to z naszą pierwszą wycieczką – MIJESCA KORFU, w której mogą uczestniczyć osoby na wózkach inwalidzkich. Jest to dla mnie niezwykle ważne osiągnięcie.  Osób z najróżniejszymi rodzajami niepełnosprawności jest na naszych trasach coraz więcej! I jest to dla nas wielki powód do dumy.

Te kilka lat temu, jakoś tak czułam, że nasze drogi kiedyś się skrzyżują i spotkam Bogusię osobiście.  Intuicję mam niezłą… Zobaczcie sami z kim piłam kawę tydzień temu, kiedy byłam w Warszawie;DD Bogusia jest niesamowita. Jest jedną z tych osób, które autentycznie zmieniają myślenie ludzi, jednocześnie zmieniając świat na lepsze. Dziś mogę śmiało stwierdzić, że jej kanał  uchronił mnie przed emigracyjną depresją. Uświadomiłam sobie również ile potrafi zmienić w środku człowieka, jego wygląd zewnętrzny.

Jeśli więc kiedykolwiek poczujecie, że zwyczajnie się Wam nie chce – wpadajcie na ten kanał! I dbajcie o swój wygląd… Bo to co na zewnątrz, czasem niezwykle potrafi zmienić to jak  czujemy się w środku…

z cyklu: JADĘ DO GRECJI NA WAKACJE – Moje letnie kosmetyki… poniedziałek, 30 czerwca 2014

   

   

     Myślę, że te najmilsze, acz zwyczajne i zupełnie codzienne przyjemności możemy dać sobie jedynie my sami. Dla mnie jedną z nich jest dbanie o moją skórę. Pewnie  męskiej części czytelników wyda się to co najmniej dziwne, ale przeważająca część kobiet mnie zrozumie. Po ciężkim dniu uwielbiam na dobre dwa, trzy kwadranse zawłaszczyć sobie łazienkę, żeby spokojnie wykonać peeling, nałożyć maseczkę, a później wetrzeć w skórę ulubiony  olejek.  W tym momencie coś czuję, że wszyscy  panowie właśnie przerwali czytanie. Zdaje się, że zostałyśmy jedynie w babskim gronie;)))  I tak wracając do myśli przewodniej… Kiedy budzę się wczesnym rankiem, czując że moja skóra jest miękka jak u niemowlaka, nawilżona i pachnąca… Jak zwykle nie chce mi się wstawać,  ale mimo to – dzień zaczyna się cudownie!

 

Oto  i moja kosmetyczna siódemka, bez której nie wyobrażam sobie lata!

A jakie są Wasze ulubione kosmetyki czy też  zabiegi, które stosujecie wyłącznie latem??? Piszcie koniecznie w komentarzach!!!

KREM Z FILTREM DO TWARZY

Spędzając lato w Grecji, absolutnie nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez kremu z filtrem na twarzy. W moim przypadku w grę wchodzi tylko i wyłącznie krem z najwyższym filtrem dostępnym w Europie. Letnie słońce w Grecji ma niesłychanie silną moc, tak więc nawet filtr 50spf  nie zawsze sobie z nim radzi. Mimo, że opalona twarz wygląda ładnie, wciąż mam w głowie  myśl, że tylko dzięki takiej ochronie znacznie opóźniam proces starzenia się skóry. Jaki krem sprawdza się u mnie najlepiej? Kto raz spróbuje osławionego  już „Capital Soleil”   Vichy 50spf, ten  raczej nie sięgnie po nic innego. Pod wieloma rekomendacjami tego kremu, podpisuję się obiema rękami!

KREM Z FILTREM DO CIAŁA

Wyjście z domu w sezonie letnim, zajmuje mi trochę więcej czasu niż zwykle. Dość restrykcyjnie pamiętam by posmarować wszystkie odkryte części ciała. Pewnie pomyślicie, że jestem maniaczką kremów z filtrem? Przyznaje bez bicia… Tak! Jestem;))) Wystarczyło bowiem przejść się kilka razy po mieście bez zabezpieczenia na skórze, by wrócić do domu z poparzeniem, a pod koniec lata wyglądać jak zebra. Greckie słońce, tym bardziej jeśli przebywa się nad morzem,  i tak przebija się przez filtr 50spf, ale to dzięki niemu pod koniec września moja skóra jest ładnie i przede wszystkim zdrowo opalona.  Ponieważ ubranie chroni naszą skórę podobnie jak filtr 6spf  (czyli bardzo mało), pamiętam by posmarować również większe pieprzyki i  niepokojące zmiany skórne, których tej zimy mam zamiar definitywnie  się pozbyć. Jaki wg mnie jest najlepszy krem do opalania? Już trzeci rok używam tylko i wyłącznie fenomenalnego kremu z Korres 50spf z dodatkiem jadalnego jogurtu. To jeden z najlepszych produktów autorstwa tej greckiej marki. Prócz tego, że świetnie działa, pachnie obłędnie i wiele osób czując jego zapach,  często pyta się co to za perfumy;)))

Więcej na ten temat przeczytasz TU i jeszcze TUTAJ!

PEELING DO CIAŁA

Jeśli codziennie wsmarowuje się  warstwę kremu do opalania, po kilku dniach na skórze tworzy  się nieprzyjemna warstwa, tego co nie zostaje zmyte. Dlatego podstawą mojej letniej pielęgnacji skóry jest porządny peeling całego ciała, wykonywany mniej więcej dwa razy w tygodniu. Jaki peeling wybieram? Najbardziej naturalny, najlepiej beż żadnych domieszek zapachowych. Jego zadaniem jest tylko zmyć warstwy kremów oraz zedrzeć stary naskórek.  I tak dla  przykładu: Clean Skin peeling oliwkowy.

SZORSTKI RĘCZNIK

Pomaga w tym, by peeling  ciała  był jeszcze skuteczniejszy. Takie ręczniczki działają na tej samej zasadzie co rękawiczki do peelingu. W moim przypadku  lepiej sprawdza się jednak ręcznik, ponieważ jest łatwiejszy  w użyciu i utrzymaniu czystości. Najlepsze i najbardziej popularne, są ręczniki lub też rękawiczki dostępne w The Body Shop.

OLEJ Z KOKOSA

Co prawda niektórzy używają go w kuchni, ale w moim przypadku najlepiej sprawdza się, kiedy po wieczornym peelingu wędruje  prosto na skórę. Sto procent natury. Bez żadnej parafiny. Nawilża bajecznie. Szybko się wchłania. I co ważne… jak dla mnie pachnie obłędnie! Od czasu kiedy zaczęłam stosować najzwyklejszy olej kokosowy, zapach kokosu zawsze kojarzy mi się z  gorącym, greckim latem.

ENZYMATYCZNY PEELING DO SKÓRY

Podobno peelingi mechaniczne do twarzy często potrafią zdziałać więcej szkód niż pożytku. Skóra twarzy potrzebuje przede wszystkim delikatności. Dlatego ja wybieram jedynie  peelingi enzymatyczne. Jednym z moich ulubionych, również 100% naturalnych, jest bardzo popularny  peeling enzymatyczny dostępny na stronie Biochemia Urody. Świetny, naturalny kosmetyk za jedyne kilka złotych.

OLEJEK DO CIAŁA Z DROBINKAMI ZŁOTA

Ten kosmetyk, to taka moja letnia fanaberia. Co prawda nie jest mi niezbędny, a  i bez niego wyobrażam sobie dalsze bytowanie… mimo to, uwielbiam ten olejek! Kilka muśnięć na skórę tym złotym cudeńkiem i nigdy nie mogę się powstrzymać, by powiedzieć jedno wielkie… achhhh! Ponieważ olejek z drobinkami złota Nuxe  pachnie również nieziemsko, zastępuje mi wieczorne perfumy. Mamy tu więc dwa w jednym: mieniący się w słońcu olejek  i fantastyczny zapach. Mimo tego, że nie jest to tani kosmetyk, jest całkowicie wart swojej ceny.

      Dbanie o swoją skórę kosztuje trochę wysiłku, pieniędzy i czasu. Jednak komfort jaki daje zdrowa i zadbana skóra, jest świetnym wynagrodzeniem! Bo to przecież nasza skóra, jest naszym najcenniejszym ubraniem.  Nawet jeśli lubimy się opalać, czy też być opalone, ważne by robić to z głową. Skóra, o którą się dba, dziękuje najczęściej po latach. A jej młody wygląd… to gra warta świeczki!