Poradnik emigrantki cz. 3: Jak spakować swoje życie w 20 kg?… niedziela, 29 marca 2015

      Kiedy przychodzi ten moment, że trzyma się w dłoni bilet w jedną stronę, a na nim widnieje  zatrważająco konkretna data wylotu, dni zaczynają uciekać jak szalone, a spraw do załatwienia zamiast maleć, to jeszcze przybywa. Ponieważ odpowiedź na to jedno pytanie, zazwyczaj rodzi za sobą cały szereg innych, człowiek  nieustannie je spycha, obiecując sobie, że „zrobię to… jutro!”.  No bo jak… Powiedzcie jak…

Jak spakować całe swoje życie w 20 kg?

       Przed moją przeprowadzką do Grecji, kiedy patrzyłam na walizkę, a później na cały mój pokój, to przechodziła mnie ciarka. Ścisk w żołądku czułam już jakieś dwa tygodnie wcześniej. Bo jak niby mam dokonać tego z góry przecież niemożliwego?

      Jak moja przeprowadzka  wyglądała w rezultacie? To była tragedia! Taszczyłam za sobą wielką torbę, która za nic nie chciała się dopiąć. W rękach  trzymałam bagaż podręczny, od którego urywało mi się ramie. Miałam uczucie, że kręgosłup jeszcze chwila, a pęknie. Mimo, że był sierpień(!), a my lecieliśmy do Grecji(!!), miałam na sobie kozaki, kurtkę zimową, a w kieszeni czapkę z pomponem.  Moimi rzeczami obładowany był również Jani. Torba ważyła oczywiście więcej niż było to przewidziane, więc  trzy razy przepakowywałam rzeczy do podręcznego, przez co  prawie straciliśmy nasz lot. Przy okazji połamałam  prostownicę do włosów, która była tak ściśnięta między innymi rzeczami. Bagaż podręczny był już tak przeładowany, że prawie się rozwalił, a i tak rejsowy  ważył ostatecznie za dużo, więc dodatkowa opłata była nieunikniona. Z tego całego stresu, do samolotu weszłam prawie ze łzami w oczach. A kiedy wylądowaliśmy myślałam, że umrę z przegrzania. Na zewnątrz było ponad 40 stopni! Modliłam się, by jak najszybciej zdjąć te cholerne kozaki.

      Jak spakować swoje życie w 20 kilogramów? To  naprawdę nie jest proste. Ja to zadanie zaliczyłam, bo przecież doleciałam do Grecji. Ale jego wykonanie oceniam miernie… Na całe, całe szczęście, całkiem nieźle potrafię uczyć się na własnych błędach!

     Jeszcze tylko kilka przepraw pomiędzy Polską, a Grecją  i wystarczyło, abym poszła po rozum do głowy. W międzyczasie zdążyłam jeszcze kilka  razy zapłacić za nadbagaż. Urwać w torbie rączkę. Naderwać ścięgno przy  taszczeniu bagażu. Ale przede wszystkim zszarpać ogromną ilość nerwów już na samą myśl o pakowaniu.

      Stało się dla mnie oczywiste, że moim problemem są rzeczy, przedmioty, wszystko co materialne. Nadmierna ich ilość. Nadmierna ich w moim życiu waga. I tak krok po kroku, podróż po podróży, weszłam na drogę życiowego minimalizmu. Modne to, czy też nie – dla mnie to nie ma znaczenia. Komuś, kto zapoczątkował całą tą filozofię, zawdzięczam fakt, że mój kręgosłup nadal jest cały.

     Przenoszenie się z miejsca na miejsce, dzieje się u mnie mniej więcej trzy razy do roku. W okolicach grudnia lecę na miesiąc, dwa do Polski. Później wracam do Grecji. A kiedy zbliża się lato, znad Zatoki Korynckiej, przeprowadzam się na cały sezon na Korfu. Posiadanie stałego adresu, w moim przypadku to kwestia jakby to powiedzieć… jedynie umowna. Ale ponieważ jestem typowym zodiakalnym wodnikiem, podoba mi się taki styl życia, bo uwielbiam się przemieszczać i kocham ciągłe, nieustanne  zmiany.

      Już jakiś czas temu w moim systemie pakowania zaszła wielka reforma, którą ciągle jeszcze ulepszam dążąc do ideału. Zaczęło się od tego, że zmieniłam diametralnie moje podejście do przedmiotów, które w moim codziennym życiu mnie otaczają. Zaczęłam więc od samego początku, czyli zmiany myślenia, zmiany nawyków oraz tego jak funkcjonuje w codzienności. I to właśnie dzięki temu zamiast w stresie pakować się cały boży dzień, całość zamykam w jakieś dwie godziny popijając przy tym kawę. Co więc u siebie zmieniłam…

  1. OGRANICZYŁAM  ILOŚĆ  RZECZY.  Jeśli chodzi o  przedmioty, kupuje ich bardzo mało. Mam  tylko to, co potrzebne jest mi w codziennym życiu. Nasz dom jest obecnie moją dumą, ponieważ z ręką na sercu nie ma w nim ani jednej rzeczy, która nie jest przez nas używana. Mamy mało przedmiotów, mało mebli, mało bibelotów. Nie pamiętam kiedy ostatnio czegoś szukałam. Sprzątanie całości przebiega ekspresowo. Co jakiś czas robię w mieszkaniu przegląd i usuwam rzeczy, które uznaję za zbędne. Co najbardziej mnie w tej zmianie zaskakuje, to fakt, że nie odczuwam braku czegokolwiek. Wręcz przeciwnie! Uwielbiam to, że w około mnie jest dużo przestrzeni, w której panuje harmonijny porządek.
  2. NIE ILOŚĆ,  A  JAKOŚĆ! Jest to moja złota zasada, która rządzi przede wszystkim w mojej szafie. Doszłam do niej, kiedy za którymś razem rozpakowując moją walizkę, zauważyłam, że jakieś 30% ubrań wiozłam zupełnie niepotrzebnie. Na wypadek gdyby… Bo może… A nuż… Łyżka… A widelec…  Kolejnym razem, kiedy znów się pakowałam wywaliłam ogromną ilość ubrań z typu:  „to jeszcze powinnam donosić”, „a w tym przecież byliśmy na pierwszej randce”, „ten kolor może jeszcze będzie modny”. Co prawda ilość moich ubrań nie ogranicza się do typowej dla minimalistów dziesiątki, ale całość z łatwością mieszczę w jednej walizce. Stwierdziłam, że każdy jeden dzień jest dla mnie zbyt cenny, by zmuszać się do chodzenia w ubraniach, mając na celu tylko ich „znoszenie”. Kupuje bardzo mało, ale wszystko jest w najlepszej jakości, na jaką w danym momencie mogę sobie pozwolić. Absolutnie nigdy więcej nie chciałabym znów wrócić do poprzedniej ilości ciuchów. Za to noszenie fajnych ubrań, w dobrej jakości, na co dzień dodaje mi niesamowitej energii.
  3. ZLIKWIDOWAŁAM MOJEGO WROGA NR 1! Każda dziewczyna ma jakąś swoją manię.  Dla jednych mogą to być kosmetyki. Dla innych buty, torebki, czy też na przykład  perfumy. W moim przypadku były to: zeszyty, kalendarze i notesy ;D Kiedy pewnego dnia zgromadziłam moje wszystkie papiernicze skarby, to naprawdę przeraziła mnie ich ilość. Myślę, że realnie przyczyniłam się do wycięcia  przynajmniej części lasów Amazonki. Przeraziłam się jeszcze bardziej, kiedy całość przeliczyłam na pieniądze. Nic bardziej nie przemawia do naszej świadomości tak jak konkretne liczby. Zwłaszcza jeśli na ich końcu pojawia się to magiczne „zł”. No cóż… Sklepy papiernicze to dla mnie nadal istny raj. Pomyślałam jednak, że szkoda Amazonki. Niczego więc nie wyrzuciłam! Myślę, że zeszytów i notesów, których tyle kupiłam  starczy mi jeszcze na długi czas. Ciągle systematycznie je zużywam.
  4. KSIĄŻKI. Te w moim codziennym życiu odgrywają ogromną  rolę. Przy każdej podróży pojawiał się ten sam problem: jak przytaszczyć z kraju te wszystkie tomiska, które chce w najbliższym czasie przeczytać? Początkowo do e-booków podchodziłam z dystansem. Ale kiedy odczułam o ile lżejszy dzięki nim jest mój bagaż, znów doceniłam fakt, że żyję w XXI wieku. Ponieważ czytam dużo, a mimo miłości do e-booków, kiedy mogę kupuje również  papierowe wydania,  jeśli dana książka nie jest dla mnie super ważna, po skończeniu albo ją komuś na wieczne pożyczenie oddaje, albo wystawiam na Allegro. Mam przy tym świadomość, że robię coś dobrego – książki idą dalej w świat. A i Amazonka cała 😀

         Obecnie trzy razy zastanawiam się, czy coś co chcę kupić naprawdę jest mi potrzebne. Wszystkiego czego nie potrzebuję, wyrzucam / oddaję / sprzedaję od razu. Jestem przeraźliwie odporna na wszystkiego rodzaju przeceny, promocje i darmowe dodatki. Wykorzystuje jak najbardziej wszystko co jest dookoła, tak żeby żyć również ekologicznie.

     Dzięki tym zmianom, mój proces pakowania wygląda zupełnie inaczej. Wprost nie mogę uwierzyć, że spakowanie walizki zajmowało mi wcześniej prawie cały dzień. Przecież w tym czasie mogłam zrobić cokolwiek innego! Obecnie cały proces przebiega  szybko i jest bardzo dobrze zorganizowany. Kluczem jest to, że mam mało rzeczy. A więc… a) ubrania, które noszę codziennie  b) kilka kosmetyków  c) laptop, tablet, aparat + ładowarki  d) potrzebne dokumenty  e) coś do poczytania  f) ewentualne prezenty. Koniec. Jakieś dwie godziny i po sprawie! A w międzyczasie jeszcze czas na kawę.

       Okazuje się, że do życia potrzebne jest nam naprawdę mało. A dzięki ograniczeniu ilości rzeczy, zwiększamy naszą przestrzeń. Na zewnątrz jak i wewnątrz panuje harmonia i porządek. W portfelu zostaje dużo więcej pieniędzy. Ale przede wszystkim w magiczny sposób, odzyskujemy to co obecnie jest najcenniejsze. Czas.

     Jeśli interesujesz się tematem minimalizmu, tutaj kilka linków, które mogą cię zainspirować:

LightbyCoco

The Daily Connoisseur

nissiax83

Orest Tabaka