W niemalże każdej sferze życia Ogórka, nastąpiła poważna zmiana. Pomimo usilnych prób reaktywacji związku, wracania do siebie oraz zrywania, Ogórek rozstał się z Papryką. Oboje mówią, że jest to decyzja ostateczna, ale jak powszechnie wiadomo, życia przewidzieć się nie da. Na szczęście mimo wszystko udaje się im pozostać w przyjaznych (i to bardzo!) stosunkach, co wszystkim ułatwia życie, bo Ogórek z Papryką mają grono wspólnych znajomych. W czasie ostatnich kilku miesięcy kuzyn Janiego zdołał również już prawie założyć firmę. Wynajął lokal, znalazł ludzi do współpracy. Jednak słowo „prawie” robi ogromną różnicę, bo jeszcze przed otwarciem, Ogórek ostatecznie zwinął interes. Temat na oddzielny post, tym bardziej, że w międzyczasie kuzyn wpadł na inny pomysł na intratny jak i bardzo przyjemny biznes. Jak potoczą się sprawy Ogórka? Zobaczymy co czas przyniesie. Wśród wszystkich tych zmian, jedynym właściwie konkretem jest fakt, że Ogórek wyprowadził się z domu! Myśl o usamodzielnieniu się nadeszła w wieku lat 32 i tym samym Ogórek wyfrunął ze swojego gniazda. Z kim obecnie mieszka? Kto mu gotuje? Kto o niego dba? Uff… Tematów nazbierało się sporo. Pora przedstawić również nowych bohaterów. Już wkrótce pojawi się Ocet wraz z Pietruszką…
Zacznijmy jednak od tematu biegania. Do palenia papierosów Ogórek ostatecznie powrócił. Każdy palacz wie, że rzucenie nałogu to niełatwa sprawa, więc nie ma co silić się na krytykę. Ogórek nadal jednak biega. I to jak! Do biegania mobilizuje również wszystkich najbliższych znajomych.
Mniej więcej dwa razy w tygodniu, Ogórek i kilku jego przyjaciół, zostawiają konsole do gier, by w sportowym ubraniu spotkać się na świeżym powietrzu. Za każdym razem stawiają sobie za cel pobić kolejny rekord w bieganiu i co najważniejsze… Za każdym razem im się to udaje! Wstają z wygodnych kanap sprzed telewizora, wyłączają komputery, po czym wkładają sportowe buty i… Kolejny rekord już pobity! Ale jak wygląda to w praktyce…
Na przedmieściach miasta jest czteropasmowa droga, która biegnie aż do samego centrum. Tuż przy lekkim zakręcie, gdzie robi się nieco bardziej niebezpiecznie znajduje się licznik prędkości. Prócz pomiarów „rekordów w bieganiu Ogórka i jego świty”, urządzenie mierzy również prędkość wjeżdżających do miasta samochodów, tak by ostrzec kierowców przed nadmierną szybkością. Pomiędzy licznikiem, a drogą jest chodnik. Tam właśnie Ogórek organizuje biegi. Sceneria do biegania jest wspaniała, bo z przodu jest urokliwy widok na miasto, a po prawej stronie widać mieniące się w słońcu morze. Prócz Ogórka i jego przyjaciół ćwiczy tam wielu biegaczy, jednak nikt inny nie wpadł na to, żeby na tej właśnie drodze pobijać swoje rekordy.
Żeby ustanowić nowy rekord, trzeba ustawić się kilka metrów przed owym licznikiem, nad którym po grecku jak i angielsku jest napisane „TWOJA PRĘDKOŚĆ…”. Następnie sprawa jest już prosta, bo trzeba biec ile tchu w piersiach! Sama byłam świadkiem, jak podczas biegu Ogórka licznik pokazał 75 km na godzinę, dzięki czemu niepozorny z wyglądu Ogórek pobił nowy rekord! Trzeba tylko na starcie mocno się skoncentrować by pamiętać, żeby wystartować dokładnie w momencie, kiedy z tyłu słychać nadjeżdżający samochód. Prawda, że genialne! ;DDD Rekordy w tym miejscu bite są nagminnie, czemu zawsze towarzyszą brawa i okrzyki Ogórkowych przyjaciół. Wszystko kończy się podaniem wody i typowo greckim poklepywaniem po ramieniu. Dzięki takiemu dopingowi rzadko kiedy ktoś biegnie poniżej 40, 50 km na godzinę.
Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała sama… Pomimo, że do kondycji maratończyka jest mi naprawdę daleko, dzięki tej nowej metodzie i rzecz jasna fenomenalnemu dopingowi, ustanowiłam mój własny rekord – 65 km na godzinę! Szkoda, że nie mam zdjęcia, bo mogłabym to nawet i udokumentować. Ale tak jest zawsze! W naprawdę ważnych momentach – zazwyczaj wysiada bateria w aparacie…