Kiedy poza letnim sezonem nie ma mnie na Korfu, kiedy tylko mogę gdzieś jadę. Kocham podróże. Ostatni weekend spędziliśmy w Atenach. Mieliśmy naprawdę wielkie szczęście, bo pogoda nie mogła być piękniejsza. Wypad udał się świetnie! I już planujemy gdzie tu wybrać się następnym razem… Dziś filmik z naszego weekendu z Atenach – miłego oglądania!
P.S. Bilet wstępu na Akropol kosztuje w sezonie letnim 20 euro, w sezonie zimowym 10 euro. Natomiast w każdą pierwszą niedzielę miesiąca – wstęp jest darmowy. I nam, zupełnie przypadkowo w tę pierwszą niedzielę udało się wcelować:D Odwiedzajcie to miejsce! Jest naprawdę piękne…
Dwa tygodnie temu na ekrany polskich kin, wszedł film „Rozgrywka” w reżyserskim debiucie Hossein Amini. Kiedy tylko natknęłam się na zwiastun i zobaczyłam, że akcja toczy się w Grecji, wiedziałam że jak najszybciej muszę całość zobaczyć. I rzeczywiście, jest to ważny film, dla każdego kto interesuje się tematem Grecji, albo zwyczajnie Grecję lubi.
Akcja „Rozgrywki” toczy się w latach 60tych (jak dla mnie to wielki plus). Małżeństwo Chester (Viggo Mortensen) oraz Colette (Kirsten Dunst) przyjeżdża do Aten, gdzie miło spędzają czas. Para na pierwszy rzut oka, wydaje się być z serii tych idealnych, ale oczywiście tak nie jest. Chester ma poważne długi, a ciągnąca się za nim niechlubna przeszłość, „materializuje” się w hotelowej łazience i celuje w niego pistoletem. Nieszczęśliwym przypadkiem mężczyzna, który napada na Chestera umiera. I co dalej? Dalej… Trzeba uciekać!
Para chce przedostać się najpierw na Kretę, w czym małżeństwu pomaga młody przewodnik po Atenach – Rydal (Oscar Isaac). Rydal to pełny uroku osobistego, drobny złodziejaszek, który zauroczonym w nim młodym kobietom, wyciąga z portfeli banknoty. Początkowo wydaje się, że pomaga amerykańskiej parze w ucieczce, bo wywęszył tłusty, kilku zerowy kęsek, ale szybko okazuje się, że tym razem to Rydal został zauroczony przez Colette.
Akcja brzmi całkiem ciekawie i mniej więcej do jednej trzeciej filmu, byłam naprawdę zainteresowana co takiego zadzieje się dalej. Ale tylko do jednej trzeciej… Po około trzydziestu minutach zorientowałam się, że bardziej od tego co dzieje się z fabułą, interesują mnie okulary słoneczne przystojnego greckiego przewodnika i śliczna, kanarkowa sukienka, w której Kirsten Dunst spaceruje po Akropolu. Tak, okulary były naprawdę obłędne, a kolor kanarkowy wspaniale komponuje się z kolorem starożytnych kolumn Partenonu. Mogłabym jeszcze długo rozwodzić się nad kapeluszami w tym filmie, bo uwielbiam modę lat 60tych, ale zdaje się że nie tu moją uwagę chciał skierować reżyser.
Na „Rozgrywce” ani razu się nie zaśmiałam, ani razu nie poleciała mi łza i ani razu się nie przestraszyłam. Ujmując krótko, film nie wywołał u mnie właściwie żadnych emocji. Dlaczego?
Sam pomysł na scenariusz był naprawdę dobry. Czas i miejsce, kiedy i gdzie rozgrywa się film – szalenie interesujące. Aktorzy – bardzo dobrzy. Jednak akcja ciągnie się tu zbyt równo i nigdzie nie czuć w niej napięcia. Rozterki żony, która zauroczyła się drugim mężczyzną, to wątek który nie wydaje się być wystarczająco pogłębiony. I tu wyłania się najsłabszy element całego filmu, czyli postać Colette, grana przez Kirsten Dunst. Postać zupełnie papierowa. Nie wiadomo kim tak naprawdę jest, jaka jest i jak właściwie ją scharakteryzować? Ani ładna, ani brzydka. Tylko umownie uwodzicielska i seksowna. Nie wiadomo czy silna, czy też słaba. Niby uczciwa i dobra, ale znów nie tak do końca. Wada scenariusza, reżyserii, czy też raczej Dunst, która mogła pokazać tu znacznie więcej. No cóż – każdemu się zdarza…
Zapewne nie tylko dla mnie najbardziej interesujące w tym filmie było umiejscowienie akcji. Mówiąc całkowicie obiektywnie – był to naprawdę rewelacyjny pomysł. Ateny w swojej najpiękniejszej, letniej odsłonie, wraz z Akropolem i kawiarenkami u jego stóp. Grecy ze swoim akcentem mówiący po angielsku, co zawsze jest urocze. Starsi panowie, którzy rano w mikroskopijnej wielkości filiżankach, piją kawę. Ktoś zabija ośmiornice, która później suszy się na słońcu. Białe wino, a w tle widok na morze. Wieczorne tańce do greckiej muzyki. I przede wszystkim ta cudowna, zalana słońcem Kreta oraz pałac w Knossos. Taka sceneria nie może się nie podobać, trudno by wypadła mdło czy też mało interesująco. Problem w tym, że Grecja przedstawiona w tym filmie, jest dużo bardziej frapująca, niż sama akcja. A przecież tu chodziło o thriller…
„Rozgrywka” zapada w pamięć i być może nawet warto iść na nią do kina, ale to dla Aten w latach 60tych, dla Akropolu, Krety, pałacu w Knossos, słomkowych kapeluszy i słonecznych okularów. I tego widoku, kiedy roześmiana Kirsten Dunst w kanarkowej sukience, spaceruje w lesie starożytnych kolumn Partenonu.