Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Istnieje jedna osoba, dla której jednak nastąpił koniec świata… poniedziałek, 24 grudnia 2012

    W ten piątek czyli 21 grudnia, Jani był przekonany, że jednak następuje koniec świata. Wskazywały na to wszystkie znaki na ziemi i na niebie. Bo niby dlaczego każdy kupuje tony jedzenia? Na stosy prezentów wydaje ostatnie swoje pieniądze? I to gruntowne sprzątanie! Firanki, podłogi, okna, dywany… Przecież to logiczne  –  Sąd Ostateczny!
     Jani myślał, że w piątek było apogeum, ale jeszcze nie wie co stanie się dzisiaj, czyli w Wigilię…

        O co chodzi z tym karpiem?

  Czy to jakaś strategiczna misja, żeby przetransportować go żywego w plastikowej torbie?
        Czy takimi ilościami maku mamy zamiar się narkotyzować?
       Gotująca się kiszona kapusta, to jakaś nowa biologiczna broń?
        Co to są te pierogi i śledzie?
         Kto zje taką ilość grzybów?
     I dlaczego na wieczór musi ubrać się w koszule i krawat!?
     
     Myślę, że polskie zakręcenie przed Świętami w żadnym innym miejscu na świecie nie znajduje  odpowiednika. Jani przeżywa swój pierwszy kulturowy szok! Co najmniej trzy razy większy, niż ja dokładnie rok temu w Grecji.
    Co stanie się dziś wieczorem? Nie jest jeszcze przekonany, czy przeżyje po zjedzeniu takiej ilości ryb! Ciekawe co powie o wersji  „po grecku”? 🙂
   
    U nas wszystko w szalonym, przedświątecznym  rozgardiaszu! Im bliżej pierwszej gwiazdki, tym każdy śpieszy się jeszcze bardziej.
   
    Tymczasem, za wszystkich dzisiaj  pracujących trzymam mocno kciuki, żeby do domu mogli uciec jak najprędzej! I już teraz wszystkim kochanym Czytelnikom życzę…
      … rodzinnych, spokojnych, wesołych, smacznych, pachnących i białych Świąt!
       Fantastycznego poniedziałku!
    I  fantastycznych Świąt!
P.S. Jeśli jesteście ciekawi, jak przed Świętami wyglądają Ateny – zapraszam na „Szminkę”!

http://zeszminkawpodrozy.blogspot.com/2012/12/jak-na-boze-narodzenie-wyglada-grecja.html
    

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Greckie ciasto świąteczne – prostsze nie istnieje!… poniedziałek, 17 grudnia 2012

 
     
     Paksimadi, to jedno z najpopularniejszych greckich ciast. Można spotkać je przy najróżniejszych okazjach. Dziś proponuje je w odsłonie świątecznej.
     Trudno szukać przepisu, który jest równie prosty i przy którym jest tak mało zmywania. Z zegarkiem w ręku, zrobiliśmy je w 17 minut! I zostało jedno naczynie do umycia!
 
     Jeśli więc na okres świąteczny, poszukujecie słodkiego, greckiego akcentu – ja bez dwóch zdań proponuje paksimadi. Pomiędzy piernikami, makowcami czy też dość ciężkimi ciastami orzechowo – miodowymi, paksimadi może być znakomitym przerywnikiem. Jest bowiem bardzo lekkie, suche i doskonale pasuje na śniadania (o tym jeszcze więcej w śniadaniowych propozycjach). Prócz łatwości wykonania, jego ogromnym plusem, jest to że równie dobrze smakuje po kilku dniach. Znakomite również jako słodka przekąska w biegu.
 
     Przepis jest naprawdę ekspresowy. Nie trzeba nawet wiele pisać 🙂   Zaczynamy!
 
 
 
SKŁADNIKI:
– ¾  szklanki oleju
– ¾  szklanki cukru
-skórka z  ½ pomarańczy
-sok z  ½ pomarańczy
-około 4 szklanek mąki (trzeba patrzeć „na oko” – ciasto ma wyjść takie jak przy pierogach)
-przyprawy świąteczne: cynamon, goździki; można również dodać orzechy i rodzynki (wg uznania)
 

Przed włożeniem do piekarnika

    Całość dobrze  mieszamy, mąkę dodając stopniowo. Dodajemy tyle mąki, żeby ciasto było takie jak przy lepieniu pierogów. Gotowe już ciasto  formujemy na bochenek chleba i przed włożeniem do piekarnika tniemy na „kromki”  prawie do samego spodu (sam spód ma zostać połączony). Wkładamy do piekarnika na 180 stopni i kiedy  ciasto jest już prawie upieczone, wyjmujemy, docinamy kawałki (takie jak kromki chleba). Jeszcze kilka minut w piekarniku i gotowe!


 
 
Czy wysłaliście już kartki świąteczne?:)))

 

 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Zamiast świątecznej choinki – statek!… poniedziałek, 10 grudnia 2012

 
 
 
     Grecy kochają wszystko, co związane jest z morzem. Ryby, krewetki, ośmiornice –  to najlepsze co można w tym kraju zjeść. Od zawsze morze było stale powracającym motywem w greckiej sztuce, poezji, muzyce. Dlaczego tak jest – wystarczy spojrzeć na mapę!
      Nikogo nie zdziwi więc fakt, że morskie motywy dominują również we wszelkich dekoracjach. Muszle. Sieci rybackie. Kamienie prosto z plaży. Kotwice. Czy też wszechobecny w Grecji – kolor niebieski. Szczególną popularnością cieszą się również statki. Tak… na tle greckiego krajobrazu, statki potrafią wyglądać przepięknie.
 
    Ponieważ morze dla Greków jest tak istotne – w greckich domach, zamiast świątecznej choinki, ustawia się często miniaturę statku. Tak jest – statek może zastąpić bożonarodzeniową choinkę! Miniatury statków przystraja się nawet i bombkami, ale królują przede wszystkim drobne światełka. Wygląda to przeuroczo i zdaje się, że jest to swoistym, greckim precedensem.
 
Tak więc w wielu greckich miastach, szczególnie tych położonych blisko morza, na próżno szukać w centrum reprezentacyjnej choinki. Często zastępuje ją przyozdobiony malutkimi światełkami, wielki szkielet statku. Natomiast w  sklepach z ozdobami świątecznymi, prócz łańcuchów, bombek i różnego rodzaju kokard, spotkać można gotowe do przystrojenia świąteczne miniatury statków.
 
   
      Mimo, że temperatura w Grecji wciąż jeszcze sięga  15 – 18 stopni, atmosfera Świąt owładnęła kraj na całego! Świąteczny statek – rzeczywiście,  może wyglądać dość nietypowo.        Liście z drzew nie zdążyły jeszcze opaść, niektóre nawet pożółknąć. A ja wciąż nie rozstaje się ze słonecznymi okularami. Potrafi być jeszcze naprawdę bardzo ciepło. W takich okolicznościach świąteczne wystawy, w których dominują choinki i sztuczny śnieg, a Mikołaj ubrany jest w puchaty płaszcz – to jest dopiero egzotyka!
 
   A jak Wasze świąteczne przygotowania? Czy ubraliście już swoją choinkę???   A może … statek?
 
 

Przeczytaj więcej…
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/12/polskie-faworki-w-wydaniu.html
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/12/olivka-radzi-jak-postepowac-z.html
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/12/jak-przezyc-boze-narodzenie-na.html

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co ciekawego można znaleźć na typowym, greckim bazarze?… poniedziałek, 3 grudnia 2012

 
   
 
   Mimo, że niczego szczególnego nie mieliśmy kupować, za namową naszych znajomych pojechaliśmy na bazar, który miał miejsce jakieś trzy tygodnie temu.
    Raz, czy też dwa razy do roku, w każdej większej miejscowości w Grecji organizowane są bazary. Wydawało by się, że to nic szczególnego, ponieważ również i w Polsce mamy ich tak wiele. Dla Greków jest to jednak wydarzenie, na które się czeka, bo przecież nie jest zbyt częste.
 

  
    Bazar, na którym byliśmy, był największym jaki do tej pory widziałam. Znajdował się na ogromnym polu za miastem i trwał  przez  tydzień. Zjechali się chyba wszyscy, którzy mieszkali w okolicy. Był to punkt obowiązkowy i główny temat większości rozmów. Co w tym roku było szczególnego? Jakie były ceny? I rzecz jasna, kto co kupił.
 

Grecka chałwa

 
    Czasami o danym kraju, znacznie więcej niż renomowane muzeum, opowiedzieć może takie najzwyklejsze miejsce. Kiedy tylko weszliśmy na teren bazaru,  po raz kolejny poczułam, że Grecja do Europy należy głównie w teorii. Pod względem kultury, w ogromnym stopniu jest to już Azja.
   Przechodząc przez wąskie przejścia między straganami i przepychając się przez tłum ludzi, można było zobaczyć właściwie wszystko! Zaczynając od gór staników, we wszystkich możliwych rozmiarach i kolorach tęczy; wszelakich przypraw; różnych dziwnych przyrządów kuchennych; rzeczy do domu; kończąc na rybkach do akwarium, miniaturowych króliczkach, a nawet wężach.
 
Produkcja pączków

 
    Prócz kolczyków i wisiorków, mnie najbardziej interesowało jedzenie, bowiem również i ono jest ważnym elementem tradycyjnego, greckiego bazaru. Po trzech, czterech godzinach kupowania, naprawdę można zgłodnieć. W ofercie były parówki, souvlaki (czyli rodzaj mięsnego szaszłyka) oraz prosiaki, które obracając się na ruszcie czekały na swoich smakoszy. Prócz waty cukrowej i obowiązkowego popcornu, sprzedawana była tradycyjna grecka chałwa, w wydaniu zupełnie innym niż ta dostępna w Polsce.
 

 
    Moim celem głównym, były loukoumades, czyli malutkie greckie pączki, które dostać można przede wszystkim na takich właśnie bazarach. Smażone zawsze na oczach klientów, rozpływając się w ustach, smakują nieziemsko. Taki smak zna każdy, kto jadł właśnie co usmażonego pączka. Wystarczy spróbować raz, a każdy inny dostępny w sklepie, będzie  się wydawać już tylko plastikową imitacją.
      Jeszcze gorące, pachnące, polane syropem miodowym i posypane orzechami. Grecy nie byliby sobą, gdyby w pudełeczku takich pączków,  w dumnym geście nie umieścili swojej flagi.  Już na wspomnienie – ślinka cieknie sama…
 
“Loukoumades” czyli tradycyjne, greckie pączki
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…

http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/11/modny-przerywnik-cz-1-sobota-19.html
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2012/05/swiatowy-dzien-ptakow-wedrownych-sobota.html
http://salatkapogrecku.blogspot.com/2011/11/modny-przerywnik-cz-2-wtorek-29.html

 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – O psie, który nawet śpiąc się przemieszcza… poniedziałek, 26 listopada 2012

 
   
 
     Korci mnie bardzo, żeby znów zadać pytanie: co się stało temu psu? Ale takie już zadałam:
 
 
 
    Nie mogłam się jednak powstrzymać, żeby nie uwiecznić na zdjęciach tego oto psa. Wyglądał naprawdę uroczo i naprawdę mocno spał. Również i ten pies jest mieszkańcem Aten i tak jak większość jego psich kolegów, na sen wybiera sobie najbardziej zatłoczone i zaskakujące miejsca. Ten ułożył się wygodnie przy wejściu do sklepu obuwniczego. Dodam, że była to sobota, godzina największego ruchu. Nie obchodziło go zupełnie nic! Nawet najnowsze trendy w butach…
 

 
   Oglądając te zdjęcia, pewnie zastanawiacie się czy w Grecji nadal jest tak gorąco? Aż tak ciepło jednak nie jest, bo zdjęcia pochodzą z końca września. Tego wrześniowego dnia, kiedy szłam na pociąg powrotny i dochodziłam do metra, zobaczyłam że ten pies się przemieścił… Tak, to był dokładnie ten sam pies, dokładnie w tej samej  pozycji i dokładnie tak samo smacznie sobie spał,  z tą różnicą, że tym razem niedaleko parlamentu. W greckim parlamencie, pewnie mocno wrzało. Są  jednak w Grecji osobniki, które bez względu na okoliczności, spać będą spokojnie…
 

 
 
 
   Za jakieś dwa tygodnie znów wybieramy się do Aten. Sprawdzimy, czy nasz dzisiejszy bohater już wstał 🙂 ?
 
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Co ciekawego jest w naszym mini markecie?… poniedziałek, 19 listopada 2012

 
 
 
 
       W naszej mieścince jest tylko jeden większy sklep. Co prawda, wielu produktów tam nigdy nie ma. Część jest już przeterminowana. A pozostałe zawsze: „właśnie dowozimy”… Kupuję tam co jakiś czas, po pierwsze ponieważ nie mam innego wyboru, a po drugie…
 
     … Ani okruszka, nawet już czerstwego chleba, nie można dostać po dwunastej. W starej kasie na bank plączą się jeszcze jakieś drachmy[1]. Kasjerka zazwyczaj jest na przerwie, albo wydając resztę w ustach ma papierosa. Zawsze jednak przypominam sobie dlaczego znów tu jestem, kiedy przechodzę obok półki z alkoholami. Chleba co prawda może nie być, ale butelki z wódką marki Sobieski zawsze są! Stoją równo obok tych z napisem Metaxa. Polskich jest zawsze mniej! I za każdym razem kiedy obok nich przechodzę, daję słowo… król Sobieski z etykietki, uśmiecha się tylko do mnie, równie zawadiacko co i  dyskretnie…
 
 
 
      
        Te zdjęcia robiłam w ten piątek. W sobotę około południa, podobnie jak chleba, tej ostatniej butelki już też  nie było…
 
       Miłego tygodnia!
 
 
 
 
          
ENGLISH VERSION:
 
WHAT INTERESTING YOU CAN FIND IN OUR SHOP?
 
     In our little village there is only one big shop. Many products are never there. Some of them are outdated. And the rest of them are still about to come… I buy there from time to time, firs of all because I don’t have any other option. And secondly…
 
     …Even a little piece of staled bread, you can never find five minutes after twelve. In an old cash box for sure there are still some drachms (the name of Greek currency before Euro).  A cashier lady is most of the time having a brake or she will give you the change holding a cigarette  in her mouth.  But every time I pass the shelf with the alcohol, I’m reminding   myself why I’m here again? Bread can be already sold out, but the bottles with Sobiesky’s vodka are always there! There are just next to those with the label Metaxa. But those polish ones are always less! And every time I pass next to them, I really give you my word… the king Sobiesky from the bottle is smiling just to me… rakish and discreetly…
 
    The photos that you can see here, I made this Friday. A day after, around noon, there was  as always no bread and  the last Sobiesky’s bottle was gone as well…
 
     Have a nice week!
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 


[1] Drachma, czyli  grecka waluta  przed wprowadzeniem Euro.

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Grecka wersja ryżu na mleku, jako śniadaniowa propozycja nr 5… poniedziałek, 12 listopada 2012

 
 
 
 
     Pod koniec września miałam okazję nocować w jednym z typowych greckich hoteli. Nie jest to może wyjątkowo ważna informacja, jak również i ta że hotel był klasy nieco wyższej niż średnia.
    Rano, jak można było się spodziewać – czekało  śniadanie! Dla moich poranków był to moment przełomowy, po którym żadne ze śniadań  nie jest już takie jak przedtem… Nie sądziłam, że wariacji na ten temat może być aż tak wiele! Byłam w siódmym niebie. Dziś mogę już powiedzieć, że tradycyjnych śniadań w wersji greckiej, znam znacznie więcej niż w wersji polskiej. I kto wie, może kiedyś to ja będę pierwszą osobą, która skonstruuje książkę o greckich śniadaniach! Szukałam długo – taka jeszcze nie istnieje!
 
 
 
 
    Ryż na mleku to jedno z dań, które błogo wspominam z menu mojego przedszkola. Myślę, że takie samo wspomnienie mam nie tylko ja. Smaku przedszkolnego ryżu na mleku nie da się podrobić. I nich tak już zostanie. Jak wiadomo, wspomnienia z dzieciństwa, rządzą się swoimi prawami.
 
   Rizogalo, czyli ryż na mleku w wersji greckiej, różni się od polskiego odpowiednika. W wersji południowców ryż jest znacznie bardziej rozgotowany. Bardzo często dodaje się do niego wanilię i koniecznie posypuje cynamonem.
Gotowa wersja ze sklepu
    To szybkie do przygotowania danie, jest w Grecji bardzo popularne. Zdaje się, jeszcze bardziej niż w Polsce. I jak znalazł na ekspresowe  i smaczne śniadanie. Dla tych, którzy nie lubią się w kuchni ani trochę zmęczyć – w każdym greckim markecie jest wersja już gotowa. Jest trochę większa od porcji typowego jogurtu. A pod wieczkiem każdego opakowania, zawsze czeka  saszetka z cynamonem.
 
       W hotelu, w którym wśród niezliczonych propozycji na śniadanie serwowano również rizogalo, sugerowano je do pary z grecką kawą. Kiedy zobaczyłam jak wygląda urządzenie do najbardziej typowego jej przyrządzania, co sił w nogach pobiegłam po aparat. Wyjawię tylko, że gdybyście w swoim miejscu pracy, zamiast automatu do kawy posiadali takie właśnie ustrojstwo, każda szybka przerwa na kawę, musiałaby trwać co najmniej pół godziny.  Zdaje się, że to jest całkiem niezły pomysł…
     A samo zdjęcie –  już jutro!
 
 
Jak zrobić greckie rizogalo, czyli ryż na mleku?
 
Składniki…
 
·         ryż (taki najzwyklejszy) – około 1 szklanki
·         mleko – około 1 i pół szklanki
·         woda – około 1 i pół szklanki
·         wanilia
·         cukier
·         cynamon
 
     Do jeszcze zimnej wody wsypujemy ryż i gotujemy. Kiedy ryż wsiąknie wodę, dolewamy mleko. Dodajemy cukier (wg uznania) oraz wanilię. Ciągle mieszamy i gotujemy na bardzo małym ogniu, żeby nic się nie przypaliło. Ryż powinien się bardzo rozgotować, tak że całość będzie miała konsystencję gęstego budyniu. I to cała filozofia.  Najlepiej przygotować wieczorem, żeby rano było już gotowe 🙂 Ach! Nie zapomnijcie jeszcze posypać całość cynamonem!
 
    Do mojej wersji ryżu na mleku dodałam najprawdziwszej wanilii. Jak powszechnie wiadomo, jest bardzo droga. Ale słyszałam wcześniej, że jeśli ktoś  jej  spróbuje, to nigdy więcej nie sięgnie po jej przetworzoną postać. No coż… mimo ceny, ja również do tych osób  już należę!
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – Święta! Już za niecałe dwa miesiące… poniedziałek, 5 listopada 2012

 
 
    
    W tym roku moimi przygotowaniami do Świąt Bożego Narodzenia wyprzedziłam zdaje się wszystkich! Bo… właśnie dziś je zaczynam!  Poniedziałek to przecież doskonały dzień na zaczynanie, właściwie obojętnie czego.  Nigdy jednak nie sądziłam, że w świątecznych przygotowaniach kiedykolwiek uda mi się wyprzedzić samą Fetę!
 
    Moje poprzednie Święta były pierwszymi, które spędziłam poza rodzinnym domem. Jednocześnie pierwszy raz miałam okazję obserwować, jak obchodzi się je w Grecji. Boże Narodzenie w  wydaniu greckim jest jedną z bardzo niewielu rzeczy, która niezbyt mnie zachwyca. Być może przyczyna leży w tym, że polskie Święta są naprawdę, naprawdę wyjątkowe.
 
    Tak więc trzymając wydruk świątecznego biletu do Polski, cieszę się podwójnie! I tym samy zaczynam przygotowania. Już dziś kupuję pierwszy prezent. Dziś również zaczynam suszyć plastry cytryn na świąteczne ozdoby.  Nie może być inaczej… Głónym motywem naszych świątecznych dekoracji, będzie oczywiście cytryna!
 
   Tylko… jest jedno małe „ale”. Jak zaczynać piec pierniki, jeśli na zewnątrz jest jeszcze prawie 25 stopni? Lato w Grecji w tym roku dopisało…
 
    A jak u Was świąteczne przygotowania?  :)))
 
 
 
Przeczytaj więcej:
 
 
 
 
 
 

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – „Dzień NIE!”… poniedziałek, 29 października 2012

 
Parada – 6 godzin po…
 
   
      Wyszłam z założeniem, że wrócę po 15 minutach. W niedzielę rano w naszym miasteczku odbyć się miała parada, trwająca nie dłużej niż kwadrans. Chciałam zobaczyć jak będzie wyglądać, zrobić kilka zdjęć i wrócić do domu. Taki był perfekcyjny plan.
 
     Tak jak w tą niedzielę, każdego 28 października w Grecji obchodzi się tzw. „Dzień NIE!”, uznawany za święto narodowe. Świętuje się fakt, że 28 października 1940 roku grecki dyktator Metaxas, jednoznacznie i krótko odpowiedział, cytuje: “NIE!”, na ultimatum postawione przez Mussoliniego, co równie jednoznacznie oznaczało przyłączenie się Greków do walki przeciwko faszyzmowi w II wojny światowej.
    Jest to jedno z wydarzeń, z którego Grecy są bardzo dumni. I w związku z tym, w każdym mieście z okazji „Dnia NIE!” organizuje się paradę.
 
     Do tego, że w Grecji żadne plany się nie sprawdzają, powinnam się już dawno przyzwyczaić. A zwłaszcza te „perfekcyjne”. Osoby, jakie w naszym miasteczku znam można policzyć na palcach jednej, w porywach jednej i pół ręki. Tak się jednak złożyło, że w drodze na paradę  spotkałam koleżankę, która mnie zagadała. Nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia… Prawdę mówiąc, samą paradę też przegapiłyśmy. Ale mogę stwierdzić (bo dobrze słyszałam), że ktoś uderzał w bęben sprawnie, głośno i niesłychanie równo!
    Pod groźbą nazwania mnie kseneroti (czyli osoby, która nie potrafi cieszyć się życiem ) zostałam zaciągnięta na kawę. Ta trwała dobre trzy godziny. Mój grecki pozostawia wiele do życzenia, więc nie do końca potrafię wytłumaczyć, jak ja się właściwie dogaduje. Mimo tego, naprawdę wiele ciekawego się dowiedziałam… „W tym tygodniu w mieście obok, będzie gigantyczny bazar.” „Najszybszym i najbardziej pożywnym obiadem jest fasolka.” Poza tym, nawet nie wyobrażacie sobie, do czego jeszcze można używać chloru… Poznałam również odpowiedź na pytanie: dlaczego w Grecji polewa się ulicę wodą? A właściwie nie tylko wodą, bo czasem również i … chlorem…
      Metaxasmógł powiedzieć „nie”, bo był przecież dyktatorem. Ale na moją odpowiedź „nie! nie mogę iść teraz do tawerny”, nikt nawet nie zwrócił uwagi. Dodam, że zawartość mojej torebki można było zamknąć w trzech rzeczownikach: telefon, klucz i plącząca się w kieszeni moneta 2 euro. To ostatnie również nie było żadnym problemem.
     W tawernie przesiedzieliśmy następne trzy godziny. Jedzenie jak zawsze był fantastyczne! Kiedy już zbieraliśmy się do wyjścia, moja koleżanka zapytała:
-Dorota, a jak naprawdę podoba ci się nasze miasteczko?
-Jeśli mam być zupełnie szczera… – zaczęłam. Ugryzłam się jednak w język, patrząc na otaczające mnie roześmiane twarze.  
-Mieszkają tu naprawdę… niesamowicie przyjaźni  ludzie.
     To było z pewnością najdłuższe „15 minut” w moim życiu. I jednocześnie jedne z najprzyjemniejszych.  W Grecji udać się może wszystko! Wszystko, poza…  perfekcyjnym planem.
 
 

 
 
ENGLISH VERSION:
 
„NO! DAY”
 
     I went out from home, thinking that I’ll be back in 15 minutes. This Sunday morning there was a parade, that was supposed to last not more that one quarter. I wanted to see how it’s going to look like, make some pictures and come back home. That was my perfect  plan.
 
    Just as every 28th October, this Sunday there was the  “No! Day”, which is a national celebration in Greece. Greeks celebrate the fact that at 28thof October 1940 Greek dictator Metaxas said shortly “NO” for the ultimatum that was proposed by Mussilini. It meant at the same time, that Greeks take part in the II world war, fighting against Fascism. It’s one of the occurrences that Greeks are very proud of.  And that’s why to celebrate 28th of October, in every city there are parades.
 
     I should really get used to the fact, that any plans are working out in Greece. Specially, those “perfect” ones… People that I know in our little town, can be counted  on the fingers of one hand. Or let’s say… one and a half. Anyway,  on my way to the parade I met one of my friends. I didn’t manage to make any of my planned pictures… Honestly saying, we missed all the event. I can just say, that the drummer was really good. He was playing his  drum skillfully, loud and straight!
     Avoiding to be called kseneroti (which means: someone who does not know how to enjoy life) I was taken for a  coffee, which last three hours. My Greek is still “on the process of being built”  so I don’t even know how to explain, that I manage to speak with people. Though I got some really interesting information… “There will be huge bazaar in the city next to us, just after Sunday.” “The fastest and the healthiest food are beans!” By the way…You cannot even imagine for what issues you can use chlorine… I even got an answer to the question: why do Greeks clean street with a water?… Or sometimes even with chlorine…
     Metaxas was a dictatore, which means that he could say “no”. But for my anwser „no! I really cannot go to a tawern now” no one even paid attention. I have to mention, that the contents of my bag were just three nouns: phone, key and a 2 euro coin, that was lost in a pocket. The last thing was as well – no problem at all.
    We spent the next three hours in a tavern. As always, the food was just great! When we were ready to go back, the friend who was sitting next to me, asked:
-Dorota, so how do you like our town?
-Well, to be completely honest… – I started.  But I bit my tongue, looking at the smiling faces around me.  
-People here are really… amazingly friendly!
     That was for sure the longest “15 minutes” in my life. And at the same time, one of the nicest. You can really make everything in Greece! Everything, except … perfect plans.
 
 
 
 
 
     

Z CYKLU: zacznij lekko poniedziałek – No załóż już ten sweter!… poniedziałek, 22 października 2012



źródło:  www.ofono.gr
       To zdjęcie wyłowił z Facebooka Jani. Zwaliło mnie z nóg! I długo nie mogłam powstać – ze śmiechu.

       Cała „akcja” miała miejsce w Atenach, podczas jednego z wielu protestów. W tle znajduje się budynek greckiego parlamentu, na placu Syntagma. Widać również  równy rządek uzbrojonej policji, ale przede wszystkim protestującego, który na znak sprzeciwu, czy też w przypływie emocji – zdjął nawet koszulkę. Tuż za nim,  w niemniej bojowym nastroju, ze swetrem nadbiegła jego mama…
       Dalszy komentarz jest zupełnie zbędny, bo zdjęcie mówi samo za siebie. A o Grekach opowiada więcej niż tysiące słów.
     Tymczasem, w mojej głowie ciągle krąży pytanie… Myślicie, że on w końcu założył ten sweter?
 
    Wesołego poniedziałku Kochani!