Fakt, że już od dobrych kilku miesięcy nie mieszkamy w domu Sałatki, nie oznacza wcale że jesteśmy wyłączeni z jej codziennego życia. Można powiedzieć – wręcz przeciwnie. Nasz stacjonarny telefon ciągle dzwoni. Z tym, że właściwie tylko w jedną stronę… Nie ukrywam, że po ostatniej wizycie teściów, chęć naszego kontaktu znacznie się zmniejszyła. Prawie co wieczór jednak telefon rozbrzmiewa, z niezmiennym pytaniem „co u was”? Podjęłam już kilka prób zutylizowania tej brzęczącej maszyny. Niestety, żadna jednak się nie powiodła. Na cóż… wejście do typowej greckiej rodziny ma to do siebie, że drzwi powrotnych już nie ma!
Przechodząc jednak do meritum. Kiedy kilka dni temu przeglądałam pierwsze artykuły z bloga, przypomniałam sobie, że 25 sierpnia Oliwa z oliwek ma swoje urodziny. A był dokładnie 25ty!
Dziewczyny – czy próbowałyście przekonać kiedyś swojego chłopaka, żeby zadzwonił do swojej babci, bo ta właśnie ma urodziny? Każda, która próbowała na pewno się zgodzi – Mission Impossible! Właściwie nawet nie ma co pertraktować. Zadzwoniłam więc sama.
Jakiś czas temu babcia miała za sobą naprawdę gorszy okres. Parę dni przeleżała w szpitalu. Były momenty, kiedy wszyscy przygotowani byli na najgorsze. Jak się jednak okazało – jeszcze na nią nie czas. I zdaje się, że czas ten szybko nie nadejdzie. W każdym razie, po ostatnich problemach ze zdrowiem, trochę pogorszył jej się słuch.
-Haaaallllooooo!!!!! – usłyszałam krzyk w słuchawce.
-Wszystkiego najlepszego babciu! Dziś są twoje urodziny! Dzwonie z życzeniami! – powiedziałam, moim łamanym greckim, jak się mi wydaje z błędem w każdej części zdania.
Nie wiadomo, czy powiedziałam wszystko odwrotnie, czy też babcia źle zrozumiała, ale w odpowiedzi, to ja usłyszałam życzenia dla siebie:
-Wszystkiego najlepszego Dorota! Niech ci się szczęści! Niech ci dopisuje zdrowie i niech Bóg cię ma w swojej opiece… moje drogie dziecko!
Słysząc naszą komunikację, w której każda ze stron i tak nic nie rozumie, stojący obok Jani, wyrwał mi telefonz dłoni. A przecież jeszcze chwilę wcześniej, przed rozmową bronił się rękami i nogami…
-Nie babciu! Dzwonimy, bo dzisiaj są T-W-O-J-E urodziny!
-Moje? Co ty bredzisz? Ja mam 25tego!
-Dziś 25ty!
Dłuższa chwila ciszy, w której słychać głęboki namysł.
-O Matko Święta! Haha! Zapomniałam! Synku, wnusiu – tylko wy pamiętaliście! Jak mi jest teraz miło!
-A jak się babciu czujesz? – nie muszę dodawać, że do dalszej praktyki języka greckiego nie zostałam już dopuszczona…
-A świetnie! Zadzwoniłam tylko do twojej mamy, żeby mnie ktoś w końcu stąd zabrał. Czy twoja matka uważa, że ja jestem niepełnosprawna? Ile mam tak tu leżeć? Pogłupieli wszyscy! Tylko tu leżę i leżę, jakbym już co najmniej konała. Mówię ci – jakie nudy… Dzisiaj zrobiłam awanturę, więc zabierają mnie w końcu na spacer, a później na kilka dni do siebie. – monolog jak zawsze pokrzykującej Oliwy trwał w najlepsze nieprzerwanie. A w jej głosie trudno było się doszukać choćby śladu osłabienia.
I właśnie wtedy, po skończonej z babcią rozmowie, Jani sam zadzwonił do domu. Ostatni taki telefon wykonał, naprawdę nie pamiętam już kiedy. Po drugiej stronie słychać było zdumiony głos Fety.
-Synu, synu mój! W końcu zadzwoniłeś! Jak ja się cieszę! – i standardowe już pytanie: – Więc co u was?
-Jak to co!? – wykrzyknął Jani – Czy wiesz kto dziś ma urodziny?
-Kto?
-Twoja teściowa! A moja babcia! Dzisiaj ma już prawie setne urodziny. – zgadza się, być może są to już setne. Nie jest sekretem rodziny, że dokładnego roku przyjścia na świat Oliwy, nikt tak naprawdę nie zna, bo takie były wtedy czasy.
-O Boże! – wykrzyknęła Feta, krzycząc jednocześnie do Pomidora.
-Pomidor! Twoja mama ma dziś urodziny! – po drugiej stronie linii, słychać było popłoch. Przy telefonie zjawili się wszyscy. Pokrzykiwała również Olivka.
-Jak to się stało, że nie pamiętaliśmy?! … A tak w ogóle, to kto pamiętał? – spytał w tle Pomidor.
-Dorota…
I tym samym rozpoczęła się całkiem przyjemna, wspólna rozmowa. Tak jakby o wcześniejszej bitwie już każdy zapomniał. Bo drugą cechą typowej greckiej rodziny jest to, że każdy żyje chwilą, więc wszystko co było można szybko puścić w niepamięć.
-Dooorrrooootaaaa! – usłyszałam jeszcze głos Olivki, która nadal śpiewała operowo. Ale nasza długa, operowa rozmowa, to temat na zupełnie oddzielny post.
Tymczasem, wszyscy drodzy blogerzy – czy wiecie, kto jutro obchodzi swoje święto? Ja już chłodzę wino w lodówce i w piątek, pod sam wieczór zapraszam na świąteczny dla mnie post.