Dwa lata temu, w tym magicznym momencie kiedy wybijała północ, a na niebie spadały setki kolorowych „gwiazd” i kiedy na kalendarzach pojawiała się nowa liczba – 2012, z siłą taką że na dłoniach prawie miałam siniaki trzymałam kciuki i wypowiadałam życzenie. Żeby w nowym roku mieć nasz własny dom. Kilka miesięcy potem, dostaliśmy do niego klucze. Rok później, kciuki trzymałam równie mocno, żeby dostać pracę, która będzie moją pasją i zacząć publikować pierwsze teksty. Propozycję takiej pracy dostałam jakieś dwa miesiące później, a opublikowanie wymarzonego tekstu też mam już za sobą.
Gdybym wiedziała wcześniej, że tak to właśnie działa… Że kiedy na niebie pojawia się tak nieziemska scenografia, a kciuki trzyma się mocno, że aż boli – wtedy marzenia mają tę właściwą moc. Gdybym to wiedziała, zamarzyłabym sobie jeszcze więcej! Dbając również o wszystkie detale. Tak właśnie zamierzam zrobić w najbliższą sylwestrową noc.
Przede mną leży mój nowy kalendarz. Uwielbiam jego pomarańczowy kolor, bo dodaje mi energii. Wszystko w nim jest takie nowe i pachnie świeżością. Przeglądam posklejane jeszcze kartki. Ciekawe co będzie na nich wkrótce napisane? Na końcu jest wielka mapa całej Grecji. To ona przesądziła o jego kupnie. W tym roku marzą mi się również podróże… Otwieram kartkę z napisem 1 stycznia i zapisuje wszystkie życzenia na 2014, pamiętając tym razem o detalach. To co jest zapisane, jest dużo bardziej rzeczowe i konkretne. Staje się realne.
A jakie są Wasze życzenia na 2014?
Pamiętajcie, żeby mocno trzymać za nie kciuki, kiedy huczeć będą fajerwerki…