Dlaczego Greczynki nie mają kompleksów?… piątek, 29 kwietnia 2016

Od razu na początku mocno zaznaczę. To oczywiście nie jest tak, że sto na sto mieszkanek Grecji jest pewna siebie, rozpiera je duma i nie posiada ani jednego kompleksu. Ludzie, jak ludzie. Kobiety, jak kobiety. Niczego tak naprawdę nie da się zmieścić w sztywne ramy, ale to mogę stwierdzić z pewnością: ogromna ilość Greczynek, które spotykam na co dzień, to kobiety pewne siebie, świadome swoich wartości, swoich kobiecych atutów, dumne i pozbawione kompleksów. Nie zależy to bynajmniej od ich urody, liczby zer na koncie, stanu cywilnego, wykształcenia, wykonywanej pracy. Tak po prostu jest. One tak już mają. Z czego  to jednak wynika? Moim zdaniem są  dwa główne powody.

POWÓD PIERWSZY.  CZYLI CZYM SKORUPKA ZA MŁODU NASIĄKNIE…

Jedną z największych tajemnic poliszynela Grecji jest to, że wykonuje się tu wiele zabiegów aborcji. Dowiedziałam się o tym całkiem niedawno. Zwróciła mi na to uwagę moja polska przyjaciółka, która w Grecji urodziła dziecko i tak jakoś podczas jednej z rozmów,  zeszłyśmy na temat porodów. Rzewczywiście, dopiero przy naszej rozmowie uświadomiłam sobie, że nie znam i raczej nie widzę w Grecji młodych, nastoletnich matek. Nie spotykam  również wielodzietnych rodzin. Kiedy w Grecji rodzi się dziecko, to najczęściej jest ono długo wyczekiwane, planowane, chciane. Byłam w szoku, kiedy zaczęłam rozmawiać o tym z Greczynkami. Okazało się, że naprawdę spora część dokonała kiedyś aborcji.

Kiedy rodzi się więc dziecko, jest to najczęściej ogromne (i planowane) szczęście dla całej rodziny. Od samego urodzenia  cała rodzina pomaga matce, a kiedy małe dziecko zaczyna coś rozumieć,  przez  sztab babć, dziadków, ciotek, wujów  jest bombardowane komplementami. Weźmy  pod lupę dziewczynki. Choćby mała pociecha nawet i była szkaradna to dla matki, ojca, dziadków i wprost niekończącej się ilości  wujostwa, będzie najpiękniejszą księżniczką na świecie. Wszyscy w  małej dziewczynce dostrzgają wszystko co absolutnie jest najlepsze. A ponieważ Grecy są niezwykle ekspresyjni, do dziecka taki przekaz trafia również przez gesty, mimikę twarzy, nieustające głaskanie i przytulanie. Już od małego, dziewczynki mają taki specyficzny błysk w oku, który jest dowodem, że już w nich  kiełkuje  niezachwiana i niezależna od czynników zewnętrznych  pewność siebie.

Sięgam teraz mocno wstecz w pamięci i  próbuje przypomnieć sobie, kiedy ostatnio widziałam w Grecji dziecko, które byłoby zahukane, nieśmiałe, spięte czy też zwyczajnie  zamknięte w sobie. I nie potrafię przypomnieć sobie ani jednego przypadku.

I tak dziewczynka dorasta. Przeistacza się w dziewczynę, a wkrótce w kobietę. I wtedy dopiero się zaczyna. Bo dzieciństwo to  dopiero początek. Kobieta wchodzi w związek z wychowanym w podobny sposób, dowartościowanym, pewnym siebie facetem. Wybierze za partnera najczęściej takiego, który tylko potwierdzi, to co przez lata słyszała o sobie w swoim otoczeniu. Co dokładnie się dzieje?

POWÓD DRUGI. GRECY JAKBY ODMAWIALI MANTRĘ, KOMPLEMENTUJĄ SWOJE KOBIETY…

Jednym z największych stereotypów dotyczących Greków, jest stereotyp wiecznego lowelasa, który zdradza swoją żonę z kim popadnie. Oczywiście, taki typ istnieje i dość mocno rzuca się w oczy. Ale to jeszcze nie oznacza, że taka jest większość. Czy Grecy zdradzają? Rzecz jasna, że tak! Jak każdy inny naród. Ale nigdy bym nie powiedziała, że chodzi o jakąś odstającą od standartu ilość zdrad. Wiem, że przyjeżdżając do Grecji można mieć wrażenie, że co krok, chwila, moment, a dojdzie do jakiejś zdrady. Powodem tego jest między innymi fakt, że na „dzień dobry”, Grecy bombardują kobiety komplementami. Mówienie  kobietom komplementów jest tu normą, która dzieje się  na porządku dziennym. „Fantastycznie dziś wyglądasz!” „Jesteś przepiękną kobietą.” „Masz śliczne włosy!” „Jesteś świetna.” „Super jest ci w tym kolorze!” To są zdania, które słyszy się w Grecji na co dzień.

Uwielbiam obserwować kobiety, które pierwszy raz przyjeżdżają do Grecji. Kiedy zaczynają coś takiego słyszeć, na początku są speszone lub tkwią w konsternacji. Często widać, że miłe słowa słyszały lata świetlne temu i nawet nie wiedzą jak mają zareagować. A później nie wiem co się dzieje, ale często na kilometr widać, że rozkwitają.

Kiedy  pierwszy raz przyleciałam do Grecji, byłam na trzecim roku studiów.  Mogłam sobie zarzucić to, tamto i sio. Tu za dużo. Tam za mało. To za krzywe, a tamto zbyt proste.  Te kilka pierwszych miesięcy pobytu w Grecji, było najlepszą terapią na wyzbycie się wielu  kompleksów. Jeszcze nigdy wcześniej w życiu nie słyszałam pod swoim adresem takiej ilości komplementów, wypowiadanych wprost, tak po prostu bez większej przyczyny i okazji.

To jest taka niby zwyczajna, mała sprawa. Mówienie miłych rzeczy. A potrafi niesłychanie zmienić stosunek do siebie i do świata. I to właśnie niemalże magicznie sprawia, że kobiety wyzbywają się kompleksów. Zaczynają rozkwitać i błyszczeć.  Tak właśnie funkcjonuje to w Grecji.

Olivka uznana za zbyt grubą w sklepie z ekskluzywnymi ubraniami. Czyli… Greczynki, a kompleksy… sobota, 23 kwietnia 2016

Od już jakiegoś czasu Olivka i jej chłopak Pieprz mieszkają w Atenach. Oznacza to, że mamy do siebie rzut beretem. Czasami wpadają do nas. A czasami Jani i ja wybieramy się w odwiedziny do Aten.

Wpadliśmy do Olivki i Pieprza jakieś dwa weekendy temu. Mieliśmy w planach to i tamto, plus również po prostu się wyluzować, korzystając ze spokojniejszego czasu na dwa dzwonki przed turystycznym sezonem. Było super! Weekend idealny. Wybraliśmy się między innymi na kawę i spacer do Kifisja, czyli obecnie jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Aten. Jeśli kiedykolwiek będziecie odwiedzać stolicę Grecji, koniecznie tam zajrzyjcie, bo to zupełnie inna odsłona tego niezwykle różnorodnego miasta.

Zostawiłyśmy Janiego z  Pieprzem na kawie, a same poszłyśmy oglądać wystawy sklepowe. Gdyby tak wygrać w totolotka… Ceny były zawrotne, ale ubrania naprwdę piękne. Kiedy  szłyśmy ulicą, Olivce wpadła w oko jedna sukienka. Co prawda była to kreacja typowo wyjściowa, a żadna okazja się nie nadarzała, ale przecież nie wszystko w życiu musi być tak od razu logiczne. Weszłyśmy do sklepu. Olivka poprosiła sprzedawczynię, żeby podała sukienkę do przymiarki.

Kiedy Olivka się przebierała, ja testowałam piętnastocentymetrowe szpilki za grupo ponad dwieście euro. Haha – hihi! Bawiłyśmy się świetnie. Co prawda ceny w tym sklepie były mało dla nas osiągalne, ale…

Nagle,  teatralnym ruchem Olivka rozsunęła zasłnę przymierzalni, jakby rozsuwała kurtynę.  W kolorze czerwonego wina wyglądała spektakularnie. Krój też był idealny. Problem był tylko z rozmiarem. Sukienka ewidentnie była o numer, a nawet dwa za mała.

Sprzedawczyni z pewnością wyczuła, że nie mamy w planach niczego kupować, tylko tak  sobie mierzymy. Albo jej się to nie spodobało, albo była nie w  nastroju. Kobieta zmierzyła Olivkę wzrokiem od wielkiego palca u nogi, aż po sam czubek głowy i z zadartym nosem powiedziała:

-Pani jest na tę sukienkę za gruba. Nie ma już większych rozmiarów.

Myślałam, że ugną się pode mną te piętnastocentymetrowe szpilki. Spojrzałam na Olivkę i tak samo jak sprzedawczyni nie mogłam powstrzymać ciekawości, co takiego odpowie…

*

Przyznam się zupełenie szczerze. Kiedy pierwszy raz, te kilka lat temu poznałam moją obecną szwagierkę, nie tyle za nią nie przepadałam. Ja jej zwyczajnie nie lubiłam. Działała mi na nerwy jej pewność siebie i zupełny brak samokrytyki. Ale przez te kilka lat mieszkania w Grecji, sporo się jednak zmieniłam. Zupełnie inaczej zaczęłam postrzegać ludzi i świat. Oduczyłam się oceniania po pozorach, jak przyznaje – było kiedyś. I jakoś tak stopniowo najpierw Olivka przestała mnie irytować. Później stała się dla mnie neutralna. Aż w końcu, z ręką na sercu mogę to powiedzieć – ogromnie ją lubię (i to z wzajemnością). Rozumiem jednak również siebie sprzed tych kilku lat. Ja po porstu nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim typem osobowości. Typem dziewczyny, czy też kobiety, który w Grecji pojawia się bardzo często. Takim rodzajem Greczynek, które niezależnie od tego kim są, co robią i jak wyglądają, całkowicie pozbawione są kompleksów.  I moja szwagierka Olivka, jest idealnym tego typu przykładem. Widać to już na kilometr. Mocno wyprostowane plecy. Lekko zadarty nos. Silne spojrzenie, zawsze patrzące głęboko w oczy. Chód, jakby ulica którą idzie, nazwana była jej imieniem. Taki rodzaj kobiet pierwszy raz spotkałam mieszkając właśnie w Grecji. A przebywanie z takimi kobietami, było dla mnie absolutnie największą lekcją pewności siebie i najlepszym antidotum na wszystkie moje kompleksy.

*

Olivka odgarnęła swoje czarne jak atrament włosy. Rzeczywiście, sprzedawczyni obiektywnie miała sporo racji. Wyglądała w tej sukience za grubo. Wcisnęła się w nią, a następnie zapięła na siłę, tak że skóra, a pod nią gramy tłuszczyku wydostawały się w każdy możliwy sposób. Nie chodziło jednak wcale o nadwagę, a zwyczajnie źle dobrany rozmiar. Olivka patrzyła na sprzedawczynię przez chwilę, wiedząc że to właśnie cisza jest w tej sytuacji najbardziej wymowna. Po jakiś piętnastu sekundach zawieszenia w czasie, które wydawało się trwać wieki, Olivka wybuchnęła nieskrępowanym, perliczym śmiechem. Wypełniała  go  nokautująca sprzedawczynię współczująca pobłażliwość. Olivka śmiała się jakby zobaczyła dziecko, które niechcący się poplamiło, a popełniona przez nie gafa była nawet nieco urocza. Ech! Ty głupiutka! Sprzedawczyni była zupełnie zbita z tropu. Olivka nie musiała dodawać już niczego. Weszła znów do przymierzalni i przebrała się w swoje ubrania. Chwilę potem  stałyśmy znów na zalanej słońcem ulicy. Kiedy tak razem szłyśmy, Olivka dodała:

-Ależ ona musiała mi zazdrościć… No cóż… W sumie to się jej nie dziwie, więc trzeba jej wybaczyć. Ale! Jak już będzie mnie stać na tę kieckę, a ciebie na te szpilki, to pójdziemy do sklepu obok! Nawet jakby zrobili 90% przeceny, to moja noga już tam nie postanie!

Skąd w Greczynkach taka pewność siebie? Jak to się dzieje, że już jako dziewczyny przeistaczają się w kobiety, zupełnie nie mając kompleksów? Mam oczywiście na to swoją teorię… Ale o tym już w najbliższym poście!