Do dzisiaj nie mogę się z tego przestać śmiać. Kilka dni przed naszym ślubem moi rodzice przyjechali do Sałatkowego domu pierwszy raz. Usiedliśmy wszyscy wygodnie. Po chwili Feta spytała czego się napijemy. Moi rodzice zgodnie odpowiedzieli:
-Czarna herbata, z plasterkiem cytryny, cukrem lub miodem.
Feta spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, bo w domu nie było czarnej herbaty, którą Grecy piją naprawdę rzadko. Była jednak przerażona z innego powodu. Po chwili ocknęła się i spytała:
-Ojej… To straszne! Jutro ślub, a wy jesteście chorzy?!
Czarna herbata z cytryną, na dodatek jeszcze z miodem, jest w Grecji oznaką jednego – choroby! I takie zestawienie pija się przede wszystkim przy przeziębieniu.
Grecja to kraj kawoszy. Nawet w obliczu kryzysu, wciąż jednym z najpewniejszych interesów jest otworzenie kawiarni. Zimną kawę, czyli frappe (kliknij TU!) lub freddo (kliknij TUTAJ!) pija się litrami. Nie wiem jak to możliwe, ale nawet… zimą!
Jest jednak pewna herbatka, która w Grecji jest niesłychanie popularna. Pija się ją najczęściej w zastępstwie innych herbat oraz ziół. Chodzi o herbatę górską, po polsku zwaną gojnikiem, którą Grecy piją zwłaszcza teraz, czyli w okresie zimowym.
Żeby ją wypić, kilka łodyżek należy zalać wrzątkiem lub podgotować chwilkę doprowadzając do wrzenia zimną wodę (to jest mój ulubiony sposób). Następnie dodać trochę miodu i właściwie tyle – wszystko już gotowe!
Smak górskiej herbatki jest delikatnie cierpki o ile nie doda się miodu, który idealnie do niej pasuje. Może zasmakować lub nie, jak to bywa z herbatami. Ja natomiast przepadam szczególnie za jej zapachem. Same łodyżki mogłabym wąchać godzinami. Mają bardzo przyjemny, orzeźwiający zapach.
Taka herbata jest świetna na przeziębienia. Ma w sobie bardzo dużo żelaza. Działa też przeciwzapalnie i bakteriobójczo. Wzmacnia również układ odpornościowy. A przy tym ma taki typowy grecki smak. Koniecznie zaopatrzcie się w choć jedną jej paczkę, kiedy będziecie w Elladzie!