Uwielbiamy wyjeżdżać do Grecji na wakacje dla greckiego morza, niesamowitych widoków, słońca i pysznego jedzenia. Dla wielu osób, które kochają wracać do Grecji, przyciągającym ich magnesem jest coś jeszcze… Jest to grecki luz, grecki uśmiech, grecka lekkość bytu. Ludzie jeżdżą do Grecji żeby zaznać tej właśnie lekkości. Później wracają do domów i do niej tęsknią. Bo w codzienności, w której wszystko tak morderczo pędzi, trudno złapać oddech. A przecież można inaczej! Właśnie o tym zdaje się przypominać symboliczny magnes z wakacji, przyczepiony na lodówkę.
Atmosfera wakacyjnego wyluzowania znika znacznie szybciej niż opalenizna ze skóry. Choć tak bardzo nie chcemy, znów zaczynamy się spinać, stajemy się śmiertelnie poważni. Wiele osób marzy, żeby tak rzucić wszystko i przeprowadzić się do Grecji na stałe. A to wcale nie jest rozwiązanie. Bo zmiana miejsca zamieszkania nie jest lekarstwem na problemy, które mamy w sobie.
Zmiany naszej rzeczywistości możemy zacząć jedynie od zmiany siebie małymi krokami. Nie możemy wpłynąć na to, że pogoda za oknem jest szara, że ludzie w tramwaju są naburmuszeni. Możemy jednak świadomie wpuścić do swojego życia trochę greckiego luzu.
Dziś trzy pomysły na to, jak swojej codzienności dodać nieco greckiego słońca…
ŚWIADOMIE RÓB NIC
Łatwo to zaobserwować w Grecji. Wiele momentów, podczas których ludzie robią nic. Siedzą na ławce gapiąc się w morze. Piją przez godzinę miniaturową filiżankę kawy. Robią nic, albo wykonują coś co może wydawać się zupełnie nieistotne. W naszym cywilizowanym, zachodnim świecie na takie momenty nie ma miejsca. Dzień zapełniony zadaniami, które uwielbiamy odhaczać. Codzienność skoncentrowana na tym, żeby w niedalekiej przyszłości odnieść sukces. Przecież czas to pieniądz, więc należy robić rzeczy, które się opłacają. Dobre życie powinno być wypełnione skreślonymi zadaniami i najlepiej spektakularnymi sukcesami. Tylko, że czasem… Są takie chwile, które nie przynoszą nam spektakularnych sukcesów. Nic tak wielkiego nie dzieje się wtedy na zewnątrz. Są to chwile, w których w ciszy i spokoju – jesteśmy sami ze sobą. Polegają one właśnie na zewnętrznym robieniu „niczego”.
A gdyby tak… Usiąść na przykład w jakiejś kawiarni z ładnym widokiem, albo z widokiem na ciekawy fragment ulicy. Wyłączyć telefon, nie brać ze sobą żadnej gazety, ani książki i nawet tak jedynie przez kwadrans pijąc kawę, zanurzyć się w siebie. I sprawdzić co tam w naszym wnętrzu siedzi. Nie rozmawiać z nikim, niczego nie notować. Znaleźć największą wartość w tym, że się „jest”.
UŚMIECHAJ SIĘ DO LUDZI
Wiem, że na początku mieszkania w Grecji, przez innych najpewniej uznawana byłam za gbura. Wchodziłam na przykład do piekarni i z poważną miną bezosobowo żądałam: „Proszę kilogram chleba!”. Dopiero później zauważyłam, że ludzie wchodząc do sklepów tak się nie zwracają. Właściwie każdy kto wchodzi najpierw się uśmiecha, następnie mówi „dzień dobry”, a dopiero później spokojnie, bez pośpiechu prosi o to co jest mu potrzebne. To taka kwestia delikatności i pokazanie światu, że osoba która nas obsługuje jest ważna i ją szanujemy. Dopiero po latach zauważyłam, że dzięki temu robi się tak przyjemnie. Tak jakby ten uśmiech zostawał, tak jakbyśmy uśmiechali się do siebie. Łatwo zauważyć, że Grecy uśmiechają się bardzo często. Ten ich luz wymalowuje się na twarzach. Warto więcej uśmiechu wprowadzać do naszej codzienności świadomie, nawet jeśli czasem nie będzie on odwzajemniony.
CZERP RADOŚĆ Z CODZIENNOŚCI
Typowy Grek nie wyczekuje z niecierpliwością na końcówkę tygodnia. Nie szuka rozluźnienia wewnętrznego napięcia w alkoholu, bo tego napięcia nie ma. Aby prawdziwie odpocząć nikt nie czeka na wakacje. Dlaczego tak jest? Grecka codzienność jest tak skomponowana, że w tygodniu pracy, w zwykłej codzienności jest sporo luzu. To szalenie ważne. Czas na spokojny obiad, najlepiej z rodziną jest tu świętością. W tygodniu jest czas, aby wyjść na kawę z przyjaciółmi i czas żeby pogadać o niczym. Jak wszędzie momenty stresu się zdarzają, ale Grecy w swojej codzienności żyją bez spiny. Nawet podczas pracy co chwilę a to ktoś kogoś zaczepi, a to zrobi jakiś żart albo powie coś miłego, a to na przykład ktoś od tak bez powodu zacznie sobie śpiewać. Grecka codzienność wypełniona jest momentami, podczas których człowiek delektuje się codziennością. Chodzi o zwykłe momenty, z których składa się całe nasze życie. A „pierwszy milion”, piękny dom z basenem, upragniony samochód…? Hmmm… To wszystko przestaje być aż tak ważne, bo przecież życie toczy się jedynie teraz, a nie po uskładaniu odpowiedniej ilości zer na koncie. Sukces, dobra materialne też nie są wyznacznikiem wartości człowieka. Największą twoją wartością, jest to, że „jesteś”. I to zupełnie wystarcza.
TU! przeczytasz o tym co to jest sjesta
TUTAJ! przeczytasz o kuchni Korfu
Fakt, kiedy po raz pierwszy odwiedzilam Grecje- mieszkalismy na kampingu. Byl tam sklep, do wsi daleko. Przyjechaliśmy ok.13, chleba juz nie było. Pani grzecznie mowi przyjdźcie rano. O ktorej otwieracie? Pytam. O 7.00. myślę sobie super. Jestem rannym ptaszkiem, wpadnę po bułeczki. I poszłam. A Pani – już??? Chleb bedzie rano. Ale jak? Już jest rano. Nie…… około 10! 😂
Ja jednak głównie jeżdżę dla kolorów wody, kwiatów, słońca i historii.
Dziękuję za komentarz! :* Pozdrawiam z KORFU!
A ja się trochę tego nauczyłam od Greków, choć nie mieszkam tam na stałe jak Ty, Doroto. Potrafię w najgorszym czasie jakiegoś napięcia zwykle w pracy zatrzymać się na trochę, jakby popatrzeć z góry i natychmiast jest lepiej, łapię coś cennego, a to, co muszę zrobić nagle przestaje być takie ważne. I choć wracam do mojego zajęcia, które właśnie przestało być ważne, to idzie mi z nim o wiele lepiej i jakoś dużo lżej.
W każdym razie oprócz morza, gór, kwiatów i nieba staram się każdego roku spędzić w Grecji choć część urlopu. Nawet poza sezonem. Bo ten grecki luz, właściwy ich prastarej kulturze jest w Elladzie przez cały rok.
“zatrzymać się na trochę, jakby popatrzeć z góry” – bardzo ciekawy sposób! Dziękuję za cenny komentarz! 😀
Serdeczność, luz i bezinteresowność Greków są naprawdę cudowne. Szkoda, że nasza nacja tak nie potrafi. Może brak nam słońca i tego niebieskiego, co to jest dużo i cudownie niebieskie (pozdrowienia dla Pogodynka).
Czy udało się Pani przeczytać “Chrystusa ukrzyżowanego po raz wtóry”?
Miałam go ze sobą w Dassi w ostatnie wakacje, ale – niestety – sałatkowe biuro stamtąd zniknęło.
Pozdrawiam z zimowej Polski. Ewa