Do zobaczenia Kerkiro! Moje 600 km2 szczęścia… środa, 15 października 2014

    Sezon turystyczny zakończony. Ostatni czarter z Korfu, zdążył wrócić już do Polski. Opalenizna płowieje. Morskich kąpieli zażywają już tylko najwięksi ich zwolennicy. Wszystko dookoła przestawia się na jesienno – zimowy tryb. Spokojnieje.

   Kilka dni temu Jani przypłynął po mnie na Korfu. Obecnie jesteśmy znów na kontynencie. Mam teraz  kilka dni ponownej aklimatyzacji, kiedy budzę się  i potrzebuje paru sekund by ustalić, gdzie właściwie jestem. To potrafi być całkiem zabawne;) Powoli wypakowuje rzeczy z walizek. Układam w spiżarce moje tymiankowe miody, białe i różowe wina, kumkwatowe skarby. Naszą pralkę czeka co najmniej pięć załadowań. W międzyczasie, wciąż jeszcze trochę  nie mogę uwierzyć, w to wszystko co tego lata  działo się wokoło mnie. My naprawdę mamy swoją firmę i ona naprawdę prężnie działa!

   Te cztery letnie miesiące były najbardziej pracowite i najbardziej stresujące w moim życiu. Ale przede wszystkim – najpiękniejsze! Myślałam, że mój początkowy zachwyt Kerkirą to tylko takie pierwsze zachłyśnięcie, bo spotkałam  się z czymś dla mnie nowym. Jednak z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień wyspa stopniowo rozkochiwała  mnie w sobie jeszcze i jeszcze  bardziej. Dla mnie jest to obecnie najpiękniejsze miejsce na świecie. Jestem przekonana, że to właśnie dzięki jej energii, udawało mi się pracować, śpiąc tego lata nie więcej niż cztery, pięć godzin dziennie.

   Tegoroczny sezon, jak na  turystycznego niemowlaka zakończyliśmy z wielkim sukcesem. Sałatka po grecku w podróży  ma się naprawdę świetnie! Już po pierwszym miesiącu pracy nasze wyprawy  odbywały się systematycznie. A przecież przetarcie szlaku, naprawdę nie było proste. W tym miejscu dziękuję wszystkim, którzy zwiedzanie Korfu wybrali właśnie z nami; wszystkim tym, którzy pomagali nam w najróżniejszy sposób  i przez cały czas trzymali kciuki, wysyłając pozytywną energię. Dziękujemy!!!  Ogromnym powodem do radości, jest dla mnie również to, że mamy już na Korfu swoją małą grecką drużynę i przede wszystkim naszych  przyjaciół. Nie mogę  się powstrzymać, przed pochwaleniem się jaki prezent dostałam na pożegnanie… To retoryczne pytanie… ale czyż one nie są piękne??!!

    Kiedy odpływaliśmy z portu Kerkira – typowa ze mnie baba – płakałam jak bóbr. Piątek. Godzina dziewiąta rano. Wszystko w mieście powoli budziło się ze snu. Jak to zawsze rankiem, słońce  oświetlało stare, weneckie budynki najpierw bardzo delikatnie, by w okolicach południa, jak reflektor oświetlić każdy najmniejszy zakamarek. Jeszcze na kilka godzin przed południem, miasto  jak pod lekką pierzynką, spowite ledwo dostrzegalną mgłą. Zapach morza mieszał się z zapachem porannej kawy, bo bez niej Grecja przecież nie funkcjonuje. Już z oddali, odpływając z portu zobaczyłam  jak nasz Nikolakis myje swój autobus. Teraz  na spokojnie, bo sezon dobiegł końca, więc nie trzeba się śpieszyć. Za chwilę z pewnością  podjedzie Spiros i zaczną sobie żartować. A nie mówiłam! No proszę! Podjeżdża i Spiro. Nawet wiem dokładnie jaką płytę gra  sobie z rana i że dziś znów nie jadł śniadania.

    Ostatni rzut okiem na Starą Fortecę. Nie dziwie się, że skutecznie  odstraszała Turków, bo  robi naprawdę ogromne wrażenie. Miasto, a później cała wyspa powoli zanikła  w słońcu i jednym, wielkim błękicie. Rozmyła się, jakby pochodziła ze snu. Kerkira.  600 km2 szczęścia. Już nie mogę się doczekać, kiedy wrócimy tu w środku maja. Tym razem ze świadomością, że znalazłam już swoją „kropkę” na świecie…

 

29 myśli nt. „Do zobaczenia Kerkiro! Moje 600 km2 szczęścia… środa, 15 października 2014

  1. To my z Małżowiną mamy 500 m/kw2 (metrów!!!) i płaczemy, iż sezon się kończy. No nic, mamy nadzieję, iż w przyszłym roku się zobaczymy :). No i oczywiście gratulacje dla Sałaty 🙂

  2. Gratulacje!… Sledze Wasz blog od roku, czytam czasami z lezka w oku. Przypomina mi lata mojej mlodosci , spedzilam w Grecji wspaniale lata. Mieszkalismy w Atenach i Koryncie jakies ponad 25 lat temu. Mamy w planach przyszle wakacje spedzic wlasnie w Grecji, napewno z “Salatka”. Pozdrowienia z Florydy .Wszystkiego naj.

  3. Czytając Twój post o tym, jak opuszczałaś Korfu przypomniało mi się, jak w zeszłym roku wsiadałam na prom do Rodos. Opuszczałam moją ukochaną wyspę Kos po czterech miesiącach. Też płakałam jak bóbr i tak jeszcze kilka tygodni po powrocie do Polski. Tym bardziej, że przywitał mnie zimny październik. W tym roku też płakałam z tego samego powodu. W przyszłym roku chcę wrócić tam na cały sezon, bo już nie wyobrażam sobie życia bez Grecji… Zakochałam się na amen!
    Pozdrawiam, Antenka 🙂

  4. Doroto!Nasze wrześniowe spotkanie jest już tylko wspomnieniem,ale wspomnieniem bardzo miłym .Mam nadzieję,że spotkamy się ponownie w greckich klimatach.Trzymam kciuki i pozdrawiam całą Sałatkową ekipę!Agabrynek

  5. Grecja jest super, ciagle mam niedosyt i chce zwiedzac kolejne wypsy. Korfu chyba na zawsze zostanie moim ukochanym miejscem, mam nadzieje ze jeszcze nie taz tam wroce i odwiedze moje wszystkie ukochane miejsca:) zazdroszcze Ci ze masz tam tak blisko i za rok mozesz bez problemu byc tam znow.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.