Co po sezonie turystycznym robią mieszkańcy Korfu? Co po sezonie robię ja?… niedziela, 22 października 2017

IMG_20171022_122528

Na naszych wycieczkach pojawia się coraz więcej czytelników mojego bloga. Ludzie najpierw czytają Sałatkę, a później postanawiają lecieć na Korfu. Albo szukają wiadomości o Korfu, trafiają na bloga i już na długo na nim zostają. Nie zależnie od kolejności, coraz częściej jest tak, że nasze wycieczki są dla mnie świetną okazją do poznawania moich czytelników. Tak w realu. Twarzą w twarz, na żywo. Dzięki temu wiem dokładnie, co was najbardziej interesuje. Jaki chcecie zgłębić temat. Co was najbardziej ciekawi.

Jedno z pytań, które podczas tras powraca jak boomerang, brzmi:

Skoro większość mieszkańców Korfu, zajmuje się turystyką, to czym zajmują się po skończeniu sezonu? No i co takiego jesienią i zimą robisz ty, Dorota?

Sezon turystyczny na Korfu trwa mniej więcej od połowy maja do połowy października. Korfu ma 600 km2 i rośnie na niej około 4 milionów drzew oliwnych. Sezon na zbiór oliwek zaczyna się w październiku i potrafi trwać nawet i całą zimę. Idealnie! Bo po skończeniu pracy w turystyce, wiele osób może zająć się zbieraniem oliwek. Ludzie mają różne inne dorywcze, dodatkowe prace w zależności od ich zawodu, umiejętności czy potrzeb. Często z Korfu wyjeżdżają. Albo  przygotowują się do następnego sezonu.

ALE! Uwaga…

Praca w turystyce jest szalenie specyficzna. W pięć miesięcy musimy często zapracować na cały rok! Co oznacza to w praktyce? Że podczas tych pięciu miesięcy pracuje się co najmniej ze zdwojoną siłą. Często jest tak, że ludzie w turystyce pracują przez kilka miesięcy, bez dnia przerwy, często nawet po 15 godzin dziennie. Powtórzę to jeszcze raz… Przez kilka miesięcy, bez żadnego dnia przerwy, nawet po 15 godzin dziennie! Kto przepracował w turystyce choć jeden sezon, ten wie z czym to się je. Organizm przechodzi wtedy prawdziwy Sajgon. Bo dodatkowo szczególnie w strategicznych miesiącach, takich jak czerwiec, lipiec, sierpień, praca jest często morderczo intensywna.

U mnie standardem jest, że telefon zaczyna dzwonić od ósmej rano, a milknie dopiero po północy.  Śniadanie jem najczęściej albo w samochodzie, albo gdzieś w trasie i niestety, ale zawsze pod koniec sezonu tracę cenne dla mnie kilogramy. Prawdziwym luksusem jest to, że mogę w nocy spać więcej niż 4 godziny. A kiedy  mam dzień wolny, to zazwyczaj nie robię wiele więcej niż nadrabianie szalenie cennego latem snu.

Organizm każdego ma swoje granice. I nawet super człowiek, nie jest w stanie wytrzymać w takim rytmie dłużej. Dlatego po pierwsze każdy, kto pracuje w turystyce, w sezonie jesienno – zimowym:

  • zwalnia
  • odpoczywa
  • regeneruje organizm

No dobra… Ale czy ludziom, którzy tak intensywnie pracują latem, nie nudzi się jesienią i zimą???

Nie wiem jak dokładnie jest u innych, ale mnie bynajmniej NIE! Bardzo lubię zmiany i to, że mój rytm letni jest tak zupełnie inny od zimowego, bo moje życie zimą zmienia się o 180o. Jednocześnie bardzo lubię to jak wygląda moje lato i to jak wygląda moja zima. Zawsze jest super, tylko że zupełnie inaczej.

Co takiego robię właśnie teraz, czyli w sezonie jesienno – zimowym?

  1. Dbam o siebie i moje zdrowie.  Nadrabiam stracone kilogramy, czyli bardzo dużo i bardzo zdrowo jem. Robię badania krwi, żeby dowiedzieć się czego ewentualnie w moim organizmie brakuje. Zazwyczaj jest to żelazo. Dlatego tak komponuje moje posiłki, żeby było go najwięcej. Co roku… Odrobaczam organizm! Dlaczego??? Ponieważ jest ogromne prawdopodobieństwo, że jedząc codziennie w najróżniejszych  miejscach publicznych, nawet dbając o higienę, to złapałam jakiegoś pasożyta. Robienie badań, czy i  jaki dokładnie pasożyt  może to być, trwałoby wieki. Dlatego idę do lekarza i proszę o przepisanie tabletek na odrobaczanie, tłumacząc dlaczego. Więcej o tym dlaczego jest to tak ważne, przeczytacie na blogu ANI! Poza tym dbam o dobry i długi sen. Zapisuje się na zajęcia sportowe. I tak zwyczajnie po babsku, mam czas by zadbać o swój wygląd.
  2. Jestem spełnioną kurą domową! Zawsze po skończeniu sezonu, przez tydzień sprzątam, odgracam, porządkuje mieszkanie. Organizuje wszystko tak jak lubię. Dokupuje nowe dekoracje i tworzę dom, w którym kocham przebywać.  Uwielbiam gotować, więc testujemy z Janim bardzo dużo nowych przepisów. Wymyślam nowe dania i piekę domowe ciasta. Prasuję, czyszczę, sprzątam, układam. Ujmując krótko, zimą staję się typową, bardzo spełniającą się kurą domową.
  3. Pracuję nad następnym sezonem. To, że nasza firma z roku na rok się rozwija, nie jest przypadkiem i samo się nie dzieje. Jest to zawsze wynikiem bardzo intensywnej pracy nad nowym sezonem jesienią i zimą. Co roku coś trzeba zmienić, ulepszyć, poprawić. Firma, która nie idzie do przodu, tak naprawdę się cofa!
  4. Bloguję, kręcę  filmiki na YouTube, piszę do gazet. I to bardzo konkretnie. Głównie na tym upływają mi całe dnie. Jest to praca po kilka godzin dziennie. Niby zawód wolny, ale w moim przypadku dyscyplina jest wojskowa. Kilka typowych wymówek i łatwo sobie odpuścić, albo wyjść z rytmu. A to przecież nie wchodzi w grę!
  5. Piszę moją książkę. O to też często pytacie! Co z książką? Czy już jest??? Tak, książka już jest. Brakuje jeszcze ostatniego rozdziału, ostatecznej redakcji i zdjęć. Wracam do niej właśnie teraz. A co po napisaniu? Trzymajcie mocno kciuki!
  6. Dbam o moje przyjaźnie. W sezonie prawie zupełnie nie ma na to czasu. Tak jakby znikam z życia towarzyskiego. Wraz z październikiem, zaczynam nadrabiać zaległości. Dzwonie do przyjaciół. Odpowiadam na tonę zaległych maili. Ciągle się z kimś spotykam.
  7. Nałogowo oglądam filmy. Co najmniej raz na dwa tygodnie idę  do kina. Wciągam się w jakiś fajny serial i oglądam co najmniej jeden porządny film tygodniowo. Co rozumiem pod nazwą „porządny”? Chodzi o klasyki kina, filmy które z jakiegoś powodu są ważne, albo dobre filmy które pojawiły się ostatnio, a które przegapiłam w kinie.
  8. Czytam. Książki. Gazety. Moje ukochane blogi. Zawsze przed snem, z kubkiem  kojących ziół. Właśnie teraz wybieram jedną z książek Hemingway’a, bo ostatnio brakuje mi dobrej klasyki.
  9. Podróżuje. Zazwyczaj na chwilę przed i chwilę po sezonie wybieramy z Janim jakieś ciekawe miejsce do odwiedzenia. Kiedy tylko jeszcze trochę odsapnę, będziemy bookować bilety i zdaje się, że padnie na Portugalię. Natomiast jeśli nic się nie zmieni, to wiosną odwiedzimy pierwszy raz Rodos. Nie potrafię usiedzieć dłużej w jednym miejscu – ten świat jest na to stanowczo za ciekawy. Więc nawet w naszej okolicy, ciągle odwiedzamy jakieś nowe miejsca.
  10. Nie robię nic. Chodzę na długie spacery. Godzinami piję kawę. Przeglądam plotkarskie gazety. Albo gadam z kimś o niczym. Koncentruje się na tym, żeby zwolnić. Mieć czas by docenić najzwyklejsze, codzienne, proste życie.

 

 

15 myśli nt. „Co po sezonie turystycznym robią mieszkańcy Korfu? Co po sezonie robię ja?… niedziela, 22 października 2017

  1. Właśnie w tej chwili skończyłam czytać całego Twojego bloga! Trochę tego było, zajęło mi to nie całe 2 miesiące, bo niestety poza czytaniem trzeba jeszcze żyć 😀 Ale zdarzały się takie dni, kiedy miałam wolne, że cały dzień tu siedziałam, bo nie mogłam się oderwać! Jestem już Twoją wielką fanką, naprawdę 😉 W Grecji byłam dopiero pierwszy raz, w tym roku, na Chalkidiki na palcu Kassandra i się zakochałam! -w tym miejscu, w pogodzie, w ludziach, ogólnie w Grecji. Nie ma dnia, żebym nie wspominała tych wakacji! I może nie zobaczyłam wiele, bo tylko maleńką część całej Grecji, ale Chalkidiki to miejsce do którego chce wrócić, tym bardziej, że poznałam tam świetnych ludzi, z dwójką z nich ciągle mam kontakt, więc nic tylko odwiedzić to miejsce ponownie. Uwielbiam Twoje posty, zwłaszcza te o tym jacy są Grecy albo o zwyczajach w Grecji, a szczególnie chce Ci podziękować za te, w których pisałaś o Twoich przeżyciach, o tym jak sobie radzisz, jakie były Wasze początki-ostatnie pół roku było jednym z najgorszych momentów w moim życiu, a po takich Twoich postach czułam się jak po wizycie w gabinecie psychologa! Dlatego mam nadzieje, że będe mogła kiedyś Cię spotkać i uściskać Cię za to! 🙂
    Czekam niecierpliwie na kolejne posty na blogu, bo już na pewno tutaj zostanę, uwielbiam Twoje pisanie, uwielbiam całą Sałatkę, Olivkę, Ogórka, no po prostu cudaki z nich 😀 Połowa moich zakładek w przeglądarce (jesli nie większość) to zapisane posty z Twojego bloga, do których na pewno będe wracać 😉
    Trochę się rozpisałam, ale po prostu jestem zachwycona! 🙂
    I tak jeszcze na koniec dodam, że polecam Tobie i Janiemu zwiedzić któregoś razu Chalkidiki i może stworzyć z tego jakiś post na bloga 😉
    Pozdrawiam Ciebie i Janiego, z deszczowej Wielkopolski 😀

    • Zawsze bardzo się wzruszam, kiedy czytam taki komentarz… Bardzo Ci dziękuję! Jest mi ogromnie miło… I tak naprawdę, to co piszesz, że mój blog mógł Ci pomóc, to jest w ogromnym stopniu jego cel. Ściskam Cię bardzo mocno z Grecji! I mam nadzieję, że do zobaczenia kiedyś Kochana!!:D

  2. Właśnie jestem kolejny raz na wyprawie po Grecji. Dorwałam Twój blog w poszukiwaniu różnych ciekawostek (jak te o co chodzi z tymi toaletami ;)) i zostaję u Ciebie 🙂 i będziesz moją namiastką mieszkania w Grecji 😉 troszkę Ci tego zazdroszczę (mieszkania nie bycia namiastką :D):) pozdrowienia i buziaki, aktualnie z Poros 🙂

  3. Gratuluję końca sezonu. Z rozmów z osobami mieszkającymi na greckich wyspach wiem, że mniej więcej w okolicach września mają już dość turystów, a mniej więcej w okolicach marca, już nie mogą się doczekać, kiedy turyści przyjadą 🙂

    Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła pewna kelnerka w nocnym barze hotelu, w którym się ostatnio zatrzymywaliśmy. Od 18.00 do 2.00 w nocy pracuje w hotelu, jednak nie oznacza to, że w dzień się wyleguje. Jej rodzina zajmowała się plantacjami pomidorów (to akurat Kreta), więc od rana pomagała przy zbiorach.

    Takie historie zadają często kłam teoriom na temat tego, jak to Grecy są niby niefrasobliwi, gdy idzie o pracę.

  4. Dorota, ale z tym odrobaczaniem to tak do końca nie jest. Jeśli nie wiesz czy masz pasożyta i się odrobaczasz to robisz wielkie kuku w orgaiźmie. Trzeba przebadać się na to czy ma się robala a jak tak to jakiego. To co Ci lekarz przepisuje może być na owsiki (leczenie trzeba powtórzyć po 3 miesiącach, bo żadna tabletka nie działa na jaja) a Ty np. możesz mieć tasiemca. W tym przypadku leczenie jest totalnie inne i jedno odrobaczanie nie pomoże. ZAWSZE najpierw się badaj, bo może właśnie przez to masz problemy z wagą.

      • Zdecydowanie lepsze są naturalne mikstury, tak jak dla przykładu w podanym w poście tekście na blogu Ani. Ale nie sądzę, że przyjmowanie kilku tabletek raz do roku, może bardzo zaszkodzić. W ogóle nie choruję i nie przyjmuje żadnych innych tabletek, antybiotyków, nawet witamin. Czy więc kilka tabletek przyjętych raz na 12 miesięcy zaszkodzi? Dobre to dla jelit nie jest, ale bez przesady.

    • Hej! No, mam inne zdanie… Od zawsze, od małego, miałam niską wagę i miałam badania na tasiemca, wiec bankowo to nie jest przyczyna. Po prostu tak mam. Problem z robakami jest taki, że jest ich wiele odmian. I teraz nie jesteś w stanie zrobić badań na wszystkie. Bo trzeba robić ogromną ilość badań na każdego jednego pasożyta. Są uniwersalne tabletki, które łykasz i masz problem z głowy. Jeśli natomiast wchodziłyby w grę owsiki, tasiemiec – są dość odczuwalne symptomy. Kiedyś wyszło, że miałam lambię – zaraziłam się od współlokatorki, która przyleciała z Indii. Gdybym nie wiedziała, że powinnam się na to zbadać, w ogóle bym tego nie zauważyła… Często nie jesteś w stanie zauważyć, że coś masz. Ja jestem dość na pasożyty narażona. Więc jeśli po każdym sezonie miałabym robić badania na większość, to chyba codziennie przez miesiąc musiałabym chodzić do lekarza…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.