Co najbardziej lubię w samych Grekach?… czwartek, 14 stycznia 2016

Grudniowy post o tym, czego nie lubię w Grecji, był jednym z najbardziej komentowanych postów, jakie pojawiły się na Sałatce. Zainteresowanie nim wyprzedziło nawet cykl postów o moich perypetiach z moją grecką teściową:D Tak dla porządku: post o tym czego nie lubię w Grecji  przeczytacie TU!, a o dawnych perypetiach z Fetą TU!, TU! i TUTAJ!. Cech, których w Grekach nie lubię jest co prawda kilka, ale mimo wszystko znacznie ważniejsze są dla mnie te dobre. To właśnie one przyćmiewają greckie wady i przywary sprawiając, że w Grecji mieszka mi się po prostu dobrze. „(…) I że tam gdzie rośnie [wino – przyp. mój], to jakoś nam się na ogół podoba, zgadza się z klimatem, reakcjami międzyludzkimi, jedzeniem, satysfakcją z chwili i powtarzalnością (…)”. Tak w grudniowym „Zwierciadle” (strona 82)  powiedział Marek Kondrat. Podpisuje się pod tym obiema rękami. W moim przypadku, tak właśnie to działa.

Dziś więc post o tym, co najbardziej lubię w samych Grekach. Grecja, jako kraj, to oddzielna sprawa. Samą Grecją zajmę się więc w zupełnie oddzielnym poście. Dziś weźmy na tapetę mieszkańców Ellady. Co więc najbardziej lubię w samych Grekach…

SKUPIANIE SIĘ NA TERAŹNIEJSZOŚCI GRECY MAJĄ WPISANE W SWOIM DNA…

Właśnie mieliśmy przerwę na obiad podczas jednej z wycieczek. Usiedliśmy z kierowcą przy stole, a po chwili dosiedli się inni kierowcy, przewodnicy, sternicy, kelner który zrobił sobie przerwę i Bóg wie kto jeszcze. Jedzenie, piękny widok, śmiechy, chichy i ploteczki. Kwadrans zamienił się w dwa, a później i trzy. Nagle zerknęłam na zegarek. Zerwałam się z miejsca, trochę jakby się paliło i chwyciłam za mój plecak. Obok stała lampka niedopitego przeze mnie jeszcze białego wina. Mój kierowca chwycił mnie za rękę. Spojrzał głęboko w oczy i spokojnie powiedział: „Nie śpiesz się! Pamiętaj… nigdy tak się nie śpiesz… Usiądź i spokojnie dopij swoje wino. Trzy minuty nikogo tu nie zbawi.”. Te słowa „nie śpiesz się” rozbrzmiewają mi w głowie, za każdym razem kiedy w pędzie, czy stresie  na chwilę stracę  głowę. I za każdym razem bardzo mnie uspakajają. Podczas przerw obiadowych z naszą grecką częścią załogi, co chwilę ktoś zabiera mi komórkę. A kiedy martwię się czymś na następny dzień, odpowiedź zawsze jest mniej więcej ta sama: „Ale to jest dopiero juto! A teraz… Teraz idziemy na kawę!”. Grecy jak chyba żaden inny naród mają wrodzoną umiejętność skupiania się na teraźniejszości. Ta umiejętność jest absolutnie niesamowita,  szczególnie w dzisiejszych ciągle pędzących, a przy tym wiecznie spóźnionych czasach.

POTRAFIĄ CZERPAĆ OGROMNĄ PRZYJEMNOŚĆ Z NAJPROSTRZYCH RZECZY W ŻYCIU…

Jeśli ktoś siedział z Grekami w tawernie, był na greckim weselu, albo na zwyczajnej kawie, to doskonale wie o czym mówię. Grecy mają niesłychaną umiejętność cieszenia się z podstawowych przyjemności życia. Jak chyba żaden inny naród, delektują się jedzeniem i dyskutują o nim godzinami. Potrzebują zaledwie jednego kieliszka wina, żeby tańczyć tak jakby nikt nie patrzył. A kiedy godzinami sączą jedną kawę, potrafią zupełnie się wyłączyć i całkowicie zrelaksować. Po kilku latach mieszkania w Elladzie sama dochodzę do wniosku, że w gruncie rzeczy, człowiekowi naprawdę niewiele potrzebne jest do szczęścia. Wystarczy nauczyć się czerpać radość z zupełnie prostych  rzeczy.

LEKKO ZADARTY NOS I WYPROSTOWANE PLECY. WRAZ Z  MLEKIEM MATKI, GRECZYNKI WYSYSAJĄ NATURALNĄ DUMĘ…

 Jeśli kiedykolwiek będziecie w Grecji, zwróćcie uwagę na typowe Greczynki. Obojętnie w jakim są wieku. Sprzedawczynie w sklepach. Kelnerki. Nauczycielki. Lekarki czy też szefowe. Typowe Greczynki są pozbawione kompleksów. Nie ważne ile mają w portfelu, co takiego w życiu robią i tak naprawdę – jak wyglądają. Głowa do góry, lekko zadarty nos i wyprostowane plecy. Taka wrodzona duma, naturalny szacunek do samej siebie i brak kompleksów, absolutnie uwielbiam u greckich kobiet.

SZANUJĄ SWÓJ KRAJ, KULTURĘ I TRADYCJE…

Co prawda nie lubię negatywnych porównań, ale.. niestety –  tym razem samo nasuwa się na klawiaturę. Kiedy jestem w Polsce, co chwilę  od kogoś słyszę: „Ojej! A co ty tutaj robisz…? Przecież w Polsce  jest tak szaro i zimno! Dlaczego nie jesteś teraz w Grecji?!”. Złe zdanie  na temat swojego kraju, w żadnym wypadku nie przeszłoby Grekowi przez usta. I to nawet z nożem na gardle… Dla porównania, kiedy tylko przyjechałam do Grecji po raz pierwszy, aż do znudzenia słyszałam: „Like here – nowhere!” [Nigdzie nie jest tak dobrze, jak u nas!]. Grecy są absolutnymi fanami swojego kraju.  I to jest jedna z fajniejszych rzeczy, których można się od nich nauczyć. Po kilku latach mieszkania w Grecji, szczególnie będąc za granicą, nauczyłam się mówienia o Polsce w samych superlatywach.

SĄ ZAKRĘCENI NA PUNKCIE JEDZENIA…

Grecy są zakręceni na punkcie jedzenia, kuchni, gotowania. Wyjście do tawerny, traktuje się niemalże jak wyjście do teatru (dlatego przed wyjściem do nawet najzwyklejszej tawerny zakłada się odświętne ubrania). Przy jedzeniu można siedzieć godzinami, a obiad to najważniejszy punkt dnia. Ilość gazet i programów kulinarnych w Grecji, przyprawia o zawrót głowy. Tak naprawdę to właśnie w Grecji przekonałam się jak ważną częścią życia jest jedzenie i jaką zabawę można z niego mieć.

W GRECKIEJ  RODZINIE JEST POTĘŻNA  SIŁA…

Co prawda czasem przeszkadza moment, kiedy  grecka teściowa wyskakuje z lodówki. Ale mimo wszystko, w greckiej rodzinie jest siła! Raz na jakiś czas każdy się pokłóci, ale co jak co, kiedy jest problem, za każdym członkiem rodziny, staje się murem! Świadomość, że co by się nie stało w życiu, to twoja rodzina i tak ci pomoże, daje ogromne poczucie bezpieczeństwa.

KOBIETOM BARDZO CZĘSTO MÓWI SIĘ KOMPLEMENTY…

Często ktoś mówi mi, że ponieważ jestem blondynką, to zapewne jestem zasypywana w Grecji komplementami. Racja! Ale tak samo jest w przypadku wszystkich innych kobiet. Stereotyp greckiego podrywacza jest sporo naciągnięty (o tym jeszcze kiedyś z pewnością będzie). A prawda jest taka, że greccy mężczyźni po prostu  na co dzień komplementują kobiety. Niezależnie od wieku, koloru włosów, stanu matrymonialnego – na porządku dziennym jest tu mówienie komplementów! Opa! I tu moja hipotetyczna odpowiedź na pytanie – jak to się dzieje, że Greczynki nie mają kompleksów:DD „Cześć! Jak ty pięęęknie dziś wyglądasz!” –  takie powitanie jest greckim standardem.

CO PRAWDA PIENIĄDZE SĄ W ŻYCIU WAŻNE, ALE JEST TYLE PIĘKNIEJSZYCH  RZECZY NA ŚWIECIE…

Przesiadują w tawernach. Spędzają godziny przy jednej kawie. Tańczą do białego rana. A jeszcze do tego, nie stresują się kiedy jest jakiś problem. Grecja nigdy nie była, nie jest i nie będzie krajem, w którym pracuje się jak na zachodzie. Odpowiedź na wciąż powracające w obliczu kryzysu pytanie:  kiedy ci Grecy w końcu wezmą się do pracy? – jest dość prosta… NIGDY! -jeśli mówimy o zachodnim znaczeniu słowa „praca”.  Dla Greków pieniądze po prostu nie są najważniejsze. Ważniejszy jest czas dla siebie, dla rodziny, przyjaciół. Takie narody jak na przykład Niemcy, są tym oburzone. Ale statystyki mówią same za siebie. Najmniej zawałów serca i rozwodów w Europie, jest właśnie w Grecji. Czy taki stosunek do życia jest dobry? Podpowiedź znajdziecie sprawdzając, gdzie między innymi owi Niemcy,  najchętniej jadą na letnie wakacje…

 

***

Ufff… To chyba tyle! Jestem bardzo ciekawa jakie cechy Wy najbardziej cenicie w Grekach? Co w nich kochacie, podziwiacie i czego według Was można się od nich nauczyć?

Piszcie w komentarzach!:D

salatkapogreckuwpodrozy.pl

salatkapogreckuwpodrozy.pl

28 myśli nt. „Co najbardziej lubię w samych Grekach?… czwartek, 14 stycznia 2016

  1. Hej Dorota! fajnie, ze piszesz takze o pozytywach! Sama osobicie kocham Grecje i podziwiam Greków za te cechy, o ktorych sama piszesz!
    I wlasnie mieszkam w Niemczech…. i czasem zyczylabym sobie, aby tu bylo jak w Grecji:) a pamietam jak bylam z mezem na Krecie…i jak wielki szacunek wzbudzili we mnie mieszkancy jak i prawcownicy hotelu, ktorzy rozmawiali ze mna po niemiecku- cudownie, plynnie i z niesamowitym szacunkiem! (Sic!). A ja sie obawialam czy z moim angielskim tam sie w ogole dogadam…. jak widac niemiecki wystarczyl- uff:)
    I tez musze sie uczyc mieszkajac na obczyznie, aby mowic o Polsce dobrze (5 Prawd Polakow)czasem jest to jednak zdecydowanie trudno…jesli taaakie polityczne rewelacje dochodza z Polski jak i krytyka polskiej polityki w Niemczech….
    niemniej staram sie i ucze tego innych, aby nie patrzec na kraj przez pryzmat stereotypow….
    pozdrawiam serdecznie! uściski z Drezna!

  2. Mega artykuł! Zgadzam się ze wszystkim! I sprawiłaś, że zatęskniłam za tym greckim klimatem… Grecy są dokładnie tacy, jak opisujesz, słowo w słowo. Mi najbardziej podoba się ich autentyczność. Nie udają, bo nie muszą. Po prostu żyją.

  3. Tak. To wszystko prawda. Wielokrotne podróże do Grecji pozwoliły nam zauważyć wszystkie te cechy o których czytamy w artykule. Najbardziej jednak podoba nam się uśmiechnięte “siga, siga”. Czasem w Polsce też to sobie mówimy, bo po co tak za wszystkim gonić, denerwując się “że już późno, że nie zdążymy, że to na wczoraj”. I już czekamy na kolejny spokojny, słoneczny i szczęśliwy czas spędzony w Grecji. Tym razem znów na przepięknej i cudownej Korfu 🙂

  4. Zgadzam się ze wszystkim. Mówiąc szczerze zazdroszczę Grekom tej miłości do swojej kultury i żałuję że co raz rzadziej w Polsce doceniamy i celebrujemy swoje tradycje a strasznie łatwo przychodzi nam adaptacja tradycji innych. Uważam że Polskę i Polaków jest za co lubić! Dlatego to jest to czego powinniśmy die uczyć od innych zamiłowania do naszej kultury i naszej tradycji.

  5. Jak na kilkuletni pobyt w Grecji lubi Pani w Grekach to co każdy wie o Grekach po tygodniowej wizycie na urlopie. Ale czyta się przyjemnie. Pozdrawiam

  6. Trochę prawdy i trochę ogólnie slyszanych mitów o Grekach. Mam męża greka i mieszkam tam prawie 15 lat i wcale się nie zgodzę w kwestii, że wszyscy grecy żyją dniem dzisiejszym. To co piszesz słyszymy od każdego turysty wracającego z wakacji z Korfu… a co do zdjęcia to fakt -też wolałabym popatrzeć na piękne widoki niż ciągle na twoją twarz, bez obrazy

  7. Skoro pojawiają się takie komentarze to może warto popracować jeszcze nad postem zanim się go opublikuje. Autorka zachęca do komentowania więc to robię

    • Karolina daj se luz, strasznie jesteś spięta. Weź przykład z Greków 🙂 Albo zacznij pisać swojego bloga. Ja tam lubię patrzeć na Dorotkę bo ładna z niej Słowianka 🙂

  8. Dorotka, dobrze, że są także niepozytywne komentarze. Twoje posty wzbudzają emocje i coraz więcej ludzi interesuje się Twoją pracą, blogiem itp… Powodzenia w dalszej pracy.

  9. Moja pierwsza wizyta w Grecji: dojechalismy do apartamentu w Pefkohori o 2 w nocy, dwie rodziny, dwójka dzieci. Pierwsze, co zrobiłam, to zatrzasnęłam drzwi do naszego pokoju. Zdenerwowaliśmy się – bagaże i klucze w srodku, my na zewnątrz. Recepcji brak, bo to willa. Wypukaliśmy tubulca mieszkającego obok. Przyszedł, popatrzył, pokazał nam zegarek i powiedział kręcąc biodrami dla zilustrowania tematu:
    – Everybody dancing (że niby o tej porze)
    I poszedł. Opadły nam ręce. Zostawił nas z problemem? A skąd! Za chwilę wrócił ze śrubokrętem i otworzył pokój.
    Przez dwie kolejne wizyty uczyłam się od Greków luzu i odkryłam, że taka postawa jest skuteczniejsza. Nie wiem dlaczego, po prostu lepiej wszystko działa. Zaczęłam sobie pozwalać na beztroskę.
    Trzecia wizyta w Grecji. Kreta. Ja i dziecko. Wyruszamy autobusem z dyżurnym plecaczkiem dokądkolwiek, padło na Hersonissos. Jak wiadomo, trzeba konduktorowi wyspowiadac się z celu podróży, wtedy on sprzeda bilet itede.
    Do Hersonissos było łatwo, bo wiedziałam dokąd jadę, ale z powrotem…
    Uświadomiłam sobie, że nie znam nazwy miejscowości,z której wyjechałam.
    – Hotel Erato – powiedziałam stanowczo.
    No bo ile hoteli o tej nazwie może być na Krecie? No ile? Na pewno jest tylko jeden.
    Konduktor coś tam mówił, ale nie przejęłam się, bo już byłam zakażona greckim luzem. Niech on się martwi. No i martwił się. Hoteli Erato na tej trasie było dokładnie cztery. Cztery razy nieszczęsny człowiek proponował mi wysiadkę. Odmawiałam. Jechaliśmy dalej, aż w końcu rozpoznałam nasz hotel. Do dziś jestem ciekawa, co on sobie o mnie myślał.
    Następnego dnia również skorzystałyśmy z autobusu i znów to samo. Przy wsiadaniu, uświadomiłam sobie, że nie pamiętam…
    Wyjeżdżając do Polski, odkryłam w recepcji mapkę z zaznaczonym na planie hotelem. Zabrałam ją na pamiątkę.

  10. Hej 🙂
    Piszesz, że w Grecji jest mało rozwodów. Zastanawiam się tylko czy jest to wynik niesamowitej miłości i wiary, że rodzina to jest siła, czy raczej niechęć przez przebrnięcie przez całą biurokrację związaną z tym wydarzeniem.
    Pozdrawiam!

  11. Lubię bardzo jeździć do Grecji. Ale każdy pobyt jest inny i pokazuje różne strony greckiego życia.
    Ostatnio ( Rodos)w drodze na lotnisko, jakaś dziewczyna miała kłopoty żołądkowe i co jakiś czas korzystała z toalety (3 razy – podróż trwała ok. 1 godziny, toaleta nie była czynna w autobusie) i kierowca ze świętym spokojem podwoził ją do różnych hoteli na trasie i pokazywał gdzie się mieszczą.
    Na Korfu chciałam zostawić mojego męża na rok lub dwa, aby się wyciszył i wyluzował. Dla niego jest niepojęte (zawodowy kierowca) że można np. jeźdźić na motorze bez kasków i z latarką w ręku (to nie były pojedyncze przypadki -Korfu) stawać na zakrętach autobusami i czekać na turystów lub ich wysadzać, stawać tam gdzie mu wygodnie. Nie stosując jakichkolwiek zasad , stopów i.t.p Można kochać Ich za ten luz lub się wkurzać.

    Przykładów można mnożyć na Tak i Nie. Zastanawiam się tylko, czy ta lekkość życia nie wpływa na ich kryzys ? Unia pompuje pieniądze do Grecji, a to nic nie da, bo Oni się nie zmienią ( moim zdaniem) ale ta uwaga to zupełnie inny temat.
    Pozdrawiam
    Mariola

    • W kwestii Korfu, co ciekawe, tam wypadków drogowych jest naprawdę bardzo mało!:D
      Jeśli chodzi o kryzys, to już zupełnie inny temat… Mentalność Greków nawet i przez kryzys się nie zmieni, choć już teraz widzę zmiany w pewnych zwyczajach (chodzi mi o oszczędzanie). Ale sam kryzys nie powstał przez lekki, bezstresowy stosunek Greków do życia, tylko niewłaściwe rządy osób, które trzymały i nadal trzymają władzę… Zwykły obywatel korzystał poprostu z tego co mu dawano.

  12. Z rozwodami to jest tez tak, ze znaczny odsetek Greczynek (nie chce generalizowac, ze wiekszosc) nie pracuje a przynajmniej nie oficjalnie tylko jest przy mezu (I jego firmie, ubezpieczeniu etc) wiec decyzja o rozwodzie z ich inicjatywy jest…hmmm..nielatwa? ZWlaszcza jak sie mieszka w malej spolecznosci na wyspie np. Inna rzecz to ostracyzm spoleczny, wiara w sile rodziny….

    • Tak Bacha, masz tutaj racje. Ogromna część Greczynek jest przede wszystkim finansowo uzażniona od mężów. I to często uniemożliwia rozwód. Kłania się temat równouprawnienia w Grecji, ale to już temat na zupełnie oddzielny wpis…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.