Tak właśnie jest! Służba wojskowa w Grecji jest obowiązkowa. Trwa ona dokładnie rok. Nie chodzi wcale o służbę społeczną, ale najprawdziwsze wojsko. Każdy Grek, najczęściej po ukończeniu edukacji przed wejściem w dorosłe życie, przez rok ubrany chodzi w strój moro, ma ścięte na krótko włosy i biega z prawdziwym karabinem.
Co prawda w praktyce część mężczyzn się od takiej służby wykręca. Można załatwić zaświadczenie od lekarza o chorobie lub problemach psychicznych, ale mimo wszystko przeważająca większość młodych Greków w pewnym okresie swojego życia odrywa się od rąbka spódnicy mamy i na rok idzie do wojska.
Obecnie obowiązkowa służba wojskowa trwa rok. Ale za czasów mojego teścia trwała ona dwa lata.
Dlaczego tak jest?
Grecja jest bardzo małym krajem. Ma jedynie 10 milionów mieszkańców, więc jest aż cztery razy mniejsza niż Polska. Przeszłość Grecji nieco przypomina przeszłość naszego kraju, ponieważ przez całe wieki Grecy musieli albo bronić swojej wolności, albo krwawo o nią walczyć. Dla Greków wrogiem numer jeden była i jest Turcja. Będąc tak małym krajem i mając tak dużego wroga, trzeba być w ciągłej gotowości na to aby móc się bronić. Stąd w Grecji wojsko jest dla mężczyzn obowiązkowe.
*
Dla mojej teściowej Fety, myśl że jej ukochany syn Jani mógłby iść na wojnę, jest największym życiowym koszmarem. Każdy z nas ma taki koszmar, który co chwilę do nas powraca i zawsze nas męczy. Stosunki grecko – tureckie są co chwilę bardziej / mniej napięte o czym rzecz jasna uwielbiają trąbić media. Na dodatek, co jakiś czas… Tak mniej więcej raz na dwa lata, ktoś z wojska dzwoni do Fety, aby zaktualizować dane Janiego, który wciąż jest na liście mężczyzn, którzy potencjalnie w przypadku zagrożenia, mogą iść walczyć na wojnę.
-Dzień dobry! Dzwonię do pani w sprawie pani syna…- tak zazwyczaj zaczyna się taka rozmowa.
-Tak, słucham… Co się stało?!
-Kłania się XYZ z Wojska Greckiego. Chciałem…
I wtedy Feta zazwyczaj wykrzykuje „O Jezus Maria!”. Najwidoczniej przyzwyczajony do takich reakcji matek głos, skutecznie uspakaja, że to nic takiego, tylko muszą sprawdzić dane. Ukochanego syna nie wysyłają na żadną wojnę.
Z jednej strony wielkim powodem do dumy dla Fety jest fakt, że Jani był w jednostce specjalnej spadochroniarzy. Z drugiej jednak strony, to wzmaga jej obawy…
Spokojny wieczór. Powoli zapada noc. Feta paląc papierosa ogląda wieczorne wydanie wiadomości. A tam standard. Sytuacja między Grecją, a Turcją znów napięta, więc następuje dokładna analiza tego co się dzieje i tego co może się stać. Feta nerwowo gasi papierosa i spogląda na syna:
-Jani… Ale wiesz… Jak wybuchnie ta wojna… Jak nas Turcja zaatakuje, to będziesz musiał iść na tę wojnę. Do tego dzwonili ostatnio do mnie w twojej sprawie z wojska. Więc wiesz…
Jani skroluje telefon i zawsze spokojnie odpowiada:
-Tak wiem – i wraca do telefonu. Najwidoczniej taka odpowiedź nie koresponduje z emocjami Fety.
-No i co wtedy będzie…? He? – Feta dopytuje.
Jani już czuje o co chodzi. Ma więc idealny temat do żartów. Odkłada telefon i patrząc na matkę oznajmia:
-Oczywiste jest, że jak będzie już ta wojna to chwycę za broń i będę bronić do ostatniej kropli krwi swej ojczyzny i wszystkich niewinnych kobiet! W tym i ciebie. No przecież ktoś musi bronić i kraju i ciebie, więc nie rozumiem dlaczego ja miałbym tego nie robić.
-No ale… Wiesz… – Feta nie wie co ma odpowiedzieć, więc pytająco zerka na męża szukając w nim pocieszenia. Reakcja ze strony Pomidora jest natychmiastowa:
-Ja też! I ja też! Jak już wybuchnie ta wojna to ja też pójdę! – oznajmia Pomidor.
-Ty?! Przecież jesteś już grubo po siedemdziesiątce. Co ty będziesz robić na tej wojnie? Ciebie nie wezmą! – odgraża się Feta.
-Wezmą! Sam się zgłoszę na ochotnika!
-I co ty tam będziesz robić na tej twojej wojnie? Dziadków nie chcą!
-Stary, ale jary! – mówi Pomidor – Na tak wiele rzeczy mogę się im jeszcze przydać! Zobacz, mogę pomagać w biurze, mogę opracowywać różne strategie. A ponadto jestem bardzo dobrym kierowcą! Tak! Widzę się na tej wojnie jako kierowca ochotnik! Możne nawet dadzą mi poprowadzić jakiś czołg… Kto wie?! Ale na pewno bardzo im się przydam! Tak więc jak tylko będzie ta wojna, to obaj z Janim idziemy! Brawo synu! Moja krew!
-A może… – kończy Feta, która najwidoczniej czuje się znokautowana – Chyba jednak nie będzie tej wojny… Odkąd pamiętam o tym mówią… Jak myślicie? Ja uważam, że jednak do niej nie dojdzie. Jak zwykle rozejdzie się po kościach. A tak poza tym… Co jutro chcecie na obiad? Mogę zrobić pyszną mussakę!
TU! przeczytasz więcej o sałatkowej rodzinie.
TUTAJ! jest przepis na grecką mussakę.
TU! przeczytasz o schronisku dla osłów na Korfu.
No tak, wiem, że ostatnio Was tam w Grecji chyba jeszcze bardziej media straszą. A w Polsce to mamy wojnę tuż, tuż. Sama to widziałam, bo godzinę temu wróciłam z Ukrainy. Taki dziennikarski wyjazd na trzy dni na front. Trzeci raz mam taką wyprawę i wciąż nie mogę uwierzyć, że za miedzą trwają zacięte walki, naloty, rakiety i ludzie giną. Nie będą Ci o tym więcej pisać, nie powinnam. Twoja nowa ojczyzna nie ma najlepszego sąsiedztwa. Nie daj Boże, żeby Twój Jani musiał założyć mundur, innym Grekom też tego za nic nie życzę, dość mieli ich kolejni przodkowie. Podziwiam, że Twój mąż jest taki dzielny i może taki temat żartować.
Jestem porządnie zmęczona i przygnębiona, nie powinnam dzielić się z Tobą takimi myślami i nastrojami. Będzie dobrze, żaden młody Grek nie będzie musiał iść na wojnę. Serdeczne pozdrowienia.
Teresa