Był wczesny ranek. Zwykły, pracujący dzień. Odprowadziłam Janiego do portu, gdzie czekał jego statek i zostałam sama. Pomyślałam, że poszwendam się trochę po mieście, zobaczę jak prezentuje się z samego rana i zastanowię, co robić dalej z zupełnie wolnym dniem. Czasem jak chodzi się bez żadnego planu, zobaczyć można najwięcej.
Na ulicy Liston, dopiero co sprzątali po poprzednim dniu. Żaden turysta chyba się jeszcze nie obudził, bo nawet nie otworzono sklepików z pamiątkami. Ulica zalana była słońcem, które tak potężną siłę ma tylko w Grecji. Sprawia, że kolory są znacznie bardziej intensywne, a wszystko wokoło tak jakby lśni.
Chyba miałam nosa, że za chwilę stanie się coś godnego uwagi. Kiedy skręciłam w ulicę, gdzie mieści się kościół św. Spirydona, zobaczyłam scenę co najmniej niecodzienną. Stanęłam jak wryta i przetarłam oczy. Kilka metrów przede mną, szła kobieta. Nic w tym szczególnego, gdyby nie fakt, że szła na kolanach, brudnych już i poobdzieranych z naskórka. Jej twarz wyraźnie zmęczona, ale bynajmniej nie speszona tym, że robi coś dziwnego, miała wyraz zupełnie neutralny. Podobnie jak wyraz twarzy młodego mężczyzny, który szedł spokojnym krokiem tuż przed nią, ubrany zgodnie z najnowszym krzykiem mody, niosąc kobiecie buty.
Nikt prócz mnie nie wydawał się widzieć w tej scenie czegoś szczególnego. Ot tak, jakby była to zupełna norma. Sprzedawcy nieśpiesznie otwierali swoje sklepiki i witali się między sobą.
-No, a co w tym dziwnego? – odezwał się w słuchawce Jani. –Nigdy jeszcze tego nie widziałaś? Ta kobieta najpewniej szła w intencji kogoś lub czegoś. Ludzie robią tak całkiem często. Czasem idą na kolanach nawet z innego miasta. – dokończył Jani tonem, jakby mówił że, sandałki tego lata modne są w kolorze czerwonym, więc może też powinnam sobie takie kupić. Chwilę później sygnał w telefonie znikł. Statek, na którym był Jani najpewniej odpłynął na pełne morze. Pomyślałam, że Grecja znów utarła mi nosa, pokazując jak mało jeszcze o niej wiem.
Jakkolwiek by tej sceny nie interpretować, to w niej zawarta jest cała dzisiejsza Ellada. Jest często skrajną tradycjonalistką, zawsze jednak ubraną zgodnie z najnowszym krzykiem mody i uniesionym do góry dumnie nosem. Robi to co jej się podoba, nikogo nie pytając o zgodę ani zdanie.
Długo zastanawiałam się, co powinno być pierwszym tematem nowego cyklu, stanowiącego przewodnik po wyspie Korfu. Ta poranna przygoda, utwierdziła mnie w przekonaniu, że musi to być kościół św. Spirydona. Bo jeśli mieszkańcy wyspy potrafią iść do niego na kolanach, to musi on być dla nich najważniejszy.
Święty Spirydon pochodził z Cypru i żył na przełomie III i IV wieku n.e. Był pasterzem. Mówiono o nim, że zawsze dbał o dobro drugiego człowieka i miał w sobie ogromną pokorę wobec Boga. Po śmierci żony postanowił, że zostanie księdzem. Podobno zawsze chodził w jednym, jak najskromniejszym ubraniu. Wszystko co miał oddawał biednym, zyskując sobie ich miłość. Kiedy zmarł biskup Cypru, ludzie sami wybrali Spirydona na jego następcę. Jednak nawet po tym wydarzeniu, Spirydon zawsze odznaczał się wielką skromnością.
Atrybutem świętego jest cegła, z której unoszą się płomienie, a z dołu kapie woda i usypuje się ziemia. Jest to pamiątka wydarzenia, kiedy święty wytłumaczył ludziom czym jest Trójca Święta, którą wcześniej często postrzegano jako trzy różne bóstwa. Trójca Święta, została przyrównana do cegły, która powstaje z trzech elementów: ziemi, ognia i wody. I to właśnie te trzy elementy, tworzą całość; podobnie jak Trójca Święta, symbolizuje jednego Boga.
Po śmierci Spirydona, jego ciało trafiło to Konstantynopola, a następnie przetransportowane zostało na Korfu. Podobno kiedy po czasie otworzono trumnę, ciało nie uległo rozkładowi, pachniało przy tym bazylią.
Obecnie ciało świętego znajduje się w kościele pod jego wezwaniem, w prawej części tuż przy ikonostasie. Do dziś jest bardzo dobrze zachowane, co można zobaczyć na własne oczy.
Kościół, gdzie znajduje się ciało świętego, powstał w 1590 roku. Rozpoznać można go po bardzo wysokiej dzwonnicy, która góruje nad miastem. Sama bryła budowli nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jeśliby nie patrzeć do góry, łatwo ten kościół przeoczyć. Ściśnięty między innymi budynkami, chowa się w wąskich uliczkach miasta.
W kontraście do prostej bryły zewnętrznej, bogato zdobione jest jego wnętrze, które nawet w najbardziej słoneczny dzień, zawsze pozostaje zaciemnione. To na co należy zwrócić szczególną uwagę, to malowidła na sklepieniu z XVIII wieku autorstwa Panagiotisa Doxarasa, malarza zafascynowanego dokonaniami mistrzów włoskiego baroku. Częściowo skopiowane później malowidła, przedstawiają życie świętego.
Pamięć o patronie wyspy, wśród mieszkańców jest wciąż żywa. Wierzy się, że to właśnie święty Spirydon uchronił wyspę przed najazdami Turków czy też epidemiami. Na pamiątkę tych wydarzeń, dwa razy w roku (11 sierpnia i 12 grudnia), na Korfu urządzana jest procesja ku czci świętego. Wielki szacunek wobec św. Spirydona przejawia się w czymś jeszcze. Imię Spirydon, czy też jego krótsza wersja – Spiro, jest najczęściej występującym imieniem u męskiej części mieszkańców Korfu. Wystarczy przejść się ulicą tuż przy kościele, by usłyszeć jak śpiewnie wciąż jest wykrzykiwane.
Piękne zdjęcia 🙂 Już się nie mogę doczekać, kiedy zobaczę to wszystko na własne oczy 🙂 A jest na Korfu jakiś kościół katolicki?
To już zdaje się na dniach:))) Ja wiem o dwóch. Jeden kościół katolicki jest w drodze do Nowej Fortecy, ale ten jest nieczynny. Za to w jednym obok ratusza, co niedzielę o 10.30 odprawiana jest nawet i msza.
Ps. Tak wcześnie wstajesz, czy tak późno chodzisz spać?:)))
Tak wcześnie wstaję 🙂 pisałam o tym kiedyś 🙂 Pojutrze o tej porze pewnie będę lądować… ale na razie mam tyle zajęć i spraw, że jeszcze wyjazd się przez to nie przebija 🙂 Ciekawe, czy Korfu przyćmi Kretę…
PS. dzięki za informację 🙂
A tak! Przypomniało mi się, że kiedyś o tym pisałaś:))) No i mam nadzieję, że wylądowaliście już bezpiecznie!
Świetny artykuł!
Światło wiary najjaśniejsze było w średniowieczu a teraz mamy światło elektryczne.
Dlatego ludzie wpadają do piekła jak deszcz.
Śpiewnie napisane!
No i Spirydonowi na imieniny wierni fundują nowe pantofle, bo ponoć zdziera podeszwy chodząc po wyspie i wciąż ją chroniąc. Też o tym pisałam, chociaż ja na Korfu byłam tylko tydzień, wakacyjnie w tym roku :-): http://zabawnaliteraturka.blog.pl/2014/07/30/kumkwatowa-wyspa-korfu/
Pozdrawiam.
Witam, czy orientujesz się może czy w soboty jest też msza św.?
Znalazłem stronę z której wynika, że raczej nie ale dziwne mi się to wydaje, żeby nie było. Jak możesz to potwierdź.
http://www.cathecclesia.gr/hellas/index.php/dioceses/archdiocese-of-corfu/mass-times/32-catholic-archdiocese-of-corfu/catholic-archdiocese-of-corfu
Z tego co wiem, msze katolickie są tylko w niedziele.
Ja Ireneusz będąc na wakacjach w Korfu, po raz pierwszy poznałem sw Spirydona.
Wszedłem do świątyni gdzie spoczywa jego ciało w Korfu
Chwila zadumy przy jego sarkofagu .
Kupiłem magnesik z wizerunkiem świętego.
Przytulny do sarkofagu, chwilę modliłem się.
Po zakończeniu modlitwy i wakacji mile spędzonych w Korfu, szczęśliwy wróciłem do domu…
Pamiątka z wizerunkiem świętego Spirydona jest w moim domu.
Jestem szczęśliwy
Dziękuję za uroczy komentarz:DD