Część 1/2:
Jani musiał więc zacząć jako pierwszy… Niepytany o nic, objaśnił całą sytuację z Anteną i kanałami z Polski.
Po kilku następnych sekundach, usłyszeliśmy raz jeszcze „tcyyykkkk”, po czym Nikos przemówił. Głos miał jak po długiej grypie:
-Powiem wam szczerze… – kolejnych dziesięć sekund przerwy na podłubanie wykałaczką w zębach. –To miejsce to zadupie. – pomyślałam: „wow! odkrycie…”. Koledzy Janiego to jednak mieli racje… Nikos wszystko wie!
-Z jednej strony morze, z drugiej góry… Tutaj nawet radio nie chce odbierać! Co ja wam mogę poradzić… – nagle jego oczy przepełniła melancholia. Spojrzał na telewizor, w którym leciał Sulejman (czyli tasiemiec prosto z Turcji). Trzymając wykałaczkę w ustach, kontynuował: – Była tutaj kiedyś taka jedna. To chyba była Rosjanka. Ciekawe co z nią…? Ona też chciała mieć swój kanał! Ależ się uparła. Tak jej zależało. Próbowała chyba z miesiąc. Już prawie straciła nadzieję. Z jednej strony góry, z drugiej morze! I jak do tego zadupia jakiś sygnał ma docierać? Ale na szczęście trafiła do mnie. I wiecie co… Pomogłem jej! Chryste… Jaka ona była szczęśliwa! Ciekawe co u niej? No i czy ten kanał dalej odbiera? A wiecie co… Ha! Ha! Ha! Pamiętam to była sobota… wieczorem… Dwudziesta… Nie… Musiało być już dobrze po dwudziestej… Nie ważne! Nie gubmy się w szczegółach! W każdym razie, oglądałem mecz! Siedzę wygodnie, patrzę, słucham, oglądam… a tu nagle – na ekranie śnieg! Myślę: „Nikos – tu coś śmierdzi!” Trzepie w telewizor – a ten nic! Ustawiam, przestawiam – dalej nic. No to idę na dach! – mała przerwa, bo Nikos musi zapalić papierosa. Po chwili, z ekscytacją mówi dalej…
– I wiecie co… Ukradł mi antenę! Ten skurczybyk co pomaga u rzeźnika. Ja dobrze wiem, że to był on… I on też dobrze wie, że ja wiem…Tylko jak mam udowodnić, że ta antena jest moja?! Prawo to prawo, sami wiecie… Ale z Nikosem nieeeee ma przeproś! I na niego przyjdzie dzień… Słuchajcie, jak ja go dorwę, to nie będzie że boli! No i widzicie… Tak to wszystko tu wygląda! Ej… Ty! Panna, a ty nie jesteś stąd!?
Mam nadzieję, że po tym monologu nie przerwaliście czytania. Kiedy odpowiedziałam, że jestem z Polski dopiero się zaczęło…Po dogłębnym omówieniu tematu greckiego kryzysu, Nikos udowodnił, że doskonale wie kim jest Wałęsa, i że Jan Paweł to polski papież. Później płynnie przeszedł do omawiania różnic i podobieństw w kryzysowej sytuacji w Grecji i tym co dzieje się w Polsce. O antenie – ani słowa.
Po dwudziestu pięciu minutach słuchania „erudycyjnego” monologu, w którym zostały poruszone wszystkie wątki świata, do sklepu wpadł jakiś gość. Nazwijmy go „Wybawiciel”:
-Hej Nikos! Jesteśmy obok! Jak skończysz to choć, bo pijemy ouzo.
-Wiesz co… Właściwie to ja już skończyłem! – i mówiąc to wstał zza biurka. Chwycił klucze, a nas skierował do drzwi.
-A! Dlaczego nic nie mówicie?! Antena! To… Tutaj macie takie urządzenie. Naprowadza sygnał. Właśnie to dałem tej Rosjance! W NASA lepszego sprzętu nie używają! No, to wpadajcie częściej! Miło się z wami gadało.
Tak, wspaniale się „gadało” – Jani wypowiedział aż jedną kwestie. Na szczęście zdołał dopowiedzieć i drugą:
-A ile się należy?
-Bez nerwów! Tylko spokojnie! Dziś nie mam to tego głowy! Muszę już uciekać! Adio! I jassou!
Tajemnicze pudełko naprowadzające sygnał może i działało. Tego już się nie dowiemy. Po trzech tygodniach prób i historycznej już wyprawie do Nikosa, okazało się, że zapomniano puścić sygnał z Polski. Wystarczył jeden, dwuminutowy telefon do „obsługi klienta” w kraju. Jestem jednak pewna, że to właśnie Nikos przyniósł szczęście! Jeszcze tego samego dnia tuż po wizycie, polska telewizja zaczęła działać. Niemalże magicznie.
I tak właśnie do grona osobistości, które we wiosce znam, pomiędzy sołtysa, policjanta, dumnie dołączyć mogę Nikosa.Ten ostatni „wszystko wie”. Aż strach się bać, kogo jeszcze tu poznam… ;)))