Jechaliśmy do urzędu stanu cywilnego, który był od nas nieco oddalony. Feta siedziała z tyłu, a ja z przodu. Ta kwestia nurtowała mnie od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy o to sama nie zapytałam. Rozmowa nie pamiętam już jak – nawiązała się sama. A kiedy Feta zaczęła mówić, nie mogła skończyć. Chyba potrzebowała się trochę wygadać…
To, że miałam przejścia z moją grecką teściową, z perspektywy czasu wydaje mi się zupełnie normalne. Zastanawiało mnie jednak, jak ze swoimi zaborczymi teściowymi radzą sobie same Greczynki? Czy mają swoje sposoby?
-Czy miałam kiedyś problemy z Oliwą… – Feta zaczęła retorycznie –Paaa… Dorota! Co ja z Oliwą przeszłam!
Oliwa z Oliwek (która dla przypomnienia – tego lata będzie obchodzić swoje setne urodziny!) wygląda jak anioł w ludzkiej skórze i zupełnie nie mogę sobie wyobrazić, jak z Oliwą można się pokłócić. Co prawda, co jakiś czas słyszę, że babcię nazywają „komando”… ale… zawsze brałam to za taki żart.
-Kiedy ja wychodziłam za mąż, miałam tylko 18 lat. Przecież byłam jeszcze prawie dzieckiem… Co ja wtedy mogłam wiedzieć o tym świecie? Teraz nie dałabym się już tak traktować. No, ale to było kiedyś! Zaczęło się od tego, że Oliwa wyznaczyła miejsce, gdzie miał odbyć się nasz ślub. Bo w tym właśnie kościele, śluby brała cała rodzina, od trzech pokoleń wstecz! Zgodziłam się, nie mrugnęłam okiem. Chciałam być miła. Następnie przyszedł na świat Jani. Co prawda byłam już trochę starsza, ale nie mogłam sprzeciwić się tradycji i wybrać imię inne niż wybrała babcia. Jani musiał zostać nazwany dokładnie tak jak mąż Oliwy. Dobra, ok.! Tradycja, tradycją więc tak musiało zostać. Ale kiedy Oliwa wyznaczyła kościół, gdzie Jani miał być ochrzczony, oczywiście w tym samym kościele gdzie odbył się nasz ślub (przypomnę: „w tym kościele chrzczeni byli od nas wszyscy i to od trzech pokoleń wstecz!”) już nie było mi tak wesoło. Oliwa naciskała tak mocno, że nie było innego wyjścia. Zgodziłam się, ale przysięgłam sobie, że był to ostatni raz! Kiedy przyszła na świat moja Olivka, babcia kazała nazwać ją swoim imieniem! Jak to usłyszałam, myślałam że albo sama padnę, albo ją zabiję! Kłótnia trwała kilka miesięcy, właściwie od narodzenia Olivki, aż do jej chrztu. Chociaż wg tradycji drugie dziecko powinno być nazwane imieniem rodzica matki, Oliwa była tak wściekła, że jej się sprzeciwiłam, że po chrzcie nie odzywała się do mnie przez rok! Przez rok! Rozumiesz co to znaczy…? Na szczęście, po czasie wszystko się zmienia i tak jakoś po roku, czy też trochę dłużej, wróciliśmy do względnie normalnych stosunków. Teraz jest już ok, ale wejdź na ten temat, spytaj się jej o imię mojej Olivki… Zobaczysz jak znów się zacietrzewi. A przecież od tego czasu minęło już prawie trzydzieści lat! Ta kobieta jest naprawdę kochana, ale niech no coś stanie się nie po jej myśli… Taki nasz rodzinny komando.
Tego bym nie przypuszczała… Oliwa z Oliwek zawsze wydawała mi się łagodna jak baranek. Chwilę po ślubie, podjechaliśmy po babcię, bo ta ze względu na swój wiek, nie może wychodzić i w samej uroczystości nie mogła uczestniczyć. Co działo się, kiedy tylko otworzyliśmy drzwi i do Oliwnego domu weszła moja rodzina… Jak pewnie już się domyślacie, temat greckiego ślubu nie skończy się zbyt szybko…
W każdym razie, podróż do urzędu była szalenie interesująca. Takich kilka kwadransów, podczas których dowiedzieć można się naprawdę wiele… Feta skończyła temat swojej teściowej, chwilę odsapnęła, poczym zaczęła…
-Jednego wam bardzo zazdroszczę…
-Czego? – spytałam.
-Tego, że żyjecie w XXI wieku. Ja i Pomidor należymy do takiego pokolenia, które przełamało restrykcyjne przestrzeganie tradycji, jakie panowało kiedyś.
-Aaaa… – nie wiedziałam co powiedzieć – Teraz to nie jest restrykcyjne?
-Dziecko! Co ty opowiadasz! Ty wiesz jak było w Grecji kiedyś?…
-Nie mam pojęcia… – zapowiadało się naprawdę ciekawie.
-Siedzisz wygodnie? – spytała Feta.
-Siedzę! I mało tego! Już zdążyłam zamienić się w słuch!
-Według naprawdę restrykcyjnej tradycji był wyprawiany ślub mojej matki… A wyglądało to tak…
„Jak dawniej wyglądał tradycyjny grecki ślub?” – o tym już w przyszłym tygodniu!
Ależ dozujesz napięcie…. znów trzeba będzie czekać na dalszy ciag!
Ciekawie się zapowiada. Myślę, że w Polsce też wiele się zmienił. Same wesela mają zupełnie inny charakter, biorąc pod uwagę, że przyjeżdża rodzina z różnych części Polski a nawet świata.
Opowieść jak u Szeherezady 😉 A ja podziwiam, że tak świetnie znasz grecki. Mam nadzieję, że ja też się tak nauczę, na razie początki są obiecujące, ale trudne, bo uczę się sama 😀
:))) Oj, jeśli chodzi o grecki, to jeszcze wiele brakuje mi do mojego ideału… Ja za to Cię podziwiam, że uczysz się sama… Jeśli mogę zapytać – uczysz się z podręczników czy netu??
Z tego i z tego 🙂 nie ukrywam, że moja motywacja od zdecydowanie osłabła, ale teraz szkoda mi to zostawić 🙂
*od listopada miało tam być 🙂
Nie zostawiaj! Nigdy nie wiadomo…:)))
Smiem twierdzic, ze Oliwa jednak miala racje tzn wedle tradycji na pierwszy plan ida imiona rodzicow mlodego ojca, a potem dopiero, ewentualnie w trzeciej I czartej kolejnosci imiona po rodzicach matki niemowlecia.
Inna rzecz ze wychodzac za maz za cudzoziemca warto zainwestowac w kurs asertywnosci. Tak….jestem z frakcji pt tradycja ok, ale niejednostronnie I sam fakt poslubienia Greka nie zrobi(l) ze mnie Greczynki 😉
Ja znam wersję taką, że drugie dziecko powinno nosić imię rodziców ze strony matki. Ale być może dawniej, za czasów Oliwy, było tak jak piszesz i dlatego babcia się tak obraziła:))))
Oj tak… Dziwne jest u Greków nastawienie, że bardzo szanują swoją tradycję, ale jednocześnie nie potrafią zrozumieć, że ktoś wychował się w innej i chce szanować też swoją…
Bo Grecy, wbrew pozorom I swojemu urokowi narodowemu, sa strasznymi ksenofobami.
Nie bez kozery termin KSENOFOBIA wywodzi sie z greki… (ksenos=obcy=cudzoziemiec)
wbrew jakim pozorom? 😀 oni nie stwarzają żadnych pozorów 😀
Hahaha!!!:))) Zanim przeczytałam Twój komentarz Maud, miałam napisać mniej więcej to samo! Wbrew JAKIM(!?) pozorom???:DDD
Wbrew pozorom…wobec tursytow w sezonie ;))))
Ja juz sie niczemu nie dziwie, poza tym, ze dalabym glowe uciac iz pojecie NEPOTYZM tez z Greki sie wywodzi… a nie 😉
Hej, a ja mam pytanie o początki Twoich relacji z Fetą… bo sama w lipcu lecę na wakacje i będę mieszkać pierwszy raz w domu swojego hmm “przyjaciela”, na zaproszenie jego rodziców. I jestem mega zestresowana:P może jest jakaś Tradycja w tym temacie? 😀
Taki stres to nic dziwnego – trudno go uniknąć:))) Jeśli chodzi o tradycje… Hmmm… Chyba żadnej konkretnej nie ma. Ale mogę Ci dać jedną “złotą radę”… Chwal mamę swojego Greka za jej kuchnie (jaka by nie była…:))). Spytaj o jakiś przepis. Powiedz, że koniecznie też musisz “coś takiego” ugotować… Wtedy każda typowa grecka mamma – kupiona!:DD
Powiedz, ze jeje imie (jakie by nie bylo) najpiekniejsze na swiecie I tak nazwiesz swoja pieroworodna ;-)))))))
Nie myślę że jak na pierwszy raz to byłby szczyt wazeliny 😀 oby dobrze gotowała 😉