Dlaczego rano czas leci tak strasznie szybko? A może ktoś tam na górze jeszcze specjalnie go przyśpiesza? Umyć się. Ubrać. Spakować. Uczesać. A jeszcze make-up! I śniadanie… 5 minut, to jak 5 sekund. Ach! Jeszcze post na poniedziałek! Ojej… już prawie dziewiąta… A odpisać na smsa? Dzwoni telefon, ale tego to już chyba nie odbiorę. Ten to już niestety, ale musi poczekać. Może akurat nic ważnego. Co ja tak w ogóle mam dziś na siebie włożyć?!?! Przecież to wygląda okropnie… A ta bluzka nadaje się już tylko do prania! Pranie… No właśnie. Dzisiaj to już koniecznie – muszę je zrobić! Ale białe, czy kolorowe? A może by tak… jutro? Nie, jutro może przecież padać… Już wpół do dziesiątej, a przed jedenastą musimy być w mieście. Trzeba jeszcze zatankować… Ciekawe? Jak rano organizują się mamy, które mają małe dzieci?! Pewnie mają jakieś swoje tajemne sposoby… Bardzo mnie to zastanawia! Największy szacunek, bo ja rankami nie daje rady jedynie ze sobą. A co jeśli miałabym małego szkraba?! Kolejny telefon… Ale ktoś uparty. Uff… Na całe szczęście to do Janiego. Jani zawsze tak głośno odpowiada, słychać go po całym domu. Szczęście chyba się do mnie uśmiechnęło, bo dzwoni Feta. Więc nie będzie to rozmowa z serii „na szybko!”. Dzięki Feta! 10 minut gratis od teściowej, czy też może od losu. Ale co teraz z nimi zrobić? Za co mam się złapać?
Kawa… Kawa… Kawa…
Wyjmuje mój czerwony młynek. To nasz ślubny prezent. Czerwony jest ostatnio moim ulubionym. Podoba mi się wszystko im bardziej jest czerwone. Ciekawe skąd wie o tym moja siostra, bo przecież wcale jej nie mówiłam. Otwieram nową paczkę. Ledwo słyszalne „pyk”! I jestem innym świecie! Zdaje się, że mam minę, zupełnie jak z reklamy. Kawa mieli się na drobno, a w międzyczasie szykuje moją Bialetti. Tę z kolei podarował mi największy kawosz świata, czyli mój tata, bo dla niego jest stanowczo za mała. Tej prostej kawiarki, nie jest w stanie zastąpić nawet najnowocześniejszy ekspres do kawy na świecie. Trzy minuty i już jest. Zapach rozpływa się po kuchni. Kto go tak zaprojektował? Czy do kawy dosypują również proszki na uspokojenie?
Jani w pokoju obok się śmieje. Nie wiem co mówi, ale chyba jest dobra wiadomość. Za moim kuchennym oknem, widzę jak Katerina polewa swój chodnik (TU przeczytasz więcej!). Ja też już kiedyś próbowałam. Ale nadal nie widzę w tym sensu, więc tej porannej praktyki zaprzestałam. Bycie ksenia (ksenia, czyli greckie określenie na osobę, która nie pochodzi z Grecji), ma swoje dobre strony – fakt, że wyłamuje się z niepisanej reguły „polewaj chodnik przed swoim domem” wszyscy jakoś zrozumieją. Nawet nasza sąsiadka Katerina, która czasem polewa dwa razy dziennie! Wczoraj wieczorem pokłóciła się z mężem. Krzyczeli tak głośno, że nawet nie trzeba było podsłuchiwać. Jani w pracy, więc tłumaczyłam sobie ze słownikiem. Zaraz chwilkę… Jak było po grecku „rozwód”? Już zapomniałam… Ale dziś już się nie rozwodzą… Taksiarhis wraca ze sklepu lekko uśmiechnięty. Coś tam kryje w zawiniątku. Wczoraj rozwód, dziś już prezent. Czyli grecka norma. O! Przyjechał też sąsiad co mieszka z lewej. Kilka dni temu kupił nowy motor. W dzień na całe szczęście parkuje przed domem. Ale na noc, wjeżdża do swojego mieszkania. Tak jak wczoraj wieczorem. Już myślałam, że to kolejne trzęsienie ziemi. Ale to tylko nasz sąsiad i jego nowy motor.
Katerina kończy polewanie. Równiutko zwija węża ogrodowego. Idzie do domu, bo płacze jej mała córka.
-Już idę! Już! – zawsze kiedy tak krzyczy, to brzmi dokładnie jak kwoka na grzędzie. Weszła do środka. Córce mówi, że nic się nie stało. Że nic jej nie będzie. Na chwilę zapanowuje cisza. Dziadek, który mieszka kilka ulic dalej właśnie idzie na ryby. Pędzi, jakby był z nimi umówiony na konkretną godzinę. Albo jakby wiedział, że za 5 minut już ich nie będzie. Zazwyczaj łowi tylko takie małe, ale widać, że ma przy tym wiele radochy. Znika za drzewem i ulica pustoszeje. Woda z domieszką jakiegoś płynu, pieniąc się śpiesznie wpada do studzienki. Cisza. Taka, która trwa tylko chwilę. Kiedy zupełnie nic się nie dzieje.
Dopijam moją kawę.
Teraz już wiem, że cokolwiek się dziś stanie, to prędzej czy później wszystko się jednak uda. A może jutro wstanę te 10 minut wcześniej? Idealnie na spokojną kawę. Czyżby to właśnie moja poranna recepta?
Jestem bardzo ciekawa – jak wyglądają Wasze poniedziałkowe poranki? Czy macie jakieś tajemne triki, żeby rano zachować równowagę? Piszcie w komentarzach! Poniedziałkowo pozdrawiam i uciekam do dalszej pracy!
Mnie dzisiaj obudził sms od siostry z zapytaniem czy właśnie teraz, z samego rana możemy pogadać na skajpie???? Oczywiście, że możemy! Tylko daj zrobić kawę! 😉
;)))
Bialetti! Mmmmmiodzio..ja posiadam i nie wyobrażam sobie kawy w inny sposób zrobionej 🙂 w greckim domu nie przeszkadza taki włoski wynalazek? 😛 bo “mój” Grek pokazał mi na Skypie kiedyś tygielek i mini butle gazową 😀 co do poranków to mam wrażenie że wpadam w jakiś czasoprzestrzenny korytarz i wszystko robię dwa razy wolniej albo zegarek mi spieszy 😉
Ale nasz dom jest przeciez grecko – polski, czy tez polsko – grecki:)) Mam dokladnie takie samo wrazenie, co do moich porankow:))) Ehhh…
W poniedziałki staram się wstać 15min wcześniej niż w inne dni tygodnia żeby szok był mniejszy że trzeba dupkę ruszyć budzi mnie jedna z moich ulubionych piosenek Stonis I can’t get no satisfacion….no bo kto jest szczęśliwy albo usatysfakcjonowany faktem, że musi wstać w poniedziałek rano , herbatka kilka stron książki i lookam na zegarek i zamieniam się w strusia pędziwiatra latam po domu jak poparzona,gdzie kanapki,a klucze gdzie aha jeszcze make-up, kredka mi się złamała….o rzesz kurczaczek….jak to dobrze że jutro wtorek jeszcze 4 razy trzeba rano wstać i weeeekeeeeennnnddddd!!!!!- to motywuje 😀
Tak, kawa obowiązkowo! Uwielbiam wypić na spokojnie, z książka lub “gapiąc” się na świat za oknem, czy to na samoloty na niebie czy sąsiadów!
Bialetti lubię, robi się szybko, ale dłużej schodzi zmywanie.
Najczęściej przez filtr zalewam kawę prosto do mojej ukochanej czerwonej filiżanki 🙂
Zawsze muszę umyć od razu, narzędzia lub filiżankę po kawie, nie potrafię jej zostawić brudnej, nawet jak się spieszę i nie potrafię tego zrozumieć 🙂
Ja uwielbiam takie “male” przyzwyczajenia u innych ludzi, tak ja u Ciebie z filizanka:)) I tez nie umiem powiedziec “dlaczego”:)
to zalezy o ktorej zaczynam prace…jesli o 8.45 to mam czas na wolne sniadanie, potem kawa z czyms slodkim przy czytaniu maili…. a potem do pracy:)
jesli zaczynam prace na 8 lub wczesniej…. pakuje sniadanie, termos herbaty do plecaka…jem czesciowo w autobusie lub na lawce czekajac na nastepny autobus lub w pracy na chwile przed praca…a kawe wowczas wypijam przy dzieciakach, z ktorymi pracuje a potem w przerwie z kolezankami z pracy:)
pzdr cieplo! Ciebie i Twojego meza:) jest jakas szanasa na foty z Waszego slubu?
Dzieki za pozdrowienia:)) Jesli chodzi o fotki, to raczej nie. Pewnie moze tak tylko symbolicznie:)
nic na sile:) z fotkami – zapytalam tak po prostu! To Wasze prywatne zycie:) ale Ciebie w sukni a Janiego w garniaku chetnie bym zobaczyla:)
pozdrawiam rownie wierna kawoszke:)
Wiem:)) Wiem:)) Na szczescie dla mnie, czytelnicy Salatki sa tak kochani, ze nigdy nie czuje naruszenia granicy zycia tego prywatnego:) Ale jakies zdjecie bedzie i to juz chyba w przyszlym tygodniu:)
Ja w tym roku kocham poniedziałki, bo mam je wolne 😀 Do tego dzieciaki idą na drugą lekcję, więc mogę pospać do 7:30, bo normalnie wstaję o 5. Ale za to wtorek to już zupełnie co innego 😡
5… brzmi dosc strasznie:/// Nie znosze wstawac tak rano, ale za to jak juz sie obudze i jestem “na chodzie” – to akurat jest super:))
To już Ci nie powiem, że w tym tygodniu trzy razy muszę się zwlec o 4 😡
Oooo… Nie mowi mi tego:/// A tak z ciekawosci – o ktorej wtedy idziesz spac?? Pewnie okolo 20??;))
Chciałabym… Niestety, pora wstawania nie wpływa na porę chodzenia spać 🙂 w tygodniu zazwyczaj kładę się o 23, więc jestem notorycznie niewyspana 🙂
Ja tez mam z tym problem… Kiedy musze bardzo wczesnie wstac, nigdy nie daje rady zasnac wczesniej://
Jestem tutaj po raz pierwszy i, kurcze, wciągnęłam się w czytanie:) Przejrzałam kilka starych notek, ale już wiem że najprzyjemniejsze będzie zaglądanie tu na bieżąco. Z bloga bije greckie słońce, którego często brakuje w moim Krakowie (chociaż w tym tygodniu to akurat jest upalnie). Pozdrowienia dla Ciebie i Janiego 🙂
Dziekuje za mile slowa:))) Zagladaj tu jak najczesciej:))!
co za blog, ktoś mi o nim mówił, ale nie myślałem, że jest tak sympatycznie, będę zaglądał, pozdrawiam – do poniedziałku
Bardzo sie ciesze! I zagladaj jak najczesciej!:) Pozdrowienia z Ellady!
Poniedzialki to najczesciej…odpoczynek fizyczny I psychiczny po pracowitym weekendzie. No ale takie uroki pracy w turystyce 😉
Plus w roku szkolnym poranna afera pt “gdzie moj zeszyt do matematyki, mamoooooo” vs “mamy na dzis przyniesc dwa pudelka po jogurcie I rozowa bibulke”
Dorota, a nauczylas sie juz pic zimna kawe o poranku?
Bo ja jeszcze nie……;))) Wszelki fredda I frappki dopiero po piuerwszej porzadnej goracej kawie.
U mnie tak samo! Nie wyobrazam sobie zimnej kawy z rana! Dopiero gdzies tak po 13. U mnie rano zawsze koniecznie mala filizanka mocnej zieloneh herbary. Nie potrafie bez niej rozpoczac dnia:))