O tym co słychać u naszej Sałatki – dawno już nie było. Prawdę powiedziawszy przez tych kilka letnich miesięcy kontakt z moją grecką rodzinką trochę się urwał, ale wszystko wróciło już do normy. Nasza Olivka wyprowadziła się z sałatkowego domu i… obecnie mieszka całkiem blisko nas! Tak jest! Teraz najpewniej widywać będziemy się częściej. Wystarczyła jedna, mała wizyta by dowiedzieć się wszystkiego, co i jak…
Olivka wyprowadziła się z domu, bo znalazła pracę mniej więcej godzinkę drogi od nas. Pracuje obecnie w prywatnej szkole, jako logopeda. Jak się miewa moja szwagierka?
-Dobrze Dorota. Dobrze… – zabrzmiało nieco oficjalnie. – A tak tylko(!) między nami to tra – gi – cznie! – dokończyła już zupełnie naturalnie.
Olivka przeżywa ewidentny kryzys. Jak widać od czasu do czasu dopada on każdego. Z tą różnicą, że w wykonaniu Olivki nawet i kryzys zamienia się w komedię. Tragikomedię! Zawsze jednak z przewagą tej drugiej.
-Ale… O co chodzi? – spytałam.
-Ta praca jest beznadziejna! Płacą marne grosze, ledwo starcza na cokolwiek po opłaceniu czynszu, prądu, wody, internetu. Pracuje od 12 do 8 wieczorem. Więc nie mam czasu na nic… Na dodatek…
-No właśnie… Co u Pieprza?
I tu szybko doszłyśmy do sedna. Olivka pracuje teraz na cały etat, a Pieprz tak jakby dorywczo – właśnie załapał się na jakiś uniwersytecki projekt. Kiedy pracuje – jest w Atenach. A kiedy ma wolne – przyjeżdża do Olivki. Z założenia ma wtedy kończyć owy projekt pracując w domu i pomagać Olivce w domowych obowiązkach. Ale, no właśnie…
-Raz próbował zmyć podłogę. Więc wylał na nią całe wiadro wody i o mały włos zniszczył mi laptopa, bo wcześniej położył go na podłodze. Ma zakaz mycia podłogi – do końca życia! Najlepsze było jak czyścił blat kuchenny… Nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać… Rozsypał proszek i czekał, aż „te śmieszne potworki takie jak w reklamie, same za pomocą fluorescencyjnych mieczy rozprawią się z brudem i bakteriami”… Raz miał ugotować obiad. Zrobił spaghetti. Co prawda zrobił – nie da się zaprzeczyć, ale sprzątania było na trzy godziny! A jak ma zabierać się za swój projekt, to zawsze zaczyna od papierosa. Potem jest jeszcze drugi i trzeci. Opiera się o parapet. Patrzy przez okno. Pali i myśli. Po jakiś dziesięciu minutach, mówię żeby brał się do roboty. A on zazwyczaj na to: „i tak nic z tego nie będzie. Ta praca jest beznadziejna… Po co w ogóle komuś ten projekt?”. „To szukaj innej pracy!” – odpowiadam. „I tak teraz nie znajdę… Przecież dobrze wiesz, że jest kryzys!”. Kryzys! – wykrzyknęła Olivka. – Kryzys to on ma przede wszystkim w swojej głowie! Nie wysyła już nawet żadnego CV. Po co? I tak wie, że pracy nie znajdzie! Nie potrafię ci nawet Dorota opisać jaka jestem tym wszystkim zmęczona. W praktyce mam na głowie pracę, sprzątanie, gotowanie plus małe, nieporadne dziecko w rozmiarze XXL. Ja bym powiedziała, że to są cztery pełne etaty!
-No wiesz Olivka… Mamy te, no… – nie wiedziałam co właściwie powiedzieć, by nie urazić mojej szwagierki – Równouprawnienie! – wyszło ze mnie samo. – Teraz tak jest, że mężczyzna z kobietą mogą się zamienić rolami. Chyba u was coś takiego nastąpiło. Podobno na zachodzie, czy też w Skandynawii to całkiem popularne. Pomyśl tylko – jesteście teraz tacy nowocześni!
-Jeszcze ty mnie nie denerwuj! Powinnaś mnie wspierać! My mamy… Jedno wielkie gówno! A nie żadne równouprawnienie!! Jeszcze myślałam, że jakoś to wytrzymam, że może po czasie się ułoży, ale miarka się przebrała… Pewnego wieczora, postanowiliśmy sobie zrobić miły, relaksujący wieczór. Wybraliśmy film. Przygotowaliśmy popcorn. Siadamy i oglądamy. I jakoś tak, Pieprz dotknął mojej nogi: „o Boże! Olivka! Kiedy ostatnio depilowałaś sobie nogi?”. I wtedy kropla się przelała. Najpierw wywaliłam na podłogę miskę z popcornem, a później i jego: „Cooo?!?! A co ty sobie wyobrażasz?! Może będę wstawać każdego dnia o piątej, żeby najpierw ogolić nogi, później zacząć gotować obiadek, a w międzyczasie przetrzeć kurze?!!!?? Ty na głowę upadłeś! Ciebie chyba zupełnie pogięło? A ty w tym czasie… będziesz myśleć i siedzieć! O nie… Dosyć tego!”. No i… najpierw wywaliłam ten popcorn. Później jego rzeczy z szafy, a na końcu i jego…
-Olivka… No i co dalej… – byłam co najmniej przerażona.
-Co dalej? Czy ja wyglądam na wróżkę? A skąd ja mam to wiedzieć? Czas pokaże. Dobra, nie będziemy chyba cały dzień tak siedzieć w domu! Choć, idziemy na kawę. Opowiesz mi jak tam z tą twoją Kerkirą…
I poszliśmy na kawę. Feta, Olivka, ja i nieco biedny Jani, który – co zrozumiałe – zawsze ma trudności by odnaleźć się w tego typu towarzystwie.
Kiedy prawie już wychodziliśmy, Olivka stojąc w drzwiach podsumowała:
-I tak właśnie wygląda to nowoczesne równouprawnienie. No, tylko niech mi któraś feministka wytłumaczy, jak to działa, że jak Pieprz jest cały owłosiony, wtedy jest to takie seeeksooowne… A jak ja nie ogolę łydek, to jest obrzydliwe i ohydne! Powiem ci szwagierko jedno – świat byłby o wiele łatwiejszy, gdyby nie to gówniane równouprawnienie!
Tymczasem, bez sztucznej skromności, mogę się pochwalić, że opracowałam sposób na grecką teściową… Myślę, czy nie da się tego jakoś opatentować. Obecnie stałam się ulubienicą Fety. I niech tak już zostanie;)) Jak to zrobiłam? O tym już w przyszłym tygodniu!
8 godzin dziennie to nic. W dodatku praca malo stresujaca… A co do sprzatania, to faceci czesto tak maja – robia, zeby nie zrobic, a jak juz kobieta sie zdenerwuje i zrobi to sama, to jeszcze beda twierdzic, ze oni chcieli, ale ona samo wolala. Dobrze, ze moj maz nie jest taki. 🙂 Na zdjeciach z S. wygladasz ladnie, ale straszny chudziaczek z Ciebie…
Hmmm… I tutaj między innymi widać różnicę między sposobem myślenia typowej Polki, a Greczynki. Bo dla nas 8 godzin dziennie w pracy to nadal = “nic”…
Bez przesady: znam kilka prawniczek z Aten (sama jestem prawnikiem) i pracuja, ze az milo… 🙂
Miło? Ale… komu? ;pp
Nie chodzi mi o to czy Greczynki pracują więcej, czy też mniej, ale jak postrzegają swoją pracę…
Myślę, ze dobrze postrzegają i to im jest milo, bo jakoś nie słyszałam, żeby narzekały. Tak samo, jak Polki, które lubią i dobrze się czują w swojej pracy. Trzeba lubić, to co się robi, mieć dobra prace i zbierać jej owoce – to cały sekret. Pozdrawiam. 🙂
Tak, tu masz całkowitą rację… Jeśli ma się pracę, którą się naprawdę lubi, to nawet i nadgodziny nie mają aż takiego znaczenia.
Bardzo jestem ciekawa jak z tą sytuacją poradzi sobie sprytna Oliwka.
Ja również :)))
A to się Oliwka zdziwiła jak wygląda życie.