Najprostsze czynności życia codziennego potrafią się nieco skomplikować, kiedy wyjeżdżamy do innego kraju. Dziś post z cyklu „Inny punkt widzenia”, a w nim relacja autorstwa Artura Kamińskiego z wakacji na Cyprze, z nieco innej perspektywy… Serdecznie zapraszam do czytania!
***
Na tydzień przed wylotem, ponownie czytam informacje na temat Cypru. Kultura, historia, angielskie gniazdka, zabytki.
Zaraz, zaraz… Angielskie gniazdka?! – krzyknęła małżowina (wszak jest inżynierem, a ja tylko prostym pedagogiem).
W domu nastały gorączkowe poszukiwania stosownej przejściówki. Znalazłem, ale mamy tylko jedną, a urządzeń kilka. Telefony, tablet, mój papieros. Skok do sklepu i szafa gra! Mamy trzy, więc powinno wystarczyć. Nastał dzień wyjazdu, wszystko spakowane, taryfa zamówiona, ponownie szafa gra. Na lotnisku odprawa bez problemu, zakupy w strefie bezcłowej i tylko 1,5 godziny oczekiwania. Tak na marginesie, nie wiem skąd się wziął mit o tym, że w strefie bezcłowej jest taniej, bo jest odwrotnie – moje ulubione piwo 9 zł. Brrr…
Lądowanie w Paphos bez problemu. Pani z biura podróży wskazuje autokar – wsiadamy. Ale zaraz, zaraz, wejście po środku autokaru jakoś po dziwnej stronie. No nic, skoro mają angielskie gniazdka, to i autokary mogą mieć jakieś dziwne. Nic tam… Jedziemy! Wyjazd z parkingu, zagadany przez małżowinę nie zwracam uwagi na drogę. Gdy już usłyszałem „wszystkie ważne rzeczy”, patrzę przed siebie i tak sobie myślę, ile do diabła czasu można wyprzedzać? W pewnym momencie droga lekko zaczyna skręcać w lewo. „No chłopie!” – myślę sobie – „Czas zmienić pas!”. Kierowca nic, dalej zasuwa. Ufff! Nic nie jechało z naprzeciwka. Dojeżdżamy do ronda, a ten baranek zaczyna jechać pod prąd. No nie!!! I powiedziałem na głos coś niecenzuralnego, na co moja inżynierska małżowina:
Kochanie, angielskie gniazdka…
No tak, jestem tylko pedagogiem. W jednej chwili pomysł na wypożyczenie samochodu przeszedł do historii – to nie na moje nerwy. Tylko po 3 godzinach jesteśmy na miejscu. Papierologia w recepcji, zaproszenia na obiadek i otrzymujemy elektroniczny kluczyk do pokoju. Po prawie 10 godzinach jesteśmy u „siebie”. Szybki prysznic i rozpakowywanie. W tym czasie mój wiecznie głodny telefon złośliwie pomrukuje. Przejściówki odnalezione, ale gdzie są gniazdka? Jedna ściana, druga, trzecia – jest! Telefon podpięty, ale tablet zaczyna mruczeć, że też jest głodny (to chyba ich zmowa). Szukam kolejnego gniazdka. W pokoju nic, przedpokój też dziewiczy. Ha! Myślę sobie, że na pewno będzie w łazience. No i znalazłem jakiegoś dziwoląga z tabliczką „tylko dla suszarek”. Suszarki oczywiście nie było, a ja zaczynam odczuwać paniczny lęk przed małżowiną, ponieważ skrytykowałem jej pomysł, aby takowe “niezbędne urządzenie” zabrać z domu. O rany… Nic Kamyczku, szukaj dalej. Nagle eureka! Po diabła mi na wakacjach telewizor? Centymetr po centymetrze zbliżam się do momentu gdy trzeba przesunąć jakąś szafkę. Przesuwam i moim oczom ukazuje się kolejne dziwactwo z symbolem telefonu. Telewizor podpięty do telefonicznego gniazdka!!! Odpadłem. Cały spocony myślę co dalej, bo wiem co za chwilę powie moja inżynierska małżowina. Jest!!! Czajnik elektryczny – przecież nie będę gotował wody cały czas. Ponownie przesuwanie szafki i moim oczom ukazuje się europejska wtyczka podpięta na skrętkę do kolejnego tajemniczego gniazdka. No nie… Poddałem się i zakomunikowałem małżowinie, iż wprowadzamy grafik podpinania elektrycznych głodomorów do prądu. I stało się..
Kochanie, przecież mówiłam, że wystarczy zabrać listwę od komputera!
No nie!!! Po cholerę mi było 5 lat studiów? Trzeba było zostać elektrykiem i tłuc kasę na Cyprze, bo aby się w tym połapać, naprawdę konieczna jest jakaś magiczna wiedza. Gdy powoli dochodziłem do siebie, małżowina krzyczy:
Znalazłam suszarkę…
Ufff… Przynajmniej za to mnie nie obleci. Hihi! Nie ma to jednak jak cypryjska pomysłowość – suszarka była podpięta w kolejny tajemniczy sposób w szufladzie szafki i aby móc z niej skorzystać trzeba było prawie klęczeć na podłodze…
Artur Kamiński
Kalispera.To gniazdko nie jest telefoniczne to gniazdko dla anteny tv.U mnie w domu w Grecji tez takie jest-wyglada jak na telefon,ale jest na antene.
Witam. Hymm… Tak nie do końca. Z każdego tv wychodzą co najmniej dwa kable i tak było w tyn przypadku. Antenowy i zasilający. Antenowy to ten po prawej na zdjęciu a do gniazdka telefonicznego trafiłem jadąc łapką po czarnym kablu od tv. Więcej gniazd na tej ścianie nie było 🙂
A tak na marginesie, to u Ciebie też wesoło z tymi gniazdkami :). Pozdrawiam serdecznie.
Jakby nie było z tymi gniazdkami, dla mnie największym hitem jest tu suszarka zamontowana w szufladzie… Nic tego nie pobije!!
Bylam w lipcu na Cyprze i gniazdka elektryczne byly na kazdej scianie.
Gdzie szukać gniazdka elektrycznego na Cyprze?… I dlaczego trzeba suszyć włosy na klęczkach?… Hm… Ciekawa jestem, co na ten temat miała do powiedzenia pani z biura podróży (polskiego?…) i jak rozwiązała ten problem. Mam nadzieję, że nie usiłowała Was przekonać, iż tak wyposażony pokój hotelowy to na Cyprze norma ;). Wyspa Afrodyty nie jest miejscem idealnym, ale naprawdę można tu spędzić cudowny urlop w bardzo dobrych warunkach. A tak poza tym to… wyjazd się udał? Zobaczyliście coś ciekawego (oprócz tych nietypowych gniazdek i jazdy w ruchu lewostronnym)?…
Pozdrawiam serdecznie z gorącego Limassolu 🙂
Tak, byliśmy z polskiego biura. Nie reklamowaliśmy niczego, bo po cholerę sobie zawracać głowę pierdułkami i przy okazji popsuć sobie urlop (mamy złe doświadczenia z Turcji). Całość potraktowaliśmy z humorem i tak to opisałem. Warunki (i to nie te atmosferyczne) były prawie “super”. Mieszkaliśmy akurat w części hotelu przed remontem i być może stąd to zamieszanie z prowizorką. Wyjazd udał się w 100%, było przewspaniale. Co zwiedziliśmy ? – dno morza :), ale takie było tegoroczne założenie :). Mieliśmy cholernie trudny rok rodzinny i zawodowy i jak pomyliśmy daty wycieczek to stwierdziliśmy, iż to “znak”. Kamyki wyleniły się za wszystkie czasy 🙂
Serdeczności z jeszcze pogodnej Wawy
Artur i Małgosia