„(…) pozwól, że złożę ci życzenie, by twój okręt stanął na kotwicy u brzegów Rethimno w jakiś letni wieczór, o godzinie, gdy morze ma zapach arbuza, a kobiety z włosami namaszczonymi olejkiem jaśminowym wychodzą przejść się po molo. Oprzyj wtedy łokcie o balustradę i przyglądaj się z dala baśniowemu miastu. Ono też będzie na ciebie spozierać tysiącem oczu, uczyni swe wody zwierciadłem dla obfitej strugi blasku, spływającej z twojego statku, i będzie dawać ci znak swymi niezliczonymi światłami… A jeśli tak dobrze wypadnie, że się zbudzisz tam jeszcze o świcie – wstań i nie bez łzy w oku popatrz ostatni raz na miasto, kiedy ozłaca je gwiazda dnia. Przywołaj wówczas na pamięć wszystko, co ci opowiadam, aby nacieszyć źrenice niezapomnianym widokiem”.
Jakiś czas temu natrafiłam na książkę Pandelisa Prevelakisa „Kronika pewnego miasta”. To lekkie niczym piórko wydanie, towarzyszyło mi wszędzie, mieszcząc się w mojej torebce. Czytałam przy każdej nadarzającej się okazji, bo jest to jedna z tych książek, od których nie można się oderwać.
Prevelakis to jeden z największych greckich pisarzy pokolenia 1930, a „Kronika pewnego miasta” jest jedną z najważniejszych jego książek. Owe „pewne miasto”, to Rethymno, które znajduje się na Krecie. Książka od pierwszego, aż po ostatnie zdanie jest jego opisem.
„Kronika…” pozbawiona jest typowej fabuły. Opowiada o Rethymno, które Prevelakis pamięta z czasów swojej młodości. Swoje wspomnienia konfrontuje z tym jak miasto wygląda w czasie, kiedy odwiedza je po latach. Przyznacie, że opis akcji niekoniecznie brzmi emocjonująco. Bo jak przez ponad 150 stron można porywająco opisywać jedno miasto!?
Można. Jeśli po pierwsze opisywane miejsce prawdziwie się kocha, a po drugie jest się mistrzem prozy, która niepostrzeżenie miesza się z poezją. Książkę czyta się bowiem fragmentami jak wiersz, przepełniony melodyjnymi opisami kreteńskiego miasta. Na białych kartkach pokrytych czarnym drukiem, widać całe miasto. Wąskie uliczki, stare budynki i kościoły, mieniące się w słońcu morze, ruch statków, które nieustannie przypływają i odpływają. Opisy przeplatają opowieści o ludziach, którzy miasto tworzą. Są wśród nich Grecy, Żydzi, Turcy, co jest dowodem zawiłej przeszłości Krety.
Za czasów młodości pisarza, miasto kwitło przeżywając swoje najlepsze lata. Rethymno było wtedy bardzo ważnym portem, miastem bogatym o kosmopolitycznej atmosferze. Kiedy Prevelakis powrócił do niego po latach, wszystko się zmieniło. Miasto podupadło. Przestało się rozwijać. W luksusowym sklepiku, gdzie niegdyś sprzedawano najlepszej jakości jedwabie, zaczęto sprzedawać gwoździe. Nawet mimo, iż jest to tylko opis miasta, łezka czasem kręci się w oku. Doskonałym przykładem takiego fragmentu, jest opis rozbierania na części statku, który osiadł w porcie na mieliźnie i umiera jakby był żywą istotą.
Czy miasto zdołało wydźwignąć się z pogrążenia w biedzie i letargu? Odpowiedź znajduje się w posłowiu napisanym przez Bartosza Barszczewskiego, który kilkadziesiąt lat później odwiedził miasto. Gdyby ten sam obraz mógł zobaczyć Prevelakis, z pewnością bardzo by się ucieszył – miasto stanęło na nogi. Odbudowano najważniejsze kościoły i budynki. W porcie znów zaczęły cumować statki, a turystów nie brakuje. Rethymno znów żyje.
Jeszcze podczas czytania tej książki, wpadł mi w ręce katalog z ofertami wakacji na najbliższe lato. Szybko przewertowałam strony, by znaleźć rozdział o Krecie. Ku mojej radości, znalazłam informacje o Rethymno. Na zdjęciu urocze, stare domki stały w równym szeregu nad niewielkim portem, gdzie cumowały statki. Kilka stron zajmowały oferty różnych kurortów i hoteli. Kiedy znajdę się na Krecie, jednym z pierwszych miast, jakie odwiedzę będzie właśnie Rethymno.
Niezwykłe walory językowe książki, zostały w pełni oddane w przekładzie polskim, czego zasługą jest mistrzowskie tłumaczenie Janusza Strasburgera. Przekład znakomicie oddaje specyficzną melodię języka greckiego, zachowując poetycki charakter tekstu Prevelakisa. Żeby tak przełożyć książkę w bardzo trudnym języku jakim jest grecki, o tym kraju trzeba wiedzieć wszystko.
Jeżeli więc macie w planach podróż na Kretę, koniecznie zaopatrzcie się w „Kronikę pewnego miasta” Pandelisa Prevelakisa. O Rethymno opowie Wam więcej niż niejeden przewodnik.
“Kronika pewnego miasta”
Pandelis Prevelakis
Tłumaczenie:Janusz Strasburger
Wrocław 2013
Wydawnictwo: GRECKIE KLIMATY
Cytat użyty w tekście, pochodzi z wyżej wymienionego wydania, strona 99 – 100.
Książkę kupiłam i przeczytałam….W jeden wieczór, w cztery godziny. Nie mogłam się wprost oderwać:) Rethymno troszkę znam, odwiedziłam kilka lat temu ale książka uświadomiła mi jak niewiele je poznałam i na pewno chcę tam wrócić raz jeszcze. Tym razem nie ominę Rethymno, choć poprzednio myślałam, że tam już nie ma nic więcej do zobaczenia, a już na pewno zrobię sobie zdjęcie pod pomnikiem Prevelakisa…