Jakiś czas temu, od jednego z czytelników dostałam meila. Przeczytałam. Ze śmiechu spadłam z krzesła. Poczym wstałam, odpisałam i ku mojej radości, dostałam pozwolenie na umieszczenie meila na Sałatce. Jeśli ktoś kiedyś był w Grecji, wie doskonale że takie rzeczy zdarzają się tylko w tym kraju.
Rzecz działa się w Atenach. Był to środek upalnego lata, a wszędzie w około były tłumy turystów.
Wojtkowi jak i wszystkim czytelnikom, bardzo dziękuję za przesyłane do mnie meile i równocześnie z całego serca zachęcam do pisania.
Tymczasem życzę miłego poniedziałku! Przeczytajcie to koniecznie…
(…) Przez pewien czas pracowałem w sklepie w Atenach. To o czym piszę, stało się wczesnym wieczorem, chwilę po sjeście. Miejsce akcji, to fragment ulicy widoczny zza przeszklonych drzwi. Ulica właśnie budziła się do wieczornego życia. W sklepie nuuuudddaaa… Nic się nie działo. Żadnych klientów. Nagle mój szef podbiega do mnie jakby się gdzieś paliło:
-Wojtek! Idź do sklepu kupić Super Glue! – czyli klej błyskawiczny.
Wyszedłem na chwilę i kupiłem. Szef wyskoczył ze sklepu. Spoglądam przez szybę, co się stanie… Patrzę, a szef klei do chodnika w artystycznym bezładzie monety. Przykrywa na chwilę gazetą, żeby klej złapał. Klej złapał. Gazeta zdjęta. Przedstawienie rozpoczęte…
Śmiech obserwowanych i obserwujących. Pozy jakie przyjmują, kiedy usiłują podnieść: z przysiadem, na jednej nodze, na wyprostowanych nogach. Prawdziwy aerobik. Sypią się greckie przekleństwa: „gamoto!”, „malaka!”. Komentarze w różnych językach. Słychać nawet polski.
Po godzinie monety pozbierane. Pozostały okrągłe ślady kleju. Nie szkodzi, bo przecież turyści wyszlifują butami. Znów zaczyna się ruch w interesie.
Taki, normalny wieczór w pracy.
Trzymaj się Dorotko!
Wojtek
Przeczytaj więcej…
hahaha!!!dobre…racja, takie sytuacje to tylko w grecji!!!magda
super wspomnienie!! Pozdrowienia dla Wojtka!
Bardzo bym sobie życzył mieć w robocie takiego szefa…… Zazdroszcze!!!!! U mnie tylko powaga i stres……..
Dziękuję za komentarze w imieniu Wojtka!:DDD
Co prawda szef stracił parę drachm ale przynajmniej się zabawili…jak wiadomo, rozrywka kosztuje!
:)))))…
Mnie samej na Place zdarzyło się nie raz, ale dwa, paść ofiarą takich żartownisiów. Sama z siebie się śmiałam, jaki to człowiek pazerny….
Pamiętam, że ja też kiedyś goniłam za banknotem na niewidocznej nitce:))) Ale w przypadku z monetami, jak twierdzi obserwator akcji, trzeba posłużyć się nożem!:DDDDD