Mimo tego, że mogę obecnie ponarzekać na brak własnego kąta, codziennie budzę się rano i naprawdę nie mogę uwierzyć że za oknem widzę morze. Od zawsze moim wielkim marzeniem było to, żeby mieszkać w miejscu, z którego widać wodę. Szczypie się więc w ręce, przecieram oczy. Ale nie jest to żadna atrapa, ani też fototapeta, ale najprawdziwsze morze, na dodatek z wielką wyspą na horyzoncie.
Im pogoda robi się chłodniejsza czasem widok, który mam za oknem staje się coraz bardziej surrealistyczny. Każdego ranka, mimo iż temperatura na zewnątrz krąży już w okolicach zera, na plaży jak gdyby nigdy nic pojawia się grupa siedemdziesięciolatków. Rozbierają się do strojów kąpielowych, wykonują kilka hartujących ćwiczeń i powoli, acz konsekwentnie wchodzą do wody. Pływają śmiejąc się wniebogłosy, dobre pół godziny. A później ubierają się szybko i znikają do zaparkowanych blisko samochodów. Bóg jeden wie, co dzieje się potem…
Żeby nie było wątpliwości: w Grecji zimą jest naprawdę zimno. Co prawda świeci Słońce, ale ma ono przysłowiowe „zęby”. Temperatury nie brzmią może porażająco (około 5 – 7 stopni na plusie), ale przy wilgotności powietrza dochodzącej do 85%, czasem wydaje mi się, że grecka zima jest zimniejsza niż polska.
Nie zniechęca to jednak okolicznej grupy „morsów”, która pojawia się każdego przedpołudnia. Nie mają żadnych wymówek – są niezawodni.
Prosiłam, błagałam Janiego, żebyśmy wybrali się na plażę i zapytali jednego z nich „jak to się robi?”, bo nie ukrywam – nie mogę wyjść z podziwu, jak to widzę. Kiedy patrzę jak radośnie, rześko i przede wszystkim zdrowo wyglądają, ciśnie mi się gdzieś w z tyłu głowy…a może by tak jednak spróbować…
Jani zaparł się jednak rękami i nogami – oświadczył, że nie będzie latać po plaży i zaczepiać ludzi – nawet w celach naukowych! No nic…Kiedy prawdziwy Grek się na coś uprze – nie ma mocnych! Jest to jednak dodatkowy motywator do nauki greckiego. I jak tylko poczuje się w języku pewniej, na pewno uzupełnię ten post o wywiad z prawdziwym „morsem”!
Tymczasem każdego ranka przypatruje się uważnie, stojąc w oknie i wciąż uparcie, nie mogąc wyjść z podziwu. Ubrana w sweter, bawełniane podkoszulki, ciepłe rajstopy i dodatkowe skarpety, na widok kąpiących się „morsów” na razie przechodzi mnie ciarka. Dlatego już kilka dni temu stwierdziłam, że jeśli chcę być równie radosna, rześka i przede wszystkim zdrowa, moje hartowanie powinnam zacząć jak najprędzej. Lepiej nie tracić czasu na puste słowa i zacząć od zaraz! Tak też zrobiłam. Dokumentację w postaci zdjęć prezentuje niżej…
Do lipca spokojnie powinnam się wyrobić!J |
Niezly stroj kapielowy:)
Bardzo ciekawy artykul, myslalem ze “morsy” sa tylko w zimnych krajach. pozdrawiam
Czy w Grecji jest snieg?
Mnostwo, sniegu i lodu, tras narciarskich > 2.000 m npm i narciarzy tylko nie w Atenach czy na Rodos ale na polnocy. Grecki biegun zimna (Florina) zanotowal kilkanascie dni temu rekordowo niska temperature w postaci minus 17.
Czytając wpis nie doszedlem do zdjęc, liczyłem że rzeczywiscie sie odważylas, a tu takie rozczarowanei 🙂 Ale sie usmialem 😀 Pozdrawiam
super plaża i dziewczyna też
Tak jest – mój strój kapielowy jest pierwsza klasa! Tylko trochę długo schnie…W Grecji raczej zimą nie ma śniegu, może tylko w górach.RAFIQ – jakie rozczarowanie! To tylko pierwsze kroki, do czerwca – jak znalazj – wejdę już cała!:)
Oj zazdroszczę tego morza za oknem… tez zawsze marzyłam o tym. A tu jedyna woda jaką widzę przez okna to ta nieustannie padająca z nieba :(Powodzenia z “morsowaniem”… oby do lipca 😀
Ja jestem typowym wodnikiem, więc za wodą przepadam! Ta z nieba też w sumie może być!”morsowanie” w lipcu – to jest to!Pozdrawiam Holandię??
Alleluje w Holandii słońce 🙂 ale zimno dalej… Pozdrawiam
Cmok** do Holandii ~!!