Z różnych mniej lub też bardziej zależnych ode mnie powodów, Boże Narodzenie spędzę w Grecji. Co zrozumiałe – wcale nie skaczę z radości. W tym roku będę musiała obyć się bez pierogów z kapustą i grzybami, śniegu i zapachu sosen, które w Grecji są unikatem. Nic wesołego. Załamałam się już zupełnie, kiedy dowiedziałam się że tutaj, prezenty dostaje się nie w Wigilię, której prawie z resztą nie ma, ale 1go stycznia. Ten ostatni fakt, dobiłby chyba każdego, już ostatecznie.
Nie ukrywając przed samą sobą podłamania, opracowałam pewną strategię – udam po prostu, że Świąt w tym roku nie ma! Będzie to trudne zważywszy na ilość bodźców zewnętrznych, ale na pewno łatwiejsze niż branie w nich udziału…
Czasami jest jednak tak, że im bardziej przy czymś się upieramy, tym bardziej życie ciągnie nas w zupełnie innym kierunku…
Już pod koniec października, kiedy jesienne liście nie zdążyły nie tyle spaść, co pożółknąć, Feta kazała wynieść z garażu kilka wielkich pudeł ze sztuczną choinką na czele, wszelakimi ozdobami i wszystkim co ze Świętami się kojarzy…
Zgodnie z obraną strategią – udawałam, że tego nie widzę!
Pudła postały kilka dni. A w międzyczasie Feta opracowywała co? jak? i gdzie? ma znaleźć się w tym roku. Około 1 listopada w salonie, w centralnym miejscu przy oknie znalazła się gigantyczna choinka.
Na ten widok – przełknęłam ślinę… Choinki nie dało się przeoczyć!
-Jaka ona piękna! – za każdym razem wzdychała Feta, będąc naprawdę w innym wymiarze, czy też może na innej planecie, o nazwie „Wesołe Święta”.
-Proszę cię … daj mi święty spokój! Rób swoje – tylko daj mi święty spokój. – za każdym razem odpowiadał mąż Fety – Pomidor, który zazwyczaj jednego czego od swojej żony chce to – święty spokój. Nie jest to nigdy możliwe.
Kiedy większość Polaków świętowała 11 listopada, Feta zdążył przywiesić wszystkie światełka. Prócz choinki, wiszą one właściwie – wszędzie!
W akcie rozpaczy i desperacji, ale przede wszystkim w trosce o moje oczy, myślałam całkiem poważnie żeby zacząć chodzić po domu w słonecznych okularach. Światełka migają, gasną i zaświecają się – każde w swoim dyskotekowym rytmie.
Kiedy z początkiem grudnia byłam święcie przekonana, że to już koniec przystrajania domu, Feta planowała … co by tu jeszcze!
-Święta to święta! A przy wszechobecnym kryzysie trzeba jakoś się pocieszyć i nikomu nie zaszkodzi kilka sympatycznych akcentów! Jak ja uwielbiam Boże Narodzenie! – wykrzyknęła, jednocześnie wychodząc na zakupy – świąteczne, jak już wszyscy się zapewne domyślają.
Naprawdę nie mam ochoty na Boże Narodzenie – myślałam siedząc w swoim pokoju. Tym bardziej – rozdawanie prezentów w Nowy Rok i brak Wigilii, to naprawdę duża przesada! Kiedy tak mocno próbowałam skoncentrować się na konkretnej pracy – zapamiętując nowe, greckie słówka i rozpaczając ze zgryzoty jednocześnie, z salonu zaczął dochodzić dźwięk brzęczącej pozytywki typu made in China, wykrzykującej grecką kolędę. Im mocniej próbowałam się skoncentrować, tym głośniejsza była pozytywka. Zacięłam się w sobie i uczyłam się dalej, mając nadzieję, że nic mnie nie ruszy. Kolęda odśpiewana została raz, drugi, a potem trzeci i czwarty przy akompaniamencie głośnych śmiechów. Co za radość… – pomyślałam rzucając słownik w kąt. Poddaje się! Biała flaga!
Co dwie głowy to nie jedna – Feta właśnie wróciła z zakupów ze swoją siostrą – Cytryną, która nigdy nie ukrywa – jest od zakupów uzależniona. Na stole, pod stołem i obok niego były zastępy Św. Mikołajów, cała armia, w najróżniejszych postaciach: jako solniczka, cukiernica, kubki i talerzyki, serwetnik oraz komplet dwudziestu opakowań serwetek (tak na wszelki wypadek), stojących, leżących i siedzących figurek, papieru toaletowego ze świątecznym motywem, ciastek i lizaków. Na środku stołu – gwiazda wieczoru – gigantyczny Święty Mikołaj wykrzykujący swoją kolędę, raz jeden drugi, i …
….wyginający jednocześnie swoje przysadziste biodra do przodu i w tył w dosyć perwersyjnym ruchu…
Wieczorem do klamek wszystkich drzwi zostały przywieszone dzwonki z motywami bałwanka. Doszłam do wniosku, że dalsze ignorowanie i strajkowanie nie ma sensu – zbliżają się Święta! Muszę przyznać… Lepiej zacząć je zauważać, bo przeczuwam, że Feta może planować w światełka przystroić również i mnie!
Wieczorem poddałam się już ostatecznie i zrobiłam sobie kawę – w kubku z wielkim, śmiejącym się bałwankiem. A niech tam! W sumie wygląda całkiem sympatycznie. A może nie będzie, aż tak źle…
no no, pięknie! lizakowy mikołaj wygląda jak krecik hihi jak zobaczyłam oświetlony salon to przypomniała mi się choinka w moim rodzinnym domu przystrojona grającymi lampkami. było to może z 15 lat temu albo i więcej, lampki były od babci z Niemiec – więc ogólny “szał chuja” jak na tamte czasy. i tak patrzę na to zdjęcie i wyobraziłam sobie jakby każdy sznur grał różną muzę ^^ a może pokażesz w Gracji jak wyglądają polskie święta i zrobicie wigilię, myślę, że wszyscy będą zachwyceni! a tak całkiem odbiegając od tematu czy oni jedzą/znają bigos? pozdrawiam!
A może spróbuj zorganizować sobie jak najbardziej polskie święta? Nasze potrawy, ozdoby i tradycje? Dzięki temu może poczujesz, że ojczyzna jest bliżej niż myślałaś 🙂
Myślę, że najgorsze już jest za mną! Przełamałam się i własnie jem pierniki własnej roboty:))) Szał!! Zobaczę co jeszcze mogę polskiego zrobić z tutejszych składników…Karpia niestety już wykreśliłam z listy…ale bigos… To chyba strzał w 10! Będzie dla Greków bardzo egzotyczny, a składniki całkiem do zdobycia!! Myślę jeszcze o pierogach…Im bardziej myślę tym bardziej nie mogę się powstrzymać…. Mniam… Do napisania! I ściskam Was mocno dziewczyny! Ps. Jeanette – ubrałyście w końcu z siostrą tą choinkę???:DDD
Jeanette, wbrew pozorom takie polaczenie tradycji jest bezzgrzytowe jedynie w kolorowej prasie grudniowej. Niektore tradycje sie po prostu wykluczaja niestety a kompromis wypracowac nie latwo a na pewno nie szybko sie da;(Wedle greckiej tradycji nasza polska Wigilia jest ostatnim dniem postu a wiec odpadaja nie tylko miesne (ok) ale i wszelkie odzwierzece jak np jajka (zonk- pierogi bez jajka?, salatka? etc etc)Dorota- wbrew pozorom karpia mozna w Grecji nabyc latwo.
Szczerze przyznam, że karp jest jedyną potrawą z polskiej Wigilii, za którą nie przepadam…Ale na pewno zrobiłoby to wrażenie – przytaszczyłabym go w siatce foliowej, a później próbowałabym go wskrzesić, żeby jeszcze popluskał sobie w wannie…Ja też coś czuje, że z polską Wigilią może być tutaj ciężko. Większość Greków ma ten minus, że nie bardzo interesuje ich inna kultura, bo przecież wszystko co najlepsze wg nich pochodzi z Grecji!Mimo wszystko, tak łatwo się nie poddam!
No i nie mozna zapominac, ze Grecy zdecydowanie uznaja wyzszosc Wielkanocy nad BN. W hierarchii waznosci swiat w roku to BN jest na trzecim miejscu bo jeszcze mamy 15 sierpnia przeciez.