Od pewnego czasu prowadzenia tego bloga, spotykam ludzi, którzy opowiadają, czy też piszą mi różne rzeczy z Grecją związane. Jest to często niesamowita wiedza, czy też fascynujące opowieści z życia wzięte. Postanowiłam nie chować tych informacji, gdzieś do szuflady, a podzielić się nimi w przestrzeni „Sałatki”. Ogromny byłby to żal, gdybym zrobiła inaczej.
Jeśli więc i Ty – drogi Czytelniku – wiesz o Grecji coś ciekawego (coś Cię w tym kraju zafascynowało, przeżyłeś tam ciekawą historię, byłeś w miejscu które uważasz – odkryłeś, znasz ciekawą grecką potrawę, mit, film, etc.) z wielką przyjemnością o tym przeczytam i być może – jeśli zechcesz – zamieszczę na blogu.
Bardzo serdecznie zapraszam więc do kontaktu: dizzy70@wp.pl
Arkadia dziś |
Tymczasem…. Z czym kojarzy Wam się Arkadia? Myśląc o niej – czy jest Wam sielsko i anielsko?…
Mam ogromną przyjemność przedstawić tekst mojego przyjaciela i genialnego historyka sztuki – Georgiego Gruewa. Georgi ma już wielkie uznanie rzesz, prowadząc m.in. bloga na temat historii sztuki, do którego odsyłam:
Tym razem opowie coś, czego o Arkadii zapewne jeszcze nie wiecie…
WIELKIE DZIĘKI GEO!
Pasterze niezbyt arkadyjscy
Arkadia, kraina nieco na południe od Sparty, jawi się powszechnie jako miejsce szczególnie sielankowe, wręcz idylliczne. Spokój i harmonia pasterskiego życia, brak jakichkolwiek problemów, swoista beztroska na łonie przyrody graniczą nawet z niefrasobliwością… Taki obraz Arkadii wytworzyła sobie już w czasach starożytnych kultura rzymska (wielka w tym zasługa Wergiliusza), a dzięki niej odnowiona została w czasach nowożytnych. Czy jednak “wieś spokojna, wieś wesoła” rzeczywiście była taką, jaką opiewali wielcy poeci i dramaturdzy od kilku stuleci?
Dzisiaj jadąc do Arkadii, nie sposób pominąć Megalopolis – miasta założonego ok. 369 r. p.n.e. dla obrony przed Spartanami. Niewiele jednak zostało z owego starożytnego pasterstwa: dość zacofany i prymitywny starożytny kraik rzadko skrapiany deszczami, pozbawiony gajów oliwnych, nieliczący się także w produkcji wina, obecnie jest jednym z głównych ośrodków wydobycia węgla kamiennego w Grecji, a miejscowe elektrownie zaopatrują w prąd pół Peloponezu. Ale Arkadia nigdy nie była szczególnie gościnna, a już na pewno nie można jej nazwać krainą szczęśliwości. Jacy więc byli arkadyjscy pasterze?
Nicolas Poussin: Et in Arcadia ego, 1640 |
Nicolas Poussin w bodaj najsłynniejszym swym dziele “Et in Arcadia ego” z 1640 r. przedstawił trzech pasterzy i pasterkę, którzy natknęli się niespodziewanie na grób z wyrytym tytułowym napisem. Powszechnie przyjmuje się (choć nadal jest to kontestowane), że artysta sugeruje w ten sposób obecność śmierci w – wydawać by się mogło sielankowej – Arkadii. Nas jednak niech zainteresują fizjonomie tych postaci: przystojni, proporcjonalni mężczyźni i spokojne, dystyngowane dziewczę w typie urody uwielbianym przez N. Poussina (i przeze mnie też). Od “Idylli” Teokryta poprzez wspomnianego Wergiliusza i “Sodomę i Gomorę” Marcela Prousta uroda pasterzy wychwalana była pod niebiosa przez mistrzów europejskiego pióra. Nie trudno zauważyć, że trochę w tym jest fascynacji męskim ciałem, a nawet niekiedy doszukać się można podłoża homoseksualnego. Wyobrażenie to jednak nie pokrywa się z tym, co o starożytnych Arkadyjczykach wiemy. A udzieliło się ono nawet Fredrice Bremer, szwedzkiej pisarce i działaczce o prawa kobiet, która pod koniec lat 50. XIX w. odwiedziła Grecję. Arkadię widziała więc przez pryzmat skażony literaturą jako krainę mlekiem i miodem płynącą:
“Jesteśmy w Arkadii. Wieczorne słońce rozpromienia piękno nad krainą, wzgórza lśnią w purpurowym przepychu. Zahaczyliśmy o granice szerokiej szampanerii pomiędzy wielkimi winiarniami i polami rolnymi rodzącymi zboże, tytoń i ziemnikami. Krzewinki kwitnącego oleandru wskazują na gdzieniegdzie płynący strumyk. Na przyjemnie ubitej drodze spotykaliśmy często wieśniaków, zwykle młode kobiety i mężczyzn, o przystojnym obliczu, barwnym i radosnym wyrazie twarzy, całkowicie zdrowych, czystych i uposażonych. Skóra dziewcząt jest jak mleko i wiśnie. Ewidentnie jesteśmy w Arkadii! Nie moglibyśmy chyba sobie wyobrazić pasterzy i pasterki arkadyjskie bardziej urodziwymi“.
[w oryginale tekst brzmiał bardziej romantycznie, ale słabo znam szwedzki…]
Starożytna prawda była bardziej brutalna. Arkadia nie była Edenem Hellady ani równoległą rzeczywistością, gdzie Eros mógł spokojnie połączyć się z Anterosem. A tak widział tę krainę mający homoseksualne, niespełnione pragnienia książę August von Sachsen-Gotha. Cóż, czasem tak bywa, gdy zostaje się zelżonym przez Napoleona za prośbę otrzymania pocałunku przez Cesarza Francuzów… Z takiej bukolicznej wolności Arkadia słynęła, a wredna starożytna plotka głosiła, że przy braku kobiet spragnieni pasterze potrafili czasami przychylniej spojrzeć na wypasane przez nich zwierzęta. Nie dziwi więc, czemu ateńscy banici woleli już udać się nawet do Sparty (jak uczynił to Ksenofont) niż zamieszkać w Arkadii. Oczywiście ze względu na inną pogłoskę i względną niezależność polityczną, większym “wzięciem” od Sparty cieszył się Korynt… Ale wróćmy do saskiego księcia. Oto jak widział on Arkadię, będącą dlań miejscem spełnienia pragnienia nieszczęśliwego Anterosa:
“Gdy byka i orła krew skropi cię, królu gór,
a delikarne złoto boskiego oblicza otoczy blaskiem,
który obfitością darzy niwy, kolebkę szukających się dusz,
wtedy, o Erosie, obejmię cię Anteros, na zawsze z tobą pojednany“.
Cóż, książę August nie miał zbyt wiele poetyckiego talentu. Ale czy wiedział, że Arkadyjczyków Hellenowie podejrzewali o kanibalizm i zamienianie się w wilki? Niecywilizowani mieszkańcy odosobnionej, niezbyt ludnej krainy mieli wywodzić się od Achajów, ale oddzieleni geograficznie nadal zachowali niektóre tradycyjne zwyczaje niepraktykowane już w Attyce czy pozostałych regionach Peloponezu. Sama zaś nazwa choroby (likantropii) wywodzi się właśnie od Likaona, króla Arkadii. Miał on bowiem przemienić się w wilka po spożyciu ludzkiego mięsa w trakcie uczty. Mit ten był echem pogłoski, jakoby ku czci Zeusa na wzgórzach Arkadyjczycy składali ofiary z ludzi, a rytuał kończyli spożywaniem ich wnętrzności. Kto zaś tego dokonał, tracił człowiecze ciało i przemieniał się na 9-10 lat w wilka. Zmiana ta zaś mogła być trwała, gdyby w okresie przemiany po raz kolejny skosztował zakazanego ludzkiego posiłku.
Podobną historię o Arkadii podał też Pliniusz, informując o rodzie wywodzącym się od Antosa, z którego wybierano jednego członka mającego do wykonania nietypowe zadanie. Ów nieszczęśnik zobowiązany był zawiesić na dębie swoje odzienie i przepłynąć potem jezioro. Gdy tego dokonał, podlegał przemianie i stawał się zwierzęciem na podobny okres jak wspomniani kanibale. Był jednak dla niego ratunek – tu także wstrzemięźliwość od ataku na ludzi miała pozwolić mu na powrót do normalnej formy.
Brrr…, aż się zimno od tych mieszkańców Arkadii robi. Zoofile, wilkołaki, a na dodatek zacofane buraki! Na szczęście dziś – pomimo pewnej urbanizacji i zniszczenia gdzieniegdzie terenu ze względu na kopalnie – nadal zachowała on to coś, dzięki czemu odnieść można wrażenie, że zegar bije tam nieco wolniej niż w reszcie kraju. I choć poza Atenami i Salonikami życie Greków wydaje się dość niespieszne, to w Arkadii godzina dostaje jakby kilka dodatkowych minut. Bo nie jest tak – jak choćby próbuje przekonać nas Frances Mayes czy Paweł Muratow – że współczesna Arkadia leży w Toskanii. Ona nadal jest w dolinach między greckimi wzgórzami i czeka na odkrycie przez tych, którzy pragną nie sielskości i beztroski, lecz codziennego uśmiechu miłych ludzi i czasu do namysłu. Namysłu, któremu od prawie czterech wieków oddają się postaci w obrazie Poussina.
O historii sztuki mam mgliste pojęcie jako takie….Ale nic to!!!A reszta czytających? Wypowie się coś w tym temacie? :)A.
To sprytna zachęta ze strony autorki blogu do zainteresowania się historią sztuki. Miło, dziękuję.
:)Nie jestem historykiem,ze sztuką też na bakier taki zwykły zjadacz chleba.Tego typu opracowania przybliżają prozę życia,zwyczaje,zachowania ludzi innych kultur.Pozwalają ich zrozumieć,w czasie zwykłej wycieczki czy dłuższych kontaktów.Wspaniały opis zapomnianej, małej społeczności Peloponezu.Ja poproszę o jeszcze, może o wpływie najazdu Turcji i 400 latach panowania.Nie chodzi mi o jakieś naukowe opracowanie,takie jak Arkadia.Doroto,Georgi co Wy na to????
Stosunki grecko – tureckie to bardzo dobry pomysł na posta – bo to temat rzeka. Będę więc intensywnie myśleć!Tymczasem życzę wszystkim miłego weekendu – chyba wiosna jest już za oknem:))