Dopiero właściwie dzisiaj rano, po ostatnim dniu sprzątania, sortowania, układania… poczułam że jestem u siebie. Ogarnięcie całego bałaganu trwało dobry tydzień. Przez pierwsze dni nie mieliśmy nawet kuchenki, a lodówka istniała tylko w marzeniach. Przez dwa tygodnie naszym jedynym meblem była rozkładana kanapa. To właściwie na niej rozgrywało się całe codzienne życie.
Końca prac nie widać, a do upragnionego ideału jeszcze sporo. Mimo wszystko, można poczuć się już jak u siebie. Najpotrzebniejsze meble są ustawione. Kuchenka z lodówką działają, a ubrania mieszkają już w swoich szafach.
Z tą miłą świadomością, że podstawowe sprawy są już załatwione, wczoraj wieczorem usiadłam z plikiem wnętrzarskich gazet. Zbierałam je przez cały okres czekania na dom, ale mieszkając po kątach, nie miałam najmniejszej ochoty, żeby do nich nawet zerknąć. Być może jeszcze wtedy, kosztowałoby mnie to trochę emocji. I dopiero wczoraj wieczorem, kiedy na oknie w kuchni zawisła pierwsza firanka, poczułam że – mojej podróży na teraz już koniec. Skończył się dziesięciomiesięczny okres mieszkania na walizkach. Teraz jesteśmy już u siebie.
Ten mały fragment, ktoś napisał chyba dla mnie (wiosenny numer Werandy)…
Cieszę się wraz z Tobą…Już widzę jak ślicznie urządzisz to mieszkanko, te cytrynki i inne urocze gadżety które tam umieścisz, no cóż, czekam na zdjęcia! Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz życzę wiele szczęścia w tym nowym gniazdku!
Dzięki wielkie! Tymczasem wszystko – cytrynowe:)))
superowo :))
:**
Nareszcie, ale jaki smaczek po tak długim okresie wyczekiwania….
Witam !
Kłaniam się nisko:)!
o, wreszcie sie udalo napisac komentarz ! Czesc, to ja, Marzena, pisalam kiedys do ciebie, Salatko, na facebooku. Serdecznie gratuluje mieszkania (jeszcze raz) i trzymam kciuki za dekor ! Przy okazji melduje, ze moje wakacje w Grecji odbyly sie bez zarzutu, 3 wakacje w Grecji a kazde lepsze od poprzednich ! Bylisy na Kos, Kalimnos, Telendos i Nissyros, wszedzie cudownie, wszedzie wspaniale, wszyscy bardzo sympatyczni, tak przykro bylo mi wyjezdzac, juz mysle o nastepnej podrozy do Grecji, trzymaj kciuki, zeby sie udalo !!!
Bardzo się cieszę z udanych wakacji!:)) Ja natomiast ciągle w temacie sortowania rzeczy – czy ta historia będzie miała koniec:))??Trzymam mocno kciuki za następny wypad! Żeby przyśpieszyć czas najlepiej już teraz planować:))
Kalimera Dorotko ! Poniewaz Twoja histora jest mi tak bliska, pozwol ze powiem Ci cos o mnie. Ja jestem minimalistka ( a moj chlopak twoerdzi, ze mini-mini-minimalistka) i odkad nia jestem to z sortowaniem rzeczy nie mam zadnego klopotu. Na wakacje do Grecji spakowalam sie w 10 (doslownie, z zegarkiem) minut, wszystke rzeczy trzymam w 1 szafie, mam wszystko w glowie na pamiec, gdzie co jest, bo po prostu mam malo rzeczy, a w zwiazku z tym malo sprzatania, malo prania, malo prasowania i malo sortowania ! Teraz tez przymierzam sie do malej zmiany w pokoju, mamy bordowy mebel w salonie,a po lektorze blogow (gratuluje, ze Ty najpierw przegladasz blogi i gazety, a potem planujesz dekor; ja zrobilam da odwrot:( chce wprowadzic jak najwiecej bieli i pasteli do domku na kurzej lapce ! Moim idealem bylby shabby chic, ale az na taka rewolucje nie jestem jeszcze gotowa, pozatym mysle, ze Angelo nie najlepiej by sie czul siedzac na rozowej kanapie w serduszka obok pluszowej gesi z ogromna kokarda na szyi:( Pozdrawiam, Marzena
Ehhh… 10 minut pakowanie na wakacje – zazdroszczę.Mi to zajmuje cały dzień! Dlatego własnie nie znoszę pakowania! Aż mi słabo jak widzę walizkę… Chyba muszę to trochę zreformować…Mam tylko nadzieję, że niczego nie zapomniałaś!Już widzę Greka i styl shabby chic:)))
wzielam wszystko ! Cale 8 kg bagazu, niepotrzebnie tylko wzielam jeansy i wiatrowke, wzielam na wszelki wypadek, bo rok temu na Rodos wieczorem bylo baaaardzo wietrznie jak mknelismy sobie poznym wieczorkiem na skuterze Piaggio ! A co, Dorotko, mowia Grecy, np. Jani, jak widza shabby shic? Dla Angelo (jest Wlochem, mieszkamy we WLoszech) na pierwszy rzut oka to byl troche szok, ale mu sie podoba, poza tym ostatnio zauwazylam ze w sklepach typu “garden” jest tutaj naprawde dosc duzo gadzetow w tym stylu. Choc tradycyjny wloski dom jest sterylny, kilka duzych mebli, lozko, malo ozdob, nie ma wlasciwie polek, no i nie ma kolder tylko przesceradla, o czym Ty tez pisalas jakis czas temu. Czas na rewolucjeeeee ! Pozdrawiam, Marzena
Ja tam się Janiego nie pytam o wystrój wnętrz (tzn.czasem udaje, że się pytam, tak dla zmyłki) bo uważam, że wystrój wnętrz to moja domena:)))Z rewolucją się zgadzam i chętnie się podłączę!A Vespa Piaggio to moje marzenie – z tego co wiem pochodzi właśnie z Włoszech??
witam Cie serdecznie Dorotko. Vespa, ktora masz na mysli rzeczywiscie pochodzi z Wloch ale to stary model, symbol lat 60 i 70, z reszta do dzis uzywany, glownie w nadmorskich miasteczkach. Natomiast w Grecji wypozyczalismy skuter tej samej firmy Piaggio,ale to juz zupelnie inny model i inna pojemnosc silnika. Zeby zobaczyc stara, poczciwa Vespe to musisz koniecznie przyjechac do Wloch ! Zapraszamy ! Marzena
To ja się szybko teleportuję:))) W jakiej części Włoch jesteście::)))Mam małą..hmmm…całkiem już sporą obsesję na punkcie Vespy, w jakimkoliwek wydaniu. Są piękne! Zawsze wyłapuję je na ulicy!W Grecji jest ich pełno. Vespa jest moim marzeniem, tych z typu “do zrealizowania”. Mała,koniecznie biała(!!) taka robiona na stare modele…Ale zanim… czekam mnie chyba egzamin na taki motorek:////
Cześć :)Nie było ostatnio okazji, ale teraz mam ten czas żeby nadrobić zaległości!Bardzo się cieszę, że wreszcie na swoim. Bardzo.W całej tej historii z mieszkaniem niewątpliwie plus jest jeden: to o co musimy zawalczyć i wyczekać umiemy też docenić. Jestem pewna, że w tej chwili mało co ma tak ogromna wartość dla Was, jak to mieszkanie.Oczywiście nie mogę się doczekać nowych zdjęć już po aranżacji i jak tu patrze po komentarzach, nie tylko ja :)Pozdrawiam,Ania
Tak jest! Jak się na coś tak długo czeka to jest to później bardzo wartościowe. I dodatkowy plus – jest już net!!!:DDD