Do pierwszego spotkania mojej rodziny z rodzinką Sałatki, doszło na naszym ślubie. Nasi rodzice nie widzieli się jeszcze nigdy wcześniej. Ślub był więc dla nas okresem podwójnie szczególnym. Dla mnie było to jak zetknięcie się dwóch różnych światów, w których na co dzień symultanicznie funkcjonuje.
Na kilka dni przed ślubem udaliśmy się z moimi rodzicami do słynnych Meteor. Jak można się domyślić, było fantastycznie. Wspomnienia po takich podróżach mogą być jednak naprawdę różne. I tak dla przykładu, największą ciekawostką która zafrapowała mojego tatę, był fakt, że w Meteorach kręcony był James Bond.
-Tato, to jest kuzyn Janiego – Ogórek. – Ogórek, który na ślubie był świadkiem, stał jakiś nieswój, lekko zestresowany. Jak okazało się później przyczyną stresu było rozporządzenie Cytryny, że ma mieć na sobie białą koszulę i na dodatek krawat.
-A ja jestem… James… James Bond! – nie mam pojęcia dlaczego, ale tak właśnie zafascynowany Meteorami, przedstawił się mój tata. Widok zbitej z tropu miny Ogórka, wart był miliony.
Chwilę później wszyscy, wraz z Jamesem Bondem, weszliśmy do tawerny.
Jak różne są nasze kultury, pomimo że żyjemy przecież w jednej, tej samej Europie odzwierciedla to, że nawet przy pomocy gestów nikt nie mógł się dogadać. Dla przypomnienia dodam, że w Grecji ruchy głowy na „tak” i „nie” są inne niż w Polsce. Post na ten temat jest TUTAJ! Tak więc nie dość, że nikt nie mówił w swoim języku, nie można było się dogadać z najprostszym „tak” i „nie”, bo kiedy ktoś z mojej rodziny odpowiadał „tak”, wszyscy Grecy odbierali to jako „nie”. Z kolei nikt z Polaków nie mógł zrozumieć, dlaczego ciągle ktoś „cmoka” czy wytrzeszcza oczy podnosząc jednocześnie brwi.
-Naprawdę… Trudno się w tym połapać. Ach! Wy Grecy! – powiedziała moja mama.
-Jak to… Przecież to z wami nie można dojść do ładu… – zaczęła Feta. – Jak już coś uzgodnimy i na coś się zgodzicie, to po chwili znów zmiana zdania i mówicie „noo, noo”! A tak na marginesie, to jak to się stało, że wszyscy przyjechaliście chorzy?
-Chorzy? – podrapałam się po głowie.
-No, tak. Twoi rodzice są przeziębieni, prawda?
-Nie! Dlaczego?
-Bo ciągle ktoś pije herbatę z cytryną! Aaa! To może ot tak, na wzmocnienie! Ach, wy Polacy…
No i jak tu dojść do porozumienia? Dopiero wtedy, siedząc przy tym stole, przypomniało mi się, jakie trudne były moje greckie początki. Jak dosłownie wszystko mnie dziwiło i jak zupełnie nie potrafiłam się z nikim dogadać nawet na płaszczyźnie gestów. Rzeczywiście, tyle się od tego czasu nauczyłam i tyle się we mnie pozmieniało. Czasem było ciężko, ale życie w innej kulturze niesamowicie poszerza horyzonty.
Po obiedzie udaliśmy się do Oliwy. Ponieważ babcia niedomaga i lekarz pozwolił wychodzić jej najdalej do ogródka, Oliwa nie mogła przyjść na ślub, ani na obiad. Stała w drzwiach kiedy wchodziliśmy. Wycałowała nasz wszystkich, co chwilę składając ręce do Boga i żegnając się, by nikogo przypadkiem nie zauroczyć.
-Ależ wy wszyscy młodzi i piękni! No! Chodźcie dzieci do środka!
Kiedy usiedliśmy już wygodnie, Oliwa spytała:
-Ale Jani… To ty jesteś taki… komunista!
Hmmm??? Tym razem Jani został zbity z tropu. Po chwili babcia dodała:
-Nie wiesz? Śluby cywilne, to przecież biorą komuniści!
Babcia uwielbia rozmawiać. I jej akurat bynajmniej nie przeszkadza ani bariera językowa ani nawet różnice w gestach. Wystarczyło tylko, że moja mama zadała pytanie:
-A ile babcia miała dzieci?
Oliwa zeskoczyła z łóżka. Jedną ręką chwyciła laskę, a drugą rękę mojej mamy:
-Chodź moje dziecko! Wszystko ci opowiem!
Jak w każdym typowym, greckim domu na jednej ze ścian domu Oliwy znajdują się fotografie wszystkich członków rodziny. Babcia, niczym zafascynowany swoim przedmiotem nauczyciel, zupełnie jak na lekcji, najpierw pokazywała postać laską, poczym tłumaczyła kto kim jest, czym się w życiu zajmował, jaki był i kiedy ewentualnie zmarł. Wykład babci trwał dobre dwadzieścia minut. Żaden członek rodziny nie mógł zostać pominięty.
A jakie pytania zadawała babcia, by dowiedzieć się czegoś o Polsce? Ku zaskoczeniu wszystkich, chciała wiedzieć ja ma się ekonomia, czy u nas też jest kryzys i czy dzieje się coś ciekawego w życiu publicznym.
Mimo, że głowa nieraz bolała mnie od tłumaczeń, było wspaniale i wszyscy przez tych kilka dni bawili się świetnie. Obecnie stanowimy już jedną wielką i bardzo kolorową rodzinę.
Uwielbiam te Twoje opowieści z pogranicza dwóch światów 🙂 Literówek się jak zwykle nie czepiam, ale popraw “choć” (“chociaż”) na “chodź” (od “chodzić”) 🙂
Brrr… Ale byczek! Dzięki za wytropienie!:)) Już poprawione!
Byliscie w Meteorach I nie wstapiliscie do nas??!?!?!?
FOCH. FOCH. FOCH
Pokazalibysmy Wam jak wyglada zderzenie kultur po latach. polskiej, greckiej I woloskiej.
Ale byliśmy tylko na 1 dzień, bez nocy! Bacha, wybacz! Ale co się odwlecze to nie uciecze! Będziemy z całym dobytkiem z Korfu w okolicach października!:)))
Wybacze jak zobacze.
Moze byc w pazdzierniku. Pokaze Ci zlota grecka jesien bo Wy tam na Korfu ani tym bardziej na poludniu takiej pory roku nie macie.
Zobaczysz, więc wybaczysz! Do jesieni Bacha!!:))
wzruszylam sie, bo przypomnialy i mi sie moje poczatki…. i poznanie rodzin na 4 miechy przed slubem!
I starsznie lubie z bloga Babcie Janiego! a Ty jestes podobna do Taty:)
pozdrawiam cieplo!
Pewnie u Was wyglądało to dość podobnie:))) Tak mówią, że do taty jestem podobna:)) Pozdrawiam!!
Hehe. Ja tez w tate poszlam, nasze rodziny poznaly sie w piatek a w niedziele byl slub I wesele. 13 lat temu jak w pysk strzelil.
Jak w pysk strzelił:DD Bacha…:))) Ale Wasze wesele chyba było w Polsce?? Oj, to musi być historia!…
Nie znam Cię osobiście , ale po przeczytaniu Twojego bloga bardzo Cię polubiłam. Lubię czytać Twoje teksty, pozwalają choć na trochę poczuć się jak w Grecji. Życzę Wam wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Pozdrawiam
Jest mi szalenie miło:) Dziękuję!
Nasze rodziny poznaja sie na dzien przed slubem 🙂 Moi przyjezdzaja 7 sierpnia, a 8 slub.
Twój blog należy do moich ulubionych, zaglądam do niego codziennie. Dziękuję za świetny cykl postów o Zakynthos – byłam, widziałam i zakochałam się w Grecji. Mam nadzieję, że będę mieć możliwość zwiedzania Korfu razem z Tobą. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam też Babcię Oliwę – bardzo ją lubię.
Dziękuję za miłe słowa:))) W ten cykl o Zakinthos włożyłam wiele serca i pracy, więc cieszę się, że się przydaje. Jeśli chodzi o Korfu, dla mnie to niesamowita satysfakcja, jak ktoś przez bloga, trafia ze mną na trasę:)) Tak więc – serdecznie zapraszam!!:))
Podobna jesteś do Taty. Grecja jest cudowna, byłam, widziałam, jadłam i piłam, mogę potwierdzic ale również jest cudnie opisywana przez Ciebie.