BIGOS PO POLSKU – Sztuczna szczęka, czyli część 1… niedziela, 17 marca 2013

 
 
       WSTĘP
 
      (…) Kiedy kończyłam jeść cały (litrowy) słoik bigosu, uświadomiłam sobie, że ten sam znany mi dobrze bigos, tu w Atenach smakuje zupełnie inaczej. Pewnie to wpływ klimatu, otoczenia, powietrza… Ten bigos, mimo że wykonany według tej samej co zawsze receptury – tutaj smakował  bardziej jakby egzotycznie.
    Zaczęłam się zastanawiać, czy  polska rzeczywistość, tak jak ten bigos, z perspektywy kilometrów, może wyglądać  inaczej? Tak jak sałatka po grecku, która dla Greków jest niczym wyjątkowym, dla nas to prawdziwy rarytas… Nie ma co gdybać… Pozostaje  to sprawdzić!
 
 
 
     
 
 
       Moi rodzice mieszkają w domu za miastem, w malutkiej wiosce. Wioska, jakich w Polsce tysiące. Kilka domów. Dwa sklepy. Kościół i remiza strażacka, gdzie w każdą sobotę jest dyskoteka z kolorowymi światłami. Do miasta dwa kroki, a jednocześnie w pięknej  naturze, czyli  zestawienie idealne. Nasz dom otacza ogród. Ten zaś ogrodzony jest płotem. Za płotem jest mała górka, a za nią dość ruchliwa szosa…
 
    Kiedy byłam ostatnio w domu, był środek zimy. Wszystko  białe – śniegu  po kolana. Pewnego, zwykłego roboczego dnia mój tata wracał z pracy. Jak zawsze od kilkunastu już lat, piętnaście po trzeciej i ani minuty dłużej, ani krócej. Można nastawiać zegarek. Tata otworzył bramę i już miał ruszać w stronę domu. Zawrócił jednak widząc, że ktoś majstruje coś przy płocie.
   -Hola! Hola! – krzyknął do postaci, która prostując się wstała. Jak się okazało był to znajomy we wsi dziadek.
   -Witam szefa!- przywitał się, zakrywając usta ręką.
   -Witam! – odpowiedział  mój tata. –Ale co pan tutaj robi sąsiedzie!?
   -Wiii pan… Jest jedna taka sprawa…
   -Słucham? – tata zapewne oczekiwał kontynuacji w typie „pożyczy  pan piątaka?”. Niestety, nie tym razem…
   -Taka krępacyjna  sprawa… Szukam mojej sztucznej szczęki…
   Po drugiej stronie odpowiedziała konsternacja i  cisza, co sprowokowało  rozwinięcie  opowieści przez osiemdziesięcioletniego dziadka.
   -Widzi pan… Wczoraj było tu takie zajście… W nocy wracałem rowerem tutaj, tą szosą i potrąciło mnie auto. Ktoś wezwał policję… Niech mi pan powie, że łone zawsze  jak są niepotrzebne, to przyjeżdżają szybko?! – tą dziwaczną zależność, zauważyć można również w Grecji… Skąd ja ją znam… :)))
   -A coś się panu stało?
   -Prawa kostka skręcona i biodro trochę potłuczone. A tak to wszystko gra! Wszystko byłoby pięknie, jakbym  nie musiał uciekać, przed tymi…
   -Ale przecież to pana potrącili… Więc nie rozumiem?
   -No tak… Ale widzi pan… Bo ja byłem trochę nie tego… Byłem w stanie… Z resztą do dziś jeszcze mi całkiem nie przeszło… hahaha!!! – od dziadka czuć było jeszcze wyraźnie dzień wczorajszy. A śmiejąc się na chwilę zapomniał zakryć usta i wtedy stało się już jasne – rzeczywiście szukał swojej sztucznej szczęki.
   -No więc przyjechała ta policja. Ten co mnie potrącił już dawno odjechał, więc chcieli dopaść mnie. Ale głupi to ja nie jestem! Panie! Jak tylko się podniosłem,  to zacząłem biec. A łone za mną! I biegłem tutaj, koło tego płota. Dobiegłem, hyc, przeskoczyłem! Skręciłem kostkę i zgubiłem szczękę. To jak szefie? Nie będzie chyba przeszkadzać, jak sobie jej poszukam?
   -Pewnie, niech pan szuka! Ale najważniejszej – czy pan uciekł tym policjantom?
   -Panie! Niech mnie pan nie obraża!!  Jasne jak słońce w południe! – powiedział dziadek z dumą, śmiejąc się od ucha do ucha i zapominając na chwilę czego w tej chwili szuka…
 
 
 
 
Przeczytaj więcej…
 
 
 
 
 
 

8 myśli nt. „BIGOS PO POLSKU – Sztuczna szczęka, czyli część 1… niedziela, 17 marca 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.