Był to jeden z tych prześlicznych, słonecznych dni. Obudziłam się rano i jak najszybciej chciałam być na zewnątrz, żeby zacząć uzupełniać swoje zapasy witaminy D. Sobotnie przedpołudnie – to mój ulubiony czas w całym tygodniu, jak również jeden z nielicznych momentów, kiedy we wiosce obok kipi życiem.
Weekendy jak i godziny sjesty, to czas w którym w większości greckich wsi jak i miasteczek, życie prawie wymiera. Kiedy jednak dzień jak i pora są handlowe, sytuacja jest zupełnie odwrotna. Dzieje się tak ponieważ typowi Grecy albo intensywnie pracują, albo intensywnie odpoczywają, jakby nie znając sytuacji pośredniej. Skrajność jest określeniem, które do Grecji doskonale pasuje.
Postanowiłam kupić trochę świeżych warzyw i owoców, wybrać się na spacer i być może wypić jeszcze kawę. Kilka chwil później, trzymając papierowe torby, wychodziłam z warzywniaka.
W co drugim domu słychać było odgłosy odkurzacza i odwirowujących pranie pralek. W powietrzu czuć było zapach chloru. Na balkonach suszyły się dopiero co uprane dywany, powiewały białe jak śnieg prześcieradła. Również i w Grecji sobota, to idealny czas na sprzątanie.
„Greckie porządki – to świetny temat na post!” – pomyślałam i tym samym postawiłam torby na ziemi, chwytając za aparat. W domu przed którym właśnie stałam, na słonecznym wietrze powiewało pranie. „O! To będzie ilustracja!” – przemknęło mi przez głowę. Zaczęłam robić zdjęcia: prania, domu, ulicy i wszystkiego co było obok. Przy takiej pogodzie – pięknie wychodzi każda fotografia.
Gdzieś w tle słychać było dochodzące krzyki. Pewnie jakaś stłuczka, ktoś coś ukradł, albo kolejna dyskusja o kryzysie.
-Ach! Naprawdę, piękna dziś ta pogoda. – powiedziałam do siebie, kończąc zdjęcia i chowając aparat. Chwyciłam znów torby i zaczęłam iść w swoją stronę.
Krzyki stawały się jednak coraz głośniejsze. Odwróciłam się, żeby zobaczyć co takiego się też dzieje.
Wielki, gruby mężczyzna, w okolicach sześćdziesiątki, z twarzą rozwścieczonego buldoga, toczył się w moją stronę. Za nim szło dwóch trochę mniejszych, ale nie mniej wkurzonych.
-Stój dziewczyno! Przecież mówię do ciebie! – wykrzyknął mężczyzna.
Stanęłam jak kazał.
-Co ty wyprawiasz?! – krzyczał dalej, wymachując mi przed twarzą wielkimi rękami.
-Robię tylko zdjęcia! – odpowiedziałam.
-A po co ci one? Pokazuj! – zażądał.
-Są mi potrzebne. – odpowiedziałam i pokazałam.
Na zdjęciach wśród widoków i widoczków, owe pranie, fragmenty ulicy i domów.
-Po co ci te zdjęcia?! – facet drążył dalej.
-Dlaczego się pan tak denerwuje? Spokojnie! Prowadzę o Grecji blog i chcę napisać tekst o greckim sprzątaniu. Potrzebuję też ilustracji. – z ekscytacją wyjęłam z portfela wizytówkę „Sałatki”, myśląc: „O rety! Dobrze, że jednak je zrobiłam! Teraz przydadzą się jak znalazł!”. Chciałam dodać: „Proszę koniecznie odwiedzić, bo blog jest pierwsza klasa! Sałatka po grecku, czyli tradycyjny przepis na grecką…” – już miałam kończyć, ale kiedy zobaczyłam, że twarz mężczyzny przybrała grymas mordercy stwierdziłam, że to chyba nie jest jednak najlepszy moment na reklamę.
Mała wizytówka, z zapewne niezrozumiałym dla faceta napisem, ginęła w jego potężnych dłoniach.
-Słuchaj dziewczyno! Ty się nie wygłupiaj, bo ja mówię bardzo poważnie. W tej chwili powiedz mi jak się nazywasz, podaj adres i pokaż mi swój dowód osobisty. Dwa miesiące temu okradli tu dwa domy. A wcześniej podobno robiono im zdjęcia. Mamy podejrzenia, że to byli jacyś Ukraińcy. Nie mówisz zbyt dobrze po grecku, więc nie jesteś stąd. A na twoich zdjęciach widać drzwi i zamki…
Co za przygoda… Mężczyzna pytał dalej:
-Jak się nazywasz?
Już miałam powiedzieć, że Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, ale facet chybaby nie załapał. Ostatecznie stwierdziłam, że…:
-Nic panu nie powiem!
-Co??? – nie mógł uwierzyć. – Czy ty wiesz, że rozmawiasz z sołtysem?!
-W takim razie – dokumenty proszę! – powiedziałam.
-Jak to?
-Jeśli jest pan sołtysem, to niech pan to udowodni. Bo jeśli ja jestem ukraińskim włamywaczem, to pan może być księciem Williamem.
-Ale to naprawdę jest nasz sołtys! – powiedział facet, który stał obok.
-A pan równie dobrze może być damą dworu.
I się narobiło… Ja, naprzeciwko mnie sołtys i niezłe zbiegowisko. Panie z warzywniaka, piekarz z piekarni, kobiety ze sklepów obok, bawiące się jeszcze chwilę wcześniej dzieci, wszyscy przechodnie.
-Nic panu nie powiem! Bo wcale nie muszę! Pan jest po prostu zestresowany, a przy tym bardzo niegrzeczny. Poza tym nie ma pan żadnego prawa, żeby mnie ot tak zatrzymywać i żądać dokumentów. – powiedziałam.
Zastanawiacie się pewnie, co we mnie wstąpiło? Ale już nie raz się przekonałam, że z rozwścieczonym Grekiem, trzeba rozmawiać nie mniej „wściekle”. W Grecji racje ma ten, kto krzyczy głośniej. To zasada nr 1.
Niestety, w tym wypadku nie podziałała…
-Tak…?
-O-czy-wi-ście!
Być może macie teraz wątpliwości, czy aby nie koloryzuje. Niestety, wszystko działo się w rzeczywistości. A sołtys, jak się później okazało – również był prawdziwy. Powiedział ostatecznie:
-Albo dajesz mi swój dowód osobisty, albo natychmiast wzywam policję!
Obie ręce oparłam o biodra. Głowę wychyliłam w stronę sołtysa. Jego wielką twarz zobaczyłam jeszcze dokładniej. Na czubku nosa miał kępek włosów. Wyglądało to bardzo ciekawie.
-Jeden… zero… zero… To numer na policję, na wypadek gdyby pan zapomniał. – odpowiedziałam.
Czy zauważyliście, że policja zawsze przyjeżdża niezwłocznie, kiedy nic ważnego się nie dzieje. Tak stało się i tym razem.
Dokładnie pięć minut później, poznałam naszego policjanta…
C.D.N.
Przeczytaj więcej…
Ja bym sie niezle wk…
No, no…czekam na ciąg dalszy. Mam też nadzieję że nie piszesz z greckiego kryminału!
Wlasnie…zrzucamy sie na fajki? 😉
Jeśli już – to bardziej pocieszą mnie kolorowe gazetki:))) Ale na szczęście więzienia udało mi się uniknąć:DD Choć… może byłoby i ciekawia?
A ja chciałabym zobaczyć zdjęcia greckiego prania :)I mam nadzieję że dobrze się skończyło…
Niestety, ostatecznie zdjęcia musiałam pokasować – już nie do odzyskania:///
ja nie wiem jak w Grecji,ale z Sółtysem się nie zadziera…heheh:)
;DDDDD…
:)Sołtys musi być krewnym Pana Majstra od zasiedlania pustostanów.Jak bym go widział.Koniecznie muszę się z Wami podzielić nowiną.Dzisiaj po przebudzeniu usłyszałem znajome gwizdy za oknem.Na poszukiwaniu lornetki zeszło chwilę, są oczekiwane Szpaki to oznaka wiosny.Ślubna donosi o przebiśniegach,które widziała na trawniku.Już zrobiło się weselej,na pewno wiosennie.Czekam na przygód reporterskich c.d.
Wiosna, wiosna już blisko! Ja też nie mogę się doczekać. U nas mimo, że jest bardzo słonecznie, ciągle wieje jeszcze taki ostry, zimny wiatr.Ale jeszcze kilka dni i wszystko rozkwitnie:DDD
hi hi dobre! ja zrobilam sobie wlasnie przerwe w sprzataniu i bloguje przy kawce :)pamietam jak kilka miesiecy temu wlamalysmy sie z kolezanka do starej fabryki na polnocy UK, aby wlasnie porobic fotki i zostalysmy przylapane przez straznika… oj, ale byl zly, ale my zaczelysmy udawac, ze nie rozumiemy angielskiego i paplalysmy po polsku, ciec zrezygnowal, ale padlo slowo “policja”…hi hi
Pewnie wyszły ciekawe zdjęcia! Mam tylko nadzieję, że nie kazał Wam kasować?? Ja niestety moich już nie mam :///Miłego sprzątania! Mnie też to jutro czeka..://Pozdrawiam!
No pieknie, juz z soltysem zadarla!:)
Potrafisz trzymać fanów w niepewności!!
Już się pisze część następna:DD