Podsłuchałam pewną rozmowę… piątek, 21 grudnia 2012

      Moja podróż do domu standardowo trwa mniej więcej dobę. Czasami trochę krócej, bywa że trochę dłużej. Wszystko zależy od szczęścia. Tego czy akurat podjedzie pociąg, tramwaj czy też metro i czy samolot wyleci/wyląduje zgodnie z planem. Do tej teleportacji przygotowuje się przez tydzień. Nie chodzi mi jednak o pakowanie. Ale o to, żeby podczas tak długiej podróży dobrze wykorzystać czas.
     Zawsze biorę ze sobą zestaw audycji nagranych na mp3, nową muzykę, której nie miałam czasu na spokojnie przesłuchać, wycinki artykułów, czy też książkę, za którą właśnie się zabieram. Uwielbiam też zaplanować, gdzie na spokojnie wypiję kawę i co ciekawego zjem na obiad. Dzięki temu żadna podróż mnie nie męczy. Więc na każdą czekam z przyjemnością. I zdaje się, że gdyby potrwała trochę dłużej, nie byłoby to dla mnie większym ciężarem.
  Podczas długich podróży, można również spotkać wiele ciekawych osób. Usłyszeć setki niesłychanych historii czy też niezwykłych rozmów.
    Przyznaje się bez bicia – moje uszy zrobione są z gumy!
   
    Jechaliśmy właśnie do Polski na Święta. Do odlotu mieliśmy jeszcze ponad dwie godziny, a ja obleciałam już wszystkie sklepy na lotnisku. Dwa razy! Zrealizowałam też perfumowe zamówienia dla całej rodziny i ciesząc się skonfiskowanymi dodatkami, spokojnie usiadłam na kawę.
   Podwójne espresso z mlekiem. Bez żadnych smakowych dodatków. Takie jakie lubię najbardziej. Zapach kawy przesiąknął powietrze.
    Wypiłam pierwszy łyk i znużyłam się w myślach, patrząc przed siebie.  Jani czytał kolejny horror Stephena Kinga, więc też był na odległej planecie. Jak tylko spojrzy na pierwszą kartkę, to już wiem, że trochę go nie będzie. Rozumiem, bo z Kingiem mam dokładnie tak samo.
  Gdzieś z okolic stolika obok, moje gumowe ucho dosłyszało polski. Zerknęłam dyskretnie. Dwóch „zaktywizowanych” trzydziesto – paro – latków, czarne płaszcze, aktówki w ręce. Typy „pod krawatem”. Nie musieli się przedstawiać, żeby wiedzieć, że pewnie pracują w banku.
    -No… To jak tam u Ciebie? – spytał Pierwszy.
    -Trzy miesiące minęły jak z bicza strzelił! – odpowiedział Drugi.
    -I jak? Dajesz radę?
    -Teraz jest w porządku, ale na początku, stary… To był szok!
     Po stronie Pierwszego – milczenie żądne niezwłocznej  kontynuacji.
    -Wiesz jak było u nas. W Polsce w banku pracowałem od ósmej do szesnastej. – Bingo! Więc to jednak bankier!
    -Ale… Nie pamiętam dnia, żebym mógł wyjść przed osiemnastą. Nie było takiej opcji! A w Grecji banki pracują maksymalnie do piętnastej. Myślałem, że tak jest tylko napisane. No i że w praktyce, pewnie wygląda to inaczej.  Przychodzę pierwszego dnia do pracy. Siadam do biurka, odpalam komputer, przekładam papiery i do roboty! Mija dziewiąta, dziesiąta, jedenasta, przerwa na lunch, dochodzi pierwsza, druga… Roboty jak zwykle nie ma końca. Papiery leżą na biurkach, wszystko fruwa. Kawa, za kawą. Typowy dzień. Nagle patrzę, koleś obok zaczyna się pakować. Zerkam  na zegarek – 14.30. Po piętnastu minutach dziewczyna z prawej zmienia obcasy na trampki, rozpuszcza włosy i maluje usta. Za pięć trzecia, chowa papiery i jest gotowa. Tak samo jak wszyscy pozostali.  Robota niedokończona, papiery leżą  wszędzie. A ja wiesz… Pierwszy dzień – chciałem się wykazać. Więc siedzę za biurkiem i pytam „Hej! Gdzie wy idziecie?!”. Gość, który właśnie wkładał płaszcz, patrzy na mnie i z jeszcze większym zdziwieniem mówi: „No… A gdzie mamy iść? Do domów!”. Więc pytam dalej: „Ale przecież jeszcze wszystkiego nie pokończyliśmy!” Facet naciska przycisk od windy, odwraca się do mnie i mówi spokojnie:
                                                                    „Stary! Ty chyba masz ze sobą jakiś większy problem…”
***
   Do domu dotarliśmy bezpiecznie i spokojnie. Tylko… kto schował śnieg?!
Przeczytaj więcej…

17 myśli nt. „Podsłuchałam pewną rozmowę… piątek, 21 grudnia 2012

  1. hihi…zestresowany bankier..;)w greckim słowniku raczej nie istnieje.Pamiętam jak u siebie zadzwoniłam i powiedziałam,ze przez 5 dni nie przyjdę do pracy bo mam grype. Po drugiej stronie usłyszałam – “nie ma sprawy,kuruj się i dbaj o siebie” Po tej rozmwowie siedziałąm tak jeszcze bez ruchu chyba dobre 5 minut…takie zwyczajne “nie ma sprawy , kuruj sie” a przewróciło mój dotychczasowy świat do góry nogami..:)

  2. Słyszałam o tych bankach w Grecji, żeby coś załatwić nie można przyjść na godzinę przed zamnięciem, bo nici z załatwienia sprawy. Więc to prawda.

    • To przez co jest ten kryzys? Bo zaczelo sie chyba od falszowania danych i niewypelniania wymagan UE. Typowe – “po co mamy sie starac, skoro inni za nas zaplaca, a my idziemy do domu sie relaksowac”. 🙂

    • Gdybyś zobaczył/a prawdziwego Greka przy prawdziwej pracy, to stałoby się jasne, że to nie jest wina zwykłych ludzi… Prawdziwi Grecy jeśli już zabierają się do pracy, to porfią zdzierać ręce do krwi! A jak się bawią, to tańczą tak że wytańczą dziurę w podłodze.Ponieważ wszysty zazwyczaj odwiedzają Gr w wakacje, widzą Greków w wersji odpoczywającej. I przez to powstał stereotyp Greka, jako kogoś kto nieusannie się bawi.Moim zdaniem przyczyna kyzysy tkwi w niewłaściwym rządzeniu krajem. Jeśli były możliwości niepłacenia podatków, zajmowania stanowisk których nikt nie porzebuje, dofinansowań na wszystko, wysokich(czasem baaarrrdzo wysokich) pensji… trudno szukać kogoś kto by nie skorzystał… Ale ktoś też stwarzał taką możliwość. Takie jest moje zdanie, biorąc w nawias cały ten medialny szum, a od ponad 6 lat obserwując Greków i ich świat.Pozdrawiam już świątecznie!!:DD

    • “w niewłaściwym rządzeniu krajem” – to Grecy wybieraja sobie rzad. “trudno szukać kogoś kto by nie skorzystał” – czyli znowu Ci sami Grecy… Rozumiem, ze latwiej zrzucic wszystko na rzad, ale taki rzad, jaki kraju. Zycze radosnych Swiat.

    • My również nie możemy się rządem pochwalić. Tak samo jak w Grecji, nie ma kogo wybierać…Mimo wszystko, ten cały krysys – jak dla mnie to nadal – wiele szumu o nic. Ale jak wiadomo, każde dziecko płacze, kiedy zabiera się zabawki… Na takiej właśnie zasadzie działa wg mnie ta sytucja.Święta, święta i już po:///

  3. Ja również dołączam się do świątecznych pozdrowień i życzeń i w pakiecie zapytuję, skąd można wziąć taki fajny widżet z zegarkiem trzymanym przez fioletowego stworka ;)PS. Śnieg nie został całkowicie skryty na Mazurach, bo Pomorze Zachodnie też może się w te święta nim pochwalić, aczkolwiek w ograniczonej ilości (co nie stało na przeszkodzie temu, że już dwa razy szyby samochodu tacie oblepiły się wzorami wykreowanymi przez Dziadka Mroza).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.