-Ale po trzecie i najważniejsze… – zaczęła Olivka. – Przedstaw mi swojego ogrodnika!
-Jakiego ogrodnika? Olivka, o co ci chodzi?
-Tak myślałam… Tobie brakuje ogrodnika… I to koniecznie albańskiego…
-Olivka, ty bredzisz. Przecież ogrodem zajmuje się Jani. Poza tym, nasz ogród nie ma więcej niż 15 metrów kwadratowych.
-Dorota! Ty potrzebujesz ogrodnika! Prosto z Albanii: przystojny i śniady, zawsze uśmiechnięty, a przede wszystkim chętny do wszystkiego. Taki co jest wiecznie zadowolony i nigdy nie marudzi.
-Olivka…
-Ale my jesteśmy 3 minuty od morza…
-To nie ma najmniejszego znaczenia! Basen nie musi być wielki. Raczej taki symboliczny. Nawet ze sklepu z zabawkami. Więc, kiedy masz już tego ogrodnika, basen, potrzebny ci jeszcze olejek do opalania! No i wiesz… Ty w basenie, a ogrodnik przy pracy… A przecież pleców nie posmarujesz sobie sama!
-Olivka… Ty jesteś szalona!
-A ty jesteś katoliczką. Oj… będzie ci w życiu ciężko!
-No, ale co ja miałabym powiedzieć Janiemu?!
-Jak to co… To samo co wszystkie: że było ci tak smutno! Że czułaś się tak samotnie! Że ratowałaś siebie, więc nie miałaś innego wyboru… Będzie musiał to zrozumieć!
-Ale, czy ty mówisz na poważnie…?
-A dlaczego w Grecji, nawet mieszkając przy morzu, ludzie montują sobie baseny? I czy greckie panie domu, nawet z małych miasteczek, wyglądają tak samotnie?… Przyjrzyj się im uważnie: większość wygląda wręcz kwitnąco… Siedzą w domu i cały dzień sprzątają… – och! ty moja katoliczko…
-Błagam powiedz, czy ty teraz mówisz prawdę?
Olivka nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się pod nosem i popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, kasztanowymi oczami. Po chwili dodała:
-Dobra Dorota, to ja idę wziąć kąpiel. Późno już więc kładę się powoli spać. Zostanę u was pewnie ze dwa tygodnie. Ale nie kłopocz się z niczym! Zachowuj się jakby mnie tu nie było! Nie chcę być dla was najmniejszym ciężarem. Przecież właściwie dopiero co się wprowadziliście.
Chwilę później wzięła kąpiel, przebrała się w pidżamkę z Mr. Spongem i zeszła do kuchni po szklankę wody. Ja tymczasem pomyślałam, że temat greckich romansów, zasługuje na naprawdę szczegółowe śledztwo. Czy w Grecji rzeczywiście to tak(!) wygląda? Tego pytania nie mogę pozostawić bez odpowiedzi…
Olivka miała ze sobą wszystko, żeby tylko dla nikogo nie być kłopotem. Małe mydełko do rąk, mini zestaw szampon + odżywka, paczka ulubionego makaronu.
-To dobranoc szwagierko!
-Dobranoc Olivko! – odkrzyknęłam już ze swojego pokoju.
-Ach! Zapomniałam się jeszcze zapytać. – zza futryny drzwi wychyliła się jej uśmiechnięta głowa.
-Zaprosiłam jutro na wieczór kilku znajomych. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
-Nie, ale ilu ich będzie?
-To znaczy… Około 10… Później jeszcze może ktoś przybędzie… Ale nic się nie martw. Możesz się zachowywać, jakby zupełnie nas nie było!
Trochę to trudne: zachowywać się jakby „zupełnie nikogo nie było”, kiedy w domu trwa impreza. O tym przekonałam się następnego dnia. Ale to już temat na następny odcinek…
No to kiedy Dorota kupuje basen?:)
Jak na teraz – to mam wielką miednicę:)))
Czy ogrodnikiem jest zawszw albanczyk, czy inne narodowosci tez wchodza w gre?
Ciekawe, ciekawe czy w Polsce też funkcjonuje Albańczyk?
Ponieważ to Jani zajmuje się ogrodem, więc chyba jemu wypadnie pełnić rolę Albańczyka Doroty, co pozwoli uczynić zadość tradycji i katolickim zasadom…Już się cieszę na następna opowieść i chociaż obawiam się że może nie było Ci zupełnie do śmiechu, to jednak pozostaję z nadzieją że też się dobrze bawiłaś na tym przyjęciu.
Dobre rozwiązanie, jak połączyć jedną tradycję z drugą:))) Wilk syty i owca cała:)))Co do imprezki, to śmiałam się z tego, ale już trochę po czasie…