Każdego ranka, kiedy tylko otwieram oczy, słyszę ten sam dźwięk. Kilka sąsiadek, wychodzi na uliczkę, po czym myje chodnik. Tak jest – myje chodnik. Dobrze przeczytałeś drogi Czytelniku! Dźwięk wylewającej się pod dużym ciśnieniem wody, już od godziny siódmej, roztacza się wszędzie. Każda z sąsiadek myje kawałek ulicy pod swoim domem, polewając ją wodą, z długiego węża ogrodowego. Nie ma w tym zwyczaju rozpisanego planu, to znaczy: niektóre panie domu robią to raz na tydzień, niektóre raz na dwa tygodnie, są jednak i takie które robią to każdego ranka. Zawsze zjawiają się trochę ospałe, obowiązkowo w pidżamie, co najwyżej w szlafroku i koniecznie w domowych klapkach. Widok nie tyle niecodzienny, co zupełnie niezrozumiały. Przy temperaturze około 30 stopni, w pełnym słońcu, woda bowiem w ciągu 5 minut zupełnie wyparowuje. Natomiast różnica z „przed” i „po” mycia jest dla mnie niedostrzegalna. Poprostu jej nie ma!
W tym momencie niemalże same nasuwają się co najmniej dwa pytania:
1) czy greckie panie domu mają zbyt dużą ilość wolnego czasu?
2) czy Grecja jest jedynym krajem na świecie, cierpiącym z powodu zbyt dużej ilości wody?
No cóż… Nie byłabym sobą, gdybym po prostu sama nie spróbowała. Wstałam więc pewnego ranka, jeszcze w pidżamie i domowych klapkach, wyszłam przed dom. Chwyciłam węża doprowadzającego wodę i z na wpół przymkniętymi oczami zaczęłam myć nasz kawałek ulicy. Trwało to standardowo, czyli jakieś dziesięć minut. Rezultat: z „przed” i „po” – nie było żadnej różnicy, a woda po kilku minutach wyparowała. Nic co mogłoby mnie zaskoczyć. Wróciłam do domu, przebrałam się, umyłam i zabrałam za śniadanie. Po kilku chwilach zauważyłam, że coś się jednak zmieniło. Nie w chodniku, ale we mnie. Od dawna bowiem nie byłam tak zrelaksowana…
Na pewno nie mam w planach myć mojego kawałka ulicy codziennie. Ale zdaje się, że za jakiś czas znów go umyje…
A jak ma się Wasz kawałek ulicy? Czy myliście już go kiedyś?
Relaksującego poniedziałku!
Zaskoczyłaś mnie :)Nie pomyślałabym, że mycie kawałka ulicy przed domem może być relaksujące :)Uściski
Myślę, że to nie sama czynność mycia, bo w tym przypadku ogranicza się do trzymania wężą, ale ta cieknąca woda jest taka relaksująca. Mój tata, zapalony ogrodnik też tak ma, że uwielbia podlewać tym wężem kwiatki. Trwa to godziny, a później wraca zrelaksowany:)))
Cześć!już sobie wyobrażam miny moich sąsiadów na widok mnie, we wspomnianym przez Ciebie stroju podczas podlewania nawet nie ulicy, tylko chodnika. ;)Z niecierpliwością czekam na każdy Twój wpis.Pozdrowienia z WarszawyK.
Hahaha:))) też sobie właśnie wyobraziłam:) Niezły widok… No tak, większe miasta odpadają, plus nie można tego robić jak jest za zimno.Ale jeśli ktoś mieszka w domku, gdzieś w jakiejś wiosce – może i w Polsce jest to do zrobienia?:))
:)Moim skromnym zdaniem lepiej jest źle myć niż dobrze zamiatać.W Polsce do obowiązków właściciela (rezydenta)należy utrzymanie swojego kawałka w czystości.Jak się to ma do ekonomii.W Atenach ceny wody są bardzo wysokie może dlatego,że doprowadza się ją z naturalnych zbiorników znajdujących się w górach.Jest to woda opadowa (deszczówka).Czasami jej brakuje i okresowo w poszczególnych dzielnicach jest wyłączana.Ale się rozpędziłem to jest temat dla Ciebie.
No tak.. w naszej wiosce woda na szczęście jest bardzo tania. Tak mi się zdaje, bo rachunku jeszcze nie było. Ale kiedy pytałam się sąsiadki, czy przychodzi oddzielny rachunek za wodę, czy też jest wliczona w cenę darmowego mieszkania, to odpowiedziała, że nie ma pojęcia… Więc jak wnioskuję, ta woda musi być tania, bo pewnie sąsiadka nie zauważyła odciąganej opłaty:)).. Mam nadzieję, że dobrze dedukuję i nie zemdleje jak tej rachunek przyjdzie…
:)I oby tak było.
Hej! a ja mimo wszystko mysle, ze celem tej akzji z wezem jest csprzatanie a nie relaks. Tak sadze na podstawie obserwacji poludniowej pasji do sprzatania. Moze zapytasz, Dorotko, u jakiegos zrodla z np. 50-letnim (!!!!) stazem w polewaniu chodnikow? Marzena
Podpytam jak znajdę jakieś bardziej doświadczone źródełko. Koniecznie! Bo samą mnie to ciekawi. Albo inaczej… Jak następnym razem będę polewać chodnik, to krzyknę do sąsiadki:”hej! a po co my to robimy?”. Ciekawe co odpowie:)))….
Cudne to “hej!….” i takie integracyjne. Jednak trzeba trochę pomieszkać w jakimś kraju, aby poznać zwyczaje. Dzięki, że tak fajnie dzielisz się swoimi doświadczeniami.
Oj tak, trzeba pomieszkać:))) Chyba naprawdę się tak spytam, bo jestem bardzo ciekawa co odpowie! Również dzięki za czytanie!!
Marzena, bingo.Zdecydowanie pasja sprzatania. Pasja w wydaniu greckim to woda + chloryna (dowolny preparat z chlorem). Prawdziwa Greczynka dzien zaczyna nie tyle od kawy co od szorowania wlasnie. Stad te pizamki a jak sie przyjrzycie dokladniej owym strojom to dojrzycie charakterystyczne biale plamki od chloru. Zapach chloru unosi sie na rowni z zapachem swiezo gotowanej kawy po grecku.A polewanie ma zapobiec kurzeniu sie, stad jak sie polewa dzien w dzien to roznicy nie widac. Jak sie nie ma swojego kawalka ulicy czy ganku to sie polewa balkon. Bo Grek szukajac domu nie pyta o ilosc sypialni (jak Anglik) czy ilosc metrow kwadratowych (jak Polak) ale o ilosc balkonow. Balkon wazna rzecz, nawet jak sie z niego nie korzysta. A jak sie korzysta to obowiazkowo musi miec lampe, gniazdko do pradu oraz…wyprowadzenie wody!
Tak też sobie myślałam, że łączy się z tym również pasja sprzątania. Co by nie było, jak wykryłam zdolności relaksujące tego całego polewania:)))A jak ta sprawa u Ciebie wygląda: myjesz/polewasz swój balkon, albo uliczkę???
Uliczki nie bo mieszkam na stoku, ale posadzke wokol domu czasami tak, aczkolwiek z czestotliwoscia godna kseni (obcej czyli cudzoziemki) i nadal jestem chlorooporna. Tudziez nie piore dywanow i zaslon co kwartal czym zdecydowanie zanizam srednia ogolnowsiowa.
Ja też za chlorem nie przepadam i staram się właśnie odnaleźć w pamięci kiedy w życiu prałam dywan – niestety takiego wspomnienia nie znajduje…Ale z nas flejtuszki :ppp
Potwierdzam relaksujący wpłw wody lejącej się z węża (na podstawie moich ogrodowych doświadczeń). Nie byłabym od tego aby ten zwyczaj wprowadzić w Polsce ale podobno nasze zasoby wody kurczą się zastraszająco i niedługo mogą być z nią poważne problemy. We Włoszech widziałam takie mycie chodnika w Bari na starym mieście, gdzie traktuje się ten obszar jak część mieszkania. Obbywało się to w sobotnie popołudnie z użyciem chloru, którego zapach w wąskich uliczkach uniemożliwiał swobodne oddychanie. Ale to lepsze niż smrody Neapolu gdzie śmiecie zalegają na ulicach ( chyba że coś się zmieniło na lepsze). Pozdrawiam!
No tak, u nas to chyba jednak nie do przeszczepienia. Tak się zastanawiam, bo z tego co wiem, to Włochy jeśli chodzi o warunki ekonomiczne są bardzo podzielone: północ i południe. Ciekawe, czy tak samo jest w sprzątaniu? Tzn. północna część = wysprzątana, południowa = tonie w śmiechach?Z tym chlorem… Czegoś takiego to bym nie wymyśliła… Naprawdę trudno w to uwieżyć… Zastanawiam się nad tekstem “Funkcja chloru w greckim mieszkaniu”, bo w Grecji jest tak samo. Dopiero teraz mi się przypomniało, jak przed moim “polewaniem” chodnika, Jani prosił, żebym nie używała chloru, bo może wlecieć do ziemi z kwiatkami… A ja się zastanawiałam, co on do mnie mówi??? Czy ja się przesłyszałam??? Myć ulicę chlorem??Teraz mi się to przypomniało…Ściski!!
Ja południa nie znam, byłam jedynie w Bari gdzie widziałam takie mycie na starym mieście, natomiast w nowszych dzielnicach było tak sobie, raczej czysto, choć powalała ilość psich kup na chodnikach, jak żyję nie widziałam czegoś takiego. O śmieciach w Neapolu chyba słyszała cała Europa, ale to podobno zmowa mafijna a nie zamiłowanie do brudu a ludzie po prostu byli zdesperowani.Na północy jest znośnie, choć wszystko zależy od ludzi jak dbają o swoje otoczenie, chodników nikt nie myje, koszy na śmiecie mało, ludzie rzucają wszystko na ulicę a później tzw.służby sprzątają codziennie lub nie, ale sprzątają.
To jest właśnie rzecz, której również w Grecji nie mogę zrozumieć. Z jednej strony gospobyni domowe dbają o dom jak szalone i nikt tego by się właściwie nie spodziewał, patrząc na niektóre ulice na przykład Aten, które są poprostu śmierdzące… I często właśnie przez to turyści mają o Grecji błędne przeświadczenie – że to jest brudny kraj. Gdyby tak wtedy weszli do typowego greckiego domu i powdychali trochę chloru…:)))A o co chodziło z tą mafią – to ona nie pozwala sprzątać???
Twój blog wciągnął mnie na dobre! Czytam już trzecią godzinę… I jak się uśmiałam przy tym wpisie, kiedy uświadomiłam sobie, że właśnie teraz słyszę jak moja “Feta” myje chodnik 🙂 Pozdrawiam ciepło z Larisy!
Phahaha:DDD Pozdrawiam z Zat. Korynckiej:DD