Ostatni post z cyklu „Bigos po polsku” był zatrważająco dawno. Na szczęście moja obecna wizyta w Polsce jest doskonałym momentem, żeby uzupełnić ten brak.
Co prawda w wielu produktach ceny w Grecji pokrywają się z tymi w Polsce. Wciąż jednak wszystko co dotyczy usług w ojczyźnie jest znacznie tańsze. Dlatego też mając w perspektywie przyjazd do domu, zazwyczaj mam coś do naprawienia, podszycia czy wyleczenia. Wizyta u szewca nie była nadzwyczaj konieczna, ale przyznam – nie mogłam się powstrzymać! Dla przypomnienia – historia naszych szewców znajduje się pod tekstem tego posta.
~~~~
W moim prawym bucie ciężko chodził zamek. Nic wielkiego, ale był to doskonały pretekst by odwiedzić nasz zakład szewski. Podobno istnieje stare polskie powiedzenie, że w poniedziałki szewc jest nieczynny, bo w niedziele jest jeszcze pijany. Nie dotyczy to jednak tego przypadku. W zakładzie byłam w poniedziałek z samego rana.
Otworzyłam drzwi i zapachniało kawą. W zakładzie panowała cisza, a dwaj szewcy skoncentrowani byli na pracy.
-Dzień dobry!
-Witam!
-Mam jednego buta do naprawy. Ciężko chodzi w nim zamek. Ale sama nie wiem… Jak pan myśli: wymieniać cały, czy może jeszcze nie?
Szewc podrapał się po głowie i poprawił swoje grube okulary.
-Powiem pani tak… Widzę tutaj dwie opcje…
Chwila ciszy. Znów krótkie drapanie po głowie i ponowne poprawienie okularów.
-Pierwsza jest taka, że wymieniamy. A druga – że nie! – powiedział zdecydowanie i spojrzał czekając na reakcje.
-Aha… Hmmm… – cóż za pomocna odpowiedź… – Jest zimno i będzie pewnie jeszcze gorzej… Tak więc – wymieniamy!
-Dobrze. Będzie na jutro z rana!
Szewc schował buta i już chciał wrócić do pracy. Wiedziałam, że o czymś ważnym zapomniał, więc upomniałam się sama:
-A nie dostanę karteczki?!
-Nie!
-Jak to?! U pana w zakładzie zawsze był taki porządek… Kiedy oddawało się buty, zawsze była karteczka, żeby nikt niczego nie ukradł. A jeśli komuś spodobałyby się moje buty?
-Jakie buty? Pani dała mi jednego buta! My tu wszystko mamy pomyślane jak trza! A kto by chciał ukraść jednego?! Nie słyszałem jeszcze o takim! Jeden to się nikomu nie nada. Co innego dwa! Wtedy rzecz jasna – wydawana jest karteczka! O taka jak ta! – szewc pokazał mi przygotowany notesik z pomarańczowymi kartkami. –Niech pani śpi spokojnie! Pani but jest tu bezpieczny!
Spałam spokojnie, a następnego dnia nowy suwak chodził bez żadnych zastrzeżeń. Jeszcze tego samego dnia spadł pierwszy tej zimy śnieg. Dużo śniegu! Moje buty przygotowane były na najgorsze. A ja do listy ulubionych rzeczy, które robić można w Polsce, dopisałam kolejny punkt… Chodzenie po świeżym śniegu!
https://salatkapogreckuwpodrozy.pl/blog/2012/03/04/dlaczego-swoje-buty-warto-naprawiac-w-polsce-niedziela-4-marca-2012/