Kryzys… Kryzys… Kryzys… Nie ma jednak co narzekać – trzeba po prostu zaciskać pasa i oszczędzać! Moim zdaniem oszczędzanie wcale jednak nie musi być takie straszne. Zawsze wtedy budzą się we mnie nowe pokłady kreatywności. Przerabiam stare ubrania, czy też biżuterię, której przez długi czas nie używałam. Wynajduje nowe, ekonomiczne przepisy kulinarne. A w naszym mieszkaniu, zamiast kupionych ozdób, pojawiają się muszle o niesamowitych kształtach, idealnie obłe kamienie czy też polne kwiaty. Oszczędzanie naprawdę może być przyjemne!
Myśląc o oszczędzaniu, zadałam sobie pytanie:
Jakie souveniry można przywieźć z Grecji nie wydając na nie ani jednego euro centa?
Znalazłam ich aż 6! Co prawda nie kosztują nic, ale żeby je zdobyć trzeba się trochę postarać… Rozejrzeć dokładnie wokoło, popytać miejscowych, wyjść na dłuższy spacer. Ale do rzeczy… Oto i one!
1. OREGANO – rośnie często przy przydrożnych łąkach, pomiędzy szorstkimi skałami. Oregano to niewysokie i dość nierzucające się w oczy krzewy. Żeby je rozpoznać, wystarczy potrzeć palcami o listki i sprawdzić jak pachną. Jeśli jest to oregano, zapach będzie tak intensywny, że poznacie od razu. Wystarczy urwać kilka gałązek, następnie podsuszyć kilka dni. Drobne listki włożyć do słoika i już gotowe. Z takim oregano wychodzi każda sałatka po grecku!
2. LIŚCIE LAUROWE – rosną na niewysokich drzewach, które mają kształtne, mieniące się na słońcu liście. Te drzewa nie wszędzie są jednak łatwo dostępne. Jeśli więc spotkacie, rwijcie jak najwięcej! Greckie liście laurowe są naprawdę niesamowite! Największe szczęście w ich zbieraniu, mają osoby, które wybierają się do Delf. Tam spotkać można je na każdym kroku. Związana jest z nimi pewna historia. Podobno wieszczki Pytie, które przepowiadały przyszłość w delfickiej wyroczni, wprowadzały się w stany halucynogenne nie tylko przez wdychanie oparów, które wydobywały się pomiędzy skałami. Pytie żuły również liście laurowe, które podobno podczas żucia wytwarzają halucynogenne substancje. Nie mogę potwierdzić, bo (jeszcze :))) nie próbowałam. Ale souvenir w postaci liści laurowych z delfickiej wyroczni – myślę, że taki prezent będzie niezapomniany!
3. ROZMARYN – krzaki rozmarynu wyglądają jak małe iglaki i rosną również między skałami, na łąkach i polankach. Żeby je rozpoznać wystarczy potrzeć drobnymi igiełkami o palce. Jeśli poczujecie przepiękny, świeży zapach, oznacza to, że natrafiliście na rozmaryn.
4. TYMIANEK – jest podobny do oregano i bardzo łatwo go z nim pomylić. Jak więc go odróżnić? Tymianek zakwita różowo – fioletowymi kwiatkami i dlatego też wygląda również ozdobnie.
5. SÓL – jeśli jesteście nad morzem w miejscu, gdzie obok plaży są skały, warto zajrzeć czy w ich zagłębieniach nie nagromadziła się sól morska. Wystarczy nazbierać do woreczka lub słoika, a następnie dać jej wyschnąć na słońcu lub obsuszyć przez kilka minut w nagrzanym piekarniku. Smak takiej prawdziwej morskiej soli – nie do powtórzenia!
6. CYTRYNY – w Grecji rosną na każdym kroku, tak więc nietrudno je odnaleźć. Jeśli widzicie, że rosną na dziko, nie trzeba się krępować, żeby zerwać kilka owoców. Najlepiej z krótką gałązką i listkami, wtedy spokojnie przetrwają podróż do Polski. Jak niesamowicie pachną i smakują takie greckie cytryny? Wystarczy potrzymać przez chwilę w dłoni, a później powąchać… Takiego zapachu nie podrobi nawet najdroższy kosmetyk. A w Grecji do zdobycia są za darmo!
Przeczytaj więcej…
Każdy kraj ma swoje “dobra” rosnące na ulicy. W Hiszpanii, w Barcelonie, czy w Walencji nie polecam zbierania pomarańczy z drzew. Także trudniej jest wejść do lasu etc, bo wszystko prywatne, ogrodzone. Ciekawa jestem co zwykle przywożisz z Polski:)
Tak kryzys dopada nas wszędzie, niestety.
Pozdrawiam.
A dlaczego nie polecasz zbierania pomaranczy w Hiszpanii?? Ja z Polski zawsze zabieram: kremy Ziaja (moj ukochany krem do rak kozie mleko), kasze (szczegolnie manna i gryczana), boskie jablka z ogrodu moich rodzicow, najwiecej miejsca zabieraja mi jednak gazety i ksiazki, ksiazki, ksiazki (nie znosze czytac z ekranu). Poza tym teraz oddala bym miliony z polskie maliny!:DD
A cóż to się stało, że zamiast cytryn na pulpicie mamy winogrona? (w dodatku wyglądają na bezpestkowe, mniam…). I któż to tak “wydziergał” te połóweczki do zdjęcia?
Zmiany! Zmiany:)) Sa naprawde mniam!! Troche sie nameczylam z tym dzierganiem:))