Sierpień to prawdziwy szczyt wakacyjnego sezonu. Zdaje się, że tak jest wszędzie. Wtedy też na plażach zaobserwować można rzeczy bardzo ciekawe. Greckie plaże zaludnione są bowiem tak, że pomiędzy rozłożonymi ręcznikami nie można wbić przysłowiowej igły.
Przeczytałam jakiś czas temu informację, że dieta grecka, a w szczególności kreteńska, jest uznawana za najzdrowszą w całej Europie. To właśnie dzięki niej Kreteńczycy żyją tak długo. Podstawą tej diety jest oliwa z oliwek, morskie ryby, warzywa i oczywiście owoce.
Taką dietę stosowano w Grecji kiedyś. A jak wygląda to dzisiaj?
No cóż… na samo wspomnienie o niegdysiejszej kondycji Greków, łza w oku się kręci. Ja doznaję prawdziwego szoku patrząc zwłaszcza na greckie dzieci. Z przykrością muszę stwierdzić, że tak otyłych maluchów nie widziałam w żadnym innym kraju. Skojarzenie z małymi foczkami nasuwa się niemalże samo. Granie w piłkę na plaży, budowanie zamków z piasku, czy też tradycyjne pływanie, raczej im nie w głowie. Zazwyczaj wygrzewają się na słońcu, mocząc jedynie pulchniutkie nóżki w słonej wodzie. Aktywność dużej części współczesnych greckich dzieci, ogranicza się do pochłaniania batonika, popijania coli, przegryzanej chipsami, w najlepszym przypadku słonymi orzeszkami.
Problem otyłości greckich dzieci ciągle rośnie i z tego co jest mi wiadome, ich odsetek powoli staje się najwyższy w Europie. Wina najczęściej stoi po stronie rodziców, bo zazwyczaj dzieci są ich małymi klonami.
Na szczęście w sierpniu ludzi na plaży jest na tyle dużo, że można wyłapać również i te bardzo motywujące przykłady. Matek, które na plaży karmią dzieci owocami, jest znacznie mniej, ale na całe szczęście i one istnieją. Ja jeśli już taką mamę zobaczę, zazwyczaj nie mogę oderwać z podziwu wzroku. Fakt, że są to zazwyczaj bardzo zadbane i szczupłe kobiety, nie jest najważniejszy – tak samo jak ich dzieci, wyglądają one przede wszystkim zdrowo!
Prócz olejku do opalania, butli z wodą i kolorowych gazet, przynoszą ze sobą wielkie, wiklinowe kosze czy też nawet przenośne lodówki. Tam zaś znajdują się zestawy najróżniejszych owoców. W dobie tak dostępnych fast foodów, podziwiam takie mamy, a ich dzieci najchętniej bym porwała!
Co tu dużo mówić – postanowiłam iść za przykładem tych mądrych kobiet. I od pewnego czasu idąc na plażę, również przynoszę ze sobą świeże owoce. Wylegiwanie się na słońcu w towarzystwie awokado, winogron, pomarańczy czy też bananów, jest znacznie przyjemniejsze. Niżej, z dumą przedstawiam moją owocową galerię prosto z plaży.
Tymczasem życzę wszystkim miłego, sierpniowego weekendu – już samo to brzmi tak radośnie! Ponieważ czas płynie bardzo szybko i mam w świadomości, że i lato minie, ja postanowiłam cały weekend spędzić na plaży. Oczywiście z moimi owocami!
Śliczne i apetyczne są Twoje owoce, aż chce się jeść! A poza tym chcę Ci powiedzieć że Twój blog ma najapetyczniejszą szatę graficzną jaką widziałam w internecie, z tymi ślicznymi cytrynkami w tle. Co do diety to podobnie jest we Włoszech gdzie dietetycy ciągle zachwalają dietę śródziemnomorską czyli taką o jakiej piszesz a Włosi jedzą świństwa i tyją…Kiedy pracowałam na nocnych dyżurach kupowałam czasem do “przegryzienia” w nocy ich ulubione “le merendine” czyli gotowe przekąski, jakie matki dają dzieciom do szkoły. Skutek był opłakany, gdyż przybyło mi sporo na wadze. Jest w nich chyba coś, jakiś składnik, który podobno dodaje się do Coca – Coli co powoduje, że zjada się tego o wiele więcej niż wskazywałby na to poziom głodu czy stopień pragnienia.
No własnie – więc we Włoszech jest pewnie ten sam problem… Przykre, bo w Polsce tak zdrowe jedzenie nie jest aż tak dostępne: tyle owoców rośnie poprostu na drzewach…Co do tła bloga, to cieszę się, że piszesz – bo właśnie myślałam,żeby to zupełnie zmienić – tzn. zrezygnować z tych owoców, wstawić białe tylko z fotką greckiej sałatki na górze. No, ale odkładam to wczasie i chyba w ogóle zrezygnije.Ściski!!
Mnie się Twoje tło bardzo podoba, jest słoneczne i wesolutkie. pozdrawiam!
Mysle, ze chodzi o syrop glukozowo-fruktozowy. Pozdrawiam, Marzena
Czyli on tak zapycha i tuczy???
Yessss.
No to jest i wyjaśnienie:)
Pomarańczowe “słoneczko” mnie urzekło i nie mogę przestać na nie patrzeć! A i za tą brzoskwinkę dała bym się pokroić… Też planujemy spędzić ten weekend na plaży w towarzystwie… greckiej sałatki 🙂 Ale teraz to i może owoce dorzucę do koszyka 🙂
Koniecznie owoce:))) Miłego weekendu! Ja też za chilę znów lecę na plażę:)
Jakis czas temu, gdy uczylam sie do egzaminu przeczytalam, ze najwiekszy odsetek ludzi otylych jest w Grecji. Szczerze mowiac- zszokowalo mnie to bardzo, bo zawsze slyszy sie o diecie srodziemnomorskiej jako najzdrowszej, ale prawda jest chyba taka, ze dieta owszem jest bardzo zdrowa, tylko moze ludzie maja troche mniej pieniedzy, bo ryby sa drogie, oliwa tez i owoce poza sezonem tez do najtanszych nie naleza.A co do Twoich owocow to sa piekne i apetyczne 🙂
Cieszę się, że się owoce podobają!:DDDNie zgodzę się z tym, ze zdrowa dieta jest droga. Oliwa z oliwek i część ryb – owszem. Ale batoniki, chipsy, cola – przeliczając to wszystko też nie jest tanie.Kiedyś słuchałam takiej audycji w Tokfm i wyszło po analizie na to, że zdrowe jest naprawdę tanie! Poza tym… myślę, że naprawdę warto zainwestować!:DD
Piekne sloneczko.Olejki do opalania sa passe, teraz sie nosi kremy z filtrem ;-)OWOCNEGO plazowania.
Mniam, mniam, apetycznie to wygląda i zachęcająco, znalazłam w lodówce melona i też go tak apetycznie pokroję jak na Twoich inspirujących zdjęciach. Pozdrawiam
Bardzo się cieszę – tak więc SMACZNEGO!!:DD
Przepiękne i baardzo apetyczne zdjęcia:)