No cóż… Trzeba przyznać, że Grecja jest krajem zupełnie pozbawionym logiki. Tak jakby położenie w Europie było czysto umowną sprawą, a tak naprawdę reguły rządzące krajem były, można to ująć – czysto kosmiczne.
Zapowiadany termin oddania kluczy od naszego mieszkania, czemu towarzyszyły słowa: „tak, na pewno, już na 100% i ani dnia dłużej”… minął we wtorek. O ile dobrze się orientuję dziś jest czwartek. A o ile mnie moje oczy nie mylą, tak zgadza się: jestem dokładnie w tym samym pokoju u kuzyna, dwa wielkie łóżka na przestrzeni 13 metrów kwadratowych, pełno walizek i pudeł. Wszystko się zgadza – nic nie uległo jeszcze zmianie! No i ten porządeczek wokoło…
Sytuacja o tyle pozbawiona jest logiki, że tak jak obiecywano – cały dom został już odremontowany. Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Przez pierwszy tydzień, rzeczywiście zupełnie nic nie zrobiono – klamka od drzwi nie była nawet tknięta. Jednak w drugim tygodniu… Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, obserwując całą sytuację ukryta w pobliskich krzakach…
Pod mieszkanie przyjechał wielki terenowy samochód. Wysiadło z niego pięciu równie wielkich facetów. Wtargnęli do mieszkania, a później do ogrodu i nie przesadzę zbyt wiele pisząc, że prawie zrównali wszystko z ziemią. Krzyczeli i wrzeszczeli, popijając co jakiś czas piwo, wypalając dziesiątki papierosów, ale przede wszystkim pracując w prawdziwym pocie czoła. Drugiego dnia działo się to samo, podobnie jak trzeciego, nawet i w sobotnie popołudnie.
Zabrali wszystko, co zostało po dawnych lokatorach. W ogrodzie, wielką piłą wycieli wszelkie suche gałęzie i chaszcze. Wywieźli kilogramy starej ziemi, zmieszanej z gruzem. W środku i na zewnątrz pomalowali wszystko co było tylko możliwe, naprawdę wszystko co nadawało się do malowania. Wymienili na nowe: wannę, umywalkę w łazience i kuchni, kibelek oraz cały zestaw kuchennych szaf.
Siedziałam w tych krzakach ze szczęką zwisającą do samej ziemi i już sama nie wiedziałam, czy mi się to śni.
Nie śniło mi się jednak. Zaskoczony był również i Jani, kiedy każdego dnia wkradając się do ogrodu patrzyliśmy na te godne podziwu rezultaty codziennej pracy.
Przedwczoraj, czyli dokładnie we wtorek prace zostały skończone. Zgodnie z umową. Ani dnia dłużej. Zabrano wiadra, pędzle i piły, a wielki samochód z pięcioma wielkimi mężczyznami odjechał, jak można sądzić – już bezpowrotnie.
Dom jest gotowy, ku naszemu zaskoczeniu. Tylko ktoś chyba znów zapomniał o czymś dość istotnym – DAJCIE NAM W KOŃCU TE KLUCZE!!!
Tymczasem, moje zmęczenie mieszkaniem w pokoju kuzyna, sięga już zenitu. Również i temperatura w tych 13 kwadratowych metrach nieznośnie wzrasta. Codziennie rano budzę się z myślą: dziś to już chyba nie dam rady… Ale daję – ku mojemu własnemu zaskoczeniu.
Życie, to konsekwentny nauczyciel. Systematycznie dostaję coraz to nową, ciekawą lekcję. Nauczyłam się właśnie jeszcze jednej ważnej rzeczy. Cierpliwość – cierpliwością, ale chyba nie warto planować życia z wielkim wyprzedzeniem, bo i tak raczej nic z tych planów nie wychodzi. Naprawdę jedyne co warto – to działać w teraźniejszości. Banalne, ale prawdziwe.
No, a na teraz do odegrania jest bardzo ważny mecz i na tym się koncentruje. Właśnie mi się przypomniało, że w którejś z waliz mam czerwoną sukienkę. Za chwilę ją uprasuję. Potem znajdę jakiś ładny, biały dodatek. I dopasuję kolczyki.
Wiem, że rano obudzę się z tą samą myślą, ale mimo to wstanę, a wieczorem pójdę na mecz. Jutro o 18.00 polskiego czasu: gra Polska z Grecją. Choćby nie wiem co się działo, w biało – czerwonym zestawie, w miłym towarzystwie, przy zimnej butelce piwa i moimi ulubionymi chipsami, w barze przy samym morzu i z gigantycznym telewizorem – pierwszy raz w życiu obejrzę cały mecz! J JJ
Tymczasem, drogi Czytelniku – to już ostatnie godziny, żeby odpowiedzieć na bardzo istotne pytanie: który grecki piłkarz w tym meczu jest najprzystojniejszy??? Temperatura wzrasta, a emocje naprawdę sięgają zenitu…
Zmówię dziś modlitwę do Świętego Antoniego (orędownika w trudnych przypadkach) w intencji kluczy. Bardzo bym się cieszyła gdybyście weekend spędzili na swoim. Pozdrawiam!
Oj, ja też bym skakała z radości! Dziękuję za tego św. Antoniego:))) Słyszałam, że on jest też od rzeczy zagubionych – więc może oni poprostu zgubili te klucze:)))
Zadziwia, że tak dokładnie wyremontowali mieszkanie, czyli powoli do celu. Może ta nasze nerwowość jest nienormalna, może od greków uczmy się sposobu życia?
Może rzeczywiście: w tym szaleństwie jest metoda?? Pewnie spojrzę na to zupełnie inaczej po czasie…
:)Już blisko może dzisiaj dostaniecie upragnione klucze.ŻYCZĘ Z CAŁEGO SERCA.
Dzięki!! Mam na dziś 2 życzenia: 1) klucze 2) wygrana Polaków:))Jak typujesz?? Ja 1:0 dla nas:DDD
:)U Ciebie już 16:00 pora p.p. drzemki,sukienka wyprasowana?Pamiętaj,że mimo ciekawego meczu wszyscy zauważą Twoje wejście.No to do roboty loczki,paznokcie,oko,usta,pierś do przodu i husaria do boju.Kto wygra hmmmmmm lepszy.
Wcześniej używałam Mozilla Firefox do czytania bloga i nie mogłam za cholerę komentować! Mam nadzieję, że teraz się uda!Chciałam powiedzieć, że nastawiam się na remis!Trzymam kciuki za kluczyki:)Całusy!Ola~:))
Udało się!!! No i nie trzeba tych głupot z obrazka przepisywać! Fajnie! Miłego dnia!:))) Ola
Bravo! Również się bardzo cieszę! Długo mi to zabrało, żeby odkryć, że przez Mozille trudno komentować! Swoją drogą to ciekawa sprawa… W każdym razie – teraz szczególnie zapraszam do komentowania!1:0 dla Polaków!!!