Pierwszy raz w życiu tak mocno wytrzęsło mnie w samolocie. Naprawdę – niezłe turbulencje. Lotniska zawsze kojarzą się mi z wielkimi emocjami. Wyjazdy i powroty. Ktoś płacze, że odjeżdża, ktoś inny rzuca się w ramiona na powitanie. Nigdy jeszcze będąc na lotnisku, nie odjeżdżałam lub nie wracałam skądś zupełnie obojętna.
Kiedy już zbliżaliśmy się do lądowania trzęsło naprawdę mocno. Mała dziewczynka obok mocno chwyciła za rękę starszego brata. Żołądek w pewnym momencie sięgnął mi do gardła.
-Boże, co się dzieje… – pomyślałam, bo jeszcze nigdy prawdziwych turbulencji nie przeszłam.
Kobieta obok zamknęła oczy. Wcisnęło mnie mocno w siedzenie.
-To było naprawdę ekscytujące… – odezwał się starszy brat puszczając małą rękę siostry z uścisku, kiedy byliśmy już na ziemi. Brakowało mi tylko porządnych oklasków – to kolejny piękny zwyczaj, który jest chyba tylko w Polsce.
Tak, to było – naprawdę ekscytujące…
W Atenach sklep Ikea znajduje się blisko lotniska. Logistycznie więc zaraz po wylądowaniu znaleźliśmy się na zakupach. Wybieranie nowych mebli do nowego mieszkania jest chyba jedną z najfajniejszych rzeczy na świecie. Wszystko jest takie świeże, że aż chce się zaczynać wszystko od początku. Każdy mały przedmiot: nóż, widelec, zwykła szklanka – jest bezcennie potrzebny i staje się symbolem nowego życia.
Ikea jest jednym z moich życiowych uzależnień. Przyznaje się bez bicia. Na dodatek mieszkając w Polsce, od tego fantastycznego sklepu dzieliło mnie 20 minut wolnym spacerem. Nigdy nie potrafię powiedzieć, gdzie jest północ, gdzie południe, ale w Ikei – zawsze wiem co i gdzie leży i jak znaleźć tą właściwą drogęJ
To zabawne, ale będąc w tym sklepie, znów poczułam się jakbym była w domu. Wszystko, dokładnie jak w Polsce, tak samo, bez zmiennie – na swoim miejscu. Pomyślałam, że to naprawdę przydatne odkrycie! Jeśli jeszcze kiedyś będę miała potrzebę w przeciągu kilku godzin poczuć się jak w Polsce, zamiast wsiadać do samolotu, udam się do Ikei, albo na przykład do Lidla – tam wszystko uniwersalnie, wygląda dokładnie tak samo jak w Polsce!
-Synu, kupiliście już wszystko? Łóżko, szafki, stół, krzesła, talerze? – słychać było głos pełny ekscytacji.
-Mamo, spokojnie, bez stresu. – zdanie, które zawsze obowiązkowo pojawia się w dialogu Janiego z mamą.
-Słuchaj, zapytaj się Doroty – bo mamy w domu – zupełnie nieużywane sztućce i talerze! Czy ona je chce?
-A czy ja mam w tej sprawie coś do powiedzenia? – Feta głupie dla niej pytanie syna, pozostawiła bez komentarza…
Prócz małych rzeczy do domu kupiliśmy również pierwszy mebel – dwuosobową kanapę. Do końca nie wierzyłam, że jest to naprawdę możliwe – ale Jani jakoś wtaszczył ją do małego Nissana. Co prawda całe dwie godziny siedziałam w anomalnym skręcie – ale droga „do swoich czterech ścian” była już obrana.
PS. Grecka Ikea naprawdę prawie niczym nie różni się od tej polskiej. Poza, no właśnie… prawie… Do końca nie wiem, jak jest to możliwe, ale w restauracji w greckiej Ikea jest do kupienia prawdziwe ouzo!
Pamietamn, jak przyjechalam pierwszy raz na dluzej do Grecji i odkrylam, ze nie ma wszedzie internetu ani IKEA. Gotowam byla wracac ;-)A dlaczego Cie tak ouzo zdziwilo, sa sloiczki Gerbnera dla dzieci sa i wina i inne napitki dla opiekunow.
Trudno jest zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń..Co do ouzo w Ikea, to jestem zdziwiona, bo w Pl, o ile pamiętam nie można pić w środku alkoholu, bo nie mają pozwolenia – czy może się mylę?A wychodzi na to, że w Grecji – to zupełnie inna sprawa:)
W krakowskiej I. na 100% mozna kupic wino w butelkach-samolotowkach.
O kurczę, może masz racje… W każdym razie jak następnym razem będę w Poznaniu – będę miała dobry pretekst, żeby iść i między innymi sprawdzić:))Mimo wszystko, widok ouzo w Ikea,wydaje mi się jakiś taki śmieszny. Tak samo, jakby w polskiej Ikeai był np. miód pitny, albo dajmy na to Źubrówka:)) Wyobraź to sobie:DDD
Uzależnienie od Ikei jest chyba bardzo powszechnym zjawiskiem. Ja też nie mogę się doczekać naszej przeprowadzki, bo będę miała doskonałą okazję do nabycia tam paru drobiazgów 🙂 Te wszystkie drobne “pierdółki” dają tyle radości! Ale Twojego entuzjazmu co do oklasków w samolocie już nie podzielam. Wręcz przeciwnie, nie lubię ich okrutnie.
To chyba typowo babska rzecz:) Ale najśmieszniejsze jest to, że bez względu na to czy w Polsce, Grecji czy Holandii – Ikea zawsze ta sama i nasze mieszkania przez to podobne – Ty w Holandii, ja w Grecji będziemy piły wodę z tych samych szklanek:)A czemu tak nie lubisz oklasków? Ja to bardzo lubię, bo wydaje mi się take poprosu uroczne:)
Ja dodam, że IKEA to również idealne rozwiązanie dla ludzi z dziećmi (czyli ja na przykład). Dziecko pod opieką = mama może spokojnie wybrać szklanki do frappe 😀
Trzeba przyznać – Szwedzi mają głowę na karku:))