Oliwa z oliwek to składnik greckiej sałatki, jaki doskonale odzwierciedla babcię Janiego, która dziś obchodzi swoje 97 urodziny! Tak na marginesie młodsza siostra Janiego, czyli Olivka, swoje prawdziwe imię otrzymała właśnie po babci, czyli Oliwy z oliwek. Żeby je odróżnić, przy młodszej używa się tylko zdrobnienia. Rzeczywiste imiona moich postaci znakomicie więc przekładają się imiona wzięte ze składników sałatki!
Jak wiadomo w greckiej kuchni, oliwa z oliwek to podstawa każdego dania. Tak samo prawdziwą podstawą rodziny jest właśnie ta babcia. 97 lat! Za każdym razem kiedy jedziemy do niej w odwiedziny, mam pełną świadomość, że mam sposobność widzieć kogoś niesamowitego, bo nigdy w życiu nie miałam do czynienia z tak wiekową osobą. Dziś z wiadomych przyczyn to uczucie niesamowitości znacznie wzrosło.
Można by przypuszczać, że babcia, czyli Oliwa, w tym wieku jedyne co może robić to leżeć w łóżku, w jakimś ośrodku dla starszych ludzi lub też w najlepszych okolicznościach, jest pod stałą opieką pielęgniarki. Nic podobnego! Oliwa ma się wyśmienicie! Co prawda mieszka sama, bo jej mąż umarł już dobre kilkanaście lat temu, ale na pewno ostatnie co jest jej potrzebne to opieka medyczna. Mieszka w małym domku, jakieś pół godziny od miasta i systematycznie jest odwiedzana przez wszystkich członków rodziny. Chodzi żwawo o własnych siłach, zawsze żywo gestykuluje kiedy mówi, no właśnie….właściwie nie mówi tylko krzyczy, a jak już zacznie to nigdy nie ma temu końca. Zdaje sobie sprawę, że być może trudno w to uwierzyć, ale ponownie daje sobie odciąć rękę – ani trochę nie koloryzuje!
Najciekawsze jest jednak to, że Oliwa jest zawsze, naprawdę zawsze uśmiechnięta! 97 lat uśmiechu wyrzeźbiło jej twarz w tak przepiękny sposób, że czasem znów zastygam podczas patrzenia się na jej niebieskie, zamglone, ale zawsze jednak radosne oczy – z nieukrywaną zazdrością.
Kiedyś poprosiłam Janiego, żeby spytał się Oliwy, jaki jest sekret tego, że jest na świecie już tyle lat i ma się tak dobrze…:
-Jaki sekret?! – odkrzyknęła szybko.
-Co babciu robisz, że żyjesz tak dużo: co jesz? O której wstajesz? Jak wygląda twój dzień?
-No jak to co jem synku – to co wszyscy!
-Nie ty idioto: chleb, groch, fasole i jak zostanie trochę mięsa, to raz w tygodniu podjem. Poza tym wszystkie problemy powierzam Bogu, więc nie mam żadnych problemów! Haha! Tylko w niedzielę wstaje bardzo rano, żeby pójść do kościoła. Idziemy we trzy, a właściwie bierzemy taksówkę. Taksówka kosztuje dwa i pół euro. Każda płaci po euro, tylko jak płacę pół euro bo przecież to ja dzwonie po taksówkę – tak jest sprawiedliwie…- I tak dalej toczyło się odpowiadanie, które po chwili zeszło na zupełnie inne opowieści, między innymi o tym jak to dranie z rządu przez kryzys odebrali jej dwa euro z emerytury i jak to ojciec Janiego raz pojechał do szpitala i wycinali mu wyrostek robaczkowy. Opowieści pełnej niesamowitego gestykulowania nie dało się przerwać i po tym incydencie Jani stanowczo zabronił mi zadawać jakichkolwiek pytań babci.
Wracając jednak do meritum…nasza wizyta urodzinowa miała być wielką niespodzianką. Pojechaliśmy wraz z mamą Janiego, Janim, Olivką oraz znaną już z uczenia się angielskiego ciotką (ciotka zaczęła mówić swoim angielskim również do Olivki…). Po drodze kupiliśmy torcik wraz ze świeczkami, trochę zwykłego jedzenia dla babci i popkorn, ponieważ jest jego wielkim smakoszem.
Nim doszliśmy do bramy, babcia stała już przy drzwiach i przywitała nas z wielką radością. Wszyscy zaśpiewali….no właśnie…dzięki Bogu w wersji greckiej nie śpiewa się sto lat, tylko po prostu wielu lat. Ale ja wciąż musiałam gryźć się w język, żeby tylko nie powiedzieć 100 lat! Oliwa przyjmowała życzenia, cała była obściskiwana i wycałowywana. Za każdym razem mówiła, że „nie trzeba, nie trzeba”, ale na jej ślicznie pomarszczonej twarzy, widać było najprawdziwsze, szczerozłote szczęście. Jak jeszcze teraz o tym myślę, to naprawdę łezka mi się w oku kręci – to było tak piękne i autentyczne.
Po chwili spontanicznie stwierdziliśmy, że przy takiej okazji koniecznie trzeba zrobić kilka zdjęć. Jani wyjął aparat i jak tylko Oliwa zobaczyła co się święci, żwawo zeskoczyła z łóżka, na którym siedziała i podreptała do innego pokoju. Wyglądało to na ucieczkę, ale tak nie było. Jak się okazało babcia rezolutnie przeczesała swoje białe włosy i poszła przebrać się w inną sukienkę – która była dokładnie taka sama jak poprzednia – czyli czarna, prosta podomka. Zadowolona wróciła na swoje miejsce z jeszcze szerszym niż poprzednio uśmiechem.
Olivka za to w tym czasie okręciła sobie głowę wstążką z pudełka po torcie, a ja zawiązałam jej spektakularną kokardę. Dosiadła się szybko do swojej babci i kazała się objąć jak tylko może.
-Przecież wiesz, że moja lewa ręka jest niesprawna. – poskarżyła się babcia.
-Wcale ci nie wieżę, kłamiesz jak zawsze.
-Przecież mam już prawie 100 lat! Naprawdę już niedomagam..
-I co z tego? – odpowiedziała Olivka z nieukrywanym wyrzutem.
I jakimś cudem, nie cudem babcia wyciągnęła lewą ponoć niesprawną już rękę i objęła swoją wnuczkę tak mocno jak tylko potrafiła.
Wyszliśmy po jakiś trzech godzinach. Wszyscy naprawdę skonani, bo babcia naprawdę gada jak najęta. Oliwa za to promieniała szczęściem, tak że trzeba było aż mrużyć oczy. Wychodząc zobaczyłam, że obok łóżka, na którym zawsze siedzi w tej samej pozycji (czyli z jedną nogą wyprostowaną, a drugą ugiętą), ubrana zawsze dokładnie w tą samą czarną sukienkę przeznaczoną dla wdów, wiszą zdjęcia Oliwy z wszystkimi członkami rodziny z przestrzeni kilku lat. Najśmieszniejsze jest to, że na każdym ze zdjęć siedzi na tym samym łóżku, dokładnie w tej samej pozycji i tym samym ubraniu, nie wspominając już o tym samym szczerym uśmiechu.
W to co ma wydarzyć się jutro, sama jeszcze nie mogę uwierzyć – z okazji tak miłego święta Oliwa postanowiła zaprosić wszystkich członków rodziny i najbliższych przyjaciół do jednej z najlepszych tawern w mieście…Trzy razy pytałam się Janiego czy dobrze zrozumiałam?….Jak się okazuje zrozumiałam doskonale, ale w to już pewnie nikt nie uwierzy…
Postanowiłam, że chcę być jak Babcia Oliva! 🙂
Tylko pozazdrościć:)Moja babcia, mimo że ma blisko 80 lat jest podobnie gadatliwa i baaardzo żywiołowa:)Szczególnie, kiedy jak ostatnio, uda jej się w końcu zebrać na swoich imieninach dzieci, wnuczków i prawnuczków:)
moja niestety jest w DPS i mnie rzadko poznaje ;(
Dzisiaj po raz pierwszy przeczytalam twoje stare posty. Zastanawiam sie, czy te pierwsze wrazenia dot. Grekow sa nadal aktualne? Ja, ktora mieszkam w Grecji od 33 lat mam inne zdanie – Grecy naleza do najbardziej pracujacych ludzi, ale umieja sie bawic, staraja sie by byc jak najczesciej ze soba razem (przyjaciele), sa radosnym narodem. Maja mnostwo problemow, narzekaja, ale potem ida razem na souvlaki lub ouzo. Czy to nie jest fajne? Ja to uwielbiam. Draznia mnie slowa o wygodnictwie Grekow, oni pracuja ale tez zyja!
Czy należą do najbardziej pracujących ludzi? Myślę, że stereotyp, że są bardzo leniwy jest też ostro przesadzony, ale nie przesadzałabym też w drugą stronę. Trudno tu generalizować. Jedni są tacy, a drudzy inni. Znam takich, którym można pozazdrościć pracowitości i takich, którzy całymi dniami leżą do góry brzuchem. Mieszkanie w Grecji nauczyło mnie, że wiele stereotypów można włożyć sobie do kieszeni… Ale to prawda: Grecy potrafią jak nikt inny CZERPAĆ Z ŻYCIA!…