-Hej! To który z was jest tutaj maestro? – wykrzyknął barman, do grupy brytyjskich nastolatków, którzy właśnie wchodzili do klubu. Każdy z nich wysoki i jeszcze bardziej chudy, w wieku kiedy mięśnie nie nadążają w wyścigu z rosnącym wertykalnie ciałem. Opaleni, a raczej nadpaleni na czerwono. Ubrani tak, jakby każdy był dokładną kopią drugiego.
Każdy chce być „maestro”, więc odpowiedzią na pytanie barmana, był las rąk i krótka przepychanka, poczym wyłonił się „maestro”. Barman wychylił się zza baru i kazał otworzyć chłopakowi szeroko usta. Jedną ręką chwycił go za żuchwę, a drugą lał do gardła wódkę. Sekundę później, wyćwiczonym w numerze wieczoru ruchem, kilka centymetrów nad gardłem młodego Brytyjczyka podstawił zapaloną zapalniczkę. „Maestro” przez chwilę, niczym Smok Wawelski, zionął najprawdziwszym ogniem.
-Fuck you!!! Przecież to bolało!!! Jeszcze mogło mi się coś stać! Człowieku, czy ty zwariowałeś?! – krzyczał zszokowany chłopak.
-Ale przecież sam powiedziałeś… Jesteś maestro! – odpowiedział barman.
Młody „maestro” po chwili doszedł do siebie. Zanim jednak to się stało, do barmana podbiegła kolejna grupka brytyjskich chłopaków:
-Ej, stary! Możesz to jeszcze raz zrobić! Pokaż to jemu, on się zgodził.
I tak do końca czarnej nocy, po sam początek białego dnia. Każdy młody Brytyjczyk, musi poczuć jak to jest być „maestro”. Właśnie tutaj, w Laganas.
Miejscowość Laganas, znajduje się na południowym wybrzeżu Zakinthos, w samym środku zatoki, o tej samej nazwie jak miasteczko. Plaża, która tam się znajduje jest bardzo szeroka. Brzeg jest dość długo płytki, a brunatny piasek jest drobny jak pył. Plaża w Laganas, to jedna z plaż wyspy, gdzie od wielu wieków składają swoje jaja żółwie Caretta Caretta, znajdujące się pod ścisłą ochroną.
Tłumy młodych Brytyjczyków, którzy przyjeżdżają masowo, żeby spędzić wakacje w Grecji, w słynnym Laganas, bynajmniej nie zajmują się podziwianiem żółwi. Cóż… Podejrzewam, że na plażę Laganas żółwie przypływają obecnie bardzo rzadko, o ile w ogóle można tam je jeszcze spotkać. Prawo o ich ochronie co prawda istnieje, ale jego przestrzeganie, to dłuższy i głębszy temat. Żółwi ubywa, ale brytyjskich turystów jest tam coraz więcej.
Laganas żyje właściwie tylko w sezonie letnim. Nie mam pojęcia, czy ktoś mieszka tam na stałe. Być może tylko na obrzeżach. Dlatego wszystko wydaje się być prowizoryczne i jedynie sezonowe. Całe miasteczko składa się z klubów, dyskotek, barów ze striptizem, kilku sklepów z alkoholem czy też koszulkami i majtkami z nadrukami „I love Zante!”, „Keep calm and party!”. Jeden McDonald’s, Pizza Hut i właściwie to wszystko. Ach! Plus posterunek policji na końcu miasta.
Trudno w Laganas spotkać choć jednego Greka. Przechodząc ulicami miasteczka, można pomyśleć, że jest ono brytyjskie. Właściwie wszyscy tam, to Brytyjczycy. English breakfast jest tu znacznie łatwiejsze do znalezienia niż greckie souvlaki.
Młodzi wyspiarze przylatują tu przede wszystkim po to by się wybawić. Z dala od domu, w przybytku brakującego im na co dzień słońca, pozwalają sobie na wszystko. Czy oglądaliście dokumentalny program o brytyjskich nastolatkach spędzających wakacje na wyspach? Jeszcze tego lata emitowany był w TVN Style. Wszystko co tam pokazano, niestety naprawdę tak wygląda!!! Szczegółów oszczędzę. Dla tych, którzy programu nie kojarzą, zobrazuje że spotkanie na ulicy nagiej osoby czy też pary uprawiającej sex w miejscu publicznym, nie jest już raczej szokujące.
Grecy rozlewają alkohol. Serwują Brytyjczykom ich angielskie śniadania. W klubach puszczają ich hity. Przez jeden sezon muszą zarobić na cały rok, bo jesienią i zimą nic tu się nie dzieje. Każdy mówi więc płynnie po angielsku, ale na młodych Brytyjczyków patrząc z najczystszą pogardą. Trudno ukryć ją nawet pod grzecznościowym uśmiechem.
Pamiętam, że kiedyś szłam główną ulicą w Laganas, chwila przed 9 rano. Kilka osób wracało jeszcze z imprezy. Powietrze przesiąkała mieszanka trzech zapachów. Alkohol. Ludzkie wymioty. Oraz chlor… Potężne ilości chloru, którym odkażano kluby, bary i dyskoteki oddychające chwilową pustką, aż do momentu kiedy zapadnie zmrok.
Już wiem, żeby jadąc na Zakinthos, nigdy w życiu nie wybierać się do Laganas…